.... [Inteligenctwo]
Wpisał: Andrzej Serwach   
05.08.2010.

Andrzej Serwach

Oбразовнщина* [Inteligenctwo]

To choroba niszcząca cywilizację białego człowieka. Jej odmianą jest nadwiślańska obrazowanszczina.

Polska inteligencja – potomkowie szlachty, mieszczaństwa, chłopów królewskich i robotników – bojowców z 1905 r. – wywalczyła niepodległość i zdążyła zbudować sprawne nowoczesne państwo.

W czasie II wojny światowej została wyniszczona przez Niemców i Rosjan. Działali synchronicznie i metodycznie, ale nie ma ideału – niedobitki przetrwały.

Zwycięski najeźdźca zorganizował awans społeczny hołocie – potomkom pańszczyźnianych, dworskich i rzadziej miejskiej żulii. To oni zasilili formacje siłowe i partię. Co bardziej rozgarnięte z ich dzieci poszły na uniwersytety. To pierwsze pokolenie obrazowanszcziny. Byli ambitni i rzecz jasna zakompleksieni. To drugie okazało się cechą immanentną obrazowanszcziny.

Zostali inżynierami dusz, pupilkami totalitarnej władzy. Dla nich były dotacje, nagrody

państwowe, talony, spec-ośrodki wczasowe i w ogóle dolce vita. Później, gdy komuna

słabła rzucona na kolana przez Reagana, a oni dzięki przywilejom zobaczyli cuda

Zachodu, zaczęli ryć, kąsać rękę dobrodzieja. Rzecz jasna delikatnie, żeby nie oberwać. Rzecz jasna z wyczuciem – jak kazały służby.

Aby uzyskać cenzus inżyniera dusz koniecznie trzeba było zostać donosicielem.

Tertium non datur. Dotyczy to koryfeuszy obrazowanszcziny, przewodników stada,

autorytetów moralnych. Od szeregowców wymaga się tylko posłuszeństwa.

Egzekwować je jest banalnie prosto. Członek obrazowanszcziny żyje w ciągłym strachu, by go ktokolwiek nie posądził o ciemnogrodziańskie odchylenie (te kompleksy po tacie z mamą). Zatem wystarcza umiejętnie stymulowana autocenzura. Stymulatorami są autorytety.

Niedobitki inteligencji i ich potomstwo skupili się na technice. Tam można było robić coś dla kraju, nie sprzeniewierzając się logice i przyzwoitości. Obrazowanszczina na swoją modłę przerobiła teorię względności znaną z fizyki. Skoro można mniej się starzeć, jeśli się szybciej pędzi, to pognali za postępem. Ale rozwinęli teorię – wszystko jest względne i etyka i logika. Liczy się to co czuje byle matoł – to jego prawda.

Uczestnik obrazowanszcziny wie wszystko z osobna. Nie jest zdolny do zebrania wiedzy w kupę i wnioskowania. Dlatego nie wie, że owo unieważnienie kryteriów, to nie postęp, lecz stara jak ludzkość metoda ogłupiania tłumu, żeby łatwo nim sterować.

Względność względnością, ale ludzka natura musi odnosić się do wzorców. Skoro nieważny jest Dekalog, to pozostaje Gazeta. Obrazowanszczina, gnana instynktem stadnym, kupuje bez myślenia wszelkie bluzgi nadredaktora – to ich ewangelia.

Obrazowanszczina rozrasta się zgodnie z kopernikańskim prawem o złym pieniądzu, który wypiera dobry. Im ich więcej, tym bardziej walczą o tolerancję. Rzecz jasna dla siebie. Nie dla patriotów, nie dla starszych pań – słuchaczek niesłusznego radia i w ogóle nie dla tych, co nie z nimi.

Czy nie ma szans? Nie jest beznadziejnie. Historia ludzkości pokazuje, że prawdy nie można zabić. Zawsze gdzieś narodzi się nowy i będzie przeciw totalniakom. Da świadectwo.

Inna sprawa, że świadectwo świadectwem, ale na zwycięstwo bezwzględnych reguł gry szanse są marne. Możliwości rozwoju i postępu nad Wisłą są dwie: albo przeciwnicy obrazowanszcziny wygrają wybory, albo najeźdźca znów odbierze nam wolność.

Pierwsza możliwość jest mało prawdopodobna. Wadą demokracji jest oddanie decyzji w ręce hołoty, a jeżeli hołota dominuje…

Druga możliwość, wbrew złudzeniom obrazowanszcziny, jest bardzo prawdopodobna. Kraj właśnie pozbawiany jest armii, młodzież nie ma pojęcia o abecadle sztuki wojennej, a odwieczny wróg wcale nie ukrywa swych zamiarów. Z drugiej strony sojusznicy też nie ukrywają, że nie obchodzi ich los kraju nad Wisłą, albo wręcz współpracują z szykującym się agresorem, zresztą tak jak niegdyś. Co wówczas? Ano obrazowanszczina natychmiast przejdzie jawnie na żołd najeźdźcy, a walkę podejmą potomkowie starej inteligencji. I znów będą ginąć. Ale nie wszyscy zginą.

 

*) Neologizm Aleksandra Sołżenicyna określający sowiecką warstwę wykształconą, która zajęła miejsce wyrżniętej przez bolszewików inteligencji. Spolszczenie Ludwika Dorna „wykształciuchy” nie przyjęło się. Zatem może „inteligenctwo”? Ale najlepiej trzymać się genialnego oryginału – „obrazowanszczina”.

Zelwa, 23. lipca 2010 r.

 

Zmieniony ( 05.08.2010. )