O, douce France, najstarsza córo Kościoła, ... coraz bardziej pierwsza córo Diabła...
Wpisał: Andrzej Juliusz Sarwa   
22.11.2017.

O, douce France, najstarsza córo Kościoła, coraz bardziej pierwsza córo Diabła...


Il revient à ma mémoire
Des souvenirs familiers
Je revois ma blouse noire
Lorsque j'étais écolier…


Andrzej Juliusz Sarwa WIESZCZBA KRWAWEJ GŁOWY, str. π*100 i nn.


Białecki, zbliżając się ku rogatkom stolicy Francji, rozmyślał nad czasami, wco najgorsze diabeł się rozzuchwalił na dobre i coraz bardziej i coraz jawniej sobie poczynał. Ot, choćby to, co się wyrabiało na dworze nieboszczyka króla jegomości, Zygmunta Augusta, a potem też i nieboszczyka króla Stefana, który nie dość, że tolerował działania adeptów nauk tajemnych, to przyszedł czas, że mu ich - najzna- mienitszych w tamtoczesnej Europie, mianowicie Anglików Johna Dee i Edwarda Kelly'ego [John Dee (1527-1608) i Edward Kelly (1555-1597) - angielscy okultyści, kabaliści alchemiści i astrologowie.] - sprowadził do monarszych komnat naturalny ojciec jego Kasi, wojewoda i senator, Olbracht Łaski. Ale nic dobrego z tego nie wynikło, poza podejrzeniami, ze króla Batorego, który dla wielu osób był mocno niewygodny, otruto... Niby nikt niczego nie udowodnił, ale...

Na Zachodzie zaś było jeszcze gorzej. A już w szczególności w Italii i Francji. Tutaj nie zabawiano się wyłącznie obliczaniem biegu gwiazd i zastanawianiem się nad ich wpływem na losy świata i poszczególnych osób, nie tylko zabawiano się wywoływaniem duchów, nie tylko dopuszczano się wyuzdanych orgii, ale sprawowano też wyjątkowo obrzydliwe krwawe obrzędy - bluźniące Bogu - ku czci Szatana.

Francja, ta najstarsza córa Kościoła, jak ją nazywali papieże, coraz bardziej stawała się pierwszą córą Diabła.

Jur uświadomił sobie jednak, że jest niekonsekwentny wobec samego siebie, że z jednej strony całą tę okultystyczną, hermetyczną, czarnomagiczną obsesyjną namiętność, która przerastała Europę niczym grzybnia trujących muchomorów leśną ściółkę, uważał za coś bezdyskusyjnie złego, ale jednocześnie aż drżał z podniecenia, iżby te nauki zgłębić, a obrzędy poznać, doznając nieomal orgazmicznej rozkoszy na samą myśl o tym. Wmawiał sobie co prawda, iż tylko po to, by wiedzieć, jakie zło światu zagraża, żeby przeniknąć zamiary i strategię i cele przeciwnika, dobrze jednak przecież wiedział, iż się tak tylko oszukuje i szuka usprawiedliwienia swoich, ku śmiertelnemu grzechowi wiodących, poczynań. A przez to wszystko wewnętrznie był rozdarty...

Gdy słońce zaszło i tylko kilka krwawych jego promieni wyglądało zza horyzontu, pan Jerzy jakby się ocknął. Chłód przeniknął mu ciało, wzdrygnął się i skulił w sobie. Jednak to wszystko, co teraz - nudząc się w podróży - uzmysłowił sobie, nijak się miało do czystego kultu, jaki oddawano Diabłu. I tutaj prym też wiodła Francja. Chociaż po uroczyskach i leśnych ostępach całej Europy odbywały się jakieś obrzędy skryte, ku czci ciemnych mocy, to pierwszy naprawdę głośny proces o oddawanie czci Szatanowi odbył się na tej właśnie, na francuskiej ziemi, a został wytoczony panu Gillesowi de Rais marszałkowi Francji, sodornicie, gwałcicielowi dzieci i ich okrutnemu mordercy, ale także towarzyszowi broni Joanny d”Arc, który poświęcił się całkiem komu innemu, niż Dziewica Orleańska...

O tym, co działo się na dworze ostatnich Walezjuszy, już nie szeptano, a mówiono nieomal w głos. Za Henryka IV, łże katolika (bo tak naprawdę to w sercu hugenota, a może i nie, może wręcz poganina?) okultyzm wręcz kwitł. I to pod wszelkimi postaciami. Prym wiodła oczywiście astrologia, ale ona działała jawnie. Nawet Kościół ją tolerował, a po cichu popierał i korzystał z jej usług.

Działy się jednak obrzydliwsze rzeczy, sprawy i sprawki... Jak choćby La messe de saint Sécaire, czyli msza św. Sekariusza, będąca rodzajem zabiegu magicznego sprawowanego po to, aby na czyjegoś wroga sprowadzić śmierć, ale nie raptowną, nagłą, lecz powolną rozciągniętą w czasie i sprawiającą jak najwięcej cierpień. Była to parodia mszy katolickiej, którą musiał odprawić nie byle kto, ale ważnie wyświęcony ksiądz. Asystować zaś przy tym obrzędzie powinna mu jego kochanka. Jerzy przypomniał sobie, co na temat owej bluźnierczej mszy wyczytał w papierach pozostałych po Illuminatusie.

Mszę taką rozpoczynano o jedenastej przed północą i równo o północy musiano ją zakończyć. Celebrowano ją zaś od końca. Ofiarowywano i konsekrowano nie białą, ale czarną hostię, a zamiast wina używano wody ze studni, w której wpierw rytualnie utopiono noworodka albo płód wydarty z brzucha matki.

Msza taka była rozpowszechniona przede wszystkim na terenie Gaskonii, za której granicą, tuż, na prawym brzegu Garonny, leżała Tuluza - katarskie gniazdo przez wieki. Przypadek? Być może...

Pan Jerzy nie był tego taki pewny. Chociaż zapewne odprawiano ten rytuał również i w innych regionach Francji, a może i poza jej granicami... Podobno jego skuteczność była blisko stuprocentowa. Msza, na czyją intencję została odprawiona, powoli słabł, sechł, az w końcu duch z niego uchodził i gasł. Lekarze wówczas byli bezradni. Żadnemu z nich nigdy nie udało się przywrócić do zdrowia kogoś dotkniętego przekleństwem mszy św. Sekariusza...

Bluźnierstwa przeciw Bogu i te straszne, budzące grozę i przerażenie poczynania, jakich dopuszczali się Francuzi, nie pozostawały bez odpłaty ze strony Boga. A właściwie to może nie tak, może Bóg, nie krępując wolnej woli tych, którzy mu wygrażali pięściami, pozwolił, iżby Szatan wzmógł na tej ziemi swoją nadzwyczajną aktywność.

I wzmógł. Rzeczywiście wzmógł. To we Francji właśnie, a nie gdzie indziej, wybuchła nieomal epidemia opętań, z których najgłośniejszym podówczas przypadkiem chyba, bo niezbyt oddalonym w czasie, było opętanie w Aix- en-Provence z roku Pańskiego 1611, o którym było głośno w całej Europie, a którego rozpoczęcie, przebieg i tragiczne zakończenie było doskonale znane panu Jerzemu. Nie wiedział on tylko jednego, i chyba miał się już tego nie dowiedzieć, iż poznał był kiedyś, w mrocznej, diabolicznej Jaskini Salamanki, głównego aktora dramatu, ojca Gaufridiego...

Kiedy Henryka IV, roku Pańskiego 1610, zadźgał nożem fanatyczny François Ravaillac, a władzę po nim formalnie objął Ludwik XIII, a faktycznie - jako regentka - rządziła Francją Maria Medycejska, znajdująca się pod przemożnym wpływem kardynała Armanda-Jeana du Plessis de Richelieu, mogło się zdawać, że nastały złe czasy dla astrologów i magów. Myliłby się jednak, kto by tak myślał. Teraz dopiero nastąpił bujny rozkwit czarnoksięstwa! Z jednej strony królowa była bigotką, otaczającą się katolickim klerem, z drugiej jej najbardziej zaufanymi były osoby parające się naukami tajemnymi... Z jednej strony dla przykładu srodze karano bluźnierców i czcicieli Złego, jak na przykład pewnego katolickiego księdza, którego, roku Pańskiego 1615, za takie właśnie przewiny, za udział w sabatach i mszach św. Sekariusza, spalono na stosie, z drugiej - innych, jemu podobnych, suto wynagradzano, darząc ich najwyższym zaufaniem i obdarowując najwyższymi godnościami.

Aż do tego, 1617, roku...

 

========================

Tu można kupić książkę:

http://ksiegarnia-armoryka.pl/Wieszczba_krwawej_glowy_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

 

Zmieniony ( 23.11.2017. )