Jasny szlak na Jasną Górę
Wpisał: ks. Karol Stehlin, FSSPX   
08.08.2010.

Jasny szlak na Jasną Górę

ks. Karol Stehlin, FSSPX, „Zawsze wierni” nr. 8 (135), sierpień 2010 r.

            W sierpniu - miesiącu pieszych pielgrzymek z całej Polski do Czę­stochowy - może niejednemu nasuwa się pytanie, dlaczego to największe polskie sanktuarium, zwane przez naszych przodków sercem Polski, nosi akurat nazwę "Jasna Góra". Jest to nazwa czysto symbo­liczna, bowiem w tym wypadku o górze w znaczeniu geograficznym nie może być mowy. W rzeczywistości mamy tu do czynie­nia z nazwą, która odzwierciedla przymioty Matki Bożej. Ojcowie Kościoła często porów­nywali Maryję z wysoką górą, która prze­wyższa wszystkie inne góry swym majesta­tem, pięknem i wspaniałością. Idąc śladem Ojców Kościoła, najpierw porównajmy Maryję do góry Syjon. To Ona - mistyczna góra Syjon, którą Bóg wybrał na swój umi­łowany przybytek. Na górze Syjon król Salomon zbudował świątynię, do której w dawnych czasach co roku pielgrzymowali członkowie ludu niegdyś wybranego, bo tyl­ko tam mieszkał duchowo Pan Bóg. Maryja stała się świątynią, w której zamieszkał Bóg-Człowiek. Świątyni na górze Syjon już nie ma. Maryja zaś jest niezniszczalnym dziełem rąk Bożych. Do Niej przychodzą ludzie wszystkich stanów i narodów, starsi i młodsi, mężczyźni i kobiety, aby z Jej rąk otrzymać Zbawiciela i Jego łaski.

            Teraz porównajmy Maryję do Góry Bło­gosławieństw. Chrystus Pan na Górze Bło­gosławieństw przedstawił wiernym swój program życia. Kto ów program przyjmie, ten sam będzie błogosławiony. W całej roz­ciągłości ten program przyjęła Maryja. Ona jest najdoskonalszym urzeczywistnie­niem nauk Chrystusa, "błogosławioną mię­dzy wszystkimi niewiastami", najdoskonal­szym stworzeniem Bożych rąk, a przez Nią i w Niej Chrystus wzywa nas wszystkich, abyśmy byli "ubodzy w duchu", "spragnie­ni sprawiedliwości", "czystego serca" itd.

            Porównajmy Maryję także do góry Tabor. Na tej górze Chrystus przemienił się w obec­ności trzech Apostołów - Piotra, Jakuba i Jana. Przez chwilę ukazał im blask swego odwiecznego majestatu. Tam również obja­wił się Ojciec niebieski najwznioślejszym wyznaniem i wezwaniem: "Oto Syn mój umi­łowany, w którym mam całe upodobanie, Jego słuchajcie". Do końca świata Mary­ja jest tą osobą, w której Chrystus objawia blask swego tryumfu. Czy wręcz niezliczo­ne sanktuaria maryjne, rozsiane po całym świecie, słynące łaskami, nie są pewnym odbiciem odwiecznego blasku tryumfujące­go Króla, który przez swą Matkę przemienia całe narody i ukazuje nadzwyczajne skutki swych łask? A także czy same sanktuaria nie są nieustannym wyznaniem prawdy, że tylko Chrystus jest prawdziwym Bogiem i tylko w Nim możemy osiągnąć zbawienie?

            Kto odbył w swym życiu choć raz, poboż­nie i w skupieniu, pielgrzymkę do Lourdes, do Fatimy, na Jasną Górę, do Ostrej Bramy lub w inne podobne miejsce, ten potem lepiej rozumie i głębiej odpowiada na wezwanie Boga Ojca: "Jego słuchajcie!". Maryję moż­na też porównać do Kalwarii, czy używając innej nazwy tej samej góry, do Golgoty. Jest to najważniejsza góra w historii zbawienia - miejsce naszego odkupienia przez śmierć na krzyżu naszego Pana. Na tej górze Chry­stus dał nam nie tylko swe umęczone Ciało, nie tylko swą wylaną Krew, nie tylko swe zło­żone w zbawczej ofierze życie, ale także dał nam swą Matkę za Matkę. Dopuścił Ją do współuczestnictwa w swoim dziele zbawienia jako Nową Ewę i uczynił Ją przez to Współ-­odkupicielką. Odtąd jest Ona uprzywilejo­wanym i górującym nad wszystkimi innymi stworzeniami ,,świętym miejscem Zbawie­nia", bo przez Nią i tylko przez Nią, jak przez akwedukt, spływają z Chrystusowego krzyża do dusz ludzkich wszystkie łaski.

            Maryja więc może być symbolicznie uka­zana jako góra, ale to tylko część symboli­ki. Pamiętajmy, że pielgrzymkowe miejsce w Częstochowie to nie tylko góra, ale Jasna Góra. Maryja jest jasną górą, górą emanują­cą światłem. W obecności Maryi ciemności i cienie, mgły i zamiecie, herezje i schizmy rozpraszają się i robi się jasno. Bez Maryi nie rozumiemy niezbadanych wyroków i dopu­stów Bożych. Bez Maryi tracimy gotowość do ofiary. Zaślepieni ciemną i duszną atmos­ferą materializmu i doczesności, wzdrygamy się na myśl o jakimś nowym wysiłku w reali­zacji Bożej woli. Wydaje się nam, że jest nam za ciężko, za dużo cierpimy, za mało mamy w życiu przyjemności. Dopiero gdy stajemy przed Jej obliczem (noszonym w duszy lub namalowanym na jakimś obrazie), wszyst­ko staje się jasne: i wartość wyrzeczenia, i potrzeba wytrwałości, i pożytek ofiary... Wyraz Jej matczynych oczu często wystar­czy, abyśmy mogli spojrzeć na osoby, wyda­rzenia i rzeczy we właściwym świetle. To Ona daje nam zdolność wnikania wciąż na nowo i coraz głębiej w tajemnice wiary. Bez Niej tę zdolność szybko tracimy, ulegając złym podszeptom naturalizmu.

            Jasność roztaczająca się wokoło Maryi ogarnia nie tylko nasz intelekt, ale także i nasze serca, łącznie z całą zawartą w nich uczuciowością. Serce jest symbolicznym sie­dliskiem uczuć. Otwierając nasze serca na jasność Maryi, zaczynamy lepiej kontrolo­wać różne nasze uczucia, pragnienia i tęsk­noty. Zaczynamy lepiej odróżniać wartości trwałe i autentyczne od pseudo-wartości. Przede wszystkim zaś wnika w nasze dusze blask miłości Maryi. Błogosławiona jest ta jasność Maryi w naszym sercu. Dzięki niej nasze serce przestaje być kapryśne, zaczyna bić dla prawdziwego dobra i rzeczywistego piękna. Maryja odsuwa od nas wszelką ciem­ność strachu, lęków i obaw, a także oddala od nas myśli, które wprowadzają do duszy truciznę zazdrości i samolubstwa, a tym samym odbierają pokój naszemu sercu.

            I tak Jasna Góra jako ikona Maryi ukazu­je się jako wielki ideał, jako najwspanialsze dzieło piękna i światłości, jako szczyt, któ­ry za wszelką cenę powinniśmy osiągnąć. Weźmy też pod uwagę jeszcze inny wymiar. Otóż Jasna Góra rozpraszała ciemności fał­szywych religii i odpierała ataki tych, któ­rzy chcieli ujarzmić, a nawet zniszczyć nasz katolicki naród. Niszczyć naród można nie tylko poprzez fizyczne uśmiercanie jego synów i córek, ale także poprzez wyrywa­nie z dusz prawdziwej wiary. Bez katolickiej wiary naród polski musi zatracić swoją toż­samość i swoją podmiotowość. Dlatego każ­dy atak na wiarę katolicką Polaków musi być zakwalifikowany jako działanie anty­narodowe. Dramat naszych czasów polega między innymi na tym, że tego rodzaju anty­narodowe działania coraz częściej podejmu­ją sami Polacy, tak jakby chcieli podłożyć ogień pod własny dom. Obecna w cudow­nej ikonie na Jasnej Górze Maryja była i jest przeszkodą dla takich działań. Przez liczne nadzwyczajne wydarzenia w historii poka­zywała wszystkim, że tytuł Królowej Koro­ny Polskiej to nie piękne marzenie, senty­mentalne westchnienie czy wyraz przesad­nej maryjności, to nie tylko piękne rozwa­żanie, lecz rzeczywistość sprawdzona na polach fizycznych i duchowych bitew. Góra jako taka zatrzymywała i wciąż zatrzymuje dziejowe burze. Natomiast jej jasność dawa­ła i daje do dzisiejszego dnia otuchę i pocie­szenie wszystkim, którzy do góry się zbliżą. Jasna Góra będzie do końca świata sercem Polski albo duchową stolicą Polski, miej­scem, ku któremu kierują się myśli najszla­chetniejszych synów i córek narodu, miej­scem, gdzie biją ich serca, miejscem, skąd na cały kraj rozlewają się strumienie miło­ści Bożej i miłosierdzia Bożego, siły ducho­we i wszystkie cnoty.

            Rzeczywistość Jasnej Góry zawiera w sobie szczyt, cel naszego życia, ale nie tylko. Duchowe znaczenie tego miejsca jest tak bogate, że znajdujemy w nim także sam długi szlak naszego życia i drogę, po której winien podążać ku Bogu cały naród. Jasność tej góry oświetla więc nie tylko sam szczyt, ale także i szlak ku niemu prowadzący. Ów szlak, owa droga stają się „jasne" i "wznio­słe jak wysoka góra". Dziś szlak życia wie­lu ludzi niestety nie jest już jasny. Dotyczy to przedstawicieli wszystkich grup społecz­nych, ale my zwróćmy tu uwagę szczególnie na swe własne szeregi. Mimo że całym ser­cem wierzymy w Chrystusa i czcimy Maryję, że chcemy być katolikami wiernymi Tradycji, to jednak w konkretnym codziennym stąpa­niu po szlaku życia niektórzy z nas popełnia­ją istotne błędy. Wydaje się, że nie znają ele­mentarnych reguł obowiązujących wędrow­ców wspinających się na górę. Często tracą równowagę nad przepaścią, zbaczają z ozna­kowanego szlaku, tracą orientację w tere­nie, upadają, łamią sobie nogi... Z rozmarze­niem patrzą na szczyty okryte jeszcze poran­ną mgłą, a nie pilnują szlaku przez doliny pogrążone jeszcze w ciemnościach nocy.

            Otóż Maryja, ukazana przez symbolikę nazwy "Jasna Góra", jest jak słońce, które wspina się wysoko i wysyła swe promienie do wszystkich zakątków naszego indywi­dualnego i społecznego życia. Jednak nie dzieje się to automatycznie. Warunkiem takiego oddziaływania Jasnej Góry jest nasza zgoda na przyjęcie Jej światła. Trze­ba, byśmy otworzyli zdecydowanie, szeroko drzwi i okna naszych serc. Wszystkie nasze działania podejmujemy ze względu na jakiś cel, a w każdym działaniu posługujemy się jakimś środkiem. Otóż Jasna Góra przedsta­wia nam, że za każdym bezpośrednim celem naszego czynu jest jeszcze inny, wyższy cel, dla którego osiągnięcia warto się poświęcić. Osiągajmy cele przyrodzone w taki sposób, by nie utracić celu nadprzyrodzonego nasze­go życia. Nawet banalne, proste i codzienne czynności znajdują swe odbicie w wieczno­ści. Wszystko więc, co robimy, róbmy z myślą o wieczności, z intencją podobania się Panu Jezusowi. Jeśli tak będziemy postępować, to będzie znak, że promienie Jasnej Góry wni­kają w nasze codzienne sprawy. W ich jasno­ści zobaczymy nagle, jak wiele intencji i pra­gnień, spraw i uczynków okazuje się brudny­mi, podczas gdy wcześniej w mroku uważali­śmy błędnie, że są w całkiem niezłym stanie. To słońce, jakim jest Jasna Góra, przenika nas przedziwnym ciepłem, dając nam tak­że środki potrzebne do postawienia kolejne­go kroku na szlaku życia. Jasna Góra jako miejsce jest między innymi skarbnicą dzieł sztuki sakralnej, ale Jasna Góra jako sym­bol Maryi jest skarbcem środków zbawie­nia. Dzięki bijącej z niej jasności pamiętamy, że jesteśmy jeszcze w drodze, a ziemia, po której chodzimy, nie jest naszym ostatecz­nym domem, a jedynie przestrzenią, w któ­rej odbywamy swoją podróż. Nie wolno eta­pu podróży uznać za koniec podróży, tak jak nie wolno samej podróży pomylić z docelo­wym miejscem przeznaczenia. Nie należy więc zatrzymywać się zbyt długo na kolej­nych etapach. Nie powinniśmy tracić cza­su i sił. Cały szlak, wraz ze swoim zwień­czeniem w wieczności, bardzo wyraźnie stoi przed naszymi oczami. Stawiajmy więc na nim pewnie kroki, ale tak, by były to kroki katolickie, to znaczy zbliżające nas do szczy­tu. Kto tak żyje, ten wypełni swoje życie aż po same brzegi sensem, pięknem i jasnością Maryi. Patrząc na Nią, coraz bardziej wspi­najmy się w górę. Z każdym krokiem odda­lajmy się bardziej od nizin i ciężkiego powie­trza doliny łez, a oddychajmy coraz częściej świeżym górskim powiewem. Tym samym cala nasza osoba (i cielesny organizm, i nie­śmiertelna dusza) orzeźwi się i nabierze ochoty do dalszej wspinaczki. .

            Oto krótkie rozważania, które mogą nas zachęcić, by zbliżyć się do Królowej Polski i uczynić to z właściwym duchowym nasta­wieniem. Nierzadko zdarza się, że ludzie zbliżają się do Maryi, ale bez odpowiednie­go nastawienia. Sierpień jest czasem, w któ­rym na Jasnej Górze widać wiele imponują­cej, katolickiej żarliwości, ale także niema­ło pseudo-katolickich postaw. Liczne piel­grzymki zatracają swój pokutny charakter, zmieniając się w rozrywkowe imprezy, liczni pielgrzymi przywdziewają nieskromne stro­je, bo - jak mówią - jest im gorąco, bęben­ki, trąbki i gitary zastępują powagę pokut­nych pieśni, a przede wszystkim - co naj­boleśniejsze - nowa Msza niemal wyłącznie okupuje kaplicę Cudownego Obrazu Jasno­górskiej Pani. Niech te smutne sprawy będą dla nas bodźcem do ukazania swym zacho­waniem dobrego przykładu.

            W tym miesiącu pielgrzymka katolickiej Tradycji już po raz szesnasty wędruje z War­szawy na Jasną Górę. Z serca błogosławię wszystkim jej uczestnikom i czytelnikom naszego pisma.