Tuskowi na Dworcu Centralnym zrobił się "Paprykarz"
Wpisał: Donek i Paprykarz   
20.04.2017.

Tuskowi na Dworcu Centralnym zrobił się „Paprykarz”



http://kontrowersje.net/tuskowi_na_dworcu_centralnym_zrobi_si_paprykarz



[Czerwona kartka dla Donka!!]

 

 

[Przypominam: "pan paprykarz" zapytał premiera Donalda Tuska, "jak żyć?"]



Zaledwie wczoraj napisałem tekst, w którym postawiłem tezę, że Tusk bez wsparcia medialnego byłby pośmiewi­skiem nie mniejszym niż Komorowski w czasie kampanii prezydenckiej. Dziś na własne oczy można było zobaczyć do­sadne argumenty potwierdzające tezę. Tuskowi wszystko szło nieźle, gdy nie musiał występować pod presją. Media trzymały Kaczyńskiego za ręce i nogi, a Donald go okładał, wiedząc, że w tym pojedynku nic mu nie grozi i wszystko dawno jest wydrukowane. Przedstawiony obraz nie jest końcem przewagi w ustawionym pojedynku, ale dopiero poło­wą. Po drugiej stronie i Kaczyński i całe PiS siłą rzeczy protestowało przeciw tak chamsko reżyserowanej nawalance. Trudno się powstrzymać od emocji i nawet przekleństw, gdy się uczestniczy w czymś skrajnie nieuczciwym i nie ma się żadnego wpływu na końcowy wynik, bez względu na zaangażowanie i włożoną pracę. Propagandowo zaaranżowana fikcja przez ponad 8 lat pozwoliła pokazać wyluzowanego Tuska i miotające się PiS.



Zwolennicy Tuska zapamiętali ten widok i głęboko uwierzyli, że mają do czynienia z gigantem, który wciągnie swoich poli­tycznych przeciwników nosem. Tymczasem Tusk nawet w tamtym czasie zdradzał, że jest kompletnie bezradny, jeśli staje do po­jedynku nie na swoim terenie i bez swoich sędziów. Dość wspomnieć, że Donald zapomniał języka w gębie po starciu z „Papry­karzem” i siedemnastoletnią Marysią, która nazwała go zdrajcą.

Tusk pozbawiony wsparcia i pancernej osłony medialnej, gubi się zupełnie i sam sobie seriami strzela w kolano. Pomysł, aby zrobić z przyjazdu do prokuratury wielkie show, był jego autorskim pomysłem, a jeśli ktokolwiek mu doradzał, to nie Ostachowicz, tylko Graś. Na samym starcie można i trzeba było się zastanowić jaki obrazek pójdzie do mediów, gdy najbardziej fanatyczni zwolennicy Donalda osobiście odprowadzą go do prokuratora? Nie­trudne do przewiedzenia było też to, że obok zwolenników pojawią się przeciwnicy, którzy przypomną najbardziej kompromitu­jące fakty z politycznego życiorysu Donalda.

Pułapek przy realizacji tego chybionego pomysłu było bez liku i jeszcze doszły niespodzianki. Pierwsza wyrwała się Krysty­na Janda i pociągnęła za sobą dziadków aktorów, Olbrychskiego, Pszoniaka, Seweryna.

W Internecie jednym kliknięciem można znaleźć takie oto zdjęcie.

http://kontrowersje.net/sites/default/files/C9xBEpgXcAEjQRK.jpg

Potrzeba dodatkowego komentarza? Panowie stoją jak ciu… samotni goście na weselu i prezentują się niczym dzieci z czworaków, w słynnej barejowskiej scenie.

Jednak największą symboliczną katastrofą okazała się awangarda orszaku, w której brylował Kijowski z Hadaczem, wymachujący czerwonymi kartkami z portretem Tuska. Tutaj muszę Tuska usprawiedliwić cze­goś podobnego nie był w stanie nikt przewidzieć, ani nawet najbardziej radykalne mohery wymodlić. „Szlachetne” zamiary obró­ciły się w piękną tragedię. Tusk miał się pokazać jako lider, zbawca upokorzonych porażkami „elit” i „Europejczyków”, a także wysłać do zachodnich mediów obrazek męczennika prześladowanego przez niedemokratyczne władze Polski. Jak wyszło? Na obraz i podobieństwo konia, bo koń jaki jest każdy widzi. Tusk nie ma już po swojej stronie medialnego monopolu i mnóstwo kompromitujących kadrów wychwyconych przez niesprzyjające mu media zostanie pokazanych na pierwszych stronach gazet i w pierwszych sekundach serwisów informacyjnych.

Grupka skompromitowanych wyznawców Tuska nie tylko uroczyście odprowadziła go do prokuratury, ale wymachiwała nad jego głową czerwonymi kartkami. Przy takim prezencie w zasadzie niczego nie trzeba i chyba nie warto dodawać. Wystarczy pokazać zdjęcia i lekko, wymownie, się uśmiechnąć pod nosem. Dzisiejsza prezentacja nie wypromowała rycerza na białym ko­niu, ale nagiego króla przerażonego i pogubionego, który kompletnie nie potrafi się odnaleźć w nowej rzeczywistości, skrajnie różnej od niegdysiejszych drukowanych pojedynków z Kaczyńskim. Co więcej Tusk do 2019 roku nie będzie miał żadnej innej okazji, poza wizytami w prokuraturze, aby się przypomnieć polskiemu elektoratowi.

Czy po dzisiejszej kompromitacji, którą za­uważyli nawet co bardziej rozgarnięci zwolennicy Tuska, „kierownik” będzie chciał powtarzać komedię? Wątpię, a jeśli nawet to każda kolejna taka akcja, będzie dla Tuska „Paprykarzem”.


Zmieniony ( 20.04.2017. )