?? Ciągle ?? - Partyzanci z wyrąbanego lasu. | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
22.07.2017. | |
Ciągle - Partyzanci z wyrąbanego lasu.
Mirosław Dakowski
To tytuł książki Michała Marusika i Grzegorza Ungiera o protestach, walce i strajkach w Rafinerii Gdańskiej w latach 1980 i 81. Podtytuł: „Na rafineryjnym odcinku walki z komuną”. Nic o tej sprawie nie wiedziałam, mimo że jak się wydaje z analizy tekstu, pierwotne wydanie wyszło, zapewne na powielaczu, w latach 80-tych zeszłego stulecia. Jak to historycznie brzmi: „zeszłego stulecia”.. Obecne wydanie, z marca – maja A. D. 2017, jest już w twardej okładce, z wieloma starannie dobranymi zdjęciami, nawet „ze zbiorów Europejskiego Centrum Solidarności”. Michał Marusik, wtedy pracownik Rafinerii, a obecnie prezes Kongresu Nowej Prawicy i z jej ramienia CEP [ Czcigodny Euro Poseł]. Wydał ten dokument bogato, bo chyba z pensji CEP-a. Warto! Rola Rafinerii i jej załogi w latach 1980 i 81 była ogromna, ale dla nas ukryta, nieznana. Oto garść argumentów z książki: Kopiuję fragment dotyczący strony militarnej tych zmagań, w której zupełnie nie orientowali się prowadzący akcje oficerowie PRL-u. Tym większa była odpowiedzialność inżynierów Rafinerii..
...jak tu się można bronić - też wiedzieliśmy. Dlatego dyskusje były tylko o tym, jak się zabezpieczyć. Bzdurą jest obracanie się tylko wokół ropy i benzyny. Tak mogą myśleć tylko ludzie, którzy wiedzą o Rafinerii tyle co na przykład policyjny pies o policyjnym państwie. Zresztą taką wiedzą popisało się wojsko, skoro przed akcją zajęli zbiorniki (no bo tam najwięcej ropy i produktów). Gdyby naprawdę szło o obronę, to ropa i benzyna byłyby akurat najmniej przydatne. Tu nie ma sensu wymieniać, czego i jak można byłoby użyć, bo powtarzam - nie o to chodziło. No, ale jeśli już ktoś koniecznie szuka zapachu sensacji, to dla świętego spokoju podam parę przykładów: Chyba najłatwiej byłoby użyć wody p.poż. Cały zakład usiany jest hydrantami z wodą o ciśnieniu kilkunastu (chyba z 15) atmosfer - W tym kilka działek zdalnie sterowanych. To nie są zomowskie sikawki. Naszą wodą można byłoby ich razem z tymi ich budami za płot wyrzucić. A przecież na dwudziestostopniowym mrozie wystarczyłoby ich tylko oblać. Mamy prawie na całym terenie parę pod ciśnieniem 21 atmosfer. A to nie tylko mgła, bo i temperatura ponad 200 st. C. Można na przykład kilka hektarów instalacji pokryć parometrową warstwą piany gaśniczej. Jest do diabła i trochę gazów trujących, jak chociażby Siarkowodór czy chlor. Agregaty proszkowe. Azot pod ogromnym ciśnieniem. Wodór. No i wreszcie węże podłączone do króćców z gazami, mogące zionąć ogniem na odległość kilkunastu metrów. A nawet, przyznam, słyszałem pomysł dużego, kontrolowanego pożaru, chociaż to żaden oręż, a tylko jakiś fajerwerk. A wojsko rozumiało nas jak ludzie w mieście: Rafinerię można wysadzić w powietrze. Ten cały sztab anty-strajkowy przez parę dni nie wychodził ze schronu przeciwatomowego. Czy oni myśleli, że my jesteśmy jakimś batalionem straceńców czy czymś w rodzaju Frakcji Czerwonej Armii? Na tym polega ich tępota i prymitywizm. Oni do dziś nie potrafią zrozumieć, że my jesteśmy związkiem zawodowym i nie mamy w statucie dynamitu ani szubienic.
Książka fascynująca. Dla chętnych – podaję adres wydawcy: Fundacja Akademia Patriotów; http://akademiapatriotow.pl/ tel. 48 509 275 140 https://www.facebook.com/AkademiaPatriotow/ I tu – mój aktualny Ból: Rola- ogromna; książka, też jako instruktaż dla nowych pokoleń partyzantów - ważna, a czy jest lub będzie w księgarniach?? Czy recenzenci będą o niej pisali w poczytnych organach?? Czy ciągle Polacy, ci walczący, muszą się czuć Partyzantami z wyrąbanego lasu? Piszę ten artykuł świeżo po wydaniu przez ANTYK mojej nowej książki „O to, co najważniejsze”. A w podtytule „krzaczek na drodze lawiny”. Gdy dostałem książkę Marusika i Ungiera, tak mi się, jako bardzo aktualna, spodobała, że w dodrukach mojej książki użyłem jej tytułu Partyzanci z wyrąbanego lasu jako motto [kolejnego..]. Czy nie jest wstrząsające, że przeszło ćwierć wieku od chwili, gdy jakaś idiotka - celebrytka z miłym uśmiechem powiedziała po dzienniku w TV, że „właśnie skończył się komunizm”. Już wtedy byliśmy głupotą tego zdania wstrząśnięci. - A my ciągle walczymy w wyrąbanym lesie?? Właśnie [18 lipca] mija 26 lat od [ciągle bezkarnego] zamordowania Michała Falzmanna, odkrywcy rabunku Polski via FOZZ i banki. Mózg tego rabunku [z grupy Y WSI] Dariusz Tytus Przywieczerski [TW Grabiański] bawi bezkarnie na Florydzie, a prezes i v-prezes IPN-u nie ośmielają się ujawnić [ znanej w Polsce skądinąd] działalności agenturalnej DTP, której karty dalej spoczywają w Zbiorze Zastrzeżonym IPN, choć oficjalnie jest on przecież „ujawniony”. Wielkie hurtownie książek, tak jak i ćwierć wieku temu, są w łapach starych kiejkutów i eskimosów, teraz oczywiście „młodych”, ale z tych starych dynastii. Książki tylu ludzi, piszących niezgodnie z tryndami oraz interesami tych właścicieli – monopolistów, mają blokadę na sprzedaż. Wydajemy takie książki własnym i kolegów sumptem, ale sprzedać nie możemy ! Strasznym symbolem tego wyrąbanego lasu są losy książek Stanisława Krajskiego a ostatnio też jego syna, Michała: zakazano ich sprzedaży nawet w księgarniach „Naszego Dziennika”. Bo ośmielili się opisać masońskie powiązania tutejszych biskupów.. Za komuny , w latach 80-tych my, publicyści i pisarze podziemni, żartowaliśmy sobie, że piszemy, wtedy modną, „metodą 3S”: Sam napiszesz, Sam wydasz i wydrukujesz, Sam przeczytasz. Ta „klątwa 3S” trwa. Trwa mać?? Kończy się trzecie dziesięciolecie od czasu, gdy nasi ciemiężcy zdecydowali się [tj. dostali rozkaz od starszych] na zamianę gołej [i głupawej] siły na broń finansową, medialną, i ideologiczną [dzieci Gramsciego – pochód przez instytucje do Pełnej Władzy]. Zdrowa część narodu zdołała jednak w tym czasie stworzyć dziesiątkę [może – dziesiątki?] gniazd oporu, wydawnictw i sklepów internetowych, chyba też trochę księgarni. Ich wysiłki są jednak nieskoordynowane. Czas na Koordynację w Sieci. W tych dniach (ok 20 lipca) kilku silniejszych wydawców omawia sposoby współpracy korzystnej dla wszystkich. Potrzebne jest Porozumienie obwarowane jasnymi, korzystnymi dla wszystkich regułami. By w każdej z księgarń internetowych można było poznać i zamówić książki wszystkich uczestników Porozumienia. Wspólne, zwykle jednakowe ceny , brak cen dumpingowych, tak obecnie chętnie stosowanych przez „możnych”. Klarowne wewnętrzne umowy, kto i ile otrzymuje z dochodów. A w tych sklepach internetowych nie muszą zalegać stosy „cudzych” książek. Wystarczy mail do wydawcy – i tego samego dnia zamówiona książka wysyłana jest do klienta. Trochę inaczej wyglądać to będzie w księgarniach uczestniczących w tej Sieci. Muszą mieć po parę egzemplarzy każdej książki, ale przy obecnym zanikającym pulsie czytelnictwa nie musi to być więcej, niż 2 – 5 książek. Aaaaaaaaaaa, chyba , że bestseller! To łatwo i 50 dostarczyć w dwa dni. Najważniejsze, by ci Wydawcy w Sieci ułożyli sobie jasne reguły zmniejszające nieuniknione przecież tarcia czy obawy. Gdy [czy jeśli??] ta Sieć ruszy – u mnie macie mocne wsparcie propagandowe. Wiem, że u innych też. Ad Maiorem Dei Gloriam! ====================== Póki co – mogę tylko apelować: Nie czekajcie, czytelnicy! Kupujcie moją nową książkę „O to, co najważniejsze” u mnie. Dla siebie i dla bliskich. Póki mam jeszcze książkę - i siłę, by ją wrzucić do koperty „poleconej”. Jestem sam. Ale czuję obok barki wielu Partyzantów z wyrąbanego lasu. Młodych i ostrożniejszych. |
|
Zmieniony ( 22.07.2017. ) |