Witryny pseudomedyczne. Z cyklu: państwo istnieje formalnie !! Dod.: Opalanie niemowląt. | |
Wpisał: dr J. Jaśkowski | |
26.05.2017. | |
Witryny pseudomedyczne. Z cyklu: „państwo istnieje formalnie” !! Opalanie niemowląt.
http://www.polishclub.org/2017/05/23/idea-panstwa-a-zdrowie/ http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=20303&Itemid=119 http://wolna-polska.pl/wiadomosci/dr-jerzy-jaskowski-kolejne-mity-witryn-medycznych-2016-10 https://www.youtube.com/watch?v=GpFjgl1IOyY https://www.youtube.com/watch?v=3WyDyeJswLM W Polsce filia tego wydawnictwa nosi nazwę Urban&Partner - jest bezsprzecznie monopolistą. Przypomnę, że jego początki to rok 1954, kiedy to były dyrektor jednego z działów CIA przyjechał do Holandii w celach matrymonialnych, żenić się z królową. Wypada przypomnieć, że wcześniej ten Pan był wysokim oficerem w SS. Potem jeszcze brał udział w łapówkarskiej aferze Lockheeda. Ale to na marginesie. Autor, lub autorzy witryny WWW.blogojciec.pl twierdzą, że mitem jest twierdzenie, jakoby to firmy farmaceutyczne usiłowały zarabiać na szczepionkach, i że o wiele więcej by zarobiły, gdyby ludzie chorowali. Jako dowód na potwierdzenie swojej tezy przytacza chorobę wirusową, jaką jest odra. W jednym akapicie aż kilkanaście pospolitych błędów. Po pierwsze, odra jest chorobą niewymagającą leczenia. Tak podają podręczniki jak najbardziej uniwersyteckie, np. Oxfordzki Podręcznik Medycyny Klinicznej. Jeżeli nie wymaga leczenia, to żaden koncern i tak nie mógłby na niej zarabiać. Po drugie, nigdzie jak do tej pory nie zanotowano epidemii odry. Ta sprzed 3 lat w Kalifornii, szeroko nagłaśniana przez polskojęzyczne media niemieckich właścicieli, pod amerykańskim zarządem do 2099 roku, zwane w czasie okupacji „gadzinówkami”, okazało się, że wybuchła w 95% zaszczepionej kohorcie. Podobnie było, jak się okazało, w Walii. Z tych rzekomych setek przypadków tak naprawdę uzyskano potwierdzenie w jednym przypadku i to w dodatku u szczepionej osoby. Mało tego, od szczepień przeciwko odrze w ostatnim okresie zmarło 108 dzieci, a z powodu prawdziwej odry tylko 00, słownie: zero dzieci. To tylko pracownicy tego Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, np. taki dr Grzesiowski, popisujący się swoją niewiedzą w mass mediach, straszy odrą. Niestety, pomimo usilnych starań, żadnych prac własnych tego PT Pana na temat odry znaleźć nie można. http://www.polishclub.org/2015/03/23/dr-jerzy-jaskowski-odra-0-zgonow-po-chorobie-108-zgonow-po-szczepionce/ http://www.polishclub.org/2016/02/05/dr-jerzy-jaskowski-jak-utrwalac-strach-odra-i-jej-skutki-nie-tylko-dla-matek-i-przyszlych-matek/ http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-medycyna/item/114971-epidemie-poszczepienne-we-francji-i-niemczech-w-xix-wieku-do-sztambucha-pt-dzialaczom-izb-lekarskich Proszę sobie policzyć, ile to zarobiły te koncerny. Przecież lekarze walczyli o życie tych dzieci. Taka walka kosztuje tysiące złotych. Dzięki wakcynologom i ich niewiedzy oraz arogancji w stosunku do faktów, koncerny zarobiły dziesiątki, czy setki tysięcy. Tak więc przytoczony przykład, że koncerny wymyślają dolegliwości, na które już przygotowały szczepionki, jest jak najbardziej prawdziwy. Dodatkowym potwierdzeniem jest fakt, że to paru bliżej nieznanych urzędników, na niewiadomych zasadach, decyduje co jest dobre dla konkretnego dziecka, a co nie. Proszę zauważyć, system przymusowych szczepień traktuje dzieci jak bydło. Wszyscy muszą dostać to samo, w takiej samej ilości. Najpierw na studiach uczy się młodzież, że dawkę leku należy ustalać w stosunku do masy ciała pacjenta, a w tym jednym przypadku wakcynolodzy dają jak leci, czy pacjent waży 3 kg, czy 30 kg, dawka szczepionki jest taka sama. I nie chodzi o ilość roztworu, czyli wody. Istota sprawy polega na zawartości substancji toksycznych w tej ampułce. Proszę sobie przypomnieć, jak to obrońcy szczepionek zaprzeczali przed kilku jeszcze laty, że rtęci w szczepionkach już nie ma. Czyli najpierw przez ponad 60 lat wstrzykiwali neurotoksynę bezpośrednio do krwioobiegu niemowlaka, a potem, jak ujawniono toksyczność rtęci, to przeczono w żywe oczy, że więcej rtęci jest w rybach, aniżeli w szczepionce. To oszukiwanie własnych rodaków trwa cały czas. Najpierw twierdzili ex cathedra, że rtęć nie szkodzi. Potem, jak już nie mogli zaprzeczać, to twierdzili, że to nie ta rtęć, tylko inna. Jak się okazało, że to kłamstwo - rtęć zawsze szkodzi, obojętnie w jakiej postaci - to twierdzili, że obecnie rtęć wycofano. Pewna znana znachorka z Pewnego Instytutu mgr prof. Lidia Brydak, jeszcze kilka lat temu publicznie zaprzeczała obecności rtęci w szczepionkach przeciwgrypowych. Podobnie, jak pracownicy tej Instytucji bez sensu porównywali zawartość rtęci w rybach hodowlanych, z ilością rtęci podawanej bezpośredni do krwioobiegu. Wykazywali się tutaj taką nieznajomością farmakokinetyki, że to aż przerażało. Po pierwsze, 75% przeciwciał znajduje się w układzie pokarmowym, po drugie, we krwi znajduje się tylko ok. 5% przeciwciał, po trzecie, dawka trucizny podawana do krwioobiegu musi być 100 razy mniejsza od tej podawanej do układu pokarmowego, aby była nieszkodliwa; po czwarte, nigdy ani PZH ani sanepidy nie publikowały, jakie to ryby dopuszczone na rynek polski zawierają ową rtęć w tak dużej dawce. I jak to się stało, że Państwowa Inspekcja Handlowa oraz kontrole Głównego Inspektora Sanitarnego dopuściły do takiej sytuacji. Przecież par.148 i dalsze mówią wyraźnie: ”Kto świadomie naraża życie ludzkie... kto robi to z chęci zysku....”. Czyli mamy taką sytuację - albo w sanepidach i w GIS-ie pracują nieuki, które nie tylko nie wiedzą, jakie ryby, czy inne mięso truje społeczeństwo, albo zadziałały inne mechanizmy. Sam musisz rozważyć Dobry Człeku, dlaczego sanepidy, było nie było, państwowe jeszcze instytucje, nie badają składu chemicznego produktów sprzedawanych w Polsce. Na żadnej stronie internetowej tych instytucji nie znajdziesz informacji o zawartości pestycydów, herbicydów, czy metali ciężkich w żywności. Ich interesuje tylko handelek szczepionkami. Kogo te rządy warszawskie zatrudniają? Nie matura, a ... czyni z ciebie państwowego naukowca. O tym, że szczepienia służą tylko i wyłącznie nabijaniu kabzy koncernom świadczy nakładany przymus szczepień. Najpierw Dobry Człowieku, oskubują Ciebie pod pretekstem zbierania pieniędzy na Twoje leczenie. Nazywa się to podatkiem zdrowotnym, ściąganym ostrzej, aniżeli mandaty drogowe. Co prawda robią to już od kilku pokoleń i zabierają coraz więcej, ale do dnia dzisiejszego nie podano do publicznej wiadomości, na co te pieniądze idą, czyli nie opracowano tzw. koszyka gwarantowanego usług. Obojętnie jaką rząd warszawski wywieszał flagę i co mówił w okresie wyborczym, temat: „co obywatel ma otrzymać za swoje przymusowo ściągane podatki” zawsze znikał z pola widzenia. Z punktu historyczno - politycznego, nie jest to takie dziwne ,ponieważ zawsze na czele państwa stał namiestnik reprezentujący obce interesy. 1. 1. płk NKWD - Bolesław Bierut alias Iwaniuk, alias… 2. Wiesław Gomułka agent Kominternu do 1932 roku 3. Edward Gierek agent Kominternu sprzed wojny 4. Piotr Jaroszewicz, generał Informacji Wojskowej córki GRU, jedna z najbłyskotliwszych karier wojskowych. W 1943 roku nauczyciel wiejski, wstępuje do Dywizji Kościuszkowskiej, a w kilka lat potem jest generałem. Napoleon to szczeniak przy „naszym” generale. 5. Okres hunty wojskowej, wiadomo na czyje zlecenia działał Jaruzelski – Wolski - Margulis - Słuckin etc. 6. Potem przefarbowanie osobniki, które już powinny być społeczeństwu znane. 7. Mazowiecki alias Icek Dickman, Kwaśniewski alias Stolcman, Buzek alias Docent itd. Obecnie Sejm jeszcze coś tam uchwalił na temat Mazowieckiego. Czyli ciągłość wladzy!!! Ile to operacji zaćmy można by było za taką forsę przeprowadzić? Nie ma żadnego sposobu, aby nie przyjąć, że wprowadzenie przymusu szczepień ma zupełnie inny powód, aniżeli zdrowie. Przymusowe szczepienia są tylko w krajach tzw. Demoludu, czyli byłych postsowieckich koloniach, gdzie rządzą wojskowe służby specjalne. W żadnym kraju zachodniej Europy nie ma przymusu. W Niemczech szczepienia są bezpłatne, ale matka musi pisać podanie, że chce zaszczepić dziecko. Zupełnie odwrotnie, aniżeli w Polsce. Od niedawno mamy wreszcie słoneczne dni. Z przerażeniem obserwuję, jak młode i starsze mamy wyprowadzają maluchy zaputane w ciepłą odzież, ponieważ jak twierdzą, wiaterek wieje i dziecko może się przeziębić. Drogie Mamy! O tym, że wiatr chorobę przynosi mówiły stare legendy. Od ponad 100 lat wiemy ponad wszelką wątpliwość, że chorobę przynoszą bakterie, wirusy, grzyby, zanieczyszczenia chemiczne, czy promieniowanie jonizujące lub/i elektromagnetyczne. Żeby wiatr powodował przeziębienie, do dnia dzisiejszego nie ustalono. Należy więc co najmniej na 20 - 30 minut takiego malucha rozebranego do pasa wystawiać na działanie tego Boskiego wynalazku, jakim jest słoneczko. Można to śmiało czynić już w kilka miesięcy po urodzeniu, oczywiście ograniczając kąpiel słoneczną do kilku kilkunastu minut dzienne. Należy to czynić w godzinach południowych. Nie należy malucha smarować żadnym świństwem w rodzaju kremów do opalania. W pierwszym tygodniu opalania czas opalania nie powinien przekraczać 20 - 30 minut. Po tym okresie należy założyć bluzeczkę z długim rękawem. Skórę dziecka małego, ale także po zimie u dorosłych, trzeba najpierw stopniowo zahartować, czyli przyzwyczaić do promieniowania elektromagnetycznego, jakim jest promieniowanie słoneczne. Pamiętaj, że jest to jedyny jak do tej pory, znany sposób na zdobycie witaminy D. Tylko witamina D produkowana w naszym organizmie w postaci siarczanu jest rozpuszczalna w wodzie i dociera do 100% Twoich komórek. Kupowana w sklepach rozpuszcza się w tłuszczach i jest przenoszona w naszym organizmie przez ten zły cholesterol. Jeżeli przyjmujesz, bez sensu statyny, to nie ma możliwości przeniesienia spożytej witaminy do komórek. I masz poważny problem zdrowotny. Nie narzekaj więc, że nie wiedziałeś. Tylko się opalaj!!! Pamiętaj! Na czerniaka chorują ludzie unikający słońca!!! |
|
Zmieniony ( 26.05.2017. ) |