Rospuda i okolice
Wpisał: Izabela Falzmann   
29.06.2007.

Izabela Falzmann

Rospuda i okolice

 W latach 60-tych kulturalni ludzie uważali za swój obowiązek gorąco protestować przeciwko planom kanalizacji Kazimierza Dolnego. Widok okutanych bab dźwigających na koromysłach wiadra z wodą, szczególnie uroczy gdy w mroźny dzień patrzyło się na rynek z okien Domu Pracy Twórczej Architekta (zaopatrzonego oczywiście we wszystkie urządzenia cywilizacyjne) był dla nich niezbywalną częścią tego unikalnego, wpisanego do rejestrów UNESCO krajobrazu. Pojawił się nawet pomysł, aby tubylców uparcie domagających się kanalizacji przymusowo przesiedlić do bloków w Puławach, a ich domy rozdać artystom na letniska i pracownie malarskie.

Kiedy w Ochotnicy asfaltowano boczne drogi prowadzące do wysoko położonych przysiółków: pod Lubań, na przełęcz Młynne czy wzdłuż Rolnickiego potoku, miłośnicy Gorców pisali protesty do ministrów i donosy do międzynarodowych organizacji. Zupełnie nie interesował ich los dzieci wędrujących wiosną do szkoły po kolana w błocie, ani cierpienia chorych znoszonych kamienistymi drogami do parkującej przy głównej szosie karetki.

Znany pisarz Kazimierz Orłoś opublikował swego czasu w Rzeczpospolitej artykuł wyrażający głębokie zniecierpliwienie, że mazurskiej ludności tubylczej nie wystarcza rola flory i fauny okolic rezerwatu, w pobliżu którego raczył urządzić sobie daczę i że cywilizacyjne aspiracje tej ludności przeszkadzają mu w nieskrępowanych kontaktach z dziką przyrodą.

Flora i fauna- tak właśnie postrzega lokalne społeczności oświecona warszawska czy krakowska elita. Zdumienie, że mieszkańcy okolic Rospudy mogą mieć jakieś potrzeby, żądania czy oczekiwania, a co gorsza ośmielają się je artykułować przypomina zdumienie człowieka, do którego przemówiła krowa albo wierzba.  Jednak dla oświeconych miłośników przyrody nawet krowa i wierzba mają większe prawa niż człowiek. Obrońcy doliny Rospudy, usiłują więc z pobłażliwością wytłumaczyć nierozumnym tubylcom, że choć w oczach przyjezdnych należą do flory i fauny, w hierarchii jej ochrony zajmują ostatnie miejsce po żabach, ptaszkach ślimakach i storczykach.

Do grona obrońców Rospudy dołączyła ostatnio decydującym głosem Komisja Europejska. Można by pomyśleć, że kraje europejskie, które kosztem przyrody osiągnęły wysoki poziom rozwoju gospodarczego i cywilizacyjnego chcą teraz (podobnie jak warszawscy miłośnicy Kazimierza) chronić tę przyrodę w krajach rozwijających, zmuszając ich mieszkańców do życia w skansenie. Założę się jednak, że większość europejskich decydentów zna krajobraz doliny Rospudy wyłącznie z mapy i tak naprawdę niewiele ich jej losy obchodzą. Spór o Rospudę to gra w „moje na wierzchu”, to próba sił.

 Hasło: „ Myśl globalnie działaj lokalnie”, które swego czasu propagowały organizacje ekologiczne należałoby obecnie rozumieć tak: „Myśl sobie biedaku co chcesz, ale szybko się przekonasz, że nic od ciebie nie zależy i nawet we własnych sprawach nie masz nic do powiedzenia”.

 

[To przykłady, a w dziale JOW podajemy najprostszy za sposobów, by ICH ucywilizować – Adm.]

 

Zmieniony ( 03.08.2007. )