Jak nie zostałem profesorem w III RP czyli prawo Forsytha na polskich uczelniach i w państwie.
Wpisał: Wojciech Błasiak   
30.10.2017.
Jak nie zostałem profesorem w III RP czyli prawo Forsytha na polskich uczelniach i w polskim państwie



Wojciech Błasiak http://jow.pl/jak-nie-zostalem-profesorem-w-iii-rp/



28 października 2017



W 2012 roku dałem się naiwnie nabrać zapewnieniom byłej ministry i profesory Barbary Kudryckiej, na przejrzystość zreformowanej procedury habilitacyjnej i skrócenie jej ze średnio 1,5 roku do zaledwie 3,5 miesięcy ustawowych terminów. A los się do mnie uśmiechnął, gdyż zwolniono mnie niespodziewanie z pracy na prywatnej uczelni, typu Kup Sobie Wykształcenie, w Krakowie w trakcie roku akademickiego. Dzięki temu dostałem od losu osiem miesięcy wolnego na napisanie pracy habilitacyjnej. I z początkiem sierpnia 2013 roku, po opublikowaniu mojej habilitacji, przy wsparciu prywatnej dotacji mojego śp. serdecznego przyjaciela, Burmistrza Łochowa, złożyłem wniosek habilitacyjny do Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów. Wniosek został przyjęty i z dniem 8 sierpnia uruchomiono formalną procedurę habilitacyjną w zakresie nauk społecznych o specjalności nauki o polityce.

Aliści wskazany przeze mnie Wydział Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego, na którym przepracowałem wcześniej 25 lat, odmówił przeprowadzenia tej procedury. Ponoć nie miał żadnego samodzielnego pracownika naukowego, który byłby w stanie ocenić mój dorobek habilitacyjny.

I tak minęło 7 miesięcy

Ostatecznie Centralna Komisja powołała 7-osobową komisję habilitacyjną i wskazała Wydział Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego jako jednostkę, która ma przeprowadzić całą procedurę. Uczelnia przesłała mi umowę cywilnoprawną na kwotę 19 636,50 zł, w tym 50%  narzutu jej własnego wymysłu. Oczywiście odmówiłem zapłaty. Ustawa bowiem o stopniach i tytułach naukowych oraz rozporządzenie ministerialne w tej sprawie nie nakłada na mnie takiego obowiązku, a tylko dopuszcza taką możliwość. Ale nade wszystko nie chciałem narażać się na chichot Pana Boga, gdyby mimo opłacenia z moich prywatnych pieniędzy całej procedury, odmówiono by mi przyznania tytułu naukowego doktora habilitowanego.

I tak minął 1 rok i 3 miesiące

Ku mojemu miłemu zaskoczeniu moja habilitacyjna monografia o tytule „Pomiędzy centrum a peryferiami na progu XXI wieku. Geopolityka i ekonomika Polski i Europy Środkowo-Wschodniej w warunkach integracji europejskiej i globalnej depresji gospodarczej”, odniosła publiczny sukces naukowy. Jako jedna z 260 tytułów została zgłoszona przez kolegium naukowe i zarząd Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, z udziałem kilkunastu samodzielnych pracowników naukowych, do konkursu Książki Geopolitycznej Roku 2013. Przeszła do I etapu jako jedna z 56 tytułów i znalazła się w wśród 10 najlepszych w finale konkursu. Moje skromne nazwisko znalazło się w ścisłym gronie najbardziej utytułowanego polskiego establishmentu naukowego w zakresie szeroko rozumianej geopolityki.

W związku z tym wszakże, że odmówiłem opłacenia kosztów procedury, komisja habilitacyjna nie podjęła swoich obowiązków. W międzyczasie złożyłem bezskuteczną skargę do sądu administracyjnego na bezczynność Centralnej Komisji. Komisja habilitacyjna zaś próbowała bezprawnie przerwać mój przewód habilitacyjny. Sprawa oparła się o Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które w oficjalnym piśmie z 4 października 2016 roku stwierdziło, iż uczelnie otrzymują z budżetu państwa dotacje na kształcenie kadr i nie istnieje w moim przypadku możliwość odmowy przeprowadzenia postępowania habilitacyjnego.

I tak minęły 3 lata i 2 miesiące

W lutym tego roku rozpoczęto postępowanie habilitacyjne. I wreszcie 4 lipca br. otrzymałem tekst uchwały Rady Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW „w sprawie odmowy nadania stopnia doktora habilitowanego nauk społecznych w zakresie nauk o polityce”. Rada większością głosów, 37 do 9, przy 12 wstrzymujących, poparła stanowisko komisji habilitacyjnej, która jednogłośnie na podstawie 3 jednoznacznie negatywnych recenzji, odmówiła nadanie mi stopnia doktora habilitowanego. To była więc wręcz egzekucja naukowa. Ich zdaniem moja książka „nie spełnia wymagań stawianych rozprawie habilitacyjnej, a w szczególności nie zawiera sformułowania i rozwiązania nowego problemu naukowego, ważnego dla rozwoju dyscypliny nauki o polityce”.

I tak minęły 3 lata i 11 miesięcy

I tak wreszcie po blisko 4 latach dowiedziałem się, że moja praca habilitacyjna jest bezwartościowa naukowo. I odetchnąłem z ulgą, że nie zapłaciłem za to stwierdzenie swoich prywatnych 19 636,50 zł i nie dałem okazji Panu Bogu do chichotu z mojej skromnej osoby.

Poprosiłem oczywiście dziekana Wydziału o przesłanie mi 3 recenzji mojej habilitacji: prof. dr. hab. Romana Bäckera z Wydziału Politologii i Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu  Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. dr hab. Mariana Edwarda Haliżaka z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego i prof. dr. hab. Marka Pietrasia z Zakładu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie.

Żaden z recenzentów nie był w stanie podjąć merytorycznej polemiki z moimi tezami i hipotezami naukowymi. Wszyscy trzej udali, że ich tam po prostu nie ma. Cała uwaga merytoryczna zaś skupiona była na poszukiwaniu i wykazywaniu błędów i słabości mojej pracy, za które recenzenci uznawali pomijane w pracy habilitacyjnej twierdzenia i analizy literatury politologicznej, a uznane przeze mnie albo za nieistotne, albo za oczywiste czy banalne, albo wręcz za błędne czy tylko niejasne merytorycznie.

Równocześnie ograniczali się do arbitralnie negatywnych ocen moich własnych tez i hipotez, nie popierając ich merytorycznymi argumentami. I zostało to w pełni zaakceptowane przez pozostałych członków komisji na czele z jej przewodniczącym prof. dr. hab. Andrzejem Antoszewskim z Uniwersytetu Wrocławskiego, sekretarzem komisji prof. dr. hab. Wojciechem Jakubowskim z Uniwersytetu Warszawskiego i członkami komisji: prof. dr. hab. Robertem Wiszniowskim z Uniwersytetu Wrocławskiego i prof. dr. hab. Mirosławem Sułkiem z Uniwersytetu Warszawskiego.

Złożyłem więc w sierpniu br. odwołanie do Centralnej Komisji via Rada Wydziału, wnosząc o uchylenie uchwały w mojej sprawie i powołania nowego składu całej komisji, w tym trzech nowych recenzentów.

I tak minęły dokładnie 4 lata

W „Odwołaniu…” nade wszystko odniosłem się merytorycznie do decydującego, dla jednoznacznie i jednomyślnie negatywnej oceny mojej rozprawy habilitacyjnej z 2013 roku, stwierdzenia komisji o braku sformułowania i rozwiązanie nowego problemu naukowego w zakresie nauk o polityce. Wymieniłem po prostu najważniejsze nowe problemy sformułowane i rozwiązane w mojej pracy. A tych tylko najważniejszych było 12.

„Po pierwsze: – pisałem – wiodącym, przez całą rozprawę habilitacyjną na jej stronach od 7 do 517 i rozwiązanym ostatecznie na stronach od 375 do 498, głównym problemem naukowym był problem nowych jakościowo geopolitycznych i geo-ekonomicznych wyzwań i zagrożeń, przed jakimi stanęła Polska i pozostałe państwa Europy Środkowo-Wschodniej, poczynając od symbolicznego 2004 roku, a sformułowaną odpowiedzią, była współczesna koncepcja Międzymorza, w geopolitycznej i geo-ekonomicznej formule zinstytucjonalizowanej międzynarodowo Unii Międzymorza.

Te nowe wyzwania i zagrożenia to konsekwencje narastającej hegemonii politycznej Niemiec w Europie i Unii Europejskiej oraz niekoniunkturalna, a strukturalnie warunkowana polityka post-imperialna Federacji Rosyjskiej wobec Europy Środkowo-Wschodniej i Kaukazu Południowego.

Moją odpowiedzią naukową na te wyzwania i zagrożenia była opracowana przeze mnie pierwotnie w artykułach naukowych z lat 2007-2010, a przedstawiona w rozwiniętej formie w rozprawie habilitacyjnej w 2013 roku, koncepcja Unii Międzymorza państw Europy Środkowo-Wschodniej i Kaukazu Południowego.

Unia Międzymorza to możliwa do utworzenia w najbliższej przyszłości ponadnarodowa organizacja suwerennych państw, składająca się z unijnych państw Europy Środkowo-Wschodniej oraz pozaunijnych państw obszaru pomiędzy Morzem Bałtyckim, Adriatykiem a Morzem Czarnym oraz państw Kaukazu Południowego. Jej celem krótko- i średniookresowym byłoby zapewnienie bezpieczeństwa surowcowo-energetycznego. Jej celem średnio- i długookresowym byłoby zbudowanie nowego ugrupowania integracyjnego dla zapewnienia szybszego rozwoju innowacyjnego gospodarek tego obszaru w stosunku do krajów „starej” Unii oraz współpraca w zakresie przeciwdziałania skutkom światowej depresji gospodarczej.

O intelektualnej, ale i politycznej atrakcyjności wypracowanego przeze mnie naukowego rozwiązania najważniejszego problemu geopolitycznego i geo-ekonomicznego dotyczącego Polski, świadczy fakt, iż od 2016 roku jest ono bezpośrednio wykorzystywane przez obecny rząd w próbie utworzenia tzw. Trójmorza, obejmującego na obecnym etapie tylko państwa unijne tego obszaru. Strona rządowa wykorzystuje tu wręcz literalnie moje rozwiązania w zakresie celów krótko-, średnio- i długookresowych współczesnego Międzymorza, czego wyrazem był szczyt państw tzw. Trójmorza z udziałem prezydenta USA Donalda Trumpha 6 lipca 2017 roku i składane tam deklaracje.

Po drugie: w części I mojej rozprawy habilitacyjnej, będącej analizą teraźniejszości geopolitycznej i geoekonomicznej, jako pierwszy w polskiej i światowej politologii przeprowadziłem dowód na przekształcanie niemieckiej dominacji gospodarczej i politycznej w rosnącą hegemonię polityczną Niemiec w Europie i przedstawiłem jej przyczyny, z próbami przekształcania struktur Unii Europejskiej w unię polityczną jako instrumentu niemieckiej hegemonii politycznej.

Po trzecie: jako jeden z pierwszych w polskiej politologii przeprowadziłem dowód na niekoniunkturalny, bo wynikający ze struktury społecznej, charakter post-imperialnej polityki Rosji po 2000 roku. Ta post-0imperialna polityka, próbująca odzyskać polityczne wpływy i dominację Federacji Rosyjskiej na byłym obszarze imperium ZSRR, jest, jak uzasadniłem, pochodną własności i właściwości ukształtowanej tam rosyjskiej biurokracji autorytarnej i jej socjopolitycznego składu. Równocześnie uzasadniłem istnienie kluczowego ograniczenia strukturalnego rosyjskiej polityki postimperialnej w postaci surowcowego uzależnienia pozycji Rosji w światowym i europejskim podziale pracy.

Po czwarte: jako pierwszy w polskich naukach społecznych w zakresie polityki, i jako jeden z kilku pierwszych w naukach światowych, przeprowadziłem dowód na monetarny, a nie fiskalny charakter kryzysu finansowego państw strefy walutowej euro, dowodząc chroniczności tego kryzysu i niemożności jego rozwiązania bez ograniczenia strefy euro wyłącznie do strefy państw tzw. euromarki, czyli Niemiec, Austrii i krajów Beneluksu lub całkowitej likwidacji wspólnej waluty euro.

Po piąte: jako pierwszy w polskiej i pierwszy w światowej politologii przeprowadziłem dowód i postawiłem hipotezę, iż tzw. walka z antropogenicznym ociepleniem klimatu wraz z ograniczaniem przemysłowej emisji gazów cieplarnianych, niemająca podstaw naukowych, jest w istocie globalną grą polityczną prowadzoną przez sieć światowej oligarchii finansowej i polityczne elity krajów centrum systemu światowego, dla ograniczenia rozwoju przemysłowego państw peryferyjnych i pół-peryferyjnych tego systemu, a jej długofalowym celem jest redukcja liczby ludności świata globalnego Południa, w realizacji którego wykorzystywana jest globalnie promowana tzw. cywilizacja śmierci, uderzająca m.in. w kulturowe podstawy seksualności gatunku ludzkiego.

Po szóste: jako pierwszy w polskich naukach społecznych i ekonomicznych, a jako jeden z kilku pierwszych w światowych naukach społecznych i ekonomicznych, przeprowadziłem dowód na strukturalny charakter światowego kryzysu gospodarczego, rozpoczętego światowym kryzysem finansowym w 2008 roku. Ten strukturalny charakter kryzysu, jest wynikiem finansjeryzacji globalnej akumulacji kapitału poczynając od lat 70. XX wieku, a czego efektem była globalna implozja światowego sektora finansowego lat 2008-2010. Konsekwencją jest rozpoczęcia długofalowej globalnej depresji gospodarczej czyli współczesnej formy światowej depresji ekonomicznej lat 30. XX wieku.

Po siódme: w części II mojej rozprawy habilitacyjnej, będącej analizą przeszłości ostatnich 500 lat geogospodarczej i geopolitycznej historii Polski i ziem polskich w ścisłym związku z historią Europy Środkowo-Wschodniej, jako pierwszy w polskich naukach społecznych w zakresie polityki i jeden z kilku w światowych naukach z tego zakresu, przeprowadziłem dowód i sformułowałem kluczową socjopolityczną tezę historyczną, iż rozwój społeczny i gospodarczy oraz rozwój niedorozwoju społecznego i gospodarczego jest pochodną dynamiki struktury społecznej i jej socjopolitycznych skutków. Dowiodłem, opierając się na zasadniczych rozstrzygnięciach historycznych Witolda Kuli, Immanuela Wallersteina i Fernanda Breudela, iż 500 lat polskiej i środkowoeuropejskiej historii politycznej było zasadniczo określone peryferyzacją gospodarczą i społeczną okresu „długiego wieku XVI” Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej, o której rozstrzygnęła ich dynamika struktury społecznej i jej polityczne skutki. Na tej podstawie dowiodłem w szczególności, iż rozbiory państwa I Rzeczypospolitej były geopolitycznymi konsekwencjami peryferyzującego rozwoju zależnego Polski wobec krajów Europy Zachodniej i Północnej.

Po ósme: w oparciu o historię procesów narodowotwórczych Polski i krajów Europy Środkowo-Wschodniej sformułowałem, jako pierwszy w polskich i światowych naukach społecznych w zakresie polityki, teorię powstania i rozwoju narodów krajów speryferyzowanych systemu światowego w warunkach politycznych braku własnego państwa, jako historycznych grup kulturowych zdolnych do samoorientacji i samomotywacji swego istnienia w systemie światowym. W konsekwencji wprowadziłem nową definicję niepodległości zewnętrznej i wewnętrznej odnoszącą się do narodów, jako historycznych grup społecznych, a odróżnioną jednoznacznie od definicji suwerenności zewnętrznej i wewnętrznej, odnoszącą się do państw jako terytorialnych organizacji politycznych.

Po dziewiąte: jako pierwszy w polskich naukach społecznych w zakresie nauk o polityce przeprowadziłem całościową analizę rozwoju podległego Polski Ludowej w ramach imperium radzieckiego oraz przyczyn i konsekwencji jego rozpadu, dokonującego się w semiperyferyjnych strukturach globalnych zależności systemu światowego.

Po dziesiąte: w rozdziale III przeprowadziłem jako pierwszy w polskich naukach społecznych w zakresie nauk o polityce, socjopolityczną analizę strukturalną i funkcjonalną „miękkiego” państwa III Rzeczypospolitej. Jego źródłową przyczyną jest zjawisko partyjnej oligarchii wyborczej, wynikające z proporcjonalnej ordynacji w wyborach do Sejmu w polskim kontekście socjopolitycznym.

Po jedenaste:
jako pierwszy w polskich i światowych naukach społecznych w zakresie nauk o polityce sformułowałem socjopolityczne prawo odnoszące się do treści zależności pomiędzy politykami, szerzej przedstawicielami władzy państwowej, a wyborcami, szerzej społeczeństwem obywatelskim, które nazwałem prawem Fredericka Forsytha. Prawo to mówi, iż „słabość zależności bezpośredniej, aż po jej brak w odniesieniu do osób i instytucji sprawujących władzę w państwie, od obywateli i całego społeczeństwa, tworzy poczucie wyższości społecznej w stosunku do tychże obywateli i całego społeczeństwa, a w konsekwencji rodzi poczucie bezkarności i arogancji władzy, prowadzące do korupcji, osłabiania praworządności i pogarszania sprawności działania osób i instytucji władzy”.

Po dwunaste:
sformułowałem jako jeden z pierwszych w politologicznej literaturze światowej, koncepcję „twardego” państwa narodowego, opartego na ustroju politycznym republikańskiej demokracji przedstawicielskiej z parlamentarną większościową ordynacją wyborczą jednomandatowych okręgów wyborczych”.

Buta, arogancja i poczucie wyższości

O ile nie byłem specjalnie zdziwiony mierności merytoryczną recenzji, o tyle zdumiał mnie zupełnie ich wymiar etyczny: były pełne buty, arogancji i poczucia wyższości.

I tak recenzent R. Bäcker już w pierwszych zdaniach kwestionuje moją wiarygodność naukową na podstawie mojego życiorysu. „Podstawowym zatem pytaniem – pisze R. Bäcker – po zapoznaniu się z życiorysem jest następujące: w jakim stopniu dr Wojciech Błasiak jest badaczem (potrafi na najwyższym możliwym poziomie staranności i obiektywizmu weryfikować hipotezy rozważając argumenty i kontrargumenty), w jakim stopniu jest zaangażowanym stronnikiem danej opcji ideowej bądź politycznej”. Ileż trzeba mieć w sobie buty i pychy, aby występować w roli Boskiej oceniając czyjś życiorys i jego optykę polityczną i ideową?

Ale to było niczym w porównaniu z recenzją M. Haliżaka, na którą odmówiłem odpowiedzi. Niezwykle krótka, bo niespełna 4-stronicowa ma bowiem tytuł: „Recenzja <<osiągnięcia naukowego>> i aktywności naukowej w postępowaniu habilitacyjnym dr. Wojciech Błasiaka”. Recenzent pozwolił sobie tu na co najmniej kpinę z mojego dorobku naukowego, by nie powiedzieć szyderstwo, i to w pierwszym zdaniu tytułowym, biorąc określenie mojego osiągnięcia naukowego w cudzysłów. W polskim kontekście językowym jest to negatywne odwrócenie znaczenia słów ujętych w cudzysłowie. Jest to  faktyczne urzędowe kpienie z mojej osoby, czy wręcz szydzenie z niej. Gdyby recenzent pozwolił sobie na taką uwagę wobec studenta na szanującej się uczelni wyższej, mógłby już ponieść dyscyplinujące go konsekwencje służbowe.

Prawo Fredericka Forsytha na uczelniach wyższych

Moja 4-letnia historia starania się o habilitację z pozycji outsidera systemu szkolnictwa wyższego, odsłania sposób jego funkcjonowania. Przez 4 lata oficjalnie łamano przepisy prawa administracyjnego. Przez 4 lata centralny organ administracji publicznej w postaci Centralnej Komisji na to łamanie nie reagował, a przez co najmniej ostatnie 2 lata, mimo pełnej wiedzy na ten temat, nie reagowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego Jarosława Gowina.

Mało tego. Łamano prawo karne. Powołani członkowie komisji habilitacyjnej byli bowiem funkcjonariuszami publicznymi, którzy nie dopełniali obowiązków w latach 2014-2016, a próbując bezprawnie przerwać procedurę w 2016 roku, przekroczyli swoje uprawnienia.

Ale moja historia pokazuje nade wszystko sytuację na polskich uczelniach wyższych. Polskie państwowe uczelnie wyższe funkcjonują na sposób prywatnych folwarków samodzielnej kadry naukowej. Dlatego tak jak w moim wypadku, prawo prawem, ale i tak to my tu rządzimy, bo to nasz folwark. A to dlatego, że ta kadra jest pozbawiona wszelkiego nadzoru i podlega samoreprodukcji oraz negatywnej samoselekcji. I dlatego na polskich uczelniach i w całym systemie szkolnictwa wyższego działa sformułowane przeze mnie w habilitacji socjopolityczne prawo Forsytha.

Brak nadzoru właścicielskiego państwa nad uczelniami

Źródłem bowiem tej sytuacji jest system nadzoru właścicielskiego państwa nad swymi uczelniami i instytutami oraz wynikający z niego system zarządzania tymi jednostkami. Mówiąc skrótowo; sytuacja w polskiej nauce jest mniej więcej taka, jaka powstałaby w siłach zbrojnych jakiegokolwiek kraju, gdyby o tych siłach całkowicie decydowała wyższa kadra dowódcza. Od obsady stanowisk dowódczych, przez zakupy uzbrojenia, po wybór misji wojskowych i sojuszy militarnych. Pytanie byłoby tylko takie: po jakim czasie taka armia nie nadawałaby się do walki?

I przez analogię można powiedzieć, że mniej więcej tak wygląda sytuacja w polskiej nauce. Stała się prywatnymi folwarkami samodzielnej kadry naukowej, funkcjonującymi dla zabezpieczenia i realizacji jej interesów, ambicji i aspiracji, a w konsekwencji prywaty, nepotyzmu i naukowej korupcji. Jeśli nawet wybór rektorów uczelni państwowych jest z reguły skutkiem nieformalnych walk frakcji profesorskich, to o czym tu dalej mówić.

A sama habilitacja jest tylko jednym z wielu instrumentów dla realizacji interesów środowisk profesorsko-dyrektorskich, w tym nade wszystko kontrolowania formalnego dostępu do stanowisk profesorskich. Nie w niej leży przyczyna sytuacji. I nie może być inaczej w państwie, które traktuje swoje uczelnie wyższe i swoje instytuty naukowo-badawcze, jako własność porzuconą, a jakość państwowej produkcji naukowej, a co gorsza jeszcze dydaktycznej, jako prywatną sprawę środowiska naukowego. I inaczej jak jest, nie będzie.

Brak nadzoru obywateli nad państwem

A nie będzie, gdyż również w polskim państwie i strukturach jego władzy wykonawczej i ustawodawczej, podobnie zresztą jak w sądowniczej, działa prawo Forsytha. Empirycznie świadczy o tym groteskowa reforma nauki i szkolnictwa wyższego ministra a nawet wicepremiera J. Gowina. On, jego reforma i jakość parlamentu to również efekt działania prawa Forsytha.

A to prawo może działać tylko dlatego, że państwo nie jest w rękach obywateli, gdyż nie ma bezpośredniej zależności posłów od wyborców. Nie ma ordynacji JOW.


Zmieniony ( 30.10.2017. )