Partyzanci z wyrąbanego lasu. Czemu zawsze o cenzurze.
Wpisał: Izabela Brodacka   
30.09.2017.
 

Partyzanci z wyrąbanego lasu

[Czemu musimy zawsze o cenzurze?? jej ewolucji?? md]

Izabela Brodacka

Jest to śródtytuł ostatniej książki profesora Mirosława Dakowskiego [ O to  co najważniejsze, krzaczek na drodze lawiny] oraz tytuł książki Michała Marusika i Grzegorza Ungiera o protestach, walce i strajkach w Rafinerii Gdańskiej w latach 1980 i 81. Tak można nazwać wszystkich walczących o prawdę. Prawdę historyczną, prawdę społeczną, prawdę naukową.

Jest takie rosyjskie powiedzenie не надо ( nie trzeba) będące łagodniejszą wersją  нельзя ( nie wolno), które ujmuje w sposób niezwykle precyzyjny istotę współczesnej cenzury gorszej chyba nawet w skutkach niż brutalna cenzura prewencyjna. Przemoc rodzi opór, a przynajmniej jednoznaczną polaryzację stanowisk. Cenzura miękka, będąca pochodną politycznej poprawności łatwo się uwewnętrznia, staje się rodzajem kodeksu dobrego tonu. Osoba cenzurująca, odmawiająca ci prawa do swobodnej wypowiedzi przestaje być przeciwnikiem czy wręcz wrogiem. W oczach społeczeństwa staje się strażnikiem dobrych obyczajów, a nawet zasad moralnych.

Nikt nie zabrania ci na ogół zajmować się niewygodnymi tematami, nikt nie mówi nie wolno. Mówi się не надо, nie trzeba, nie należy.

Każdy kraj ma swoją listę tematów tabu. W Stanach Zjednoczonych nie należy zajmować się na przykład różnicami rasowymi. Jeżeli nawet stwierdzimy, że murzyńscy biegacze czy koszykarze z racji specyficznej anatomii osiągają w swoich dyscyplinach o wiele lepsze wyniki niż rasa biała , albo że Murzyni są wyjątkowo utalentowani muzycznie popełniamy śmiertelny grzech dyskryminacji rasowej. Samo słowo Murzyn jest niedopuszczalne, zaleca się używać terminu Afroamerykanin. Bohater Sienkiewicza Kali zgodnie z tą logiką powinien być nazywany Afroafrykaninem. Doprowadzono do tego, że człowiek który użyje słowa Murzyn czuje się tak jakby zepsuł w towarzystwie powietrze.

O wiele bardziej poważne w skutkach jest przenoszenie do rejestru tematów tabu informacji na temat katastrof i klęsk żywiołowych, tajnych układów politycznych  oraz prawdziwej wiedzy historycznej. Metody kneblowania niepokornym ust okazują się równie skuteczne jak swego czasu gipsowanie ust skazańcom przez hitlerowców.

Dziennikarzowi, który chciałby podjąć niebezpieczny temat redaktor naczelny mówi: „ naszych czytelników to nie zainteresuje”. Młody dziennikarz spłaca najczęściej kredyt mieszkaniowy, a rynek pracy jest w tym zawodzie bardzo wąski. Dziennikarz udaje więc, że bierze za dobrą monetę wskazówki naczelnego i bierze się za kuchnię, albo modę, albo inne równie bezpieczne zagadnienia.

Od lat niezwykle skuteczną okazuje się metoda kompromitowania niewygodnych tematów, którą nazywam metoda „ na Urbana”. Aktualna wersja tej metody powinna nosić nazwę „ na Putina”. Stwierdzenie: „Mówisz jak Urban czy mówisz jak Putin” zamyka usta prawie każdemu dociekliwemu niezależnie od tego czy w tej szczególnej kwestii Urban i Putin mieli rację.

Niezwykle skuteczna okazuje się metoda opisywana przez Roberta Cialdiniego w znanej książce pod tytułem  "Wywieranie wpływu na ludzi", metoda „na konsekwencję”. Przeciętny człowiek, a szczególnie przeciętny inteligent czuje się zobowiązany do konsekwencji. Gdy od lat usiłowałam zainteresować dziennikarzy tematem jawnego złodziejstwa niesłusznie nazywanego reprywatyzacją nieruchomości nieodmiennie słyszałam, że jestem przeciwniczką  samej reprywatyzacji. Reprywatyzacja była wymieniana obok bonu oświatowego i urynkowienia wydawnictw w zestawie haseł zaklęć transformacji ustrojowej. Krytykowanie patologicznej formy tej reprywatyzacji, to znaczy handlu roszczeniami skutkującego obrabowywaniem prawowitych właścicieli oraz wyrzucaniem na bruk prawowitych lokatorów było traktowane jako powiadanie się po stronie dekretu Bieruta. Niewiele osób jak się okazuje chciało nosić podobne piętno. Jak inaczej wytłumaczyć milczenie dziennikarzy w tak drażliwej i pełnej dramatycznych czy wręcz kryminalnych epizodów sprawie.

Często stosowaną metoda gipsowania ust jest odwoływanie się do etyki chrześcijańskiej przez osoby które są ateistami,  nawet zadeklarowanymi wrogami kościoła. Osoby te czują się jednak uprawnione do pouczania nas, ludu bożego, jak mamy rozumieć i jak stosować zasady naszej wiary.

Jeszcze ciekawszy od rejestru metod zamykania ust  jest rejestr tematów tabu. Takim tematem jest na przykład awaria w Fukushimie, o której niewiele wiemy wszyscy, ale również niewiele wiedzą najbardziej zainteresowani czyli Japończycy. Nadal bardzo źle widziane jest zajmowanie się katastrofa smoleńską. Nie tylko źle widziane, lecz wręcz tępione jest zainteresowanie lekami, firmami farmaceutycznymi, a w szczególności szczepionkami i ich oddziaływaniem na najmłodszych.

Na szczęście istnieją ludzie nie poddający się kneblowaniu i impregnowani na wszelki inwektywy.  Takim człowiekiem jest profesor Mirosław Dakowski. Przez całe życie walczy o prawdę- prawdę naukową, prawdę historyczną, prawdę społeczną od wielu lat publikując na swojej stronie to co uważa za słuszne i stosowne.

Ma zapewne podobną liczbę gorących zwolenników co równie gorących przeciwników, których gorszy całkowite lekceważenie przez niego zasad politycznej poprawności. Ostatnio w wydawnictwie Antyk Marcina Dybowskiego ukazała się nowa książka profesora Dakowskiego pod tytułem: „ O to  co najważniejsze, krzaczek na drodze lawiny”. Znajdziemy tam artykuły na temat energetyki, na temat katastrof elektrowni jądrowych w Czarnobylu oraz Fukushimie, na temat katastrofy smoleńskiej nazywanej wprost „ zbrodnią smoleńską”, na temat afery FOZZ, na temat ewolucjonizmu, globalizmu, stanu współczesnej nauki i stanu cywilizacji,  na temat pseudonauki ( globalne ocieplenie) i cudów. Ostatni rozdział to stan świata i nadzieje dla Polski.

W posłowiu profesor Dakowski pisze : „ ciekawe jest być non person pisującym sobie o no- problems, a jednak czytywanym tak przez zwykłych ludzi jak i agentów sił. Mam dowody  na oba kierunki zainteresowań….. Bo czy to dla mas ważne, że na skutek Czarnobyla zginęło ponad milion ludzi? Czy może fakt, że z reaktorów w Fukushimie wylewa się jakiś roztopiony uran i pluton?”

Gorąco polecam.

Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie

Zmieniony ( 04.10.2017. )