Detronizacja Chrystusa Króla po Soborze Watykańskim II
Wpisał: Michał Krajski   
23.05.2017.
Detronizacja Chrystusa Króla po Soborze Watykańskim II



Michał Krajski, Książka "Spisek przeciwko Intronizacji".str. 79 i nn.


Najgłębsza przyczyna sprzeciwu polskiego Episkopatu wobec Intronizacji Chry­stusa Króla Polski wydaje się być dla wielu ludzi niedostrzegalna. Argumenty podno­szone przez biskupów przeciwko Intronizacji są niepoważne i świadczą o tym, że są jedynie pretekstem.

Czemu więc polscy biskupi nie mówią wprost dlaczego zajmują takie a nie inne stanowisko? Musieliby bowiem wówczas przyznać, że na Soborze Watykańskim II rozpoczęła się detronizacja Chrystusa Króla, którą oni na wiele różnych sposobów potwierdzają. Nowe soborowe podejście wydaje się najbardziej wyrażać zdanie o „słusznej autonomii rzeczy ziemskich” (łac. „de iusta rerum terrenarum autonomia”). Konstytucja duszpasterska „Gaudium et spes” - o Kościele w świecie współczesnym - podkreśla że autonomia ta polega na tym, iż: „rzeczy stworzone i społeczności ludz­kie cieszą się własnymi prawami i wartościami, które człowiek ma stopniowo pozna­wać, przyjmować i porządkować". W tym samym paragrafie wyrażone jest ubolewa­nie nad tym, że katolicy nie zawsze pojmowali słuszną autonomię nauk przeciwsta­wiając sobie wiarę i wiedzę. Mowa jest także o tym, że nie wolno traktować tej auto­nomii tak, jakby rzeczy stworzone nie zależały od Boga i nie trzeba było ich do Nie­go odnosić. Jest też dodana istotna uwaga, że wszyscy wierzący, niezależnie od wy­znawanej religii „zawsze w mowie stworzeń słyszeli głos i objawienie Stwórcy”.

Wydaje się, że tekst ten jest poprawny i wyraża tradycyjną naukę. Chociaż bo­wiem teologia nie mówiła dotąd o „autonomii” (słowo to kojarzy się z antykatolicką filozofią Emmanuela Kanta, gdzie autonomię woli rozumiano jako niezależność woli od wszystkich czynników zewnętrznych, w tym od Boga) to mówiła o różnych po­rządkach (łac. ordo). Św. Tomasz z Akwinu uważał, że wiara i rozum, państwo i Ko­ściół należą do różnych porządków, z tego względu mają one właśnie pewną nieza­leżność (autonomię). Wydaje się jednak, że fragment ten został specjalnie sformułowany w taki sposób, żeby kojarzył się z tradycyjną nauką, ale wyrażał zupełnie coś innego. jego tomistyczna interpretacja narzuca się temu, kto został wy­kształcony w tradycyjnej teologii. jeżeli jednak spróbujemy go bezstronnie przeanali­zować to zobaczymy, że tak naprawdę mówi on o czymś innym. Nie opisuje on bo­wiem relacji państwo -Kościół, ale skupia się jedynie na autonomii rzeczy stworzo­nych i społeczności ludzkiej. Nie tyle więc zwraca się tutaj uwagę, że państwo i Ko­ściół mają różne kompetencje, co stwierdza się, że wszystkie doczesne rzeczy cha­rakteryzują się pewną niezależnością. Nie jest jednak powiedziane wprost od czego jest ta niezależność. Z kontekstu wynika, że jest to niezależność od tego, co religijne i katolickie.

To zaś już silnym uderzeniem w naukę katolicką i w same podstawy społeczne­go panowania Chrystusa Króla, od którego wszystko jest zależne i to w bardzo znacz­nym stopniu! Tego, że właśnie o to chodzi dowodzą kolejne fragmenty. Św. Tomasz jasno wyrażał się, że porządek wiary jest odrębny od porządku rozumu. Ta odrębność polega na tym, że rozum ma swoje kompetencje, w które wiara nie powinna ingero­wać. Nie zmienia to jednak faktu, że relacja wiary i rozumu nie przedstawia się w taki sposób, że są one wobec siebie autonomiczne. Rozum powinien otworzyć się na wiarę, aby ta mogła oświecić go, co do tych spraw, których on nie może poznać natu­ralnymi siłami. Gaudium et spes nie mówi jednak o relacji wiary i rozumu, ale jedy­nie o autonomii nauk. jest to jednak zupełnie inna sprawa.

Autonomia nauk jest kwestią metodologiczną. Każda nauka ma swój specyficz­ny przedmiot, metody i zadania. Nie można mieszać ze sobą metod różnych nauk. Oczywiście te dwa problemy się wiążą. Św. Tomasz mówiąc o tym, że rozum i wiara należą do innych porządków bronił autonomii filozofii wobec zakusów teologii. Nie­mniej jednak mamy tutaj do czynienia z problemem autonomii rzeczy doczesnych. Przykład nauki ma pokazać, że rzeczy doczesne i społeczności mają taką autonomię (wobec religii i chrześcijaństwa), jak nauki względem siebie.

To zaś już nie jest katolicki pogląd. Wiele osób nie chcąc jednak przyznać, że dokonała się tutaj wielka zmiana, podkreśla, że przecież jest w dokumencie wyraźnie powiedziane, że wszystkie rzeczy zależą od Boga i trzeba je do Niego odnosić.

Jeżeli jednak spojrzymy na ten fragment obiektywnie, to ujrzymy, że jest on je­dynie potwierdzeniem wcześniejszych wniosków. W świetle cytowanego fragmentu można bowiem zobaczyć, że ta zależność od Boga wszystkich rzeczy i konieczność odnoszenia ich do Niego wynika z faktu, że Bóg jest źródłem wszystkich rzeczy i w związku z tym „stworzenie bez Stworzyciela zanika”. Mówiąc inaczej musimy przy­znać, że jest „jakaś tam" zależność między stworzeniem i Bogiem, ale sprowadza się ona w gruncie rzeczy do tego, ze jest on Stwórcą wszystkiego i bez Niego nic nie ist­nieje. Nie ma tutaj nawet słowa o tym, że Bóg rządzi wszystkim, co stworzył. Jeszcze dobitniej pokazuje to przedostatnie zdanie cytowanego paragrafu: „Zresztą wszyscy wierzący, jakąkolwiek wyznawaliby religię, zawsze w mowie stworzeń słyszeli głos i objawienie Stwórcy”. Jest tutaj zawarta pewna prawda o tym, że prawo Boże zawiera się także w prawie naturalnym, wpisanym we wszystkie stworzenia, które każdy może odczytać naturalnym rozumiem. Jest jednak także tutaj obecna absurdalna teza, że „wszyscy” i „zawsze” to prawo naturalne odczytywali. Wydaje się że zdanie to ma być ostatecznym argumentem za tym, że można zarządzać sprawami doczesnymi i organizować życie społeczne w sposób zupełnie autonomiczny wobec religii katolic­kiej. leżeli bowiem „wszyscy” ludzie i tak odczytywali „zawsze" prawo naturalne to znaczy, że pełnili wolę Bożą i nie jest im potrzebny głos Kościoła, który wskazywał­by jakich zmian należy dokonać w Życiu społecznym.

Nie jest im więc także potrzebne społeczne panowanie Chrystusa Króla. Ludzie są na tyle dojrzali, że poradzą sobie sami. Wpisuje się to zresztą dobrze w soborowe spojrzenia na świat, który pomimo pewnych błędów, wciąż ma postępować naprzód i ma przed sobą świetlaną przyszłość. Taką interpretację przywoływanego paragrafu potwierdzają zresztą posoborowe dokumenty. Jednym z nich jest „Nota doktrynalna o niektórych aspektach działalności i postępowania katolików w życiu politycznym" z 2002 r. podpisana przez kard. J. Ratzingera, prefekta Kongregacji Doktryny Wiary. Mówi ona jasno: Zgodnie z katolicką doktryną moralną, laickość pojmowana jako autonomia sfery obywatelskiej i politycznej W stosunku do sfery religijnej i kościelnej - ale nie w odniesieniu do zasad moralnych - jest wartością przyswojoną już i uznaną przez Kościół, należącą do dziedzictwa wypracowanego przez cywilizację”.

W dokumencie tym mowa jest wprost o tym, że uznanie „słusznej autonomii rzeczy doczesnych” to nic innego, jak akceptacja laicyzmu, który Pius XI nazywał „zarazą” i ukazywał go jako przeciwieństwo społecznego panowania Chrystusa Króla. Po Soborze, w oficjalnych dokumentach Kościoła zeświecczenie społe­czeństw, a więc fakt detronizacji Chrystusa Króla uznawano za „wartość” i element „dziedzictwa wypracowanego przez cywilizację”. Znamienne jest to, że na Soborze ukrywano tę zmianę wyrażając ją w niejasnych sformułowaniach i nie wspominając o laicyzmie.

Nota zwróciła uwagę, że ta autonomia sfery politycznej i obywatelskiej nie jest autonomią od prawa moralnego. Można dopowiedzieć, ze wynika to z samego prawa naturalnego. W praktyce detronizacja ta polegała na tym, że Watykan występował, po Soborze Watykańskim II, do państw katolickich o to, aby wykreśliły z konstytucji za­pisy mówiące o prymacie religii katolickiej. Oznaczało to kres państw katolickich i wiązało się z wieloma nieszczęściami. Kiedy uczyniono to w Brazylii kraj ten zalała fala protestanckich sekt, które odciągnęły miliony ludzi od prawdziwej wiary.

Wpływ na to miała także oczywiście deklaracja o wolności religijnej pt. „Digni­tatis humanae”, w której znalazł się zapis: Obecny Sobór Watykański oświadcza, iż osoba ludzka ma prawo do wolności religijnej. Tego zaś rodzaju wolność polega na tym, że wszyscy ludzie powinni być wolni od przymusu ze strony czy to poszczegól­nych ludzi, czy to zbiorowisk społecznych i jakiejkolwiek władzy ludzkiej, tak aby w sprawach religijnych nikogo nie przymuszano do działania wbrew jego sumieniu ani nie przeszkadzano mu w działaniu według swego sumienia prywatnym i publicznym, indywidualnym lub w łączności z innymi, byle w godziwym zakresie. Poza tym oświadcza, że prawo do wolności religijnej jest rzeczywiście zakorzenione w samej godności osoby ludzkiej, którą to godność poznajemy przez objawione słowo Boże i samym rozumem. To prawo osoby ludzkiej do wolności religijnej powinno być w taki sposób uznane w prawnym ustroju społeczeństwa, aby stanowiło prawo cywilne.


Zauważmy, że znowu na pierwszy rzut oka mamy tu do czynienia z tradycyjnym ujęciem. Mowa jest bowiem o tym, że nikogo nie wolno przymuszać do wiary, o czym Kościół mówił zawsze. Nigdy chrześcijanie nie ewangelizowali siłą, a to, co ro­bili np. Krzyżacy na naszych ziemiach było jedynie zbrojnym najazdem pod pretek­stem ewangelizacji. Wybuchła wówczas w Polsce dyskusja o tym, czy można kogoś nawracać siłą i powstawały traktaty mówiące, że już prawo naturalne tego zabrania.

Problemem jest jednak uznanie prawa do wolności religijnej za prawo wynika­jące z godności ludzkiej. Św. Tomasz z Akwinu mówił, że tym, co upodobnia nas do Boga jest nasz rozum i wolna wola, dzięki której możemy wybierać prawdę i dobro. Czym innym jest przy tym porządek istnienia, a czym innym porządek działania. Godność człowieka opiera się na tym, że ma on możliwość wyboru. Już jednak Chrystus nauczał, że każdy kto wybiera grzech jest niewolnikiem grzechu (por. I 8, 34). Grzech jest tym, co zaciera w nas obraz Boży i prowadzi nas do utraty godno­ści dzieci Bożych. Ostatecznie więc godność człowieka przejawia się w porządku działania i w tym, że wybiera on dobro.

Nie można więc mówić, że wolność religijna, która może prowadzić do wyboru fałszu i zła jest prawem człowieka wynikającym z jego godności! Nikt nie ma prawa do tego, by trwać w tym, co grzeszne i fałszywe i w dodatku jeszcze to upowszech­niać. Stąd papieże przed Soborem Watykańskim II w sposób jednoznaczny potępiali wolność sumienia i wyznania rozumianą jako prawo każdego człowieka do publicz­nego wyznawania dowolnie wybranego kultu religijnego, bez ingerencji władzy świeckiej”.

Wspomniana deklaracja zalecała aby prawo do wolności religijnej stało się pra­wem świeckim. Tym samym postulowała zniszczenie państw katolickich i detro­nizację Chrystusa Króla. To jednak również wynikało z „pedagogiki dojrzałości”. Uważano bowiem, że człowiek tak bardzo dąży do prawdy, że nawet rozpowszech­nione błędy nie przeszkodzą mu odnaleźć prawdziwej wiary.

Do detronizacji Chrystusa Króla przyczyniła się także deklaracja o stosunku Ko­ścioła do religii niechrześcijańskich pt. „Nostra aetate” i dekret o ekumenizmie pt. „Unitatis redintegratio”. Oba te dokumenty forsując ekumenizm i dialog międzyre­ligijny sprawiały, że mówienie o społecznym panowaniu Chrystusa Króla zaczęło być dla wielu problemem.

Dopiero pojmując to, co stało się na Soborze Watykańskim II można zrozumieć zmiany, jakie w liturgii dotknęły święto Jezusa Chrystusa Króla i zmiany w naucza­niu społecznym Kościoła. Pius XI ustanawiając święto Jezusa Chrystusa Króla napi­sał: A ponadto, czyż nie jest widocznym, że doroczna uroczystość Chrystusa - Króla, wszędzie odprawiana, przyczyni się do oskarżenia tego publicznego odstępstwa, któ­remu z Wielką szkodą dla społeczeństwa dało początek zeświecczenie - i do napra­wienia tego zła? Albowiem, im więcej najsłodsze Imię naszego Odkupiciela niego­dziwym milczeniem się pomija na międzynarodowych zebraniach iw parlamentach, tym głośniej wyznawać Je należy i tym usilniej uznawać prawa królewskiej godno­ści i władzy Chrystusa Pana.


Święto to miało być wyraźnym znakiem, że Kościół przeciwstawia się laicy­zacji. W momencie jednak kiedy została ona zaakceptowana uroczystość ta stała się niewygodna. Można było bowiem nie mówić o społecznym panowaniu Chrystusa Króla (i tak się robi do dzisiaj), ale liturgia o tym przypominała. Paweł VI nie chciał zlikwidować tego święta (prawdopodobnie dlatego, że wyszło by na jaw, że Chrystus został oficjalnie zdetronizowany).

„Zneutralizował” je jednak poprzez dwie proste decyzje. Reforma liturgiczna z 1969 r. zmieniła nazwę z „Uroczystości Jezusa Chrystusa Króla” na „Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata". W ten sposób straciła ona pierwotne znacze­nie. Zgodnie bowiem z zamysłem Piusa XI miała przypominać o społecznym pano­waniu Chrystusa Króla i prowadzić do jego uznania. Posoborowa zmiana sprawiła, że władza Chrystusa pojmowana dotąd niezwykle konkretnie jako władza nad kon­kretnymi ludźmi i całymi narodami zaczęła być pojmowana jako coś abstrakcyjnego i oderwanego od ludzkich realiów. Efekt ten spotęgowało także przeniesienie święta z ostatniej niedzieli października na ostatnią niedzielę roku kościelnego. W przedsoborowych mszalikach można było znaleźć takie uzasadnienie dla wybranej daty:

Chrystus jest Królem wszechrzeczy, ponieważ jest Synem Bożym i Odkupicie­lem ludzkości. jego nauka jest podstawą ładu W życiu ludzi. Dzięki jej spełnianiu może zaistnieć „królestwo sprawiedliwości , miłości i pokoju” (prefacja).

Święto Chrystusa Króla, ustanowione przez papieża Piusa XI w 1925 r. obcho­dzi się w ostatnią niedzielę października, bezpośrednio przed uroczystością Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym, aby uwydatnić zjednoczenie się w Chrystusie trzech części jego Królestwa: Kościoła walczącego, triumfującego i cierpiącego.

Przeniesienie tej uroczystości służy pokazaniu, że Chrystus będzie panował na końcu czasów. Podkreśla się w niej wizję eschatologiczną. Decyzja ta oddala więc Królestwo Boże i królowanie Chrystusa w czasie pokazując, że kiedyś tam, w przy­szłości będzie panował, ale nie dzisiaj.

Dobitnie ukazuje to także list polskiego Episkopatu na uroczystość Jezusa Chry­stusa Króla Wszechświata czytany W kościołach, w całej Polsce, 25 listopada 2012 r. Nie wspomniane jest w nim ani razu społeczne panowanie Chrystusa. jest natomiast mowa o jego panowaniu na końcu czasów i przy tej okazji pojawia się uwaga: „W tym prorockim programie misji idealnego Króla nie ma żadnej aluzji do ziemskiego panowania”. Dalej mowa jest o tym, że Królestwo Boże jest tam, gdzie działa Bóg dokonując np. uzdrowień. Biskupi wyciągnęli z tego konkretne wnioski duszpaster­skie: „Nie trzeba więc Chrystusa ogłaszać Królem, wprowadzać Go na tron”. Wy­starczy natomiast: „uznać i przyjąć jego królowanie, poddać się jego władzy, która oznacza moc obdarowywania nowym życiem, z perspektywą życia na wieki". Kon­cepcja władzy Chrystusa jest tutaj potraktowana niezwykle minimalistycznie. W związku z tym też „Ten konkretny program nie potrzebuje jakiejkolwiek formy intro­nizacji”.

Biskupi słusznie zauważyli, że jeżeli ktoś myśli, że wystarczy publiczny akt władz państwowych intronizujący Chrystusa Króla, a wszystko zmieni się na lepsze, jest w błędzie. Natomiast prawdziwe uznanie Chrystusa Królem Polski przez cały na­ród (w tym również przez władzę, która go reprezentuje) zgodnie z nauczaniem Piusa XI zmieniłoby bardzo wiele. Jan Paweł II w swojej encyklice „Sollicitudo rei socia­lis” podkreślił, ze „Nauka społeczna Kościoła nie jest jakąś trzecią drogą między li­beralnym kapitalizmem i marksistowskim kolektywizmem ani jakąś możliwą alter­natywą innych, nie tak radykalnie przeciwstawnych wobec siebie rozwiązań". Papież Polak zaznaczył, że nauka ta należy do dziedziny teologii, zwłaszcza teologii moral­nej.

W tym ujęciu katolickie nauczanie społeczne ulega znacznemu zredukowaniu. Nie ma ono już na celu proponowanie pewnych rozwiązań i pokazywanie, jak podpo­rządkować wszystko Chrystusowi Królowi, ale ogranicza się jedynie do oceny mo­ralnej w obrębie istniejących ustrojów. Nie ma więc negować więcej liberalizmu, czy socjalizmu, a jedynie wskazywać na to, co jest w nich niemoralne. To samo zostało następnie wyrażone we wspomnianej Nocie, w której zwrócono uwagę, że sfera oby­watelska i po- lityczna nie jest autonomiczna wobec moralności. Kościół ma więc prawo dokonywania pewnej oceny moralnej tych sfer, ze względu na to, że podlegają mu one na mocy prawa naturalnego i każdy może na tym gruncie formułować odpo­wiednie sądy.

Takie minimalistyczne podejście i zmianę celu i charakteru społecznego naucza­nia Kościoła widać również w dokumencie wydanym przez Papieską Radę Iustitia et Pax, którą powołał Paweł VI. W 2004 r. wydała ona „Kompendium nauki społecznej Kościoła”. W przedmowie do niej podkreślano, że uczyniono to „w celu wyłożenia - w sposób syntetyczny, ale wyczerpujący - nauczania społecznego Kościoła”. Są to za­dziwiające słowa zważywszy na to, że w dokumencie tym pominięto wiele istot­nych dla tego tematu treści. Mowa jest w nim np. o pewnych zasadach takich, jak zasada dobra wspólnego, zasada pomocniczości, czy zasada solidarności, ale nie wspomina się o solidaryzmie umiarkowanym i radykalnym, a więc o korporacjoni­zmie.

Krytyka socjalizmu jest ujęta zupełnie na marginesie, a krytyki liberalizmu, jako takiego w za- sadzie nie ma. Jest za to akceptacja wolnego rynku, kapitalizmu, więk­sza pochwała demokracji niż dotychczas. Całe katolickie nauczanie społeczne jest zinterpretowane w taki sposób, jak gdyby Kościół zawsze ograniczał się jedynie do tego, żeby w życiu społecznym była większa miłość i sprawiedliwość. Stąd wiele jest w Kompendium mowy o pracy, jej godności, prawie do niej, prawach pracowniczych i solidarności między pracownikami. Stąd wiele się w nim mówi o wspólnocie międzynarodowej, którą trzeba oprzeć na wartościach, ochronie środowiska, pokoju, jako owocu sprawiedliwości i miłości. leszcze bardziej zdumiewająca jest zmiana najważniejszego celu społecznego nauczania Kościoła.

Przedsoborowe nauczanie ukazując, co należy zrobić dla dobra ludzi ostatecz­nie stawiało w centrum Boga, Chrystusa Króla, z którego wolą wszystko powinno być uzgodnione. Dzięki temu ludzie mieli zbudować katolickie państwa, posiada­jące prawdziwy dobrobyt, w których panowałby rzeczywisty pokój rozumiany, jako coś znacznie większego niż tylko brak wojny.

W Kompendium cel Katolickiej Nauki Społecznej został przedstawiony jako promowanie integralnego i solidarnego humanizmu, uzdrowienie międzyludzkich sto­sunków społecznych i promowanie człowieka. Zaznaczono przy tym, że Kościół nie chce wkraczać w kwestie techniczne, proponować żadnych systemów, czy modeli or­ganizacji życia społecznego”. W Kompendium mowa jest, co prawda o przepajaniu Ewangelią społeczeństwa, ale ze szczegółowych zapisów wynika, że chodzi tu o to, żeby było po prostu więcej miłości i sprawiedliwości między ludźmi. W ca m doku­mencie ani razu nie jest wspomniane społeczne panowanie Chrystusa Króla. Wspomniane jest natomiast Królestwo Boże, które jednak przedstawiane jest niezwy­kle niejasno.

Nie jest np. powiedziane wprost, że katolicy powinni szerzyć Królestwo Boże, o czym wspominały przedsoborowe dokumenty. Przywoływany dokument mówi nato­miast o cywilizacji miłości i o tym, że wszyscy powinniśmy ją budować. Jest to nawią­zanie do nauki Jana Pawła II, który wiele pisał na ten temat. Papież Polak zaczerpnął to pojęcie od Pawła VI i często się do niego odwoływał. Cywilizacja miłości była w jego ujęciu nie tyle urzeczywistnieniem Królestwa Bożego na ziemi, a więc społecz­nego panowania Chrystusa Króla, co moralno- etycznego ideału, który choć odwołuje się do Ewangelii, opiera się na wartościach uniwersalnych takich, jak miłość, spra­wiedliwość, prawda, wolność, solidarność. Opiera się on na właściwej hierarchii war­tości: na prymacie etyki przed techniką, człowieka przed rzeczą, wartości duchowych przed materialnymi, miłosierdzia przed sprawiedliwością, „być” przed „mieć”. Jest to coś niezwykle ogólnego, co także ukazuje pewien minimalizm w postawie współczesnych hierarchów Kościoła wobec świata”. Kompendium jednoznacznie pokazuje, że posoborowe społeczne nauczanie Kościoła postawiło w centrum człowieka. Nastąpił więc zwrot o 180 stopni.

Zadziwiające jest więc stwierdzenie, że nauczanie to jest stałe i charakteryzuje je ciągłość i odnowa. Jest to bowiem nieprawda, która ma utrwalać w wiernych prze­konanie, że nie nastąpiły żadne poważne zmiany”.


Trzeba zauważyć, że totalna krytyka, z jaką spotykał się ks. Tadeusz Kiersztyn wynikała także z tego, że dostrzegał on wyraźnie, i pisał o tym, że na Soborze Watykańskim II dokonano detronizacji Chrystusa Króla.

=================


Por.: KAPŁAN przed plutonem egzekucyjnym [md]

 

=========================

 "Spisek przeciwko Intronizacji" można  zamawiać  przez telefon:

601-519-847 lub 22 651-88-17

lub przez mail: savoir@savoir-vivre.com.pl

Można je też kupić korzystając z naszej księgarni internetowej:

http://www.agencjasgk.pl/

 

Zmieniony ( 23.05.2017. )