Limba a sprawa polska | |
Wpisał: Izabela Brodacka | |
15.04.2017. | |
Limba a sprawa polska Izabela Brodacka Kolejna refleksja do jakiej skłaniał referat Chmiela dotyczy zasad ochrony przyrody w Polsce. Tę ochronę w Polsce nazwałabym kompulsywną to znaczy pozbawioną racjonalnych przesłanek i opartą na poczuciu winy w stosunku do przyrody. Przykładem takiego kompulsywnego działania jest postępowanie kobiety, która dokonawszy aborcji, angażuje się w działalność fundacji zajmującej się dziećmi, albo co gorsza kupuje sobie pieska , karmi go łyżeczką i kładzie spać do łóżeczka. Przyjęto, że nasze rezerwaty mają być chronione tak jak dziewiczy las to znaczy mają być nienaruszone i nie podlegać interwencji człowieka. Przyroda rzekomo potrafi sobie sama poradzić z zagrożeniami. Oczywiście przyroda zawsze sobie jakoś poradzi. Na przykład tam gdzie był las może powstać pustynia, a za dziesiątki tysięcy lat może pojawić się ponownie pierwotny las. Nie jest to jednak nasza ludzka perspektywa czasowa więc jeżeli chcemy zachować lasy tatrzańskie i Puszczę Białowieską dla nas i naszych wnuków musimy pozbyć się złudzeń, że te enklawy przyrody poradzą sobie same ze szkodnikami. Takim szkodnikiem jest kornik drukarz, który spustoszył już dziesiątki hektarów lasu w Tatrach. Pan Chmiel pokazywał zdjęcia dokumentujące te dramatyczne zniszczenia. Nasuwa się wniosek, że wbrew sztywnym i nie wytrzymującym próby czasu zasadom ochroniarskim konieczne jest usuwanie zniszczonych przez kornika drzew z rezerwatu. To samo dotyczy Puszczy Białowieskiej. Decyzja wycinania zarażonych drzew w Puszczy Białowieskiej, za którą tak bardzo potępiany był minister Szyszko jest w świetle referatu Jana Chmiela jak najbardziej prawidłowa . Zasady ochrony przyrody zmieniają się jak wszelkie zasady kulturowe i cywilizacyjne. W okresie międzywojennym interweniowano swobodnie w świat przyrody w celu jej ochrony. Między innymi w Tatrach posadzono 4000 limb. Sadzonki pochodziły z Niemiec, z Tyrolu, a nasiona z szyszek sprowadzanych z Austrii. Nie jest wykluczone, że z inwazja kornika drukarza w Tatrach jest związana właśnie z tymi działaniami. Na działanie korników najbardziej narażone są świerki, natomiast limba górska zagrożona była dodatkowo działalnością ludzką. Od XVI wieku znany i stosowany jest balsam limbowy . Do użytku wewnętrznego stosuje się również olej limbowy wytwarzany z szyszek. Obecnie produkowany jest prawie wyłącznie w Tyrolu. Pasterze wypasający owce na tatrzańskich halach z drewna limby robili kiedyś narzędzia pasterskie i meble- niecki i skopki, ławy, stoły i grabie. Obecnie limba w Polsce objęta jest bezwzględną ochroną i z całą pewnością nie jest stosowana w stolarstwie czy w lecznictwie. Limba rośnie w Dolinie Roztoki, a nawet jest tam dosadzana. Rośnie również w Dolinie Rybiego Potoku. Odnajdujemy ją na Wołoszynie i na stokach Żabiego na wysokości 1750 metrów( w Alpach limba żyje nawet powyżej 3000 m). W Roztoce jest około1500 limb. W Dolinie Kościeliskiej obecnie rośnie 58 limb, w Dolinie Małej Łąki jest jedna, w Dolinie Pańszczycy 250, w dolinie Kasprowej jest ich kilkaset. Karłowatą limbę płożącą można napotkać również na Syberii . To ten sam gatunek, choć Karol Linneusz opisał go jako różny od limby występującej w Europie. Limbie poświęcono wiele utworów poetyckich i literackich. Jest symbolem trwałości, odporności na przeciwności losu, przystosowania do trudnych warunków egzystencji. Najbardziej znane są poświęcone limbie wiersze Asnyka, Jana Kasprowicza oraz Kazimierza Przerwy Tetmajera. Pozwolę sobie jednak zacytować typowo młodopolski wiersz mniej znanego poety Konstantego Steckiego
|
|
Zmieniony ( 15.04.2017. ) |