Rolnik zapłaci za wodę z własnej studni. Rabusie zdecydowali. Ueee....
Wpisał: Ewa Wojnowska   
04.09.2017.

Rolnik zapłaci za wodę z własnej studni. Rabusie zdecydowali. Ueeeeeeeeeee....



Ewa Wojnowska

17.08.2017 https://www.przekrojgospodarczy.pl/artykuly/1438-rolnik-zaplaci-za-wode-z-wlasnej-studni

 

Nowe Prawo wodne oznacza dla rolników dodatkowe uciążliwości i koszty, bo wprowadza opłaty za pobór wody, które dotyczą również rolników i hodowców ryb. Są tam zapisane również nowe regulacje związane z ograniczaniem odpływu azotanów ze źródeł rolniczych - mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych.

Rolnicy będą musieli dłużej przechowywać nawozy organiczne w rodzaju obornika czy gnojówki, co pociągnie za sobą kosztowne inwestycje sięgające co najmniej 754 mln zł.

Wodne limity

Prezydent Andrzej Duda 3 sierpnia podpisał ustawę o Prawie wodnym, która ma dostosować polskie prawo do przepisów Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW) i dyrektywy azotanowej Unii Europejskiej.

Tylko po dostosowaniu się do tych regulacji Polska będzie mogła skorzystać z finansowania UE inwestycji związanych z gospodarką wodną.

- Korzystnych dla rolników zmian związanych z nowym Prawem wodnym nie dostrzegam. Oznacza ono tylko dodatkowe problemy i koszty. Dobre może być tylko to, że będziemy bardziej dbali o wodę, a do gleby będzie się przedostawało mniej szkodliwych dla środowiska substancji. Jednak większość skutków jest dla nas, rolników niedobra, bo generuje dodatkowe koszty i obowiązki - uważa Wiktor Szmulewicz.

Rolnicy w Polsce zużywają ok. 10 proc. wody. Nowe przepisy nakładają opłaty za pobór wód do celów rolniczych, np. na potrzeby zaopatrzenia w wodę ludzi i zwierząt gospodarskich, nawadnianie gruntów i upraw oraz za odprowadzanie ścieków z gospodarstw rolniczych do ziemi albo do wody. Za wodę będą musieli płacić również hodowcy ryb. Nie będą płacili za wodę tylko ci rolnicy, którzy zużywają mniej niż 5 tys. litrów w ciągu doby.

Studnia z wodomierzem

- Do tej pory używanie wody do celów rolniczych nie wymagało zezwoleń na studnie. Teraz rolnik nie tylko będzie musiał zgłosić, że ma studnię, ale też będzie miał obowiązek założyć na niej licznik, który wskaże, ile tej wody bierze, i zapłacić za nią. Dotyczy to nie tylko tych, którzy czerpią wodę, żeby nią podlewać swoje uprawy, ale też producentów ryb, właścicieli stawów. Stawki za tę wodę nie są może zbyt wysokie, ale mimo wszystko będziemy płacić, a jest to dla nas dość uciążliwe - podkreśla Szmulewicz.

Częścią prawa wodnego jest dyrektywa azotanowa, której celem jest ograniczenie przedostawania się azotanów do rzek, co jest najczęściej winą rolników. Nadmierne ilości tych substancji w glebie i wodzie są szkodliwe dla środowiska. Dlatego zmieniono m.in. przepisy dotyczące przechowywania obornika i gnojownicy.

- Teraz, w większej części kraju mieliśmy obowiązek przechowywania obornika przez cztery miesiące. Dłużej trzeba było go przechowywać tylko na obszarach szczególnie narażonych (OSN) na zanieczyszczenia azotu ze źródeł rolniczych. Teraz półroczny okres jest obowiązkowy praktycznie w całym kraju, a na to także są potrzebne dodatkowe pieniądze. Są to dość kosztowne inwestycje. Mam nadzieję, że ministerstwo da nam trochę czasu na dostosowanie się do tych przepisów. Musi być okres przejściowy na wykonanie wielu robót, zwłaszcza budowlanych. Na to też powinny się znaleźć środki - podkreśla prezes KRIR.

Milionowe wydatki

Rolnicy, żeby mogli dostosować swoje gospodarstwa do nowych przepisów, będą musieli wybudować płyty obornikowe i zbiorniki na gnojowice. Ustawodawcy uważają, że szacunkowy koszt budowy tych płyt i zbiorników wyniesie 754,7 mln zł, a wydatki będą dotyczyły 355 tys. gospodarstw. Z tego by wynikało, że średni koszt inwestycji w jednym gospodarstwie to nieco ponad 2,2 tys. zł. KRIR jest jednak zdania, że są to koszty rażąco zaniżone i nawet kilkukrotnie niedoszacowane. Takich wydatków nie będzie mogła ponieść bez pomocy państwa większość gospodarstw rolnych.

- Każde gospodarstwo będzie miało inne koszty, które będą zależały od jego wielkości i rodzaju prowadzonej w nim działalności a także od ilości dużych zwierząt. Jeśli będzie to gospodarstwo ogrodnicze, w którym uprawy trzeba często podlewać to trudno teraz wyliczyć koszty, ale na pewno będą to dosyć znaczne pieniądze w skali kraju. A przecież nie ma praktycznie efektywnego warzywnictwa i ogrodnictwa bez nawadniania - ocenia Szmulewicz.

KRIR obawia się też, że nowe przepisy mogą naruszać zasady konkurencyjności. Wymogi stawiane polskim rolnikom są wyższe aniżeli te, do których muszą się dostosować rolnicy w innych krajach UE. Stało się tak dlatego, bo prawie cały kraj został objęty obszarem szczególnie narażonym na zanieczyszczenia azotu ze źródeł rolniczych.

- Nowe przepisy zmniejszą też nasze dochody. Jednak rynek działa tak, że rekompensuje nam to wyższymi cenami. Rolnik w danej chwili tego nie odczuje, ale zawsze jest to dodatkowy koszt - przekonuje Wiktor Szmulewicz.


Zmieniony ( 04.09.2017. )