Superwulkany. [Laacher See, Yellowstone, Campi Flegrei...]. Grozi nam globalna katastrofa? Kiedy?
Wpisał: Aleksandra Stanisławska   
13.03.2017.

Superwulkany.

 

Czy grozi nam globalna katastrofa? I kiedy?

 

[Laacher See, Yellowstone, Campi Flegrei...]

 

[Sprawa jest poważna. Zabawne jednak, że najlepszy z popularnych artykułów znalazłem... w Gie-wu. Zainteresowani mogą sobie inne wyguglac. Mamy rok z ulubiona przez szatana i jego sługi siedemnastką. My – mamy Hetmankę, która najważniejsze upomnienia przekazała z Fatimy właśnie sto lat temu. Mirosław Dakowski].

 

Aleksandra Stanisławska 18 sierpnia 2015

http://wyborcza.pl/1,145452,18584259,superwulkany-czy-grozi-nam-globalna-katastrofa.html

 

 

Nie hałasują, nie dymią, nie plują lawą. Tkwią cicho pod ogromnymi połaciami ziemi, wybrzuszając ją nieco. Ale gdy już się na dobre zbudzą, niszczą wszystko w promieniu tysięcy kilometrów, niosąc zimę, pył i śmierć.

 

Myślicie o dalekim Yellowstone? Cóż, podobnych super-wulkanów naukowcy naliczyli na globie jeszcze dziesięć. Najbliższy jest 650 km od naszej granicy. Mimo to o niebezpieczeństwie ze strony super-wulkanów mówi się dziś niewiele. Wygląda na to, że katastroficzny przebój kinowy "2012", który tak barwnie odmalował erupcję Yellowstone, jednocześnie pozbawił ten temat znamion naukowości i powodów do poważnego traktowania.

Niesłusznie, bo ten super-wulkan drzemie i wciąż straszy. Kiedy wybuchł ostatnim razem, zniszczył sporą część kontynentu amerykańskiego i pogrążył świat w wulkanicznej zimie. Potem, od 174 tys. do 70 tys. lat temu, niemal stale wyrzucał z siebie lawę. Dziś powierzchnię Parku Narodowego Yellowstone porastają bujne lasy, nie brak pięknych jezior i gór, a tu i ówdzie dymią fumarole, bulgoczą wulkany błotne i wystrzeliwują w niebo słupy gorącej wody z licznych gejzerów, na tle których turyści tak chętnie się fotografują. Ziemia wokół nich drży - naukowcy niemal stale odbierają wstrząsy, których w ostatnich latach jest jakby więcej. Grunt pod pięknym parkiem delikatnie się unosi - niezbyt szybko i nienachalnie, by nie spłoszyć odwiedzających - ot, o kilka centymetrów na rok. Tym więc skwapliwiej naukowcy zaglądają pod powierzchnię parku. A im więcej się o nim dowiadują, tym szerzej otwierają oczy ze zdumienia.

Hydraulika pod Yellowstone

Bo od dawna wiadomo, że pod Yellowstone, na głębokości 7-17 km, rozciąga się ogromna komora magmowa o długości 72 km i szerokości 30 km, jedna z dziesięciu takich na Ziemi i wykazująca obecnie największą spośród nich aktywność. W kwietniu tego roku sejsmolodzy z University of Utah na łamach pisma "Science" ogłosili, że pod płycej położoną komorą znaleźli drugi zbiornik, niemal cztery i pół razy większy. Leży on na głębokości 19-45 km i zawiera ponad 4100 km sześc. magmy. Praktyczni Amerykanie pospieszyli z wyjaśnieniem, że taką jej ilością można by wypełnić 11 Wielkich Kanionów. Robi wrażenie. Płytsza komora magmowa mieści zaledwie dwa i pół razy tyle magmy, ile potrzeba do napełnienia Wielkiego Kanionu.

- Po raz pierwszy udało się zobrazować wulkaniczny "system hydrauliczny" pod Yellowstone - stwierdził dr Hsin-Hua Huang, główny autor pracy w "Science", zatrudniony obecnie w California Institute of Technology. Tłumaczy, że naukowcy użyli przy tym techniki o nazwie "tomografia sejsmiczna", która wykorzystuje fale sejsmiczne przechodzące na wskroś przez Ziemię do zilustrowania jej wewnętrznej struktury. Dzięki temu można rozróżnić skały o różnej gęstości. - Nasze badania pokazują, że górna komora magmowa dzięki położonemu pod nią zbiornikowi magmy połączona jest z istniejącą pod Yellowstone tzw. plamą gorąca, która zasila ten system - dodaje naukowiec.

Ta plama to strumień nagrzanej materii przedostający się z głębi Ziemi ku jej powierzchni. Pomiary pokazują, że system komór i zbiorników wraz z leżącą pod nim plamą gorąca może sięgać kilkuset kilometrów w głąb Ziemi.

Superwulkan Yellowstone jeszcze większy, niż przypuszczano


Wybuchnie czy nie wybuchnie?

 

Czy Yellowstone wkrótce wybuchnie? Za tym, że zbliża się jego czas, przemawia regularność poprzednich eksplozji, które miały miejsce 640 tys., 1,2 mln i 2 mln lat temu - a więc co mniej więcej 600 tys. lat. Tak się składa, że od ostatniej erupcji minęło już ponad 600 tys. lat. Naukowcy uspokajają, twierdząc, że prawdopodobieństwo super-wybuchu w najbliższych latach jest niewielkie. Doktor Robert B. Smith, współautor artykułu w "Science" i emerytowany profesor University of Utah, szacuje je na 1:700 tys. Podobne są szanse na to, że w Ziemię uderzy asteroida o średnicy 1 km. [to bełkocik: nie oceniono nawet tego, co znaczy „najbliższe lata”. MD]

[----]

Aby doszło do kolejnej erupcji, lepka i gęsta magma, które zalega pod Yellowstone, musiałaby się przemieścić ku górze na głębokość około 5 km. Ponieważ zawiera ona dużo rozpuszczonego gazu, z ogromnym ciśnieniem parłaby ku powierzchni, powodując trzęsienia ziemi. Większość geologów sądzi, że wciąż bardzo daleko nam do takich zmian w Yellowstone. Bardziej prawdopodobny w tym rejonie jest wylew lawy podobny do tego, który zakończył się przed 70 tys. lat. Byłoby to mniej groźne zjawisko niż wielka eksplozja.

Ślad w genach

Jaka byłaby zatem różnica? Nawet potężny wylew lawy z jednego wulkanu pozostaje zjawiskiem lokalnym. Gorzej jest, kiedy wiele wulkanów jednocześnie stale wylewa lawę, emitując przy tym do atmosfery szkodliwe gazy. To może doprowadzić nawet do masowego wymierania, takiego jak z przełomu permu i triasu. Ale eksplozja potężnego super-wulkanu też może stać się wydarzeniem globalnym. Danych o jej ewentualnym przebiegu dostarczają ślady erupcji Mount Toba na indonezyjskiej wyspie Sumatra, która miała miejsce 70-75 tys. lat temu. Była to druga co do wielkości erupcja super-wulkanu w ciągu ostatnich 450 mln lat. Wydarzenie, wskutek którego nasz gatunek znalazł się na skraju zagłady.

Analizując ślady z różnych części świata ustalono, że Mount Toba wybuchł z siłą trzy tysiące razy większą niż Mount St. Helens. Erupcja uzyskała ósmy, najwyższy stopień, w skali eksplozywności wulkanicznej. Wyrzucone popioły pomknęły w stronę Indii, Pakistanu i Zatoki Perskiej, gdzie zaległy warstwą grubą na 1-5 m. Słup popiołów wystrzelił na kilkadziesiąt kilometrów, a drobiny wulkaniczne w ciągu pół roku rozprzestrzeniły się na cały glob. Znaleziono je w rdzeniach lodowych na Grenlandii czy w próbkach pobieranych z dna Oceanu Indyjskiego. Związki siarki, krążące przez kilka lat w atmosferze, ograniczyły dostęp światła słonecznego do powierzchni Ziemi, co wywołało dramatyczną w skutkach globalną zimę wulkaniczną. Życie ostało się w strefie równikowej, duża część globu pokryła się lodem. Wszystko, co żyło w promieniu kilku tysięcy kilometrów od miejsca katastrofy, zginęło na miejscu.

Ślad tego kataklizmu wciąż przechowywany jest w naszych genach. Naukowcy ze Stanford University odnaleźli w ludzkim DNA dowód na to, że około 70 tys. lat temu nasz gatunek skurczył się do blisko 2 tys. osobników. To może tłumaczyć małe zróżnicowanie genetyczne współczesnych ludzi, których populacja musiała się odrodzić z niewielkiej grupki ocalonych. Ten efekt wąskiego gardła wielu badaczy przypisuje właśnie eksplozji Mount Toba.

Niemiecki super-wulkan

W obliczu tych faktów niemiłym zaskoczeniem będzie wieść, że najbliższy super-wulkan znajduje się zaledwie 650 km od polskiej granicy. Jezioro, które powstało w jego kalderze, nosi nazwę Laacher See i położone jest w Niemczech, niespełna 40 km od Bonn.

O tym super-wulkanie wiemy sporo. Po raz ostatni wybuchł 12,9 tys. lat temu, tworząc jezioro. Ślady wskazują na to, że słup pyłów osiągnął około 30 km, a aktywność wulkanu mogła trwać kilka miesięcy. Przez ten czas Laacher See wyrzucił 6 km sześc. magmy i 16 km sześc. materiału piroklastycznego. W odległości 10 km od miejsca erupcji warstwa materiałów wulkanicznych miała 10 m grubości. Zginęło wszystko, co żyło w odległości 60 km na północny wschód i 40 km na południowy wschód od miejsca zdarzenia. Erupcja oceniana jest na szósty stopień w skali eksplozywności wulkanicznej.

Materiał piroklastyczny dotarł do Renu i przegrodził go, tworząc jezioro o powierzchni 140 km kw. Kiedy tama runęła, powstała powódź, która zaniosła okruchy skał aż w okolice Bonn. Pyły wulkaniczne opadły na obszar o powierzchni 300 km2, od centralnej Francji, przez północne Włochy, południową Szwecję, aż do Polski. Globalnym skutkiem tego zdarzenia było kilka chłodniejszych lat. Lokalnie zakończyło się to tragicznie dla ludu, któremu archeolodzy nadali nazwę kultury Federmesser, zamieszkującego okolice wulkanu. Dowody kopalne pokazują, że tamtejsze osady ludzkie przestały istnieć około 12,8 tys. lat temu.

Zmieniony ( 13.03.2017. )