Zombie w realu. [Glińskiemu vice-premierowi - w twarz]
Wpisał: Maciej Mazurek   
11.01.2018.

Zombie w realu.

[Glińskiemu vice-premierowi – w twarz]

Ta wystawa to znak czasu, który mówi, że żyjemy w parszywych czasach


Maciej Mazurek

https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/376000-zombie-w-realu-ta-wystawa-to-znak-czasu-ktory-mowi-ze-zyjemy-w-parszywych-czasach

Ta wystawa to znak czasu. I mówi, jak z pewnego punktu widzenia, żyjemy w parszywych czasach. Trafiła do Poznania i jest reklamowana w sposób bardzo mocny. Atakuje z  bilbordów.

Jej „twórcą” jest niemiecki lekarz Günther von Hagens. Jego ojciec służył podczas II wojny w SS. Wystawa przedstawia doskonale zakonserwowane trupy, obdarte ze skóry i ustawione w pozach jakby żyły niczym zombie. W internecie znalazłem „kreację artystyczną”: dwa trupy kopulujące.

Nie należy lekceważyć żadnych kreatywnych pomysłów, jeśli dzięki nim możemy stać się milionerami! Wiadomo nie od czasów Freuda, ale od Freuda wyraźnie, że instynkt życia spokrewniony jest z przerażeniem śmiercią. Tanathos i Eros to syjamscy bracia. Günther von Hagens ksywa Horror, wie zatem, co czyni, karmiąc gawiedź takimi obrazami. Prymitywny człowiek może się rozkoszować własną rozwiązłością lub upajać się widokiem ludzkiego mięsa. Ktoś może uznać, że nie wolno używać języka obrażającego kogokolwiek czasach demokracji.

Nie obrażam. Stwierdzam fakt. Kiedyś przypadkiem przechodziłem przez most na Warcie, a obok wyławiano samochód, który wpadł do rzeki. Zgromadziły się, jakby nagle wyrosły spod ziemi, ogromne tłumy gapiów. Samochód wyłowiono tylko z jednym nieboszczykiem. Sporo ludzi było rozczarowanych. Ilekroć jadę samochodem i jestem przedmiotem spojrzenia z bilbordu smutnych martwych oczu istoty ludzkiej, której nie pochowali najbliżsi, a który jest teraz eksponatem w objazdowym po całym świecie jarmarku, obsesyjnie wraca lektura Iliady „Homera”. To był strasznie brutalny świat. Zanim Achilles zabił Hektora, ten zabił jego przyjaciela Patroklosa. Achilles górujący nad Hektorem siłą, tak bardzo go przeraża, że Hektor uciekając, trzykrotnie okrąża mury Troi. Nie chowa się jednak za mury. Broni miasto i bliskich. Achilles go zabija, bezcześci w gniewie jego zwłoki i hańbi.

Ale nocą – jak pisze Zygmunt Kubiak w „Literaturze Greków i Rzymian” – król Priam z heroldem Idajosem, znajdując w drodze niespodziewaną opiekę boga Hermesa, jedzie do Achillesa z okupem, aby prosić o ciało syna. Heros przypatrzywszy się nieszczęsnemu ojcu, przyjmuje dary i oddaje zwłoki a nawet obiecuje spokój od boju na czas pogrzebu Hektora, którego opłaczą Andromacha, Hekabe i Helena.

Gdy gniew minął boski Achilles wie, że ludzkim zwłokom należny jest godny pochówek.
Oprawa ideowa tej ekspozycji jest więcej niż zabawna. Organizatorzy wchodzą w rolę belfrów. Chodzi o edukację, naukę anatomii, pokazanie, jak zmieniają się nasze narządy, gdy np. palimy papierosy. Ta edukacja jak na edukację muzealną jest bardzo droga. Ale nie powinniśmy się dziwić, skoro na wystawie zobaczymy jakie mogą być skutki palenia papierosów. „Wiedza” kosztuje.
Ta niewyszukana oprawa „ideowa” ma schować motywy, które prowadzą ludzi na tę ekspozycję, jakby „naukowej” ciekawości nie mogli oni zaspokoić za pomocą atlasu anatomicznego. Ale nie o naukową ciekawość tutaj chodzi.

Ten „naukowo-edukacyjny” listeczek figowy, jest strategią starą, zastosowaną w XVIII wieku przez francuskich pisarzy pornograficznych, którzy chcieli szokować i zarabiać. Otóż można było napisać, jak Markiz de Sade, najbardziej brutalną pornografię, pod warunkiem, że pisarz we wstępnie usprawiedliwiał się, że pożytek z jego dzieła będzie duży, gdyż stanowi ono przestrogę dla niewinnych dziewcząt, które po takiej lekturze będą wiedziały, czym grozi nieumiarkowana rozpusta i dostanie się w łapy libertyna. Prawem analogii: można pokazać spreparowane zwłoki gdy się zastrzeże, że to dla nauki, dla wyższych celów.

Idąc tym tropem warto przypomnieć, co robili w Oświęcimiu koledzy Gunthera von Hagensa, po fachu, nazistowscy lekarze z tytułami profesorskimi w imię „nauki”, dla „postępu” rzecz jasna.
W przypadku Günthera von Hagens jest coś jeszcze. „Praca” nad złamaniem fundamentalnego tabu. Zmarłemu człowiekowi należy się szacunek i spokój. W historii różnie z tym bywało, ale nikt normalny tego nie kwestionował, począwszy od „Iliady” Homera, bo pochówek, to fundament ludzkiego porządku. Kto zatem bawi się ciałem zmarłego i zarabia na nim, dopuszcza się barbarzyństwa. Ten proces ślepej fascynacji śmiercią i zniszczeniem, naigrywania się ze zmarłych, odbierania im spokoju Ernst Jünger, niemiecki pułkownik Wermachtu i znakomity pisarz w pięknej książce „Awanturnicze serce” nazwał „fermentacją szumowin”. Przywołuje Jüngera, aby nikt nie zarzucił mi, że jestem germanofobem.
Jest jeszcze jeden aspekt, który wzmaga zainteresowanie tą wystawą. Wiąże się on z pop kulturą. To kult zombie, który narodził się wraz z filmem „Noc żywych trupów” w latach 60 ubiegłego wieku. Ludzie lubią się bać. Bywają tak znudzeni, że chcieli by być gonieni już w realu a nie na ekranie przez bandę „zombiaków”, nie żeby zostać złapanym, ale aby przeżyć dreszcz rozkoszy. Trupy w opracowaniu Günthera von Hagens, taką obietnicę niosą. śmiało na wystawę!

Maciej Mazurek

Publicysta, krytyk sztuki, krytyk literacki, poeta i malarz. W latach 2006-2011 redaktor w TVP Kultura. W latach 2012-2015 redaktor naczelny kwartalnika "Arttak-Sztuki Piękne". Autor i wydawca programu publicystycznego „Lustra” w TVP3 Poznań. Członek Rady Programowej Kongresów „Polska Wielki Projekt”. Publikuje m.in. na portalu wPolityce.pl i w Teologii Politycznej.


Zmieniony ( 11.01.2018. )