Misja TVP czyli bitwa na Łuku Kurskim
Wpisał: Matka Kurka   
27.12.2017.

Misja TVP czyli bitwa na Łuku Kurskim

Matka Kurka http://kontrowersje.net/misja_tvp_czyli_bitwa_na_uku_kurskim



Dla przypomnienia – w lipcu i sierpniu 1943 r. na tzw. Łuku Kurskim miała miejsce bitwa pancerna II wojny światowej. Niemcy, pomimo, że zniszczyli 5-krotnie więcej czołgów niż Ruscy - przerwali operację. Zadecydował brak efektu zaskoczenia, a właściwie rozpoczęcie ataku przez uprzedzonych o przygotowaniach Niemców Rosjan. Co ma piernik do wiatraka, poza luźną zbieżnością nazwiska prezesa TVP i strategicznego odcinka frontu wschodniego? Głupota, niekompetencja i niedocenianie przeciwnika. I w pewnym sensie pyrrusowe zwycięstwo. Niemcy w liczbach wygrali bitwę, ale okupili ją na tyle dużymi stratami własnymi,  po Stalingradzie już nie do odrobienia, że koniec końców przegrali wojnę. TVP ma robić PR i kształtować pozytywne cechy narodowe, a chwilowo wywołuje torsje, które mogą zakończyć się zgonem. Kurski zamiast za Mainsteina robi za Keitla, którego oficerowie niemieccy nazywali pieszczotliwie Lakaitel (lokaj). Tyle. A poza tym tytuł ładnie mi się komponuje.

Obecny prezes TVP należy do tzw. frakcji cwaniaczków PiS. To kolesie uwielbiający władzę, blichtr i pokazywanie się w TVP z gwiazdkami, także już nieco przykurzonymi. Lojalność nie jest ich mocną stroną. Akolici Kurskiego wciąż ględzą o jego talencie, przypominając film Nocna Zmiana. Tyle tylko, że film nie jest żadnym majstersztykiem sztuki dokumentalnej, a jego wartość wynika głównie z utrwalenia wizji i fonii w przełomowym okresie politycznych rozgrywek. Podziękowania za jego powstanie należą się nie młodszemu Kurskiemu, ale … o zgrozo, Wałęsie, który do końca nie wiedząc czym hucpa odwołania rządu Olszewskiego się skończy, kazał nagrywać kuluary przewrotu.

Kim jest Kurski? Znam misia z widzenia od lat. Uczęszczał do, sąsiadującej z moją, podstawówki nr 66. Z kumplami czasami spotykaliśmy go w okolicy Kościoła Zmartwychwstańców w Gdańsku Wrzeszczu, gdzie chodziliśmy na religię. Nazywaliśmy go wtedy „ważniakiem”.

I tak mu zostało do dzisiaj.

Po prawie 30 latach od rozpoczęcia demontażu komunizmu w Polsce, politykę i polityków wszelkiej  maści trzymam na dystans, co nie znaczy, że nie kibicuję tym, którzy wtaczają Polskę na tory państwa niezależnego, w którym zasady moralne jeszcze cokolwiek znaczą. Dlatego jeżeli program partii, w którym zasady, w tym moralne zajmują pierwszoplanowe miejsce, ma być realizowany, frakcje partyjnych cwaniaczków należy, jeżeli nie eliminować, to na pewno minimalizować, a nie dawać im eksponowane stanowiska. Inaczej partia zasad stanie się partą bez zasad.

Przyjmując w szeregi partii ludzi, którzy  dla utrzymania się przy żłobie zmieniają barwy klubowe jak celebryci partnerki i partnerów, partie zyskują co prawda parę głosów, infekują się jednak chorobą, która najczęściej prowadzi  do ich rozpieprzenia od środka. Cwaniaczki z reguły stają się zaczynem frakcyjnego szmondactwa, które kieruje się jedyną zasadą – jesteśmy zawsze tam gdzie stoją konfitury.

Dlatego facetów pokroju Kurskiego, Czarneckiego, Gowina i ostatnich spadochroniarzy z PSL trzeba trzymać na krótkiej smyczy, bez względu jak wielkie mają ego i zasługi, przejawiające się w publicznym wielbieniu Prezesa.

Kurski dostał TVP, bo jak tłumaczył podobno prezes PiS – wolę go mieć przy sobie niż przeciw sobie. Jak bardzo to było błędne rozumowanie pokazują efekty działalności młodszego Kurskiego w TVP. Jeżeli Kura miałby tak zaszkodzić Kaczorowi jak mu robi PR, to należało się go pozbyć zaraz po wyborach, albo uczynić co najwyżej wojewodą, bo jak pokazują fakty, jest w stanie PiS gówno zrobić (no chyba, że zna jakieś brzydkie partyjne tajemnice).

Programy informacyjne TVP to kompletna amatorszczyzna polana do zrzygania propagandą i włazidupstwem niespotykaną od czasów Gomuły. Co przykre, nawet dziennikarze, którzy wystartowali z polotem – jak np. Rachoń – z czasem zaczęli przypominać coraz bardziej bezwolnych wykonawców wytycznych prezesa i jego przydupasów na kierowniczych stanowiskach.  Jeżeli cokolwiek daje się w TVP oglądać, to są to materiały wyprodukowane sprzed czasów obecnego prezesa, nie wyłączając programów i filmów sprzed 1989 r.

Jedynie teatr TV trzyma poziom, ale i tu pewnie niedługo zacznie obowiązywać zasada: „co by tu jeszcze spieprzyć panowie, co by tu jeszcze.”

Prezes TVP jest ponoć autorem powiedzonka, że lud jest ciemny i wszystko można mu wcisnąć. Oferta TVP całkowicie potwierdza tę tezę. Połączenie disco-polo z cepeliadą i pogadankami Makarenki. Programy historyczne, które miały udowodnić, że patriotyzm i nowoczesność mogą chodzić w parze, poza odgrzewanym kotletem Wołoszańskiego, wciągają chyba tylko gadające w nich głowy. I co do cholery na TVP Historia robią programy przyrodnicze? Rozmówcy w programach TVP sprawiają wrażenie, że ich dobór odbywa się wg kryterium – musi być głupszy od prowadzącego, żeby przypadkiem nie przyćmił gospodarza programu.

Rozrywka. Ostatni kabaret zasługujący na tę nazwę – Potem – rozwiązano w 1999 r. Obecne wyroby kabareto-podobne już dawno sprowadzono do poziomu tandetnej rozrywki dla tłuszczy, dla której największą radochą jest machanie do telewizyjnych kamer misiaczkami i balonikami. Widzowie poubierani w czapeczki dla kretynów zdają się potwierdzać, że Prezes jednak idzie słuszną drogą. Ostatni międzynarodowy deal Prezesa to sprowadzenie portorykańskiego disco-polo na Sylwestra do Zakopanego. Żeby nie było wątpliwości, że widzowie się domagają takich rozrywek news o tym podano kilka razy w Wiadomościach. Doprawdy sukces na miarę wykupienia przez FSO fabryki Mercedesa. Miliony zarobi ten, kto w noc sylwestrową będzie oferował wibratory z podobizną Fonsiego.

Ktoś powie: o gustach się nie dyskutuje. Nic bardziej mylnego. Powiedzonko to, wpisujące się wprost w zasady politycznej poprawności, pełni rolę parawanu dla estetycznych tandeciarzy i kulturalnie upośledzonych osobników. Gdyby przez wieki rozwoju naszej kultury, jej mecenasi kierowali się tą zasadą, dzisiaj zamiast Stworzenia Adama w Kaplicy Sykstyńskiej oglądalibyśmy Jezuska w kąpieli z jelonkiem na rykowisku, a w muzeum w Hadze zamiast Dziewczyny z perłą Vermeera wisiałby Żyd liczący pieniądze pacykarza z Psiej Wólki.

Programy TVP pod wodzą Kurskiego zdają się potwierdzać obiegową (czytaj rozpowszechnianą przez media Frontu Jedności Narodu) opinię o wyborcach PiS. Jeżeli tak, to powstaje pytanie, komu tak naprawdę na tym zależy. Prezesowi TVP, bo udowadnia wygłoszoną przed laty opinię o elektoracie, czy jego bratu  - ober-redaktorze GW?

Jest też drugie pytanie, które należy skierować do KRRiT i Rady Nadzorczej TVP. Jak do cholery TVP realizuje misję telewizji narodowej? [bold i kolor -md] Czy chodzi o to żeby urobić telewidzów do konsystencji osobników żyjących wyłącznie życiem bohaterów oglądanych seriali, adaptujących wzorce prezentowane w programach typu „poradnik dla idioty” do życia rodzinnego, uczestniczących w transmitowanych imprezach rozrywkowych tylko po to, żeby rodzina mogła zobaczyć facjatę wujka i cioci na ekranie telewizora? Czy TVP ma ukształtować pokolenie bezmózgich konsumentów, dla których wydarzeniem roku będzie „black friday”, a nie urodziny własnego dziecka? Czy już niedługo w ramach transmisji z mszy św. albo innego wydarzenia religijnego (a może eventu, hę?) będziemy oglądać wiernych machających krzyżykami i różańcami w momencie, gdy uchwyci ich kamera? (tak przy okazji, nadgorliwość, także w częstotliwości transmitowania wydarzeń religijnych w telewizji publicznej, przynosi więcej szkody niż pożytku, zwłaszcza, że jest tv ojca Rydzyka i tv Republika).

Dlaczego żelazny repertuar TVP we wszystkich emitowanych programach stanowią seriale klasy DD (od słów do dupy) , quizy, powtórki festiwalu w Opolu i Eurowizji, reality show „głupek szuka kretynki”, po dziesiątki razy emitowane filmy z krótkiej listy, owszem niektóre z górnej półki, ale ile razy można oglądać Ojca Chrzestnego? (produkcja samego Hollywood to kilkanaście tysięcy niezłych, dobrych i bardzo dobrych filmów), reklamy i wypełniacze produkowane przez firmy producenckie krewnych i znajomych królika, za które TVP słono płaci?

TVP, przynajmniej u mnie, to 9-10 kanałów. Chcę mieć przynajmniej dwa, które z mózgu nie robią mi sieczki. Chcę profesjonalnych dziennikarzy odróżniających podawanie faktów od własnych komentarzy i publicystyki. Chcę programów historycznych zrealizowanych na poziomie technicznym XXI w., korzystających z najnowszej techniki komputerowej, fabularyzowanych dokumentów prezentujących polski punkt widzenia i wciągających dyskusji historyków, a nie gadających głów, sepleniących i wtórnych analfabetów powtarzających „nie mam wiedzy”.

Nie chcę oglądać dziennikarzy w terenie łażących za politykami jak upierdliwa cyganka: „Panie polityku ale Pan mi powie, no dlaczego Pan nie chce mi powiedzieć, ale Panie pośle proszę o odpowiedź”. Jak tak dalej pójdzie niedługo któryś z redaktorów TVP podstawi opozycyjnemu politykowi nogę na schodach i zapyta głośno do mikrofonu i kamery: Panie polityku dlaczego Pan przede mną ucieka?

Kto ich u kurwy nędzy tego uczy? Przekupka z Różycu? Tirówka z DK nr 5? Przecież to kopia TVN tylko pod innym sztandarem.

Dziennikarze moich dwóch programów mają być wzorem profesjonalizmu, a nie tandeciarstwa a’la TVN i posługiwać się poprawną polszczyzną jak niegdyś dziennikarze BBC angielskim. Jak będę chciał pooglądać polityczny magiel, to sobie włączę Olejnik w TVN, albo Michniewicz w radiowej Trójce.

rowadzący publicznej TV mają tak moderować dyskusję, żeby polityk mógł się wypowiedzieć bez nudzenia i ględzenia nie na temat, ale jednocześnie proszę mu nie przerywać po to, żeby koniecznie wypowiedział się co sądzi o pośle X, którego czujna kamera przyłapała jak drapał się po jajcach.  Na straży obiektywnej postawy własnych dziennikarzy i ich profesjonalizmu ma stać Prezes, który uprzejmie acz stanowczo każe wypieprzać wszystkim, zwłaszcza pisowskim niedopieszczonym politykom, zgłaszającym pretensje że redaktor potraktował ich z niewystarczającą atencją. W ten sposób w PiS nastąpi naturalna selekcja i przygłupy mając szlaban na media będą robić za partyjnych halabardników.

W moich dwóch programach chcę mieć elitę, specjalistów mających realne, a nie „powszechnie uznawane” osiągnięcia w danej dziedzinie i słuchać argumentów merytorycznych, a nie ciągłego podnoszenia poziomu emocji przez półgłówków. Tego gówna rodem z CNN mam pod dostatkiem w TVN i na Polsacie. W pozostałych siedmiu programach mogą sobie Pan Prezes TVP  i jego kierownicy zatrudniać kochanki, kochanków i cycatą sklepową z mięsnego.

Co tymczasem proponuje mi Prezes Kurski? Likwidację anten TVP i centralizację decyzyjną. Stara dobra szkoła PZPR. Jak się coś pierdoliło, to się zwoływało plenum i robiło reorganizację niereformowalnego ustroju. Powołujemy zjednoczenie, likwidujemy zjednoczenie, tu przemysł terenowy, tam parametryzacja produkcji.

Do tego samego przymierza się Kurski. Pozorne ruchy i igrzyska dla ludu. Do tego zamawianie słupków oglądalności, dowodzących słusznego kierunku, niczym wyniki frekwencji wyborczej za komuny. A ja się pytam gdzie jest misja telewizji publicznej? Dlaczego żeby znaleźć coś wartościowego muszę zapierdalać po dziewięciu programach TVP, szukając perły w stercie gnoju? Chcę mieć 2 (słownie: dwa) programy złożone z samych perełek. W pozostałych siedmiu Prezes Kurski może 24 godziny na dobę śpiewać Kaczmarskiego, akompaniując sobie na rozstrojonej gitarze.

PiS dwa razy pod rząd wygrało wybory, bo ludzie wobec braku wiarygodnych informacji, korzystali z internetu. Bo zredukowali w sieci to co wciskano im w telewizjach, z tym co widzieli i odczuwali na własnym grzbiecie. Młodzi, z dnia na dzień coraz bardziej dorośli, dzisiaj mają TV w dupie i informacje ciągną głównie w sieci.

Ale póki co TVP to głos rządu i partii rządzącej, także w internecie. Prezes PiS zaproponował nowe rozdanie. Nowy premier ma pokazać, że dbałość o narodowy interes nie oznacza cepeliady i gomułkowszczyzny.

Kurski i jego dwór są tego niestety zaprzeczeniem.

Zmieniony ( 28.12.2017. )