Liczmy się jak... "politycy". Awantura zwana rekonstrukcją
Wpisał: Wawel   
23.12.2017.

Liczmy się jak... "politycy".

Awantura zwana rekonstrukcją



Wawel http://wawel.neon24.pl/post/141622,awantura-zwana-rekonstrukcja



[----]

Do alfabetu teorii poznania i logiki należy nauka o przyczynach (procesów, zjawisk, wydarzeń etc.). Istnieje wielość typów przyczyn. Są przyczyny najbliższe, które rzadko bywają istotnymi. Są przyczyny dalsze, przyczyny konieczne i niewystarczające, przyczyny konieczne i wyzwalające, przyczyny towarzyszące, przyczyny pierwotne, przyczyny wtórne, przyczyny formalne i materialne oraz przyczyny celowe. Błędne poznania, rozpoznania i diagnozy głównie wynikają z posłużenia się nie tą co trzeba przyczyną.

W przypadku rozpatrywanej tu awantury rekonstrukcyjnej najlepiej wyjdziemy na szukaniu przyczyny pierwszej chronologicznie, przyczyny wyzwalającej, zapoczątkowującej sekwencję wydarzeń. Po podpaleniu lontu cała reszta toczy się mocą logiki i praw fizyki, choć analogia to częściowo tylko trafna,  bo w stadium środkowym możliwy był wybór z kilku alternatywnych miejsc w które mógł zostać wrzucony ładunek wybuchowy. Po tym wyborze miejsca eksplozji reszta to już logika i fizyka. Miejsce na wybór było jeszcze tuż po wybuchu i związane było z wyborem rodzaju pomocy osobom poszkodowanym w wyniku dużo wcześniej zaplanowanej eksplozji (ten etap końcowy został wykonany bardzo niezręcznie, ale wydarzenia tak przyspieszyły i zagęściły się, że aby je poddać pełnej kontroli potrzebny byłby cały sztab operacyjny). Zdolność rozszyfrowania tego o co, jaka i kogo z kim toczy się gra – została upośledzona u obserwatorów przez działania osłonowe, narracyjne i pijarowe.
Najpierw przedstawmy głównych aktorów (aktywnych i biernych) tych gorszących, nieuniknionych wydarzeń: J.Kaczyński, A.Duda, Z.Romaszewska, J.Gowin, A.Bielan, B.Szydło, S.Piotrowicz, P.Mucha, K.Łapiński, S.Karczewski, Z.Ziobro, A.Macierewicz, M.Morawiecki. Ramy chronologiczne to wiosna-jesień 2017 r.
Jeśli przebadamy występowanie, kontekst i sens kluczowego w ostatnich wydarzeniach słowa „rekonstrukcja” na przestrzeni 2017 r. zobaczymy, że nawet jeśli występuje ono w pierwszej połowie roku, to tylko sporadycznie i ma ono całkiem inny sens niż w drugiej połowie roku. Owszem, pojawia się, ale tylko w kontekście ewentualnej wymiany 2-3 ministrów (i to z reguły całkiem innych ministrów, niż ci będący na cenzurowanym w drugiej połowie roku). O wymianie premiera nie ma mowy. Sytuacja zmienia się po 5 września, kiedy to zbliża się termin prezentacji prezydenckich projektów, które mają zastąpić pisowskie. 5 września ustami K.Łapińskiego zostaje sformułowane pierwsze zaproszenie do targów: „Burza wokół słów rzecznika prezydenta, który w rozmowie z dziennikarzami zasugerował, że Beata Szydło nie ma wpływu na kształt swojego gabinetu. Jego wypowiedź zgodnie krytykują dziś politycy PiS. Rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński, pytany o medialne doniesienia, z których wynikało, że Duda zażądał od Szydło zdymisjonowania szefa MON Antoniego Macierewicza, powiedział:
Jeśli prezydent miałby oczekiwania co do zmian w składzie Rady Ministrów, to na pewno by je wyraził prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu; nie mam informacji, by takie propozycje formułował.”
I w tym momencie kości zaproszenia do handlu zostały rzucone. Trzy tygodnie później (27 września), dwa dni po niewypale prezydenckich projektów drugi przedstawiciel handlowy Prezydenta, Zofia Romaszewska sprawdza zdolności płatnicze drugiej strony (Prezesa) mówiąc, iż Zbigniewa Ziobro trzeba wyrzucić.
3 października Prezes zawęża rodzaj środków płatniczych jakie mogą zostać użyte w transakcji do roszad personalnych zdecydowanie odrzucając wspólną z Prezydentem pracę nad zmianą systemu władzy na prezydencki.
16 października Prezes pierwszy raz używa słowa „rekonstrukcja”, co mówi o tym, że na pierwszych spotkaniach z A.Dudą ogólnikowo i wstępnie uzgodniono, że karuzela personalna zadowoli go jako zapłata za zrezygnowanie z obstrukcji w sprawie reformy sądownictwa. Przyjrzyjmy się więc dokładnie i analitycznie okresowi od września do grudnia. Mój komentarz wraz z medialnymi tekstami źródłowymi jest dość obszerny, dlatego daję najpierw tylko swój komentarz. Po zakończeniu notki daję jeszcze raz swoje komentarze wraz z komentowanymi cytatami z mediów, by każdy mógł samodzielnie sprawdzić przebieg wydarzeń w zwierciadle medialnym.

5-24 września

Pierwsza erupcja pod wpływem niewidocznych, lecz wyczuwalnych ruchów dwóch stykających się ze sobą płyt tektonicznych. W zasadzie można powiedzieć, że ustami K.Łapińskiego już w pierwszym ujawnieniu tego, iż nadszedł czas ubijania transakcji handlowych – podana została cena zgody na radykalną reformę sądownictwa. Tą ceną ma być „głowa” Beaty Szydło. Wydarzenia grudniowe były już zawarte jak w pigułce w tej pierwszej konfrontacji dwóch obozów. Po 20 dniach rozważań różnych możliwych reakcji Prezes dojrzeje do odpowiedzi na ruch Prezydenta.


25-26 września
Zakończenie etapu wyboru taktyki przez Prezesa. Nieprzemyślane prezydenckie projekty ustaw uwypuklają konieczność walki o autentycznie reformatorski charakter działań. Godząc się na wysoką cenę Prezes zabiera się do rozważania konkretnych wariantów zapłaty Prezydentowi za współpracę przy reformie. W grę na tym etapie wchodzą dwa typy środka płatniczego: a) gwarancje Prezesa dane Prezydentowi związane z dążeniem do zmian w kierunku systemu prezydenckiego b) wymiana premiera plus kilku ministrów. Prezydentowi bardziej zależy na wariancie pierwszym, ale takiej ceny Prezes nie chce w żadnym wypadku uiścić. Wariant a) jest przelicytowany przez Prezydenta. Monitoring niezwykłej aktywności grup nacisku na Prezydenta i podatności Prezydenta na ich presję uświadomił Prezesowi i kilku osobom z kręgu wewnętrznego, że jeśli cena będzie zbyt wygórowana – być może trzeba będzie niektóre z ważnych reform strukturalnych wstrzymać aż do końca kadencji Prezydenta.


27 września – 2 października
Prezydent – tradycyjnie już – wysyła do targowania się kogoś ze swoich współpracowników. Ponieważ w sprawie wariantu a) dotyczącego systemu prezydenckiego nie ma póki co żadnego stanowiska Prezesa – Prezydent sonduje – ustami p.Romaszewskiej - jak daleko będzie mógł się posunąć w wariancie b), czy będzie mógł sobie dowolnie powybierać ludzi do „wyrzucenia” z rządu.
3-5 października
Czarna polewka dla Prezydenta od Prezesa (znaj proporcjum, mocium panie) w kwestii zapłaty za ustawy sądownicze wspólną pracą nad systemem prezydenckim.

6-12 października
Po wybraniu przez Prezesa waluty w której odbędzie się transakcja (zmiana premiera i kilku ministrów) przychodzi czas na ogląd towaru, który ma do zaoferowania Prezydent (ustępstwo w sprawie poprawek PIS-u) oraz na określenie warunków brzegowych oferowanego towaru. Pierwsze spotkanie „handlowe” Prezydenta z Prezesem, wcześniejsze były rozpoznawaniem przeciwnika. Wstęp do transakcji – towar i waluta wykładane na stół z trzosów. Targowanie się.


13-15 października
Towar jest tyle warty, ile ktoś zamierza za niego dać, czyli wstępna umowa handlowa zostaje zawarta na piśmie. Prezydent rozumie, iż więcej nie ugra, Prezes widzi, że da się ostrze reformy zachować przy małych ustępstwach. Częściowe rozładowanie niepewności i napięcia.

16 października
Upublicznienie wstępnej i ogólnikowej informacji o cenie płaconej Prezydentowi za niepowstrzymanie reformy sądownictwa, czyli powiadomienie opinii publicznej, że w rządzie będą poważne przetasowania.

 17-19 października
Zmiana etapu. Przejście z fazy ustalenia ogólnej strategii do realizacji konkretnej taktyki. Finalizacja zaplanowana jest dopiero za niecałe dwa miesiące, gdyż tyle czasu zajmie wypracowanie i procedowanie projektów ustaw. W związku z koniecznością „wytrzymania”, wyczekania z już (niestety) zapowiedzianą rekonstrukcją ok. 7 tygodni, czyli do momentu zakończenia prac nad ustawami reformującymi – potrzeba rozegrania taktycznego i rozciągnięcia w czasie („serial”) samej akcji wymiany premiera i pewnej części rządu. Na tym etapie muszą więc pojawić się fake-newsy od „informatorów”. Dwa główne fake-newsy (wrzutki kontrolowane przez Prezesa) to 1. będzie rekonstrukcja, ale bez zmiany premiera 2. jest możliwe, że Prezes zostanie premierem. Jednak los premier B.Szydło nie jest jeszcze przesądzony. W tym punkcie targi są najostrzejsze. Irracjonalność tej dymisji jest ewidentna. Prezes próbuje ocalić jakość kosztem ilości i zamiast „głowy” B.Szydło proponuje Prezydentowi „głowy” 5 ministrów. Prezydent gotów byłby może i się zgodzić, gdyby wśród tej piątki była głowa Z.Ziobro (zgodnie z zapotrzebowaniem zgłoszonym ustami p.Romaszewskiej 27 września). Na to nie ma zgody Prezesa. Targi trwają więc nadal. Na giełdzie zapotrzebowań Prezydenta pojawia się po raz pierwszy M.Morawiecki. Prezes nie odpowiada. Morawieckiego miał w jednym z wariantów jako premiera ale... dopiero za 2 lata. Przedwczesna zmiana Szydło na Morawieckiego zbyt zaburza całą dwuletnią strategię, jej rytm i tempo i jest ryzykowna względem możliwych reakcji stałego elektoratu partii, dlatego w tym punkcie Prezes wciąż jeszcze nie ustępuje. Poza tym nie wiadomo, czy premierostwo Morawieckiego wzmocni ośrodek rządowy czy – by tak rzec – Morawiecki zostanie przechwycony przez obóz Prezydenta Dudy (i przez ew. potencjalnych schizmatyków w rodzaju Gowina). Jednak głośny „występ” ust Prezydenta, K.Łapińskiego z 5 września poniżający B.Szydło i wskazujący „właściwego” premiera mówi o tym, że w pierwotnym, próbnym pakiecie Prezydent próbował sprzedać 2 fanty: dymisja B.Szydło i premierostwo J.Kaczyńskiego. Wysoko licytował. Opcja ‘Prezes na Premiera” była naiwną rachubą lobbies podszeptujących Prezydentowi. Może też sam Prezydent w swych nieokiełznanych ambicjach i mrzonkach o sławie marzył o jakimś przejściu do historii duetu „Duda-Kaczyński”. Oczywiście Prezes jest zbyt wytrawnym wygą, by ściągać na PIS kłopoty związane z jego osobistym premierowaniem, co nie przeszkadzało jednak, by rozsiewać wieści o tym, że jakoby rozważa ten wariant. Wieści te były potrzebne by działać osłonowo na najbardziej prawdopodobną ofiarę szantażu (transakcji, handlu) Prezydenta, czyli na B.Szydło.

20-21 października
Czwarte spotkanie Prezes-Prezydent, pierwsze z finalizujących transakcję. Barter przybiera coraz bardziej realny kształt. Staje się jasne w jakim kierunku mają iść poprawki PIS-u, by jak najwięcej ugrać i by jak najmniej były widoczne ustępstwa Prezydenta i PIS-u. Transakcja jest już prawie zaklepana. Z trzech żądań Prezydenta (dymisja Szydło, premierowanie Prezesa i wyrzucenie Z.Ziobro i A.Macierewicza) trzeba było wybrać najmniejsze zło, najmniejszą ofiarę na rzecz dokończenia reform sądowniczych (zgodnie z wypowiedzią Prezesa z 25 września, że „jest gotów poświęcić wiele, by przeszły ustawy reformujące sądownictwo”). Umowa kupna-sprzedaży jest już „spisana”, dlatego mają miejsce już wycieki do aparatu partyjnego PIS-u o tym, co się kroi na najbliższe 1,5 miesiąca. Wersja z Prezesem jako możliwym premierem jest „rezonowana” z powodów etycznych, by oswoić B.Szydło z możliwością dymisji. Coraz trudniej jest utrzymać dyskrecję – wielu działaczy i dziennikarzy zaczyna kojarzyć fakty i wiąże logicznie rekonstrukcję rządu z rokowaniami o kształt ustaw sądowniczych. Bardziej o dyskrecję w kwestii zakulisowego handlu dba krąg kancelarii Prezydenta, jako że jest on stroną szantażującą i wymuszającą, którego to oblicza nie chce zbytnio ów krąg eksponować.

22-24 października
Decydujące spotkanie na szczycie, dlatego utajnione, by nieopatrznie przed dziennikarzami nie ujawnić istoty dokonującej się transakcji. Prezes nie chce stawiać w świetle reflektorów niezbyt chlubnego faktu, iż został zaszantażowany przez... własnego Prezydenta. Bardziej jednak zdeterminowany by ukryć sens „rokowań” jest Prezydent, bo wyszłoby na jaw, że podawane przez niego powody zawetowania są li tylko przykrywką dla wytargowania posunięć mających budować jego przyszłą pozycję i karierę. Gdy Prezes dał znać, że dużo poświęci, Prezydent zapomniał o protestujących „współobywatelach”, na których wcześniej kilka razy bardzo górnolotnie się powoływał. Teraz, gdy okazało się, że można dużo „zarobić” na zrobieniu tego, co PIS oczekuje, Prezydent w audycji Rymanowskiego odpowiada o protestach z cyklu „Wolne sądy”: „A niech sobie protestują”. Handel to spektakl.

Tajne spotkanie w jednym z prezydenckich ośrodków poza Warszawą pieczętuje los premier Szydło. Była to konieczna ofiara, której nie dało się uniknąć. Dzień później o tym, że klamka zapadła w sprawie dymisji B.Szydło powiadomi niezawodna w niewygodnych i dwuznacznych akcjach p.Romaszewska. W tym samym momencie Premier Szydło zostaje powiadomiona o nieuniknionych, poważnych zmianach w rządzie. W celu wprowadzenia Premier Szydło w atmosferę rekonstrukcyjną od której będzie już blisko do atmosfery dymisyjnej – wyznacza się jej fikcyjne zadanie „kierowania” rekonstrukcją i przedstawienia możliwych wariantów oraz ich konsultowania z Prezesem. Jest to okrutne, ale innej możliwości nie było. Polityka to nie spowiedź ani nieustająca uroczystość.

25 października – 20 grudnia
Serial „rekonstrukcja rządu” przedłuża się z konieczności. Sama rekonstrukcja jako taka (czyli zmiana premiera) mogłaby się odbyć w każdej chwili, ale niestety poprawki do prezydenckich projektów nie są jeszcze gotowe ani procedowane. Pieniądze i towar muszą iść na stół w tej samej chwili (albo w odległości najwyżej jednego dnia), gdyż kochamy się jak bracia, ale liczymy się jak Żydzi. Opóźnione płatności w polityce się nie sprawdzają. Wyobraźmy sobie, że rekonstrukcja dokonuje się w pierwszym tygodniu listopada a na zapłatę za nią trzeba będzie czekać aż do przejścia przez sejm i senat za 6 tygodni. Nikt rozsądny na to by się nie zgodził, gdyż przez te 6 tygodni wydarzyć się mogą różne rzeczy z rodzaju tych o których pisał prof. Nowak (uliczne imitacje rewolucji, zmiany sytuacji zewnętrznej, różne przemówienia w Dumie etc.) nie mówiąc już o wszelakich telefonach do Prezydenta, petycjach, protestach i listach otwartych. Pieniądze na stół i towar na stół. W przypadku gdyby od razu zrobić rekonstrukcję wtedy, gdy została przyklepana i czekać 1,5 miesiąca na podpis Prezydenta, to tak, jak zapłacić za towar i czekać 6 tygodni na przesyłkę od sprzedawcy, który ma w komentarzach mnóstwo ujemnych punktów od wcześniejszych klientów. Ot, cała tajemnica tego, iż serial rekonstrukcja musiał tyle się ciągnąć i ślimaczyć. Gdy w środę 6 grudnia przyjęto 40 poprawek PIS-u do ustaw Prezydenta przy udziale przedstawicieli Prezydenta – błyskawicznie nakręcono ostatni odcinek serialu i następnego dnia w czwartek 7 grudnia można było wieczorem wyemitować pożegnalny odcinek pt.”Dymisja Beaty”, zaplątanego, młodzieżowego serialu w reżyserii Andrzeja Dudy.
W zasadzie w tym momencie, po tajnym spotkaniu Prezesa z Prezydentem w jednym z prezydenckich ośrodków poza Warszawą, kończy się układanie projektu fabuły, która teraz wejdzie w fazę realizacji. Ponieważ poprawki PIS-u nie są jeszcze gotowe, to musi pojawiać się info, że rekonstrukcja jest na razie odłożona. Do gry wkraczają też podwykonawcy (Z.Romaszewska, J.Gowin), którzy w zamian za logistyczne i pijarowe wsparcie transakcji Prezydent-Prezes przedstawiają swoje oczekiwania. Oboje dostają od Prezesa, to czego oczekiwali, gdyż zmienia się ich narracja i biorą stronę obozu PIS-u.
  Wydaje się, że gdy cena i parametry kupowanego towaru w sposób ogólny zostają ustalone a termin zapłaty zostaje określony – to mniej więcej miesiąc potrzebny do finalizacji transakcji będzie zwykłym przeczekiwaniem i pijarowym graniem na zwłokę do chwili przejścia poprawek przez sejm. Prezydent obchodzi stacje telewizyjne próbując podbijać cenę za oferowany towar i obdarzając PIS winą za różne niedociągnięcia i niedopatrzenia. Prezydent ostro licytuje, nie zgadza się na wersję PIS-u (9 miejsc dla większości i 6 dla opozycji) I nagle – w dzień miesięcznicy i przeddzień Święta Niepodległości ma miejsce tajemniczy zwrot w postawie Prezydenta. Nie wiadomo, czy się kiedykolwiek dowiemy, co się wtedy wydarzyło. Jak napisał Karnowski: „W każdym razie, coś naprawdę ciekawego kryje się za tajemnicą porozumienia 10 listopada”. W tych dniach wśród wierchuszki PIS-u krążą informacje o jakimś „asie w kieszeni” na Prezydenta. Zarazem stanowisko Prezesa w publicznych wypowiedziach zaostrza się, pojawiają się – ustami „poinformowanych” (A.Bielan) jasne deklaracje o konieczności wzmocnienia obozu rządowego względem prezydenckiego: „Relacje PAD i większości rządowej będą nieco inne. Będzie potrzeba wzmocnienia ośrodka rządowego”. Kilkudniowa ofensywa medialna przypominająca, że autorem linii reform oraz sztandarowych projektów jest tylko Jarosław Kaczyński i nikt inny – nie jest skierowana – jak to komentowano przeciw B.Szydło – a o wiele bardziej przeciw uroszczeniom wielkościowym Prezydenta. I sądzę, że to dotarło do adresata... Logika, intuicja oraz własne źródła mówią mi, że od 7 listopada Prezes nie tylko „spacyfikował” Z.Romaszewską i J.Gowina, lecz i znalazł sposób na rozbuchane apetyty handlowe Prezydenta. Była to akcja o której wiedziały jedynie 2-3 osoby z otoczenia Prezesa. Na czym polegało to złapanie Prezydenta w klincz jego własnej buty i pewności siebie? Wchodziły tu w grę dwie rzeczy. Pierwsza z nich to zastraszenie Prezydenta opcją wzmacniamy rząd w opozycji do Prezydenta. Oczyma wyobraźni zobaczył A.Duda siebie w identycznej, maksymalnie niekomfortowej roli w jakiej obsadził prezydenta L.Kaczyńskiego rząd Tuska (wojna o samoloty, o reprezentowanie Polski, deprecjonowanie urzędu etc.). W połączeniu z rozsiewanymi intensywnie w tych dniach „potwierdzonymi” info o tym, że Prezes chce zostać premierem dawało to mieszankę wybuchową, a nasz Prezydent saperem na pewno nie jest... Drugi – równolegle przygotowywany wariant – to... rozważanie (nikt nie wiedział, czy realne, czy fikcyjne) możliwości postawienia Prezydenta przed Trybunałem Stanu za „horrendalne” (słowa Prezesa) prezydenckie projekty ustaw sądowych sprzeczne z konstytucją, co musiałoby skutkować „zawieszeniem pełnienia urzędu. Obowiązki prezydenta przejmuje [wtedy] marszałek Sejmu” (wypowiedź jednego z polityków PIS-u). Wypowiedź prof. Pawłowicz z 30 listopada na komisji sejmowej o sprzeczności projektu Prezydenta z konstytucją skutecznie musiała mu spędzać sen z oczu. I słusznie. Rzecznik PIS-u, oczywiście, zdementowała takie spekulacje, ale jak wiadomo, bywają takie momenty dziejowe, kiedy tylko informacje zdementowane są ciekawe... W każdym razie ów sądny dzień 10 listopada sprowadził rozbrykanego, niczym gombrowiczowski Młodziak, młokosa na ziemię. Będąc na miejscu Prezesa użyłbym identycznych dwóch rodzajów soli trzeźwiących wobec osoby tracącej kontakt z rzeczywistością. Od tego dnia dołujący lot Prezydenta, niczym Ikara z obrazu Breughela ulega przyspieszeniu. Kończą się przysłowiowe marzenia o byciu Napoleonem. Czuwa nad tym sam... Los. Kompromitujące zachowanie i słowa Prezydenta na ulicy o Macierewiczu powodują, iż w sieci pojawia się list prof. A.Nowaka, B.Cywińskiego i D.Wildsteina wymierzających pod publicznym pręgierzem serię klapsów brykającemu bez ładu i składu „źrebakowi”. Ikar spadł prosto w kałużę, gdyż tak trzeba nazwać fakt, iż niedawny autor „podkładek” ideowych, laurek i apoteoz A.Dudy – prof. Andrzej Nowak przejrzał na oczy, opamiętał się i zbeształ – będąc w zacnym towarzystwie -  nieodpowiedzialnego gołowąsa. Pięć dni później pechowego młodzieńca częściowo opuszcza jego ostoja, Z.Romaszewska dobijając go słowami, że prezes Gersdorf (ulubiona konsultantka naszego Prezydenta) „powinna zostać wyrzucona”. Dosadności ciosu nie osłabia fakt, iż p.Romaszewska po prostu spłaca obietnice otrzymane od Prezesa w sprawie telewizji Biełsat. O totalnym niedoświadczeniu i chaosie Prezydenta świadczy, iż wykonując jakiś mini przewrót pałacowy nie wziął pod uwagę, iż jego poplecznicy w każdej chwili mogą go opuścić biorąc stronę większej mocy realnej. Dzień wcześniej także Jan Olszewski wycofał żetony, które wcześniej stawiał na akcje A.Dudy i radził Prezydentowi przeprosić A.Macierewicza. Cóż, tak zawsze kończy się taniec pingwina na szkle...

  Bilans? 5 miesięcy stracone. Stępienie ostrza ustaw o KRS i SN w kilku szczegółach (co już
owocuje m.in. takimi wyskokami jak ten sędziego Tulei). Niepewny los ustawy medialnej w aktualnych „okolicznościach politycznych”. Zaburzenie rytmu reform. Przedwczesne, wymuszone powołanie rządu z M.Morawieckim. Sam Prezydent jeszcze nie wie, czy będzie mu po drodze z M.Morawieckim, ale na wszelki wypadek nazywa go „mój premier”. Nie wiadomo czy prezydencki serial „Ja jako Napoleon” nie odbije się na wynikach wyborów samorządowych, gdyż całe odium powstałego zamieszania, chaosu, dezorientacji w elektoracie i niesprawiedliwego potraktowania premier Szydło spadło na JK i na PIS zamiast na faktycznego reżysera tej awantury. Oficjalna narracja tłumaczy serial rekonstrukcyjny koniecznością postawienia na gospodarkę oraz okolicznościami zewnętrznymi. Jak potężna jest to fikcja pokazuje fakt, iż hasło „Kierunek gospodarka” nie istniało do początku grudnia. Zostało wytrząśnięte z rękawa żeby jakoś wytłumaczyć, zracjonalizować irracjonalne, wymuszone przez obóz prezydencki ruchy. Tłumaczy tak, bo inaczej nie może, gdyż Prezydent zastrzegł w warunkach zawieranej umowy (dealu), że informacje o tym, że miała ona miejsce – nie mogą ujrzeć światła dziennego. Bardzo zabiegał o tę dyskrecję, użyczył nawet jednego z prezydenckich ośrodków poza Warszawą. Ci co wiedzą, nie mogą mówić, są niemi, jakby z uciętym językiem. Efekt: wszystkie gromy za powstały chaos  zbierają nie ci, którzy go wywołali. Taki mamy klimat.

Ale wszystko co jest zakryte będzie odsłonięte.

Zmieniony ( 23.12.2017. )