"TAJEMNICA RODU SEMBERKÓW" (I). O części pierwszej noszącej tytuł "Cień Władcy Sabatu".
Wpisał: Anna Głąb   
14.11.2017.

"TAJEMNICA RODU SEMBERKÓW" (I)

Powieść Andrzeja Juliusza Sarwy


O części pierwszej noszącej tytuł „Cień Władcy Sabatu” (1)

Anna Głąb

Klasyfikacja gatunkowa powieści


Dla zrozumienia istoty powieści „Cień Władcy Sabatu” warto zatrzymać się nad jej klasyfikacją gatunkową. Radosław Kot, wybitny znawca tematu, w liście do Andrzeja Sarwy recenzując i oceniając tę jego książkę, pisze, że ma ona charakter horroru, różniący się jednakże od tradycyjnych wzorców tej literatury. Zauważa również, że nawiązuje nie tyle do klasycznej powieści gotyckiej co raczej do opowieści grozy niemieckiego postromantyzmu1. Prześledźmy zatem cechy konstytutywne wspomnianych gatunków.

Archetypy powieści grozy wyrastają już z czasów plemiennych, kiedy to tylko zakaz i strach mogły utrzymać w ryzach dziką społeczność. W obserwacji kulturowej człowiekowi od początków cywilizacji towarzyszyła fascynacja tym, co mroczne, tajemnicze, niedostępne, często pozazmysłowe. Ale badacze literatury grozy wskazują jej źródła w wieku XVIII, kiedy programowo odwracano się od przesądów, zabobonów i tajemnic nieosiągalnych dla ludzkiego umysłu. Prawdziwe poznanie mogło się odbyć jedynie dzięki rozumowi, naukom przyrodniczym i filozofii w ujęciu kartezjańskim.

I paradoksalnie w tym właśnie wieku narodziła się fascynacja poetyką okropieństw i grozy. Kobiety rozczytywały się w powieściach sentymentalnych, szukając wzruszeń serc, a nie rozumu. Coraz częściej bohaterki tych książek musiały stawić czoła opryszkom lub łotrom. Nierzadko przebywały w odludnej okolicy, często w egzotycznych, orientalnych krajobrazach. Estetyka powieści sentymentalnych powoli ewoluowała w stronę opisów niepozbawionych elementów później określanych jako gotyckie – ruin, cmentarzysk, starych lasów, zapomnianych klątw2. Jeżeli wydaje się zaskakujący fakt, że w czasie apoteozy rozumu rodzi się powieść mroczna i tajemnicza, to warto przypomnieć sobie naturalną konstrukcję człowieka, w którym współistnieją potrzeby racjonalne i zmysłowe, nazywane i tajemnicze. Powieść gotycka przywracała „naturalny”, dotychczasowy ład, w którym stare klątwy na powrót stawały się elementem otaczającej rzeczywistości, ale ujęte w racjonalnie wytłumaczalne ramy literatury. Za prekursora powieści nazywanej później gotycką uważa się Horacego Wallopole’a. Jego Zamczysko w Otranto zresztą dało nazwę gatunkowi, podtytuł bowiem brzmiał – powieść grozy. Z czasem ukształtował się wzorzec powieści gotyckiej.

Oto co musi zawierać powieść pretendująca do jej miana: element irracjonalny (np. ducha, upiora, widmo), klątwę lub tajemnicę konieczną do rozwiązania, gotyckiego łotra, z którym najczęściej walczy główny bohater. Akcja toczy się na terenie odosobnionym lub co najmniej egzotycznym i dalekim od codzienności. Konieczna jest obecność dręczonej dziewicy, a znaczna część fabuły umieszczona jest w specyficznym otoczeniu – może to być klasztor, stary cmentarz, ruiny zamków, groby. Natura jest nieprzyjazna i dzika, dlatego wilki wyją, lasy są nieprzebyte, a księżyc nie oświetla ciemności nocy. W labiryncie sal i lochów, piwnic czy starych ruin bohaterowi gaśnie światło, migotliwe płomienie świec wywołują cienie, wiatr huczy, pod nogami przemykają się gryzonie, a ściany spowija pajęczyna. W ten sposób buduje się napięcie w niespotykanym dotychczas kształcie.

Z tych doświadczeń czerpie współczesny horror, naturalnie przetwarzając kolejne elementy. Oczywiście przez lata eksploatacji cechy współczesnej literatury grozy uległy zmianom i modyfikacjom. Pozostaje jednak najważniejsza cecha gatunku – budowanie napięcia i gra na emocjach czytelnika. Ponieważ głównym zadaniem horroru jest wywołanie przerażenia, w maksymalny sposób eksploatuje on wszystkie przestrzenie, dając możliwość gry na emocjach strachu. Służą temu precyzyjnie zaplanowane zabiegi językowe i stylistyczne.

Czy zatem Cień Władcy Sabatu jest współczesną egzemplifikacją powieści grozy? Wszak świat przedstawiony jak najbardziej odwołuje się do klimatu romantycznego. Radosław Kot zauważa pewną kompilację stylistyczną powieści. „Początkowo nawiązuje do Brama Stokera (z opowiadań raczej niż z najważniejszej powieści), stosując starą receptę Umberto Eco (na początku stary manuskrypt, oczywiście). Atmosferą przypomina również nieco Aleksandra Grina.

Po wyjeździe bohatera z Sandomierza zaczynają się nawiązania (bardzo bliskie) do Howarda Philipa Lovercrafta (czyli bardzie thriller SF, niż horror). Po pojawieniu się tradycyjnej postaci Szatana i po wpleceniu wątku niejednoznaczności moralnej Nieprzyjaciela, który także zna cierpienie, mamy do czynienia z wycieczką w kierunku niesamowitych wątków utworów Kafki. W całości przebija nie tyle duch powieści gotyckiej co atmosfera opowieści grozy niemieckiego postromantyzmu (czyli podobna recepta jak ta stosowana przez Edgara Allana Poe)3”. Paweł Mateja na swoim blogu literackim wskazuje podobieństwo treści Władcy do Opowieści Artura Gordona Pyme'a pióra E. A. Poego (po raz kolejny pojawia się to nazwisko u badaczy literatury Andrzeja Sarwy) oraz opowiadań Karla Hansa Strobla4.

Najprawdopodobniej jednoznaczna klasyfikacja gatunkowa omawianej powieści nie jest możliwa, zapewne też uproszczeniem byłoby po prostu stwierdzić, że reprezentuje ona swoisty synkretyzm gatunkowy, gdyż plasuje się wyraźnie w obrębie utworów grozy.

Osobiście do tej klasyfikacji dodałabym jeszcze jedno pojęcie: otóż niewątpliwie jest to powieść o charakterze chrześcijańskim. Tezę tę potwierdza ostateczny wydźwięk powieści, tworzenie diabelskiej iluzji przez tytułowego bohatera, wprowadzenie postaci księdza – lekarza.


Budowa i kompozycja powieści


Cień Władcy Sabatu” kompozycyjnie rozpada się na dwie części. Podział ten podporządkowany jest układowi treści i wiąże się z losami głównego bohatera. Jeżeli przyjmiemy, że część pierwsza jest otwarciem i zawiązaniem fabuły, ekspozycją najważniejszych zagadnień, to druga jest odpowiedzią na nie, nieuchronną konsekwencją decyzji podjętych w części pierwszej. Jak w każdej dobrej powieści grozy (a dla pewnego uproszczenia przyjmiemy w tym miejscu taką klasyfikację) już na pierwszej stronie znajdujemy tajemnicę, a może należałoby powiedzieć Tajemnicę.

Stara mapa wisząca w gabinecie ojca głównego bohatera i fascynacja nią dziecka stanowi otwarcie i, jak się później okaże, znak najważniejszej sprawy w życiu Hansa Semberka. Już w tym momencie zostaje wprowadzona najważniejsza postać w powieści: chłopiec, obserwując rysunek mapy, dostrzega na niej zarys budzącej grozę głowy, a w pewnym momencie słyszy szept – polecenie. W ten sposób w pierwszych kilku akapitach zostaje otwarta akcja powieści, do której zakończenia czytelnik jest prowadzony w sposób niezwykle emocjonujący.

Jak na utwór z pogranicza horroru i powieści grozy przystało, narrator przebywa w miejscach naznaczonych tajemniczością. Pierwszym miejscem, które budzi jego niepokój, jest gabinet ojca, miejsce o tyle fascynujące, że zakazane. Stanowczy zakaz kilkakrotnie łamany przez małego Hansa kończy się pierwszą odsłoną mrocznej tajemnicy. Słowa z Apokalipsy wg Św. Jana – ET VIDI LIBRUM SIGNATUM SIGILLIS SEPTEM (I ujrzałem księgę zapieczętowaną siedmioma pieczęciami) i szept nieznanego głosu: Złam pieczęcie… stają się siłą przewodnią w życiu bohatera. Od tej pory będzie poddany myśli o poznaniu tajemnicy.

Kolejne miejsca, przez które prowadzi nas narrator w toku opowieści, potwierdzają tezę o specyficznym klimacie powieści. Kolejno idziemy z nim do klasztoru stryja, zwiedzamy Sandomierz, a w nim, rzecz znamienna, kryptę w kościele św. Jakuba, najstarszym z istniejących kościołów miasta. Później, w drugiej części powieści, miejsce akcji toczy się na nieznanej wyspie, w miejscu, którego nie ma na mapach znanych ludzkości, poza jedyną mapą, będącą w posiadaniu rodu Semberków. Nastrój grozy jest precyzyjnie budowany już od początku utworu. Najpierw zakazany gabinet ojca, jego niespodziewana śmierć w tymże właśnie gabinecie, a końcu rozmowa ze stryjem służą wprowadzeniu tyleż w temat powieści, co utkaniu warstwy emocjonalnej. Zwraca szczególnie uwagę wizyta w klasztorze franciszkańskim. Kiedy Hans podąża za stryjem zakonnymi korytarzami, kiedy czytelnik razem z nim mija schody, ciemne zaułki, ciężkie drzwi, odnieść można wrażenie, że już teraz jesteśmy w centrum akcji grozy, że tu właśnie rozegra się punkt kulminacyjny. Tymczasem takich momentów będzie jeszcze kilka, zanim znajdziemy się w miejscu, w którym rozegra się najważniejsza scena.

Kreśląc linię podróży bohatera, w pierwszej części powieści poruszamy się na linii Bawaria (tu małe, nienazwane miasto) – Sandomierz. Nie dziwi naturalnie fakt, iż Andrzej Sarwa kluczowy moment akcji umieścił w swoim rodzinnym mieście. W całej jego twórczości przewija się ono w mniejszym lub większym stopniu i w każdym z tych momentów da się odczytać niekłamaną miłość do Sandomierza. Kościół św. Jakuba to rzeczywiście miejsce jak najbardziej odpowiednie do stworzenia scenerii grozy. Jeżeli jeszcze dodać do niego listopadową noc, kryptę z rozkładającymi się ciałami zakonników, niknące światło i obecność mrocznego mnicha, to atmosfera staje się godna horroru.

Najbardziej tajemniczym miejscem jest wyspa znana Hansowi z mapy wiszącej w gabinecie ojca. Nie wiemy, w jaki sposób bohater się na niej znalazł, nie wiemy, w jakiej części świata się znajduje. Wiemy tyle, że jest to przestrzeń niezwykła, tajemnicza, nawiązująca do klasyki gatunku powieści grozy i SF.

Pierwsza część powieści utrzymana jest w klimacie tajemniczości, jednak w zasadniczej warstwie ma charakter realistyczny, jeżeli pominiemy postać tajemniczego mnicha pojawiającego się w różnych momentach życia Hansa Semberka. Część druga już od początku utrzymana jest w poetyce fantastycznej. Niejasne pojawienie się bohatera na wyspie to dopiero początek niezwykłości. Upajające kwiaty, potwory w jaskini, a w końcu sama postać Szatana-Bafometa oraz jego przedzierzgnięcie z bezkształtnej masy w kształt znany kulturze tworzą atmosferę koszmarnej bajkowości.

Tym, co świadczy o wartości kompozycyjnej Cienia Władcy Sabatu jest to, że czytelnik kilkakrotnie odnosi wrażenie zbliżania się do punktu kulminacyjnego. Czy to w klasztorze franciszkańskim, czy w kryptach grobowych w Sandomierzu można ulec złudzeniu, że już teraz odkryje się tajemnica Stanisława Semberka.

Za każdym razem jednak narrator każe nam po rozbudzeniu emocji powrócić do toku opowieści i razem z nim iść dalej, ku nowym faktom. Niewątpliwie suspens jest mocną stroną powieściowego pióra Andrzeja Sarwy. Zatem szukając owego najważniejszego momentu w powieści, można kilkakrotnie dać się zwieść. Gdzie, wobec tego, się on znajduje? Czy będzie to moment samodzielnej decyzji Hansa o pomocy Szatanowi, moment, w którym zaczyna czuć do niego sympatię (zwiedziony kłamliwym, diabelskim monologiem) czy może chwila, kiedy zrozumiawszy swój błąd, chce uciec z jaskini, aby nie skonać w miejscu przenikniętym złem w czystej postaci? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, nie wydaje się zresztą ona konieczna. Siła przekazu tkwi właśnie w owej niejednoznaczności zmuszającej do przemyśleń.

Twierdzenie to mogłoby być truizmem, gdyby nie głębia treści poruszanych przez autora. Jeżeli roztrząsamy tu rudymentarne pojęcia dobra i zła, to bezrefleksyjność o charakterze egzystencjalnym świadczyłaby o całkowitym niezrozumieniu treści.


Bohater


Narracja prowadzona w pierwszej osobie daje czytelnikowi złudzenie uczestniczenia w wydarzeniach. Hans Semberk prowadzi nas nie tyle po historii najważniejszej przygody swojego życia, co po swoich odczuciach z nią związanych. Czytelnik poznaje go niczym dobrego znajomego i wraz z nim odkrywa tajemnicą rodu. Nie sposób nie poddać się wrażeniu, że również dojrzewa z bohaterem.

Hans Semberk wpisuje się w grono awanturników szukających wielkiej przygody, emocji, poświadczenia własnej męskości, być może również próby dokonania wielkiego czynu. Dane mu było w młodym wieku stanąć na progu tajemnicy i nie oparł się pragnieniu, by ją zgłębić. To klasyczny motyw opowiadający losy bohatera i jeżeli nawet Cień Władcy Sabatu nie jest powieścią o dojrzewaniu, to na pewno z każdą kolejną stroną Hans Semberk staje się coraz bardziej mężczyzną, nieodwołalnie porzucając lata młodzieńcze. Nie można mu odmówić rozsądku, choć podjęcie ryzykownej podróży do kraju przodków zapewne nie jest typowe dla statecznego niemieckiego mieszczanina.

Tu jednak odzywa się romantyczna niemiecka dusza. To jego własne Sturm und Drang na dorosłość i samodzielność decyzji. Nie wie tylko, że jego wolą kieruje – a w zasadzie manipuluje – ten, który od zarania dziejów nazywany jest Nieprzyjacielem. Całkowite oświecenie przychodzi jednak dopiero w ostatecznym momencie, po kilkakrotnym zapewnieniu o tym, że chce pomóc Szatanowi. Z tego momentu trudno się cofnąć, ludzkimi siłami to niemożliwe, ucieczka ku lepszemu światu dokonuje się dopiero po interwencji lekarza okrętowego – kapłana.

Kim jest Hans Semberk? Czy jest figurą człowieka? Czy można doszukiwać się w nim kolejnego wcielenia Everymana5? W warstwie metaforycznej zapewne tak, jednak kilka faktów świadczy o osobnym, personalistycznym ujęciu postaci głównego bohatera. Przede wszystkim jego decyzje są samodzielne, podejmuje je we własnym imieniu, a nawet wbrew wyraźnej woli ojca i stryja (wprawdzie niewyrażonej wprost, ale czytelnej z punktu widzenia narratora). W ten sposób podejmuje on osobiste decyzje, we własnym imieniu i nie rości sobie prawa do stania się przedstawicielem ludzkości. Jednocześnie chce zostać zadośćuczynieniem dla Szatana, kiedy zwiedziony jego manipulacjami, pragnie mu pomóc. W ten sposób ma naprawić zło, jakiego ten doznał od ludzi. Naiwność?

Niekoniecznie. Jeżeli czytać Cień Władcy Sabatu w kontekście losów głównego bohatera, to nasuwa się wniosek przerażający – jak bardzo człowiek daje się zwieść diabłu. Nie jest to słowiański, lekko głupkowaty, swojski diabeł z widłami, prowadzący chłopski wóz na bezdroża. Mamy tu do czynienia z wielką siłą, ukierunkowaną na zniszczenie. Tej machinie manipulacji ulega Hans, a przed nim kilka pokoleń Semberków. Pierwszy, Stanisław, oddał duszę w zamian za bogactwo, pogrążając swój ród na siedem pokoleń. Liczba siedem naturalnie nie jest przypadkowa, numerologia przypisuje jej znaczenie symboliczne6. Ostatnie pokolenie, które miało pozostawać we władzy Szatana, zdaje się, że reprezentuje właśnie bohater powieści. I on płaci najwyższą cenę za obietnicę przodka, jednocześnie sądząc, że uwalnia ród od powiązań z diabłem.


Anna Głąb

Książkę można kupić na razie tu:

http://ksiegarnia-armoryka.pl/Tajemnica_rodu_Semberkow_Andrzej_Sarwa.html


1 List Radosława Kota do Andrzeja Sarwy z dnia 20 maja 1991 r., Archiwum Państwowe w Kielcach Oddział w Sandomierzu, Zbiór Andrzeja Sarwy – , Nr. Zesp. 24/463/40.

2 Aleksandra Tarczyńska, Horror a estetyka gotyckości, [w:] Horror Online – strach to dopiero początek... – http://horror.com.pl/publicystyka/art.php?id=21 [dostęp 7. 07. 2011].

3 List Radosława Kota do Andrzeja Sarwy...

4 Paweł Mateja, Chwała za ramola na potęgę, [w:] Carpe Noctem – serwis poświęcony literaturze z pogranicza grozy, horroru, tajemnicy – http://carpenoctem.pl/wordpress/pmateja/2009/10/12/chwala–za–ramola–na–potege/ [dostęp: 7.07.2011].

5Everyman – Człowiek – każdy: Jest to specyficzna konstrukcja bohatera literackiego. Wywodzi się ze średniowiecznego moralitetu o tym tytule. Przedstawia człowieka bez cech indywidualnych, bez twarzy, bez imienia – abstrakcyjnego reprezentanta wszystkich ludzi. Za: Motyw Everyman'a [w:] Globalne źródło zawierające streszczenia i recenzje – http://pl.shvoong.com/humanities/1712464–motyw–everyman–cz%C5%82owiek–ka%C5%BCdy/#ixzz1YZmTrrIi.

6SIÓDEMKA – Tradycja jej dominującej pozycji w semickim kręgu kulturowym sięga zapewne obserwacji faz księżyca, znanych wszystkim ludom pierwotnym. Przemawia za tym powszechne traktowanie siódemki jako świętej i to jeszcze przed odkryciem siedmiu planet. Z dawien dawna z liczbą siedem łączyło się pojęcie pełni. W Starym Testamencie jedną i drugą określa się tym samym wyrazem. Tak więc siódemka oznacza uporządkowaną przez Boga całość. Babilończycy, znając już liczbę planet, wytworzyli sobie wyobrażenie o siedmiu niebach, które przedstawiali za pomocą siedmiostopniowych wież. Kierowanie się prawem, że liczby są podstawową zasadą całego bytu, prowadziło do łączenia różnych zjawisk natury z liczbami i wzajemnego zharmonizowania. Siedem tonów gamy muzycznej odpowiadało siedmiu sferom niebieskim. Życie ludzkie dzielone na siedem okresów pozostawało pod wpływem gwiazd itd. Siódemka jest liczbą dziewiczą, gdyż nie powstaje ze zwielokrotnienia jednej liczby przez drugą, ani też będąc już zwielokrotniona przez inną liczbę, nie tworzy nowej liczby wśród dziesięciu. Jest pełna z racji swej niepodzielności. Składa się z liczby parzystej (4) i nieparzystej (3). Dlatego słusznie uchodzi za symbol uniwersalności. W Starym Testamencie siódemka zajmuje pozycję dominującą, jest liczbą świętą. W Nowym Testamencie również można zauważyć tradycję jej świętości. Siedemdziesiąt siedem razy trzeba przebaczyć (Mt 18. 22; Łk 17, 4), siedem demonów wypędził Jezus z Magdaleny (Mk 16, 9). Apokalipsa jest całkowicie przeniknięta symboliką liczby siedem. Także tu oznacza ona całość i doskonałość. Siedem listów zostaje wysłanych do siedmiu Kościołów, którymi kieruje siedmiu aniołów. Tajemnicze wizje mówią o siedmiu pieczęciach, siedmiu grzmotach, siedmiu trąbach, siedmiu czasach gniewu, siedmiu rogach smoka, siedmiu wzgórzach, siedmiu królach, siedmiu plagach itp. Według nauki Ojców Kościoła siódemka jest święta, ponieważ Bóg po stworzeniu świata odpoczął właśnie siódmego dnia. Za: Marta Wieczorek, Symbolika chrześcijańska: liczby, „Zanim” nr 2 (15)/ 2004.

Zmieniony ( 15.11.2017. )