Przecież znamy Prawdę
Wpisał: Romek M   
05.06.2010.

Przecież znamy Prawdę

 Romek M, 2 czerwiec, 2010 http://niepoprawni.pl/blog/1370/przeciez-znamy-prawde

Czy nienawiść, zajadłość i kłamstwo nie jest orężem tchórzy?
Najprościej byłoby odpowiedzieć nienawiścią na nienawiść. Tyle, że my nie mamy powodu aby się lękać. Nie mamy żadnego powodu by nienawidzić. My znamy Prawdę.
Ci którzy Ją znają nie czują ani lęku ani wściekłości, z tego powodu, że nie ujawnia się prawdy o Smoleńsku. Nie zapomnieli o starej zasadzie, o której tamci także wiedzą doskonale, i którą perfekcyjnie stosują, a która mówi, że największy jest lęk przed nieznanym. Stąd ten zamęt, wprowadzanie niepokoju, tysięcy wersji i wątków, tez podrzucanych przez agentów obcego wywiadu.
Choć trzeba to przyznać - manipulatorzy chcąc wprowadzić nas w stan niepewności i lęku sami doskonale wiedzą czego się boją. Dlatego strasząc nas, wprowadzając w stan niepewności, chcą abyśmy siedzieli zobojętniali w naszych domach. Zobojętniali, przestraszeni albo znieczuleni. Chcą abyśmy - jeśli już zdecydujemy się na kontestację - myśleli "moim protestem niech będzie milczenie i obojętność". Chcą abyśmy zwątpili w swoje racje. Oni mają jeszcze nadzieję, że uda się nad nami zapanować. Że to wszystko co stało się po 10 kwietnia, to był tylko chwilowy impuls, egzaltacja motłochu.
Tymczasem my przecież nie mamy czego się lękać. W co wątpić. Bo znamy prawdę o tragedii smoleńskiej. Znamy Prawdę.
Niech miotają się ci, którzy chcą coś ukryć, których sumienie szczęka o żelazne zęby. My przecież dobrze wiemy, że aby zwyciężyć, wystarczy ta wewnętrzna radość, która nas przepełnia kiedy mamy świadomość, że postępujemy właściwie. My czujemy, że idziemy tam dokąd iść powinniśmy. Nawet jeśli idziemy w kondukcie. Ale idziemy razem. Nie idziemy każdy z osobna w tym samym kierunku jak oni, ale idziemy wspólnie. Różni nas właśnie to poczucie wspólnoty, którego oni nie są w stanie doświadczyć. To nam daje pewność i spokój. To jest nasza Prawda.
Nie ma sensu przekonywać tych zadufanych, do niczego. Jedyna rzecz, która może im pomóc to nasza wyciągnięta ręka. Ciepły uśmiech na ich zajadłość. Nasza spokojna pewność, że i tak poznamy całą prawdę mimo ich matactwa. To nie ma ich rozjątrzyć, ale skłonić do zastanowienia. Najważniejsze aby zapytali - z czego wynika ich spokój? Z czego czerpią tę radość? Tę przychylność do siebie ? Skąd u nich ta wiara ?