Ostateczne bankructwo "rzeczypospolitej przyjaciół"
Wpisał: Grzegorz Braun   
16.05.2017.

Ostateczne bankructwo "rzeczypospolitej przyjaciół"

 

Grzegorz Braun

https://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/11650-tylko-u-nas-grzegorz-braun-ostateczne-bankructwo-rzeczypospolitej-przyjaciol



W kolejnej fazie nagonki przeciwko Polsce w sprawie roszczeń majątkowych Żydzi mają oddanych sojuszników w UE i oficjalny patronat USA. Brukselska konferencja na ten temat oznacza spektakularne bankructwo dotychczasowej dyplomacji uników i historycznych urojeń w stosunkach polsko-żydowskich. Tymczasem warszawscy politycy kontynuują w tej sprawie politykę chowania głowy w piasek, a propagandyści tradycyjnie nabierają wody w usta.

Roszczenia żydowskie, choć pozbawione jakichkolwiek rzeczywistych podstaw prawnych, historycznych czy logicznych, jednak wracają – i to „z siłą wodospadu” (by tak rzec, zapożyczając obrazowe porównanie ze starej reklamy jednego ze środków czyszczących).

Na brukselskiej konferencji Europejskiego Instytutu Dziedzictwa Shoah (ESLI) poświęconej sprawie „mienia ocalonych z Holokaustu” Polska wskazana została oskarżycielskim palcem – jako główny winowajca przywłaszczeń i zaniechań, innymi słowy: jako bezwzględny rabuś i bezczelny paser usiłujący uniknąć odpowiedzialności.

Aby było zupełnie jasne, że to nie żarty – w charakterze żyranta tej wersji historii wystąpił specjalny delegat rządu amerykańskiego. Jeśli się komuś naprawdę zdawało, że przez zaklinanie rzeczywistości polit-poprawnymi frazesami doprowadzi do uchylenia wyroku wydanego na Polskę przez organizacje diaspory i państwo żydowskie – to sprawa ostatecznie się wyjaśnia.

Na nic zatem
kolejne szopki „dialogu i pojednania”

– na nic „dni judaizmu” i wyprawy „ad limina” do Tel Awiwu i Nowego Jorku.

- Na nic wstrzymanie ekshumacji w Jedwabnem i kosztowna erekcja Muzeum Historii Żydów POLIN.

- Na nic ahistoryczna retoryka „Rzeczypospolitej przyjaciół” prezydenta Dudy, Orzeł Biały dla Szewacha Weissa i kwiaty na grobie Jonatana Netanjahu.

- Na nic systematyczna wyprzedaż prawdy historycznej i manifestacyjny konformizm względem anty-antysemickiej narracji w przemówieniach premier Szydło i prezesa Kaczyńskiego.

- Na nic kiczowate urojenia z Berkiem Joselewiczem pod Kockiem i Jankielem w Soplicowie;

- na nic apoteoza Karskiego i licytowanie się na „sprawiedliwych wśród narodów”.

- Na nic wszystkie rocznicowe szopki i żenada z żółtymi narcyzami w klapie.

- Na nic serwilizm, asekuranctwo i wazeliniarstwo MSZ,

- na nic „strategiczne partnerstwo” i „specjalne relacje” MON; na nic nawet pomocna dłoń ministra Macierewicza dla Teatru Żydowskiego.

- Na nic umizgi ks. dr. Rydzyka w ambasadzie Izraela i serdeczności z fałszywymi przyjaciółmi w rodzaju Jonny’ego Danielsa.

- Na nic nieustanne „odcinanie się” i „cięcie po skrzydłach”

– na nic rytualne potępienia i pryncypialna krytyka „wszelkich przejawów antysemityzmu”.

- Na nic wieczne tłumaczenie, że się nie jest wielbłądem.

Wszystko to na nic – bo oto zebrani w Brukseli i tak „domagają się”, a Waszyngton „ponagla”.

Cóż na to nasi etatowi specjaliści od „dialogu i pojednania”? Ano nic – jak zawsze
udają, że nie ma takiego problemu. Cóż na to polskojęzyczne media? Na wszelki wypadek milczą – nie informują ani o samej konferencji, ani o przedstawionym tam „raporcie”, ani o wystąpieniu specjalnego przedstawiciela Departamentu Stanu Thomasa Yazdgerdi, który nas niniejszym oficjalnie „ponaglił” do wypełnienia zobowiązań przyjętych w tzw. deklaracji terezińskiej (od czeskiego miasteczka Terezin). Chodzi o dokument uznający prawowitość i wolę egzekucji roszczeń i uroszczeń żydowskich, który w 2009 r. sygnował w imieniu Rzeczypospolitej ówczesny szef MSZ Bartoszewski.

Mało kto wówczas, poza „wołającym na puszczy” Stanisławem Michalkiewiczem, zwracał publicznie uwagę na nieuniknione, zarówno materialne, jak i polityczne konsekwencje takich działań i zaniechań dyplomatycznych. Dziś widać, jak potężne narzędzie szantażu stanowi owa deklaracja – już jako element prawa międzynarodowego uznawany przez USA i UE.

Tym razem jednak – wszystko na to wskazuje – nadszedł moment, kiedy trzeba się będzie ostatecznie określić.

Aktualny układ władzy w ciągu kilkunastu miesięcy swego urzędowania niewątpliwie osiągnął granicę zdrady narodowej – wprowadzając w granice Rzeczypospolitej obce wojska i obce służby.

Czy zdecyduje się tę granicę ostatecznie przekroczyć – przyjmując fałszywe rachunki, jakie z całą bezczelnością wystawiają nam Żydzi?

Czy może wreszcie zdecydują się te łajdackie roszczenia i uroszczenia odrzucić – ryzykując strącenie do piekła „antysemitów”?


Aby uczynić to drugie, musieliby przede wszystkim zdobyć się na
wypowiedzenie prawdy o relacjach polsko-żydowskich. A żeby ją wypowiedzieć – musieliby samemu otworzyć na nią oczy. Tego ostatniego trudno się spodziewać po ludziach, którzy przez lata prezentowali w tej materii albo totalną ignorancję (to wersja optymistyczna i bardziej pochlebna), albo głęboki cynizm (to wersja bardziej prawdopodobna). Ani do jednego, ani do drugiego nie zechcą się przecież przyznać – jeśli kompletna cisza w eterze utrzymywana w tej sprawie przez „poważne” partie i media zostanie w ogóle przerwana, to najpewniej po to tylko, by po raz kolejny rytualnie potępić „antysemickie uprzedzenia” i „spiskowe teorie”.

Marna satysfakcja, że na tych akurat łamach, w tej rubryce nie milczeliśmy – notując kolejne milowe kroki na drodze do „
kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym”. Ale dla porządku jeszcze raz wyjaśnijmy – gdyby przypadkiem ktoś z Szanownych Czytelników jeszcze nie wiedział: owe roszczenia nie wychodzą w istocie od żadnych autentycznie ocalonych ani prawowitych spadkobierców ofiar wojny. Wysuwają je bowiem ludzie, którzy nie mogą przed sądami wywieść żadnych praw dziedziczenia – i dlatego właśnie sięgają po nacisk polityczny w tej sprawie. Domagają się oni stworzenia na swój użytek specjalnego precedensu – z kuriozalnym powoływaniem się na wspólnotę plemienną – a więc wykraczającego poza normy i tradycje cywilizowanego prawa, zgodnie z czym mienie zmarłych bezpotomnie (tzw. mienie bez spadkowe) przechodzi na skarb państwa, którego obywatelami byli zmarli, bez względu na okoliczności zgonu.

Nie należy zapominać, że jeszcze w czasach władzy komunistycznej władze warszawskie podpisały szereg umów międzynarodowych z innymi
rządami, które w zamian za znaczne rekompensaty wzięły na siebie wszelkie ewentualne roszczenia swoich obywateli. Stroną jednej z takich umów jest również rząd USA – stąd występowanie dyplomacji amerykańskiej w charakterze adwokata roszczeń żydowskich jest przejawem albo szczególnej amnezji, albo jawnego wspólnictwa w wymuszeniu rozbójniczym.

Tak bowiem prawnie kategoryzować należy kampanię, w którą wpisała się właśnie brukselska konferencja – to jest, ni mniej, ni więcej, próba wymuszenia rozbójniczego, albo też co najmniej nakłaniania do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.

Tymczasem warszawscy politycy, którzy poważają się działać w tej sprawie wbrew oczywistym faktom, a przeciwko polskiemu interesowi narodowemu, zasługiwać będą na pociągnięcie do odpowiedzialności z art. 129 Kodeksu karnego: „
Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10”. (Notabene: tak śmiesznie niski wymiar kary wzmacnia niewątpliwie koniunkturę na tego rodzaju przestępstwa).

Ale przecież przed sądem historii – niech o tym nie wątpią – dopisani zostaną do szeregu sprzedajnych zdrajców i tchórzliwych oportunistów.

Zmieniony ( 16.05.2017. )