Kowal zawinił, Cygana powiesili
Wpisał: ks. Isakowicz Zaleski   
04.07.2007.
[umieszczam artykuł ze strony Ks. Zaleskiego (są też linki) , bo ważny i chcemy, by trafił do różnych czytelników]
ks. Isakowicz Zaleski
Kowal zawinił, Cygana powiesili (3 lipca 2007)
     źle się dzieje w prowincji południowej ojców jezuitów. Karne represje nadal bowiem dotykają dwóch współbraci. Co więcej, jeden z nich, diakon Andrzej Miszk, przebywający w zakonie od 11 lat, będzie najprawdopodobniej z niego relegowany (pisała o tym wczorajsza „Rzeczpospolita”). Aby zrozumieć zaistniały problem trzeba sięgnąć do jego początków.
     W ubiegłym roku, w czasie kwerendy. prowadzonej na potrzeby projektu badawczego pt. „Działalność antykościelna Wydziału IV Służby Bezpieczeństwa w Krakowie”, natknąłem się na akta kilku jezuitów krakowskich, będących tajnymi współpracownikami komunistycznej bezpieki. Dostęp do tych akt był zgodny z zakresem wspomnianego projektu. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że większości tych akt przede mną nikt z zakonu jezuitów nie badał, o czym łatwo się można było przekonać po wpisach do kart kontrolnych. Chodziło o teczki tajnych współpracowników o pseudonimach „Jackowski”, „Stefan”, „Anteusz”, „Kazek” i „Janiszewski”: Wszyscy z nich pełnili ważne funkcje w prowincji: dwóch pierwszych było prowincjałami, trzeci profesorem i wpływową „szarą eminencją” zakonu, czwarty wieloletnim prefektem bazyliki jezuickiej przy ul Kopernika, piąty pracownikiem sekcji polskiej Radia Watykańskiego w Rzymie. Oprócz tego znalazłem informacje o tajnych agentach działających w prowincji północnej oraz o kolejnych w Radiu Watykańskim. O swoim znaleziskach powiadomiłem w sierpniu ubr. swoich przełożonych, których na bieżąco informowałem także o wszystkich innych sprawach. A w tym czasie krakowska komisja historyczna, powołana na początku roku, siedziała nadal z założonymi rękami. Władze kościelne trzymały ode mnie również kopie listów wysłanych do „Kazka” i „Janiszewskiego” („Anteusz” i „Jackowski” już nie żyją, a „Stefan” przebywa aż w Australii). 
     Wspomniane znaleziska konsultowałem się ze swoim przyjacielem, ojcem Krzysztofem Mądelem, który gorliwie bronił mnie w czasie pierwszego zakneblowania, a który nikomu nazwisk tajnych współpracowników nie ujawnił. We wrześniu z kolei udzieliłem wywiadu diakonowi Andrzejowi Miszkowi, który wywiad ten zamieścił na stronie internetowej www.tezeusz.pl Również i tutaj żadne nazwiska nie padły. Nie padły one również w czasie październikowego sympozjum w Kolegium Jezuitów w Warszawie, na które zaproszony zostałem tak przez Klub Inteligencji Katolickiej, jak i przez redakcję jezuickiego „Przeglądu Powszechnego”. 
     Jednak byli tajni współpracownicy w zakonie jezuitów poczuli się ogromnie zagrożeni i rozpoczęli frontalny atak. W wyniku tego usunięto gwałtownie z Krakowa ojca Mądela i diakona Miszka, zsyłając ich Wrocławia i Kłodzka. W krótkim czasie, zaledwie w tydzień pod oddaniu książki do druku, zostałem 17 października – m.in. pod naciskami jednego z przełożonych jezuickich - zakneblowany po raz drugi. Co więcej, kanclerz Kurii Krakowskiej, jak na ironię, doktor prawa, złamał wszelkie możliwe zasady, wydając, bez prawa do jakiekolwiek obrony, wyrok „śmieci cywilnej”. Podobnie uczynił też prowincjał jezuitów, poniżając publicznie swoich podwładnych przez publiczne podanie nieprawdziwych informacji na ich temat. 
     Ojciec Krzysztof i ja raczej to przetrzymamy, choć byli tajni współpracownicy SB o pseudonimach „Szerszeń’, „Orkan”, „Słowak”, „Przybysz” czy „Tomasz”, nadal świetnie prosperujący w Krakowie, oraz powiązani z nimi ich byli oficerowie prowadzący jeszcze nieraz wywrą nacisk na władze kościelne. Szkoda natomiast diakona Andrzeja, bo przechodzi obecnie absolutną gehennę. Jednak słuszność jest po jego stronie, a nie po stronie tych, którzy – akceptując zasadę „Kowal zawinił, Cygana powiesili” – przyłożyli rękę do niesprawiedliwości. W Polsce powołań kapłańskich jest dużo, więc jedno mniej czy jedno więcej powołanie nikomu nie robi różnicy. Dlatego też należy się spodziewać, że wspomniana zasada, w obronie dobrego samopoczucia byłych tajnych współpracowników, jeszcze nie raz zostanie zastosowana. 
Ks. TZ