Lenin przeciw Sądowi Ostatecznemu.- Mówię Bogu NIE.
Wpisał: Vladimir Volkoff   
03.11.2017.

    Lenin przeciw Sądowi Ostatecznemu.

    Richter: Przeciwnie. Mówię Bogu NIE.


  • [Przed ośmiu laty umieściłem tu pierwszą część tego opowiadania: OSTATNI POTĘPIONY, CZYLI TAJEMNICA PANA BOGA . Nie ośmieliłem się wtedy umieścić poniższego. Teraz dojrzałem??

    - Tak, dojrzałem, że „idee” Karola "der Teufel" Marksa, Lenina i innych satanistów, na skutek nie-poświęcenia Rosji Niepokalanemu Sercu Maryi, rozlały się na cały świat, głównie ten „cywilizowany” po masońsku.

     

  • Proszę jednak, by Czytelnik zaczął od przeczytania powyższego, bo bez tego dalsza czytanie może być bezużyteczne. MD


[z książki Vladimira Volkoff, „Kroniki anielskie”, Wyd. KKK, Dębogóra]

 

    [Richter: - Przeciwnie. Mówię Bogu nie!]

    Anioł rozzłościł się. - Wykorzystujesz to, że piekło się ucywilizowało. Chciałbym cię tutaj widzieć wczasach, kiedy diabły przypiekały pięty grzesznikom.

  • - Och, wtedy z pewnością od razu poprosiłbym o litość, ale czy nie rozumiesz, że właśnie w tym tkwiłoby moje zwycięstwo? Bo jakaś część mojego jestestwa i tak mówiłaby Bogu nie, a ta maleńka cząstka wystarczyłaby za całą moją rację.

        Odmowa Richtera została przekazana drogą służbową do Uriela, regenta Słońca i Bożego Płomienia, anioła obecności i archanioła zbawienia. Ten wezwał najpierw Pedaela, anioła wybawienia. Idź i wybaw Richtera.

    • A jeśli odmówi?

  • Jesteś aniołem, mój drogi. Musisz sobie jakoś poradzić.

  • Richter jednak oznajmił, że nie chce zostać wybawiony, bo nigdzie nie czuje się tak wolny jak tam, gdzie Boga nie ma. Nie rozumieliśmy, jak może być tak uparty i leżeć pokurczony W ciemnościach, gdy świat oświetla słońce prawdy. Pedael nic nie wskórał.

  • Ponieważ takie podejście wydało się Urielowi skrajnie głupie, wysłał Anabiela, anioła głupoty, który miał wykazać Richterowi bezsens jego uporu.

  • Ten jednak odparł: - Nudzisz mnie tym słońcem prawdy. Jeśli jest tylko jedna prawda, to znaczy, że nie ma wolności.

  • Wtedy Uriel posłał Pojela, anioła filozofii, z misją wyjaśnienia Richterowi, że taki wniosek, choć na pierwszy rzut oka logiczny, w rzeczywistości jest fałszywy, gdyż opiera się na złym pojmowaniu wolności. Wolność, według Pojela, to uznanie prawdy.

  • - A dla mnie - odpalił Richter - wolność to negowanie prawdy. Sagnesagel, anioł mądrości, zwrócił Richterowi uwagę, że wykazuje brak rozsądku.

Jeśli twój upór mógłby być przeszkodą dla powszechnej szczęśliwości, to jeszcze można by cię zrozumieć. Ale ty sprzeciwiasz się tylko swemu własnemu szczęściu. - Sprzeciwiam się szczęściu Boga - odparł Richter.

Fanuel, anioł nadziei, też nic nie uzyskał. - Ja mam nadzieję, że nie będę miał na nic nadziei - oświadczył Richter. - I możesz powiedzieć swojemu kumplowi Sagnesagelowi, że to jest jedyna prawdziwa mądrość.

Kasjel, anioł samotności, spytał więźnia, czy nie cierpi z powodu osamotnienia, które znosi już od tysiącleci. - Nie znam nikogo, kto byłby godny mojego towarzystwa - odparł Richter. - Nie mam wam nic do powiedzenia, wy, ćwoki, i nie widzę powodu, żeby tracić na was czas.

Anioł czasu odwiedził go, żeby mu uświadomić, że upór ma sens jedynie w czasie. A ten ostatni właśnie znikł, a raczej zniknie, gdy Richter zechce dołączyć do wieczności. - No, to powinieneś mi podziękować - rzekł Richter. - Opóźniam twoją emeryturę.

Mzopinsajel, anioł gniewu, stwierdził, że dość już tego i z własnej inicjatywy pospieszył do Pałacu Nieodkupionej Winy. Tynk odpadał ze ścian. Po kątach wisiały pajęczyny. Odgłos kroków był tłumiony przez wszechobecny kurz. - Łotrze, wyjdziesz stąd czy nie? Nie będę powtarzał dwa razy!

Z głębi swojej trumny Richter posłał mu spod półprzymkniętych powiek spojrzenie pełne ironii. - Kiedy się zrobi komuś coś najgorszego, przychodzi uczucie bezsilności i gniewu jakby to była wina tego kogoś. Pamiętam, że kiedy rozkazałem zmasakrować rodzinę carską, to później krew mnie zalewała na myśl, że w niczym więcej nie mogę już im dokuczyć. Ty się wściekasz, bo odkąd jestem w piekle, stałem się kompletnie niewrażliwy na twoje groźby. Sam widzisz, że w gruncie rzeczy jesteśmy do siebie podobni.

Cała sprawa powoli przeradzała się w konkurs - któremu z aniołów uda się to, co nie udało się pozostałym? Rahmiel, anioł współczucia, próbował tłumaczyć więźniowi, że interesuje się nim całe stworzenie. Nikt już o nic nie ma do niego pretensji. Wszyscy jedynie mu współczują.

  • Fajnie - rzekł Richter. - A ja wami wyłącznie gardzę. Anioł siły, Afriel, oznajmił mu, że gdyby tylko zechcieli, to bez najmniejszych trudności zmusiliby go do wyjścia. Nawet w Piśmie Świętym pan, który nie ma wystarczająco wielu gości na swej uczcie, przymusza żebraków i włóczęgów, aby przyszli do jego domu. - Naprawdę, mam ochotę cię chwycić za gardło i...

  • - W ten sposób poniżyłbyś swego Boga - rzekł Richter.

  • Anioł słabości, Amaliel, długo tłumaczył Richterowi, że siła bez żadnej skazy nie jest siłą. Tkając kołdry, zostawia się w nich i dziurki, żeby były cieplesze, wykuwając ostrza, zostawia się w nich bruzdy, żeby były odporniejsze na ciosy. Upierając się, Richter sądzi, że daje dowód siły charakteru, ale się myli - trzeba umieć się ugiąć w obliczu faktów. Każda inna postawa jest dziecinna. Richter spędził całe życie, negując Boga, ale gdy umarł, czekała go przykra niespodzianka. Teraz należy wyciągnąć wnioski i uznać, że to miłość rządzi światem, a krzyż - symbol ostatecznej słabości - jest narzędziem zwycięstwa.

        - Zwycięstwo, zwycięstwo - burknął Richter. - Ja tam widzę więcej wolności w klęsce.

  • Do mauzoleum cichcem i nieśmiało zakradł się aniołek Suriel, który patronuje skrusze i prostodusznie spytał dobrowolnego więźnia, czy nigdy nie przyszło mu do głowy, żeby wyrazić żal za grzechy. Richter ze zdumienia aż uniósł się na łokciu. - Wyrazić zal za grzechy? - powtórzył. -~ Taa..., raz wyraziłem skruchę, kiedy na Capri grałem w szachy z Gorkim i ruszyłem do przodu wieżą, zamiast cofnąć się laufrem. To mnie kosztowało mata.

  • Teraz też dostałeś mata - rzekł łagodnie Suriel. - Żałuj za grzechy. - To by nawet było logiczne - przyznał Richter. - Ale sprawiłoby za dużą przyjemność twojemu Szefowi.

  • Rahmiel, anioł współczucia, spytał Richtera, co sądzi o jego specjalności. - Nie wiem, co to takiego - odparł tamten.

  • Achazriel, anioł odźwiernych i woźnych, oświadczył, że znalazł rozwiązanie. - Po prostu dam burżujowi nakaz przeprowadzki. Za nie- płacone rachunki.

  • Ale Richter się wybronił. -Nawet kapitalistyczne przepisy nie pozwalają wam pozbawić mnie łóżka. I nie ruszył się ze swego materaca z czerwonego jedwabiu.

  • Uriel nieustannie znosił naciski ze strony Najwyższej Instancji, której spieszno było zakończyć eon i pogasić światła. Westchnął więc: - Będę musiał sam się tym zająć.

  • Archanioł zbawienia szedł przez opustoszały step. Jak okiem sięgnąć, nie było już tam niczego poza porfirowym Pałacem Nieodkupionej Winy. Uriel zbliżył się doń, dmuchnął i pałac rozpłynął się w powietrzu. Został już tylko Richter w szklanej trumnie. - Wszyscy ludzie czynią zło - rzekł Uriel. - I tak się składa, że ty wyrządziłeś go więcej niż inni. Jesteś Tym-Który-Wy- rządził-Najwięcej-Zła-Na-Świecie. Zostałeś za to ukarany. Przyznajesz, że słusznie?

  • - Przyznaję, że to było nieuniknione. Pozostaje jednak kwestia zdefiniowania słowa „zło”.

  • - To akurat jest proste. Złem jest wszystko, co sprzeciwia się woli Boga. Wielu ludzi, którzy wyrządzili mniej zła od ciebie, też zostało ukaranych. I żeby ich kara mogła się skończyć, musieli uczynić tylko jedno - zapragnąć wybaczenia. Nawet nie prosić - pragnąć. Niektórzy przyjęli to z wdzięcznością. Przekonało ich miłosierdzie, miłość, łaska, chwała lub wszechmoc Boga. Zgodzili się zakołatać do bram Królestwa i zostali wpuszczeni. Inni zasklepili się w swojej dumie, biorąc nicość za zniekształcony obraz odbity w krzywych zwierciadłach, ale On? To nie do pomyślenia. Natomiast zło - tak, ono się zużywa, gdyż zło jest walczącą formą nicości, a przez to skazane jest na unicestwienie. - I to też jest nieuniknione?

  • - Jeśli tak pojmujemy wolę i mądrość Boga. Ludzie, którzy się przeciwko nim zbuntowali, w końcu się pokajali. O, nie zawsze z bardzo czystych pobudek. Jednych uratowała uczciwość intelektualna, innych dobroczynność, przyjaźń lub miłość (nawet zmysłowa), jeszcze inni, ci najbardziej godni pogardy (choć Bóg zdaje się mieć do nich pewną słabość), postanowili wrócić do trzódki, bo już nie czuli się szczęśliwi i mieli dosyć zebrania o strąki świń, które pasali. W tym prostactwie jest jakaś forma świętości, może mniej chwalebna niż w przypadku męczenników i wiernych Wyznawców, ale i tak wzruszająca, gdyż jest najwyższym, najpokorniejszym stopniem pokory. Gdybym był człowiekiem, być może takie właśnie zbawienie bym wybrał. A ty? Nie masz w sobie pokory?

  • - Ani trochę.

  • - To powinieneś się nad tym zastanowić. Brak pokory to brak realizmu. Realistyczne jest wołanie Jana Damasceńskiego „Zbaw mnie, Panie, nawet jeśli tego nie chcę!”.

  • - Właśnie czegoś takiego nie mam zamiaru powiedzieć. Nie akceptuję niczego, na co sam nie daję zgody.

  • - Wiesz, że Bóg może cię zetrzeć na proch, a wtedy nie będziesz już z Niego drwił.

  • Będę i to nawet jeszcze bardziej, bo On nie będzie mógł o mnie zapomnieć.

  • - Co chcesz udowodnić, zostając tutaj?

  • - Nic, poza tym, że jestem wolny i mogę nic Bogu nie udowadniać. Trzymam Go za gardło - jeśli mnie unicestwi, sam siebie potępi, jeśli mnie zbawi wbrew mojej woli, pogwałci moją wolność, którą mi podarował, jeśli będzie mnie nadal znosił, przyzna,że pokpił sprawę odkupienia, tak samo jak pokpił stworzenie. Dla mnie to czysta radość.

  • I anioł zbawienia odszedł pokonany.

    ====================

Od tego momentu w naszych kronikach pojawiają się rozbieżne wersje. Czytałem kilka różnych zakończeń tej historii i nie wiem, które jest prawdziwe. Może wam, ludziom, uda się to rozstrzygnąć, gdy nadejdzie czas Waszego sądu nad aniołami.

Pierwsza kronika opisuje trzech aniołów, których wcześniej nigdy nie widzieliśmy. Idą dziarsko przez pustkowie. Nie dotykają ziemi, bo ziemi już prawie nie ma. Potężny wiatr czochra im skrzydła i każe sukniom tańczyć wokół ich nóg. Z gniewnych twarzy emanuje oślepiające światło. Przybywają do znajomego grobu i zaczynają mówić. Jest ich trzech, ale mówią jednym głosem, który rozbrzmiewa niczym huk gromu. - Richter. Wyłaź. Natychmiast. Zostałeś wskrzeszony. Twoje miejsce jest wśród żywych.

Z przezroczystej trumny dobywa się rozzłoszczone mruczenie. - Spadajcie. Nie trzeba mnie było stwarzać wolnym, skoro chcieliście, żebym...

Przerywa mu huk gromu i trzej aniołowie znów przemawiają jednym głosem, który przetacza się od jednego krańca wszechświata do drugiego. - Kimże jest ten ignorant, który ośmiela się przeciwstawiać Bożym planom? Gdzie byłeś, gdy my stworzyliśmy ziemię? Trzymałeś sznurek, żeby ją mierzyć? A może kładłeś kamień wę- gielny, gdy gwiazdy poranne śpiewały hymny wraz z synami Boga? Odpowiadaj, skoro cię pytamy!

Z trumny nie dochodzi żadna odpowiedź. Zatem anielski głos pyta dalej: - Gdzie byłeś, gdy my czuwaliśmy nad narodzinami morza i wyznaczaliśmy jego granice: „Oto próg, poza który nie wolno ci wyjść. Tu się załamie frędzla twoich fal”? Czy choć raz w życiu kazałeś jutrzence pojawić się na niebie? Czy zstąpiłeś do otchłani? Czy wspiąłeś się tam, gdzie rodzi się śnieg? Odwiedziłeś arsenały gradu? Czy jesteś ojcem deszczu i dziadem szronu? Odpowiadaj, skoro cię pytamy! Znowu cisza. Głos mnogi i jedyny znowu rozbrzmiewa, jakby wszystkie słońca przemawiały chórem. ~ Czy to ty każesz pojawiać się na niebie gwiezdnym konstelacjom? Czy ty prowadzisz Wielką Niedźwiedzicę i jej młode? Czy to na twój rozkaz uderza grom? Czy to ty daj esz lwu grzywę i krukowi pióra? Czy może to ty, który myślisz, że pewnego dnia rozbijesz atom, stworzyłeś elektrony krążące wokół jądra? Kimże jesteś, karaluchu, robaku, pierwotniaku, żeby wypowiadać się o naszych dziełach? Odpowiadaj, skoro cię pytamy!

Richter wciąż milczał. Szklane ściany trumny drżały. W nicości szalała burza, wzbijając w górę ledwie kilka ziarenek pyłu. Unoszące się w powietrzu trzy anioły znów zaczęły mówić nieziemskim głosem.

  • Do znudzenia mówisz o swojej wolności, ale czymże jest twoja wolność wobec wolności Stworzyciela? Jest jak siła twojego ramienia wobec Jego siły. Czy wolność dziecka jest podobna wolności dorosłego? Czy wolność biedaka można po- równać do wolności bogacza? Czemu na świecie, gdzie wszystko jest względne, tylko Wolność miałaby być wartością absolutną? Czy nigdy nie dostrzegłeś różnicy między przymusem i przykazaniem? Naprawdę sądzisz, że możesz rozmawiać z Bogiem jak równy z równym? My jesteśmy na górze, ty na dole - taka jest rzeczywistość. Czy nie widzisz, ze twoja nędzna złośliwość jest tylko wiązką słomy na wietrze łaski? Twoja osoba miałaby być czymś absolutnym wobec nas? Przestań rozśmieszać swych przyjaciół demonów, którzy drwią sobie z ciebie w najlepsze. Adam wrócił do Raju, a Richter miałby się opierać? Nie ma już piekła, czemu miałbyś tutaj zostać? Zostać - gdzie? Chciałeś jako jedyny rzucić wyzwanie Bogu, ale tego nie może żaden człowiek, bo żaden człowiek nie może być sam. Każdy począł się z ojca i matki i w każdym odbija się i streszcza cała ludzkość. Nie ma indywidualnego zbawienia. Twoja matka cię zbawiła, Richter, i twój ojciec cię zbawił, twoi bracia - ludzie cię zbawili, chociaż masz im to za złe. Pytamy cię zatem: czy nam wreszcie odpowiesz? Powstań więc, wyjdź stąd i idź. Czy stworzenie może przeciwstawić się Stworzycielowi, bez którego nie mogłoby istnieć? Czy kosmos może nie posłuchać Słowa, które jest jego przyczyną?

  • Richter usiadł, przełożył swoją krótką nogę przez krawędź szklanej skrzyni, podparł się na łokciach, potem na dłoniach, napiął krzepkie bicepsy, przerzucił drugą nogę i sturlał się na ziemię, padając na czworaka. Przeszedł w tej pozycji kilka kroków. Potem wstał. Zataczał się i zasłaniał rękami oczy, chroniąc je przed oślepiającym światłem.

  • Wtedy rozległ się jeszcze jeden, najpotężniejszy grzmot. Jakby sam Bóg wybuchnął śmiechem, który wstrząsnął aż do głębi tym, co jeszcze zostało ze świata.

  • ====================

W drugiej wersji kroniki wizytę Richterowi złożyło dwóch aniołów. Przywitał ich jak należy z głębi swej trumny.

  • O, znowu jacyś komedianci. Ciekawe, jakie bzdety mi zaserwują. Aniołowie spojrzeli na Richtera ze współczuciem, które wytrąciło go z równowagi. - No, gadajcie! Jakież to sentymentalno -pobożne brednie przygotowaliście dla mnie tym razem? Aniołowie nie odpowiedzieli. Uklękli za to po kolei najpierw ten po lewej, potem ten po prawej stronie trumny.

  • Pierwszy anioł rzekł: - Przybyliśmy prosić cię o wybaczenie, Richter. A drugi dorzucił: - Wybacz, że zostałeś stworzony wolnym.

  • Trzeba przyznać, że Richter osłupiał.

  • Pierwszy anioł mówił dalej: - Zaiste, prawdę mówi Psalmista. Dla nas też przyjdzie dzień sądu. Czekając na niego, pozostaniemy tu, klęcząc przed tobą, gdyż ty jesteś człowiekiem, przez którego wydarzyło się na świecie najwięcej zła. Będziemy tu klęczeć, aż nam wybaczysz.

  • - Nigdy nikomu jeszcze nie wybaczyłem - oświadczył Richter.

  • Ta kronika podaje dwie wersje rozwoju wydarzeń. Jedna mówi, ze Richter pojął, kto przyszedł się przed nim tłumaczyć, i poczuł się tym tak mile połechtany, że dał się ugłaskać. - Dobra, tym razem się zgadzam. Ale nie zaczynajcie od początku.

  • I pozwolił się triumfalnie zaprowadzić do raju. W drugiej wersji Richter mocno zacisnął oczy - jak dzieci, które nie chcą, żeby je obudzono. I tak zaciska je aż do teraz, hermetycznie zamknięte na światło. A aniołowie nadal przed nim klęczą. To jest wersja najsmutniejsza z wszystkich i zdają się jej przeczyć fakty, bo przecież jesteśmy tu i śpiewamy „Święty, Święty, święty”, nie przeczuwając, że historia świata mogłaby się zakończyć taką katastrofą.

==========

W trzeciej kronice pewien nieznany nikomu anioł miał się udać samotnie na pustynną równinę, pośrodku której Richter tkwił w swojej szklanej trumnie, nie osłanianej już nawet ścianami mauzoleum. Zdaje się, że niektórzy z nas chcieli nawet tego anioła powstrzymać, dopytując się, co właściwie sobie myśli i jaka jest jego strategia, ale promieniał on takim autorytetem, że dano sobie spokój. Kiedy się oddalał, wydawało nam się, że na lewym ramieniu dźwiga jakiś ciężar. Musiał być on wielki, gdyż anioł szedł zgięty w pół. Naturalnie, nie wiemy nic pewnego o tym, co się wydarzyło, gdy przybył do szklanej trumny. Kronika mówi, że zatrzymał się, ocierając skrzydłem pot z czoła i rzekł do Richtera: - Nie ma już więzienia. Dlaczego wciąż tutaj jesteś? Richter odpowiedział: - Zawsze jest jakieś więzienie dla tego, czyje serce jest więzieniem. Anioł rzekł: - Więc posuń się trochę . W twym sercu, które jest więzieniem - chcę ci dotrzymać towarzystwa.

Richter zawahał się. - Chyba się mnie nie boisz? - zdziwił się anioł. - Ty, taki silny i twardy, chyba nie boisz się zmięknąć? No, posuń się. Ach, ależ tu cuchnie w środku!

I Richter zrobił mu trochę miejsca. Może chciał podjąć wyzwanie, a może w końcu znudziło mu się leżeć samemu. Anioł wszedł do wąskiej trumny i wyciągnął się w niej, przyciśnięty do Richtera. Tak minęło kilka godzin lub wieków - nieważne, bo czas właściwie niemal całkiem zniknął.

W końcu anioł rzekł do Richtera: - Trochę tu ciasno. Nie masz ochoty rozprostować nóg? Popilnuję ci miejsca. Obiecuję, że nie wyjdę stąd bez twojej zgody. I Richter, kompletnie zdrętwiały, postanowił się nieco rozprostować. Wyszedł z trumny, z której dotychczas nawet nie wyjrzał. Kiedy zobaczył wspaniałość Bożego świata, poczuł zawrót głowy, bo przecież został stworzony na jego obraz, którego nie zdołał całkiem w sobie zniszczyć. Zawołał anioła: - Hej, ty! Nie siedź tam. Nie wiesz, co tracisz! I anioł wyszedł z trumny.


=======================

Wiem, o co mnie teraz spytacie. Która z trzech kronik jest prawdziwa. Nie mam pojęcia. Może czwarta? To jest tajemnica Pana Boga, której my nigdy nie poznamy.

Ale wy może tak. Ostatniego Dnia.



Zmieniony ( 03.11.2017. )