Nikt nie może być karany za myśli, czyli za poglądy.
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
20.12.2017.

Nikt nie może być karany za myśli, czyli za poglądy.

Spod świątecznej choinki



Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=4099



Felieton  •  miesięcznik „Moja Rodzina”  •  20 grudnia 2017



Kiedyż jest stosowniejszy moment na powrót do źródeł, niż święta Bożego Narodzenia? Inna sprawa, że nie wszędzie można te święta zauważyć, po pierwsze dlatego, że niemal doszczętnie zawłaszczyli je straganiarze, wmawiając ludziom, że najważniejszym wydarzeniem tego dnia jest wręczenie kupionych wcześniej prezentów, a po drugie – że religijna strona tych świąt podobno strasznie kłuje w chore z nienawiści oczy osobistych wrogów Pana Boga, co to cierpią na bigoterię „laickości” i gwoli zapewnienia sobie psychicznej higieny, gotowi są wyczyścić całą Europę z wszelkich śladów chrześcijańskiej przeszłości.

Ich ideał, to wypić i zakąsić, a higiena psychiczna jest im potrzebna gwoli zapobieżenia niestrawności i wzdęciom, które powodują wzrost globalnego ocieplenia. Bo to nieprawda, że globalne ocieplenie jest następstwem rozwoju przemysłu. Żaden przemysł nie jest w stanie tak zanieczyścić atmosfery, jak wzdęcia człowieka cierpiącego na niestrawność po przesadnym zakąszaniu kolejnych toastów.

Ale mniejsza o to, bo chodzi przecież o powrót do źródeł, a konkretnie – do źródeł cywilizacji łacińskiej, która wykołysała tyle wspaniałych pokoleń prawdziwych Europejczyków. Bo prawdziwi Europejczycy, w odróżnieniu od europejsów, charakteryzowali się przywiązaniem do potrójnych (omne trinum perfectum – mawiali starożytni Rzymianie, co się wykłada, że wszystko co potrójne, jest doskonałe) filarów łacińskiej cywilizacji w postaci – po pierwsze – greckiego stosunku do prawdy, polegającego na przekonaniu, iż prawda istnieje obiektywnie i nie zależy ani od tego, co na ten tema mniema większość, ani nie leży „pośrodku” - jak chcieliby ireniści, tylko leży tam, gdzie leży, a moralną powinnością człowieka rozumnego jest znalezienie tego miejsca i odkrycie prawdy. Dzięki temu właśnie w cywilizacji łacińskiej pojawił się taki fenomen, jak nauka, to znaczy – systematyczne, metodyczne dążenie do prawdy, połączone z nieustannym weryfikowaniem dotychczasowych osiągnięć.

Po drugie – w postaci zasad rzymskiego prawa, które bez wątpienia jest jednym z najdoskonalszych osiągnięć ludzkości i nie bez powodu średniowieczni uczeni, odkrywszy justyniańskie „Instytucje”, pod wpływem olśnienia określili je mianem „ratio scripta”, czyli rozumu spisanego.

Wreszcie trzecim filarem łacińskiej cywilizacji jest etyka chrześcijańska, jako fundament systemu prawnego. Kulturalny Rzym bowiem miał pewną skazę w postaci uzależnienia człowieczeństwa od pozycji społecznej człowieka. Toteż kiedy Korneliusz Sulla pewnego dnia kazał zarżnąć pod gmachem Senatu 6 tysięcy jeńców samnickich, nikt nie uważał tego za zbrodnię, bo to byli niewolnicy. A chociaż później też zdarzały się podobne rzeczy, to już nie były one uważane za krotochwilę, bo chrześcijaństwo wpoiło Rzymianom, a za ich pośrednictwem i reszcie świata przekonanie, że każdy, niezależnie od pozycji społecznej, jest dzieckiem Boga, więc z tego tytułu przysługuje mu pewne minimum godności, na które nikt nie ma prawa podnosić ręki. To przekonanie legło u podstaw nowoczesnych doktryn prawnych, a w Średniowieczu objawiło się w pięknej postaci etosu rycerskiego. Rycerz nadal był – podobnie jak w starożytności – uosobieniem siły, ale pod wpływem chrześcijaństwa ta siła została wprzęgnięta w służbę słabości. Podczas ceremonii pasowania na rycerza, kandydat składał bowiem ślubowanie, że będzie bronił „wdów i sierot”, a więc osób w ówczesnym społeczeństwie najsłabszych.

Niestety Europa współczesna, pod wpływem europejsów, którzy zalety cywilizacji łacińskiej doceniają o tyle, o ile mogą na niej pasożytować, zaczyna się własnej cywilizacji wstydzić i lekceważąc wspierające ją filary, ześlizguje się w barbarzyństwo.

Ten ześlizg jest w perspektywie bardzo groźny, bo zamiast solidnego i stabilnego gruntu prawnego, zaczynamy poruszać się chybotliwym bagnie. Taki eksperyment, mówiąc nawiasem, już raz został przeprowadzony w Związku Sowieckim, doprowadzając miliony ludzi do śmierci, a wielokrotnie więcej wtrącając w rozmaite życiowe tragedie. Zasady prawa rzymskiego głoszą, że cogitationis poenam nemo patitur, co się wykłada, że nikt nie może być karany za myśli, czyli – za poglądy.

Tymczasem całkiem niedawno do pana prezesa Kaczyńskiego przyszła delegacja Żydów na skargę, że jacyś młodzi ludzie dali wyraz poglądom, które im się nie spodobały. Dlaczego pan Kaczyński, a za nim – polskie państwo – miałoby prześladować ludzi głoszących poglądy niemiłe Żydom – trudno zgadnąć, ale przecież o to właśnie delegacji chodziło. Zasady prawa rzymskiego głoszą dalej, że nullum crimen sine lege, co się wykłada, że przestępstwem jest tylko czyn zabroniony przez ustawę.

Tymczasem Parlament Europejski przyjął rezolucję wzywającą polski rząd do „potępienia” tak zwanej „ksenofobii”, czyli dystansu wobec osób obcych. Prawo w Polsce zabrania nawoływania do czynów godzących w prawa takich osób, ale nie zmusza nikogo, by się z nimi bratał, co oznacza, że ksenofobia w pewnych granicach jest jak najbardziej dozwolona. Dlaczego polskie władze miałyby „potępiać” zachowania dozwolone przez polskie prawo – doprawdy trudno zgadnąć.

Wreszcie zasady prawa rzymskiego głoszą między innymi, ze „nullum crimen sine culpa”, co się wykłada, ze nie ma przestępstwa bez winy. Wina definiowana jest jako psychiczny stosunek sprawcy do popełnionego przezeń czynu. Prawo rozróżnia winę umyślną, występującą w co najmniej dwóch postaciach: zamiaru bezpośredniego (sprawca chce osiągnąć skutek przestępczy), albo zamiaru ewentualnego (w zasadzie chce osiągnąć inny skutek, ale dopuszcza możliwość, że „przy okazji” wystąpi również ten przestępczy i godzi się na to) – oraz winę nieumyślną w postaci lekkomyślności (sprawca przewiduje możliwość wystąpienia skutki przestępczego, ale bezpodstawnie przypuszcza, że go uniknie). Widzimy, że w każdej postaci wina, a więc ów psychiczny stosunek do czynu, musi być udowodniona sprawcy.

Tymczasem policja brytyjska stanęła na stanowisku, że przestępstwem jest każde wykroczenie, które PRZEZ OFIARĘ jest postrzegane jako motywowane wrogością lub uprzedzeniem. Chodzi o tzw. „przestępstwa z nienawiści”. Można zatem zostać przestępcą „bez swojej wiedzy i zgody”, bo o tym nie będzie decydowała wina sprawcy, tylko przekonanie ofiary.

Jest to bardzo podobne do tak zwanej „agitacji kontrrewolucyjnej” albo „antysowieckiej”, opisanej w art. 58 kodeksu karnego RSFRR. O tym, czy miała miejsce owa „agitacja”, decydowała partia, albo NKWD – całkiem niezależnie od intencji występujących po stronie „milionów podejrzanych osób”. Widać zatem wyraźnie, w którą stronę ten ześlizg do barbarii następuje, a skoro tak, to i skutki mogą okazać się podobne. Brrr!

Zmieniony ( 20.12.2017. )