Szczyty: złośliwości, głupoty, i tchórzostwa osiągnięte! NARAZ!!
Wpisał: Mirosław Dakowski   
10.08.2010.

Szczyty: złośliwości, głupoty, i tchórzostwa osiągnięte! NARAZ!!

 

Mirosław Dakowski 10 sierpnia 2010

            Gdzieś po II wojnie dzieci opowiadały sobie anegdotki o „szczytach” szybkości, pecha, itp. Zabawne.

            Decyzja „władzuchny” , by dopuścić do nocnej (sic!!) demonstracji przeciw Krzyżowi Smoleńskiemu pobiła wszelkie, anegdotyczne szczyty:

1)      Szczyt złośliwości: Przeciw grupce ludzi modlących się pod Krzyżem (urósł on już do rangi symbolu, stąd duża litera) jego wrogowie, przy sprawnym użyciu usłużnych me®diów, zebrali różne „elementy” na noc, bo formalna „demonstracja protestu” została zapisana od 23-ciej do 1-szej.

2)      Głupoty: Bo gdyby polała się krew, były ofiary, a było to bardzo prawdopodobne, to t.zw. Ratusz (czyli jego szefowa, pieszczotliwie zwana przez swych urzędników BUFETOWĄ) płaciłby idące w dziesiątki czy setki milionów odszkodowania. To przecież tu już nie Polska, ale państwo zwane UE, panowie urzędasy!

3)      Tchórzostwa: Nie śmieli czy nie chcieli odmówić prowodyrom, bo są oni z wielu środowisk: ateistów, „postępowców”, zboczeńców, grup anty-polskich, satanistycznych itp.

 

            Jak można sobie wyobrazić prezydenta miasta stołecznego, który daje pozwolenie na planowane brutalne burdy po nocy? Rozsądniejsze elementy w policji zdały sobie sprawę z absurdu i grozy tej decyzji.

            Stąd w poniedziałek 9 sierpnia, zastaliśmy około godz. 20-tej grupkę modlących się Obrońców Krzyża (też już chyba czas pisać o Nich z dużych liter!) otoczoną trzema pancernymi kordonami (płoty i „funkcjonariusze”). Jeden od strony Pałacu Namiestnikowskiego (po co??). Plac pod Krzyżem ma wymiar 20 na 80 metrów (znicze, kwiaty, grupka uprzywilejowanych Obrońców; tu modły prowadzi niestrudzony Ks. Małkowski. Po wahaniach jednak Go wpuścili, choć „obstawy” już nie... Innych księży nie zauważyliśmy. Dodane później: podobno był jeden...). Poza grupką modlących się jest tam pełno policji. Dalej stoi druga zapora, też mocniejsza od zwykłych.

            Na zewnątrz tych zapór pusty obszar (w sensie: dla ludzi, bo pełno tam „sił porządku”), jakby pole planowanej bitwy. Tam też ze dwa kordony policji i straży, oraz parę „pododdziałów rezerwowych”, jak nas objaśnił zaprzyjaźniony (po pewnym czasie wspólnego stania) policjant. A dalej zewnętrzne zapory, bardzo mocne i pancerne. „Ileż na to-to wydają z naszych podatków..” wzdychają ludzie.

            Na zewnątrz tej kolejnej przeszkody z obu boków zebrały się jakby „chóry” warszawiaków, katolików, a na chodniku naprzeciwko, od Kordegardy, ci sataniści i „postępowcy”. I grupy ich podwładnych i wynajętych łobuzów.

            Wśród policji czuje się ogromne napięcie. U nas - nie. Różańce, pieśni, koronki.

            Proporcje ilościowe szacuję tak: Najwięcej jest „obrońców”, dużo ponad tysiąc. Potem chyba „sił porządku”: 300-400 (?). Czy podadzą oficjalnie ich liczbę? I porównywalna ilość „protestantów”. To w szczycie, czyli koło 10 - 11-ej w nocy [podobno było więcej w każdej „kategorii – dodane nast. dnia].

            Ja byłem w „chórze” od strony Bristolu. Gdy słyszymy Różaniec odmawiany przez 300 czy 400 osób, czy ładnie śpiewaną Bogurodzicę czy Rotę, „Jeszcze Polska”, to dreszcz przechodzi po grzbiecie. Przez te pięć godzin odśpiewaliśmy „cały stary śpiewniczek” pieśni ku czci Krzyża, Matki Boskiej, „Wszystkie nasze..”. Te wszystkie pieśni i modlitwy tak cudownie wpisywały się w naszą sytuację, że budziło to wzruszenie i pewność Opieki Boskiej.

            Gdy jazgot, gwizdy i wycie „protestantów” stawało się ogłuszające, powtarzaliśmy piękną modlitwę

Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a prze­ciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, po­kornie o to prosimy, a Ty, Wo­dzu niebieskich zastępów, sza­tana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła.

R. Amen

 

 Mam nadzieję, że wszyscy czytający te słowa tę modlitwę znają i odmawiają. Święty Michale Archaniele!

            Nasz „zapiewajło” do modłów o Krzyż, o polityków, o pomoc Bożą dla zalanej Bogatyni (tak opuszczonej przez władze) zgrabnie włączył modły o wszystkich Polaków, o to, byśmy wszyscy tę jedność narodu zobaczyli i uznali. Śpiewamy m.inn., że Bóg ich też kocha. Ryk niezadowolenia.

            Ale dużo z młodzieży, która przyszła z ciekawości i była na początku z „tamtej strony”, dołączyło do nas. Zaglądali nam do modlitewników (po nieznane teksty) i śpiewali z nami czy odmawiali Różaniec. Śmiesznie i wzruszająco wyglądało, gdy była to np. dziewczyna z spódniczce do połowy pośladków i w jakiejś wielokolorowej fryzurze.

            Poza wspomnianym piekielnym jazgotem strona przeciwna sformułowała tylko jeden „postulat”: „Krzyż do kościoła”. Jak na ateistów i anarchistów (czy jak im tam...), przyznajmy, skromna prośba. Nasza odpowiedź na ten jedyny postulat dobiegła spójnie z trzech chórów wielu setek modlących się: „TU jest kościół!”.

 

            A „Oni” stanowczo i uparcie eksponowali tylko nazwę swej bogini. Tak przez wykrzykiwanie, jak i na ciągle potrząsanym i „machanym” transparencie: „DUPA”.

            Przyznacie Państwo, że ten „postulat” i ta bogini, którą czynnie uwielbiają, to dość skromny program przywódców wrogich Krzyżowi. No, ale przy ich horyzoncie zainteresowań, chyba właściwy (paniena z ich demonstracji powiedziałaby pewnie - „adekwatny”). Koło Bristolu paru młodych łobuzów (cofa mi się myszka komputera przed słowem „ludzi”, a przecież to nasi, ludzie...) w tęczowych czapeczkach robiło sobie z chichotami ruchy kopulacyjne. Wszystko to przypominało stado podnieconych pawianów. Jak wiadomo, pawiany ustalają rangę ważności osobników właśnie przy pomocy takich ruchów. Tak też wyrażają swe „emocje”: wściekłość, czy zadowolenie. Jak to się stało, że część młodych w stolicy Polski zepchnięto do poziomu analnych rytuałów pawianich? W tej okolicy łaziła też niejaka Środa, co „robi za profesorkę”. Od tych rytuałów? Gdy jakiś wielki żul wlazł do naszego „chóru” i bardzo głośno rzucał mięsem i kopał, ktoś nie wytrzymał. Ale zaraz się zawstydził i wyjaśnił: „Ja musiałem mu przecież odpowiedzieć w języku dla niego zrozumiałym...

            Koło pierwszej w nocy część żulików odchodziła. Zapytałem jednego, czemu już idzie? „Najęli nas do pierwszej, to mogę se już pójść”. Może powinienem więc powiedzieć o przywódcach: „prowodyrzy”? Stali akurat naprzeciw „naszego chóru”, więc widzieliśmy, że stamtąd szły inicjatywy, np. „meksykańska fala” ruchu i jazgotu. Ale po godzinie pierwszej zostali prawie sami.

            Opuściłem „pole bitwy” dobrze po drugiej, gdy „siły’ usunęły, jako już zbędną, zewnętrzną barierę. Setki modlących się ludzi jednak pozostało, bo „Oni” pewnie czekają, żebyśmy sobie poszli. Do autobusu szedłem przez pusty plac „Zwycięstwa” (??), czyli przed grobem Nieznanego Żołnierza. Stoi tu wielki krzyż papieski czy popiełuszkowy. Nikogo. TEN im nie przeszkadza. Widać, jak ten raban o drewniany Krzyż przed pałacem jest dęty, sztuczny.

Żyjemy w kraju POZORÓW.

 

            Co dalej? Z ogromną ufnością i szczerością mówię, że „wszystko jest w ręku Boga i Pośredniczki wszystkich Łask”. Przeciwnik na pewno coś złośliwego znów wymyśli.

            Ale wspomniane na początku „szczyty” przejdą do annałów. I zajmą tam eksponowane, jeśli nie czołowe miejsce.

======

Po napisaniu tego tekstu zajrzałem na strony GAzWyb-u, Rzepy, onet-u itp. na temat naszej nocnej walki.. Jakby reportaże z zupełnie innego zdarzenia, nie rozpoznaję ani spraw, ani atmosfery. Nie dziwi mnie już teraz, dlaczego ludzie uważani i uważający się za "inteligentnych", nawet niektórzy jakoś mi bliscy, po poczytaniu tamtych kłamstw (manipulacji, oszustw, wybierz sam..) są zupełnie skołowani. Szczególnie ci, którzy uważają, że "potrafią przecież czytać między wierszami".

Zmieniony ( 11.08.2010. )