Właściciele tego świata cz.2. Problematyka europejska i finansowa.
Wpisał: Robert Grünholz   
14.01.2018.

Właściciele tego świata cz.2. Problematyka europejska i finansowa.


http://wsercupolska.org/wsp1/index.php/warto-przeczyta/8651-8651



Link do części pierwszej:Właściciele tego świata. Po co konflikty.

Czyli:  https://rgrunholz.wordpress.com/2017/12/30/wlasciciele-tego-swiata-cz-1/



Obaj moi rozmówcy postanowili zachować pełną anonimowość. Nasze rozmowy odbyły się w wydzielonej części publicznej kawiarni w Sztokholmie na przełomie października i listopada 2017 roku. W serii tych wpisów zawarłem wszystkie najciekawsze fragmenty z trzech rozmów, trwających w sumie siedem godzin. Osobiście dokonałem tłumaczenia z języka szwedzkiego i częściowo z języka angielskiego.

W drugiej części poruszam wraz z moimi rozmówcami szeroko pojętą problematykę europejską i finansową.

Robert Grünholz

 

Część 2

 

Ja: Sugerujecie, że w najbliższym czasie jakiś większy konflikt czeka także Europę?

T: To nieuniknione.

M: Też tak sądzę. Lina została już naprężona, ale nie wiadomo kto najmocniej za nią pociągnie, ani kiedy to zrobi. Widać wyraźnie, że choć Stany Zjednoczone postarały się uzależnić nas od swojej pomocy niczym chorego od kroplówki, to nie wszystkim w Europie ten stan rzeczy faktycznie odpowiada. Niemcy, gdy tylko się im na to pozwala, chodzą własnymi ścieżkami i marzy im się znów dominacja na kontynencie.

Ja: Są chyba na najlepszej drodze do tego.

M: Z gospodarczego i finansowego punktu widzenia, owszem. Ale nie zapominaj o roli demografii, jak i o paru innych graczach takich jak Francja, Turcja czy Rosja.

Ja: Co może Francja? 

T: Źle postawiłeś pytanie. Nie liczy się to co mogą, a to czego pragną. Móc, czy nie móc, to bardzo względna rzecz, gdyż dziś czegoś nie możesz, a jutro już możesz. Chcący sam sobie stworzy idealne warunki! Tym idealnym warunkiem dla Francji jest zdestabilizowana Afryka Północna, nie mniej niż Brexit.

Ja: Brexit z korzyścią dla Francji… 

T: Pomyśl tylko: strefa euro jeszcze przez jakąś chwilę nie ucierpi. Kraje PIGS (Portugalia, Włochy, Grecja, Hiszpania – przyp. autora) też ciągną na kroplówce, ale przez najbliższe kilka lat czeka nas całkiem niezła koniunktura. Każdy teraz zastanawia się w jaki sposób można wykorzystać tę okazję, by spłacić najbardziej palące długi i poprzesuwać pozycje w budżecie nie na tyle wyraźnie, by społeczeństwa zorientowały się o co toczy się gra, ale na tyle dobrze, by za kilka lat być w zupełnie innej pozycji startowej. Londyńska finansjera wyczuła nadchodzącą falę i szczury uciekły z okrętu, nim ten zaczął tak na dobrą sprawę tonąć. Nie wiesz nawet jeszcze ile jest tu do wyssania! A teraz Francuzi przejmą przynajmniej połowę porcji przeznaczonej jak dotąd dla wyspiarzy i umocnią swoją pozycję przez odpowiednie rozegranie kartą rosyjską i chińską.

Ja: Niemcy najprawdopodobniej zrobią to samo. 

T: Już to robią!

M: Oni są w tym mistrzami. Zwróć uwagę na to, że przez kilkaset lat Brytyjczycy nastawiali Rosjan przeciwko Niemcom albo na odwrót; wszystko zależnie od sytuacji. W czasie jednej wojny byli gotowi zmieniać front kilkukrotnie. Jak myślisz, czy podoba im się obecne zbliżenie Niemiec i Rosjan? Oni chcieliby przecież zyskać na ewentualnym konflikcie, podgryźć kogoś i sprowokować do reakcji tego drugiego, a nawet poszczuć ich krajami Europy Centralno-Wschodniej. Niestety dla nich, jest to strefa wpływów rosyjskich i niemieckich. Poza Polską, która obecnie została poddana amerykańskiej jurysdykcji.

Ja: Dlaczego? 

M: Z obawy o to, że Niemcy wymkną się Amerykanom spod kontroli. Amerykańska obecność militarna w rejonie nie jest wymierzona wyłącznie w Rosję! Poza tym zapobiegają powrotowi koncepcji Trójkąta Kaliningradzkiego, o co nie ma obaw z obecną partią rządzącą przy sterach. Wracając jednak do Brytyjczyków…

Ja: Poczekaj, chcesz mi powiedzieć, że zabrakło tu dla nich miejsca i… stąd Brexit? 

M: Niezupełnie. Anglicy nienawidzą wielu rzeczy, ale najbardziej irytuje ich brak jakiejkolwiek kontroli. To oni długo pociągali z ukrycia za wszystkie sznurki i teraz zostali odstawieni przez wszystkich swoich dotychczasowych przyjaciół, więc wypisali się z klubu, który i tak przestał być elitarny. Jeśli ktoś dostaje zawsze największą porcję, a potem otrzymuje porcję najmniejszą, gotów jest się poważnie obrazić. Londyn poradzi sobie bez nas, tak jak radził sobie dotychczas bez euro. Ale Francji jest to bardzo na rękę, bardzo. Niemcom w dłuższej perspektywie czasu też nie zaszkodzi brak poważnego głosu wewnątrz Unii; w końcu wszystkich innych, poza Francuzami, można będzie łatwo zdyscyplinować.

Ja: A co z Ukrainą? Mówiliśmy o niej jedynie w kontekście wydarzeń na Majdanie i tego co miało po nim nastąpić, ale o obecnej sytuacji nie powiedzieliście ani słowa. 

T: A o czym tu mówić? (śmieje się)

M: Istotnie, nie ma o czym. Kasyno zamknięte, gracze śpią w pokojach hotelowych albo wychylają ostatnie drinki w barze. Dopiero poranny kac przyniesie odpowiedź, że znów wygrało kasyno. Bo jakżeby inaczej?

Ja: Żaden z graczy niczego nie zyskał? 

M: Coś tam zyskali, ale nie tyle, by być z tego zadowolonymi. Rosję obecna sytuacja męczy i nieco martwi, choć tak na dobrą sprawę niczego większego z tego już nie będzie. Niemcy będą coraz mocniej przytulać kijowskie elity. Amerykanie z kolei przejęli całe rezerwy złota, co do ziemi i surowców też chyba się dogadali, ale już wiedzą, że prawdziwa gra rozpocznie się gdzieś dalej, więc nie inwestują w Ukrainę wiele czasu, ani energii.

(…)

Ja: Jestem zdziwiony panującą między wami zgodą odnośnie tego, co tak właściwie czeka światowy system finansowy w najbliższych latach. 

T: Nie zapowiada się na nic większego. Rzeka płynie powoli i spokojnie. Każdy ma czas zabezpieczyć ważne dla siebie pozycje, zainwestować w to co najważniejsze i pozbyć się konkurencji. Do kolejnego pęknięcia baniek spekulacyjnych tak prędko nie dojdzie, ale jest to na tyle nieuniknione, że warto już teraz myśleć co w tej sytuacji należy uczynić.

Ja: Co zatem zrobiłoby teraz poważne i zapobiegliwe państwo? 

T: Ograniczyłoby wydatki socjalne i administracyjne, by móc rozpocząć spłacanie części długów.

M: Na pewno rozważyłoby wiele dużych inwestycji, bo te jeszcze mogą się opłacić. Przede wszystkim w infrastrukturę, edukację i w wojsko.

Ja: W wojsko? 

M: Dobrze słyszałeś.

Ja: Przepraszam, ale w tej chwili pomyślałem właśnie o Polsce…

T: Podlizujecie się nowemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych i chcecie zyskać silniejszą pozycję w NATO. To zrozumiałe zważywszy na fakt, że wasi rządzący w niczym nie różnią się od starych amerykańskich neokonów. Oni myślą dokładnie w ten sam sposób i stąd wiele dużych zamówień u koncernów zbrojeniowych. Teraz jest na to idealna pora.

Ja: Nie cieszę się z przygotowań do konfliktu. Ani nie uważam, by nasza armia miała wiele zyskać na obecnych reformach. 

T: Przecież nie musi. Najważniejsze to stwarzać pozory! Niech niebo patrolują nowiutkie samoloty, gdy tymczasem połowa żołnierzy będzie zasuwać w adidasach. Niech kupią nowe czołgi i zapomną o tym, że one w razie wojny muszą mieć co spalać i że trzeba to też jakoś im dostarczyć. Logistyka nigdy nie była waszą mocną stroną… Bez urazy.

Ja: Nie jestem urażony. Po prostu nie rozumiem skąd to zadowolenie z pozorowanych działań i zwiększania nakładów na przygotowania do czegoś, czego za wszelką cenę powinniśmy pragnąć uniknąć? 

T: Nie jestem zadowolony, tylko pragmatyczny. A wy konfliktu nie unikniecie z racji na swoje położenie bez względu na to, kto będzie tam akurat rządzić. Z geniuszem u władzy nie wyjdziecie już z tego dołka, do którego sami wpadliście. Choć, rzecz jasna, nie wyłącznie z własnej winy. Paskudniejszego miejsca w Europie nie masz, bo kto niby chciałby zostać zawieszonym między Rosją, a Niemcami?

M: Polska z nowym premierem (mowa o p. Beacie Szydło – przyp. autora) będzie we wszystkich rankingach i statystykach wyglądać coraz lepiej. Państwo skumuluje wiele kapitału. Oczywiście tylko po to, by w kraju istniała w ogóle jakaś własność, którą można potem oddawać pod zastaw lichwiarzom.

Ja: Znowu odeszliśmy od meritum. Co z tym kryzysem? 

M: A co ma niby być? Będzie. Cały ten system został skonstruowany tak, by kryzys pojawiał się cyklicznie i umacniał władzę tych, którzy już teraz są najsilniejsi. Przegra gospodarstwo rodzinne, mały przedsiębiorca, średniej wielkości fabryka, właściciel paru nieruchomości, rolnik, nauczyciel i student, ale przecież nie przegra bank, ani korporacja. Oni w samym środku cyklonu wyciągną rączki po pieniądze podatników i każde państwo im te pieniążki podaruje.

T: Ktoś musi zbankrutować, by ktoś inny mógł na tym zarobić. To co duże, w XXI wieku nie bankrutuje. Może wyłącznie rosnąć i zarabiać.

Ja: Czy ten system da się zmienić? 

M: Najpotężniejsi ludzie czerpią z niego zyski, a najbiedniejsi nie mają o nim pojęcia. Zatem nie, nie da się go zmienić. Wytłumacz tylko swoim rodakom, że nie mają nawet najmniejszego wpływu na ilość pieniądza w obiegu, ani na wartość złotówki. Powiedz im potem, że państwo również nie ma na to żadnego wpływu, a przecież z reguły obywatele wierzą w to, że oni sami na państwo mają jakiś wpływ. Skoro jednak nie oni o tym decydują, skoro nie decyduje o tym premier… (śmieje się)

Ja: Uśmiechnąłem się nieco, choć nie widzę w tym niczego zabawnego.

M: To śmiech przez łzy. Przecież gdyby pojęli to z pomocą tak prostych słów, natychmiast wybuchnęłaby światowa rewolucja! Może dlatego nie uczy się ekonomii w szkołach, a rolę ekspertów od ekonomii przejmują wyłącznie osobnicy posługujący się pseudo-ekonomicznym bełkotem? Oni już im tłumaczą dlaczego musi być tak, jak jest teraz. Oni im wszystko wytłumaczą: bańkę za której nadmuchanie nikt nie jest odpowiedzialny, konieczność dofinansowania tego kto jednak najprawdopodobniej odpowiedzialny jest, zwiększenie podatków, wykup przez państwo hut, stoczni czy kolei w jednym jedynym celu, jakim jest ich późniejsze sprzedanie…

Ja: Marni z was optymiści. 

T: A po co ci optymizm? Żyj rzeczywistością. My tę wojnę przegraliśmy już w momencie, gdy oni zaczęli krzyczeć: Liberté, Égalité, Fraternité, ou la Mort! (Wolność, Równość, Braterstwo, albo Śmierć!). Mieliśmy jeszcze wtedy coś do powiedzenia, ale potem poszło już z górki. Zauważ, że nawet hasła się nie zmieniły, bo przecież wciąż chodzi im rzekomo o wolność, równość czy demokrację.

Ja: Demokrację liberalną. Oni zawsze z pomocą przymiotników zmieniają prawdziwą postać rzeczy. Jak dom, który budzi dobre uczucia, a z drugiej strony dom dziecka. Niby to mała zmiana, a jednak…

M: W tym momencie mogą stworzyć oficjalnie jakikolwiek system, a ludzie i tak pozostaną bezczynni. Im już nawet nie są potrzebne żadne kłamstwa. Ja tkwiłem w tym systemie tak długo, że zaczęły mi od nich puchnąć uszy. A wygonili mnie tylko dlatego, że wykazałem się odrobiną zawodowej etyki. Odrobiną! (śmiech)

T: Dobrze, że nie masz jej więcej. Inaczej byś już teraz z nami nie miał nawet jak porozmawiać.

Koniec części drugiej

Rozmowę prowadził: Robert Grünholz
Za: https://rgrunholz.wordpress.com/2018/01/04/wlasciciele-tego-swiata-cz-2/


Zmieniony ( 14.01.2018. )