Dorzynanie przedwojennej watahy | |
Wpisał: Izabela Brodacka | |
09.09.2017. | |
Dorzynanie przedwojennej watahy
Przecież byli po naszej stronie, mówili dokładnie to co chcieliśmy usłyszeć, a poza tym zaciążyła nad nami biblijna opowieść o synu marnotrawnym. Cieszyliśmy się z jednego komunisty nawróconego na antykomunizm bardziej niż z tysięcy wiernych i konsekwentnych przeciwników komunizmu. Mawiano: „ jeżeli nawet Oni widzą, że komunizm jest niereformowalny mamy szansę na zwycięstwo”. Nie wypominaliśmy wiec naszym sojusznikom ich partyjnej przeszłości, a co ważniejsze kapepowskiej i enkawudowskiej przeszłości ich rodziców. Po prostu nie wypadało. A jednak w środowisku uogólnionej czyli kontraktowej opozycji dyskretnie się milczało nie tylko o żołnierzach wyklętych, o sądowych morderstwach, o torturowaniu akowców lecz również o faktycznej kulturotwórczej roli ziemiaństwa i arystokracji oraz o roli jaką w budowaniu państwa polskiego po odzyskaniu niepodległości odegrała przedwojenna inteligencja pracująca- nauczyciele, inżynierowie, urzędnicy i wojskowi. Była to prawdziwa inteligencja, naprawdę pracująca, nie mająca nic wspólnego z nobilitowanymi tym mianem wykształciuchami z czasów PRL. Nie bez przyczyny pełna reprezentacja tej przedwojennej inteligencji znalazła się na niemieckich listach proskrypcyjnych i w katyńskich grobach. Ciekawe, że abominacja do ziemiaństwa i przedwojennej inteligencji zakorzeniona z oczywistych przyczyn w stalinowskiej grupie interesu, przeniesiona przez progeniturę tej grupy do kontraktowej opozycji, utrwalona przez umowę okrągłego stołu, przetrwała do dni dzisiejszych. Wprawdzie w sensie dosłownym i przenośnym odgrzebuje się obecnie żołnierzy wyklętych jednak nikt nie zajmuje się urzędnikami państwowymi dwudziestolecia międzywojennego, wojskowymi z tego okresu, a także zasłużonymi dla kultury rodzinami arystokratycznymi i ziemiańskimi. Wojskowych każe nam się nadal postrzegać zgodnie z komunistycznymi kliszami. Na przykład przez pryzmat wyczynów Wieniawy musztrującego na Marszałkowskiej prostytutki czy wjeżdżającego konno do Adrii, albo powielając opowieści o ucieczce do Rumunii wojskowych rodzin z pieskami, papugami i służącymi. Ziemiaństwo a raczej arystokrację widzi się nadal przez pryzmat polowań, bali i rautów całkowicie lekceważąc jego kulturotwórczą i państwowotwórczą rolę. Mimochcąc potwierdza to komunistyczną tezę, że elita społeczna definiowana jest przez sposób życia i użycia, przez wyłączność przywilejów bez towarzyszących im obowiązków. O ile faktycznie tak należy postrzegać współczesne kompradorskie elity władzy, nie dotyczy to elit przedwojennych. Rzetelnego, historycznego opisu tych elit nieustannie brakuje. Nikt nie próbuje również oddać sprawiedliwości prześladowanym przez komunistów rodzinom przedwojennych urzędników i wojskowych. Wśród nich są starzy ludzie wyrzucani z mieszkań przez złodziei kamienic. Na przykład Barbara Błasińska, córka Jana Błasińskiego, który był ostatnim oficerem służby stałej 25. Pułku Ułanów Wielkopolskich i kawalerem Orderu Virtuti Militari. Matka Barbary, Irena Błasińska, (Rena) była łączniczką batalionu „Zośka” i założycielką szpitala powstańczego przy ul. Dobrej 53. W domu przy ulicy Noakowskiego 12 powstały „Szare Szeregi”, w mieszkaniu, z którego Barbarze grozi eksmisja, pełnym pamiątek zdjęć i dokumentów, mieści się siedziba Stowarzyszenia Weteranów Kawalerii i Artylerii Konnej. |
|
Zmieniony ( 09.09.2017. ) |