Akadiemik Czubarjan a gienieralsza Anodina z MAK
Wpisał: Wiktor Suworow   
07.06.2010.

Akadiemik Czubarjan a gienieralsza Anodina z MAK

[Wiktor Suworow, „Klęska”, wyd. „Rebis”, zakończenie. To przesłanie dla nas. md]

....Władza dopuści ich tylko do tych dokumentów, których ujawnie­nie nie zaszkodzi panującemu reżimowi, nie rzuci cienia na poprzednie pokolenia rządzących.

Jednym słowem: oficjalni historycy działają w ramach, któ­re wyznaczyła obecna władza. Nowa władza określi inny za­kres, postawi inne bariery, i Czubarjanowie będą pokornie tańczyć tylko w tym kręgu. Przeskakiwanie przez barierki nie leży w ich naturze.

A prawdziwy historyk to „szpieg przeszłości”. Jak szpieg po­winien dokładnie powiedzieć sobie: Nikt przed nim sejfów nie otworzy. Jego zadanie - albo samemu dostać się do tych sej­fów, albo domyślić się, co w nich jest.

Uczciwy człowiek powinien powiedzieć władzy: Zamknij­cie swoje kryminalne tajemnice na cztery spusty, naukowcowi z prawdziwego zdarzenia wystarczy jedna kość, żeby na jej podstawie odtworzyć szkielet dinozaura. Obejdę się bez wa­szych zbiorów. W nie dostępnych archiwach są tylko słowa. A ja widzę wasze dzieła, sprawki, przestępstwa. Informacji do ana­lizy pod dostatkiem. Zadowolę się tym.

----------

[...] Jakie powinny być relacje historyka ze zbrodniczą władzą? Tu nie ma dylematu: Historykowi jest nie po drodze z krymi­nalistami. Jeżeli jednak historyk nie zrywa stosunków z prze­stępcami, to sam staje się przestępcą i współwinnym prze­stępstwa.

Wyobraźcie sobie świadka na rozprawie, który ukrywa to, co było, i opowiada to, czego nie było. Taki człowiek to krzy­woprzysięzca. Za swoje kłamstwa dostaje wynagrodzenie od złoczyńców, których broni swoim kłamstwem.

Ale jego postępowanie to grzech na sumieniu i przestęp­stwo kryminalne.

Teraz spróbujmy naszkicować portret psychologiczny nie­jakiego Czubarjana, profesora Rosyjskiej Akademii Nauk, dy­rektora Instytutu Historii Powszechnej RAN. Jest jednym z tych, komu władza poleciła stworzyć nowy wariant historii II wojny światowej. [....] . Ale skoro władza zamierza ukrywać prawdę o wojnie, skoro zabronione jest rozgłaszanie prawdy, skoro będą ją ukrywali, to czym akademik Czubarjan ma zamiar zapełnić dziesięć albo dwanaście tomów? Jeżeli prawda odpada, to co zostaje?

Pozwólcie, że wyjaśnię rolę Rosyjskiej Akademii Nauk w dokonywanym przestępstwie. Profesjonalny kieszonkowiec o wysokich kwalifikacjach działa z grupą partnerów: jeden czymś osłania rękę złodzieja przed postronnymi spojrzeniami, drugi słowem i czynem zmusza ofiarę do przyjęcia korzystnej dla złodziejów pozycji, trzeci błyskawicznie przejmuje od zło­dzieja skradziony portfel, pozbawiając go dowodów kradzieży, a czwarty odwraca uwagę ofiary.

[.....] Zgodnie z tą właśnie zasadą władza delikatnym ruchem kradnie narodowi jego historię, a drobna akademicka [....] łobuzeria odwraca swoimi dziełami uwa­gę ludu.

Władza ukrywa to, co się wydarzyło, ale wówczas w histo­rii pojawiają się ziejące wyłomy i wyrwy. Czubarjan i Rżeszew­ski muszą swoimi wielotomowymi dziełami zapchać dziury.

Jeżeli minione i przyszłe dzieła Czubarjana i jemu podob­nych potwierdzają archiwalne dane, to dlaczego nie otworzyć archiwów? Ale o to właśnie chodzi, że zawartość archiwów i zawartość wymysłów Czubarjana nie pokrywają się ze sobą, i to diametralnie. Władza jest gotowa wydzielić olbrzymie środ­ki na to, żeby zawartości archiwów nikt nie poznał. I ta sama władza jest gotowa wydzielić równie olbrzymie środki, żeby zapoznać cały świat z wypracowaniami Czubarjana.

Teraz odpowiedzcie mi, co wspólnego z nauką ma układa­nie [...] ballad, które, jak z góry wiadomo, są sprzecz­ne z tym, co znajduje się w archiwach, z tym, co się rzeczy­wiście działo, z tym, co władza zamierza zachować w tajem­nicy? .

       [...] spróbujmy zrozu­mieć, czy jest różnica między Czubarjanem i krzywoprzysięzcą w sądzie, który kłamie na zamówienie mafii, usprawiedliwia­jąc morderców, sadystów, oszustów, gwałcicieli i szantażystów?

Jest różnica.

Polega na nieporównywalnej skali wyrządzanej szkody. Wskutek kłamstwa krzywoprzysięzcy przestępcy pozosta­ną na wolności, będą kontynuowali działalność przestępczą, i wówczas znowu zginą dziesiątki, setki, a może i tysiące ludzi.

A wskutek kłamstwa Czubarjana ludy Rosji i reszty by­łych republik Związku Radzieckiego nigdy nie poznają praw­dy o wojnie. Wskutek przestępczej działalności krzywoprzy­sięzcy Czubarjana, różnego autoramentu Rżeszewskich i Kwi­cinskich ludy byłego Związku Radzieckiego są skazane na po­wtórzenie błędów i zbrodniczej przeszłości.

Droga, na którą Rosja wstąpiła w 1917 roku, prowadzi ku przepaści. Rosja już dawno stoczyła się do Trzeciego Świata, jej naród wymiera. A Czubarjan został kupiony przez prze­stępców. Ma za zadanie nie pozwolić narodom zboczyć z dro­gi samobójczej głupoty.

Ogłupiając narody, kradnąc ich historię, fałszując ją, nie pozwalając milionom naprawić błędów przeszłości, Czubarjan niszczy całe nacje.

        [....] Oczywiście widzieliście coś takiego w hollywoodzkich fil­mach, a być może w życiu: dokonano potwornej zbrodni, w ol­brzymim mieszkaniu połamano meble, wywrócono szafy, urwa­no półki i zasłony, zbito naczynia, krwią zachlapana podłoga, ściany, meble, lustra. Przestępstwa nie wyjaśniono. Przestęp­ców nie odnaleziono. I policja opieczętuje wszystkie drzwi i za­wiesza ostrzeżenia: "Miejsce zbrodni! Nie wchodzić!"

       Kiedy widzę coś takiego na ekranie, dusi mnie zazdrość i zawiść: Mają ludzie życie! U nich człowiekowi odrąbano ręce i nogi, odcięto głowę. U nich opieczętowano mieszkanie...

A ja mam opieczętowany kraj. I całą jego historię.

       Kraj, w którym urodziłem się i wychowałem, nazywał się Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Ten kraj jest miejscem straszliwej zbrodni. Cały kraj jest zachlapany plama­mi krwi, historia tego kraju, jak określił klasyk, to historia cho­roby. A według mnie - historia tego kraju to nie tylko historia choroby, ale seria potwornych niewyjaśnionych przestępstw.

       Być może mówić trzeba nawet nie o niekończącej się serii przestępstw, a o jednej olbrzymiej zbrodni. Miejsce dokona­nej zbrodni jest opieczętowane. I ktoś wystawił wielotysięcz­ną ochronę najemników w osobach różnego rodzaju Rżeszew­skich i Karpowów, Isajewów i Kwicynskich, Martirosianów i Czubarjanów, Prelinów, Pieriesleginów i różnego autoramen­tu Sopriakowów. Sami nie prowadzą śledztwa i innych nie do­puszczają do miejsca przestępstwa.

Policja w hollywoodzkim filmie nie może wykryć przestęp­stwa i znaleźć winnych. Powinien pojawić się ten, który dokopie się do prawdy. Dopóki się nie pojawi, miejsce przestępstwa jest pod ochroną. Ochronę wystawiono po to, żeby ktoś przypad­kiem lub celowo nie zniszczył śladów przestępstwa i poszlak.

       A u nas ochronę wokół miejsca przestępstwa wystawiono z zamiarem niedopuszczenia do poszlak tych, którzy mogliby odtworzyć prawdziwy przebieg wydarzeń.

       A żeby ochroniarzy nie nazwano współwinnymi przestępstw i krzywoprzysięzcami na sądzie historii, kamuflują się oni pod mianem docentów i profesorów, generałów i ministrów, dokto­rów i akademików.