Przywrócenie żeglowności rzek "solą w oku". Czyim oku?
Wpisał: kpt. ż.ś. Andrzej Podgórski   
11.04.2017.

Przywrócenie żeglowności rzek "solą w oku". Czyim oku?

http://takdlaodry.pl/przywrocenie-zeglownosci-rzek-sola-w-oku-czyim-oku/

  kpt. ż.ś. Andrzej Podgórski

Przeczytałem z obowiązku wiele pojawiających się ostatnio krytycznych publikacji, produkowanych taśmowo przez tzw. “organizacje ekologiczne” na temat rządowych planów przywrócenia transportu wodnego na głównych, żeglownych niegdyś pol­skich rzekach. Opozycja, która w znacznej mierze przyczyniła się podczas swoich ośmioletnich rządów do katastrofalnej degra­dacji rzecznej infrastruktury i stanu dróg wodnych natychmiast ochoczo podchwyciła temat, gdyż stanowi to dla niej pożywkę do walki o władzę z obecną ekipą rządzącą.

Pojawiło się też mnóstwo – rzekomo niezależnych – naukowych opinii twierdzących, że transport samochodowy i kolejowy jest nie tylko tańszy ale i zdrowszy niż rzeczny śródlądowy. Naukowcy opłacani hojnie przez ponadnarodowe organizacje napi­szą za pieniądze wszystko, co im się zleci więc nie używałbym to słowa “niezależność”.

Jedynym dokumentem, o który opierają swoje wywody ci potępiający w czambuł transport wodny jest rzecz jasna opraco­wanie o Odrze sygnowane przez WWF i dowodzące, że transport taki jest nieopłacalny.

Posłanka PO z Ziemi Raciborskiej Gabriela Lenartowicz, kreująca samą siebie na nieomylnego eksperta w dziedzinie ekolo­gii, także poczuła zew i wkroczyła (nie po raz pierwszy) do boju. Ta nieomylność Pani Poseł polega głównie na doświadczeniu w doradzaniu Bankowi Światowemu, który m.in. zmusza nas do wybierania kompletnie nietrafionych wykonawców dla strategicz­nych inwestycji, jakimi są dla przykładu ochrona dorzecza Odry przed powodzią i budowa Zbiornika Racibórz.

Nieomylna Pani Poseł napisała ostatnio na swoim internetowym profilu, że – cytuję:

Kontrast między tromtadradzkimi planami i kolejnymi oświadczeniami polityków opcji rządzącej oraz zwolenników­-amatorów tych planów jest ewidentny na korzyść rozważań fachowców“.

Następnie obszernie zacytowała tych fachowców, których nieomylność jest równa Pani Poseł (tzn. też są związani z Ban­kiem Światowym lub opłacani przez WWF). Nie rozumiem słowa “tromtadradzki” (znam jedynie termin tromtadracki) ale – jak mniemam – Pani Poseł chciała tym słowem komuś ubliżyć i podkreślić, że tylko plany jej macierzystej formacji politycznej są warte rozważań – w tym głównie te, polegające na trwonieniu publicznych pieniędzy na kredyty Banku Światowego, które spła­cać będzie nasze społeczeństwo całymi latami.

Druga część zdania Pani Poseł zawiera sformułowanie “zwolenników-amatorów“, którego w podobnym brzmieniu użyła już kiedyś w odniesieniu do naszego środowiska, gdy chodziło o żeglugowe wykorzystanie Zbiornika Racibórz i Górnej Odry w kie­runku granicy z Czechami. Powiem więc mało skromnie, że fachowcami, których zdanie w sprawie przywrócenia transportu wodnego na polskich rzekach powinno być brane pod uwagę są przede wszystkim ludzie w tym kierunku wykształceni. Nie brak ich w naszym kraju i nie jest z góry przesądzone, że jedynie tzw. “organizacje ekologiczne” maja monopol na decydujące zdanie gdy chodzi o rozwój Polski. To raczej one i decydenci je popierający byli kompletnymi amatorami, skoro dopuścili do takiego zdekapitalizowania wrażliwej i strategicznej infrastruktury transportowej.

Jeden z naszych polityków powiedział kiedyś, że “zieloni” to tacy niedojrzali “czerwoni” i dużo w tym racji: z totalitaryzmu komunistycznego wpadliśmy w totalitaryzm pseudo-ekologiczny a tzw. “organizacje ekologiczne” to nic innego jak po prostu sposób na życie – czyli łatwe i przyjemne zarabianie pieniędzy na pielęgnowaniu ludzkiej niewiedzy i wyciąganie od inwestorów eko-haraczy.

W wywodach pseudo-znawców żeglugi i regulacji rzek pojawiają się wciąż te same manipulacje – żeby nie powiedzieć kłam­stwa. Stale ci sami ludzie je w kółko powtarzają i powołując się na siebie nawzajem nie dopuszczają do przestrzeni publicznej opinii innych niż opłacanych przez WWF naukowców. Najlepszym dowodem jest stan i stały rozwój żeglugi śródlądowej w in­nych krajach – w tym mających o wiele większe osiągnięcia w ochronie przyrody i wód niż Polska. Istnieją więc inne koncepcje, opinie, racje i… wyniki.

Środki finansowe WWF i podobnych tzw. “organizacji ekologicznych” wielokrotnie przewyższają pochodzące ze składek członkowskich fundusze innych niż tzw. “ekologiczne” organizacji pozarządowych. Stąd ich większa siła przebicia, zwiększona na dodatek ochoczym wsparciem (także finansowym) całej rzeszy urzędników, którzy dzięki “protestom ekologów” mogą spo­kojnie nic nie robić – w tym nie wywiązywać się z ustawowych obowiązków utrzymywania we właściwym stanie dróg wodnych. To, co z drogami wodnymi zrobiono w ostatnim ćwierćwieczu zakrawa na sabotaż gospodarczy i powinno być karane z całą su­rowością prawa. Wystarczyło bowiem oddać w zarząd drogi wodne Ministerstwu Środowiska aby nawiedziły nas katastrofalne powodzie i susze – niespotykane nawet w czasach “słusznie minionej komuny”.

Tzw. “organizacje ekologiczne” zawłaszczyły też nasze, żeglugowe zbiorniki retencyjne (Turawa, Otmuchów, Mietków) – sztucznie zbudowane po to, aby alimentować rzekę w czasie niskich stanów a magazynować wodę w czasie jej nadmiaru. Jedną decyzją – podporządkowująca te zbiorniki cyklowi rozwojowemu ptaków – przekreślono dorobek całych pokoleń, dbających o prawidłowy bilans potrzebnej nam do życia wody. Te zbiorniki były zbudowane wcześniej niż powstał program “Natura 2000” a objęcie ich tym programem i podporządkowanie wyłącznie cyklom rozwojowym ptaków to rzeczywisty i jedyny powód niedo­boru wody w rzece w okresach braku opadów. Wystarczy zbiornikom przywrócić ich właściwą funkcję i żegluga na Odrze – taka jak w latach 60-70 ub. wieku – będzie możliwa od razu – bez wydania jednej złotówki!. A woziliśmy wtedy do 14 mln ton rocznie.

Według “ekspertów” WWF – cytowanych przez Panią Poseł Lenartowicz – nasze rzeki “są w innej strefie klimatycznej” niż Ren (sic!) i Łaba (sic!) stąd nasze rzeki maja mniej wody i – o zgrozo – zamarzają zimą co według opinii tychże ekspertów wi­docznie na Renie i Łabie się nie zdarza. Przypomnę, że niemiecki Kanał Mittelland – wraz z innymi kanałami łączący obie te rzeki i długi na niemal 400 km – ma stojąca wodę i bywa bardzo często, że zimą zamarza. Radą na tę dolegliwość są lodołamacze. Je­den z nich w Polsce nosi imię Pani kolegi partyjnego, niegdyś wiceministra ochrony środowiska dziś przewodniczącego sejmo­wej komisji środowiska więc chyba Pani Poseł wie co to jest lodołamacz i podpowie “fachowcom”, że je mamy i zima nam nie straszna.

Zresztą tzw. przerwa zimowa w żegludze na Odrze była konieczna przy starych jazach kozłowo-iglicowych, które mo­gły zamarzać powodując ich uszkodzenie czy wręcz zniszczenie i na zimę były rozbierane. Przy nowoczesnych konstrukcjach ja­zów klapowych – jeśli nie ma zbyt grubej powłoki lodu – żegluga jest możliwa cały rok. Myślę, że wybitnym ekspertom z WWF i Pani Poseł nie trzeba tłumaczyć co to są jazy kozłowo-iglicowe czy klapowe i jak działają.

Pani Poseł Lenartowicz pomija całkowitym milczeniem fakt, że w najważniejszym dla transportu w UE dokumencie – tj. Bia­łej Księdze transportu z marca 2011 r czytamy m.in., że należy podnieść efektywność sieci multimodalnego podróżowania i transportu między miastami przez rozwiązania multimodalne oparte na środkach transportu wodnego na dalekie odległości. Nale­ży zachęcać do wyboru alternatywnych rozwiązań transportowych takich jak transport rzeczny. W Białej Księdze Transportu czytamy, że w przypadku śródlądowych dróg wodnych istnieje niewykorzystany potencjał. Muszą one odegrać większą rolę, w szczególności poprzez transport towarów z portów morskich w głąb lądu i stworzenie połączenia z morzami europejskimi.

Państwa Członkowskie do 2030 r. powinny przenieść 30 % drogowego transportu towarów na odległościach większych niż 300 km na inne środki transportu, np. transport wodny, zaś do 2050 r. powinno to być ponad 50 % udziału tego transportu. Aby osiągnąć ten cel, musimy w kraju rozbudować stosowną infrastrukturę i temu służy program rozwoju dróg wodnych opracowany i propagowany przez obecny rząd. W Białej Księdze czytamy także, że do 2050 należy zapewnić aby wszystkie najważniejsze porty morskie miały dobre połączenie z systemem wodnego transportu śródlądowego i powinno się zlikwidować bariery stojące na przeszkodzie częstszemu korzystaniu z transportu rzecznego.

Przecież tak pro-europejska partia, jaką jest formacja Pani Poseł Lenartowicz nie powinna tych zaleceń podważać, bo może narazić się na pogrożenie palcem z Brukseli.

Wróćmy jednak do ekologii. Unijne wytyczne pod nazwą “Transport wodny śródlądowy i sieć Natura 2000 – zrównoważo­ny rozwój śródlądowych dróg wodnych i zarządzanie nimi w kontekście dyrektywy ptasiej i siedliskowej” (“Guidance document on Inland waterway transport and Natura 2000”) ogłoszone zostały w Brukseli w dniu 18 października 2012 roku (Reference: IP/12/1114). Istnieje też unijny projekt “Platina”, w którym pokazano jak łączyć wysiłki i wypracować dobre praktyki, moderni­zując drogi wodne nawet w obszarach Natura 2000.

W wyniku procesu konsultacji pomiędzy operatorami żeglugi śródlądowej a organizacjami ekologicznymi powstał już w roku 2010 podręcznik dobrych praktyk w planowaniu zrównoważonego rozwoju dróg wodnych “Manual on Good Practices in Su­stainable Waterway Planning“. Dopiero w 2014 roku łaskawie przetłumaczono go na język polski – nie bez nacisków ze strony naszego środowiska. Dla tzw. “organizacji ekologicznych” i decydentów od dróg wodnych w Polsce dokument ten nie istniał więc przez cztery lata i głoszono, że dostosowanie rzek do żeglugi to przestępstwo (to słowa – na szczęście byłego – prezesa KZGW Witolda Sumisławskiego).

Na zdjęciach: [ w oryg. md] Ren – rzeczny pchacz z sześcioma barkami o łącznej ładowności ok. 12 tys. ton przepływa obok pasących się na brzegu krów, które – o zgrozo! – piją wodę z rzeki uznanej przez polskie tzw. “organizacje ekologiczne” za “ściek Europy”. Choć widać budowle regulacyjne (tamy poprzeczne czyli ostrogi lub tzw. “główki”) – brzegi rzeki są zielone, piaszczyste… Gdzież ten beton, którym permanentnie straszą społeczeństwo rzekomi fachowcy z WWF?

Na koniec przytoczę nasze argumenty – wyartykułowane już w “Liście otwartym” do tzw. “organizacji ekologicznych”:

Transport rzeczny charakteryzuje się rekordowo niskimi kosztami środowiskowymi. Statki żeglugi śródlądowej emitują 5 razy mniej gazów cieplarnianych niż transport kołowy. Przeniesienie części ładunków z dróg kołowych na drogi wodne zmniejszy znacząco emisję CO2. Dalsze ograniczenia emisji gazów cieplarnianych przyniesie wybudowanie na istniejących i przyszłych stopniach wodnych oraz zbiornikach retencyjnych elektrowni wodnych.

Powstające w wyniku budowy stopni wodnych rozlewiska, które stanowią zmianę jednego środowiska (np. łąkowego) w drugie (wodne – równie dobre jak łąkowe czy leśne) stają się bardzo cenne przyrodniczo. Przykładem ich walorów są retencyjne zbiorniki żeglugowe Otmuchów, Nysa czy Mietków których wartość przyrodnicza skutkowała umieszczeniem ich wśród obsza­rów Natura 2000. Tzw. “organizacje ekologiczne” cierpią na permanentne rozdwojenie jaźni: protestują przeciwko budowie kolej­nych zbiorników a gdy te już powstaną – obejmują je ochroną. To samo z relatywnie niskimi piętrzeniami na rzekach dla celów poprawy warunków nawigacyjnych: gdy podobne prace wykonują bobry – błogosławieństwo, gdy człowiek – zgroza.

Kolejne korzyści środowiskowe płynące z regulacji rzek do celów transportowych to:

zmniejszenie liczby wypadków na drogach kołowych, które kosztują nasz kraj 50-60 mld zł rocznie
– niewielka liczba a więc i szkodliwość przyrodnicza skutków ew. wypadków komunikacyjnych na drogach wodnych
– niewielki, w porównaniu z innymi transportami, stopień emisji hałasu.
– tereny przy drogach wodnych zyskują na wartości a przy autostradach i liniach kolejowych tracą
– budowa dróg wodnych wpływa korzystnie na zmniejszenie kongestii na drogach kołowych
– budowa dróg wodnych nie wymaga zajmowania dodatkowych terenów, gdyż te korytarze komunikacyjne wyznaczone są w sposób geologiczny,
– budowa dróg wodnych wpływa korzystnie na rozwój wodolubnej fauny i flory
– rozwój dróg wodnych sprzyja wypoczynkowi człowieka.

Żaden ze środków transportu nie wpisuje się tak doskonale w ideę ochrony środowiska jak transport rzeczny.

kpt. ż.ś. Andrzej Podgórski


red. naczelny portalu

www.zegluga.wroclaw.pl

a tekst jest ze strony


http://www.zegluga.wroclaw.pl/news.php?readmore=2621


  http://takdlaodry.pl/przywrocenie-zeglownosci-rzek-sola-w-oku-czyim-oku/


Zmieniony ( 11.04.2017. )