Introligator - zawód brakujący a popłatny
Wpisał: Mirosław Dakowski   
20.02.2018.

Introligator - zawód brakujący a popłatny.

Mirosław Dakowski


Mam parę książek, białych kruków i inne, zaczytane, które chcę oprawić.

Szukam w internecie. W Warszawie, z mapką w google, pojawia się kilkadziesiąt firm. Dzwonię [podejrzliwiec!] do najbliższej - uprzejmie zapraszają. Na miejscu okazuje się jednak, że oni tylko sklejają, czy wkładają w okładki karty A4, tj. „prace licencjackie” i magisterskie. Książek nie biorą, nie potrafią oprawiać.

Prawdziwe introligatornie są dwie, tak mówi internet. Jadę więc na Śniadeckich. Obie introligatornie starannie schowane, właściwie bez szyldów, jedna w głębokim podwórzu.

W pierwszej niechętnie widzą klienta, widać, że są zawaleni inną robotą. A ten tu – przeszkadza.

Ale, wydziwiając, pani godzi się wziąć dwie z czterech książek, tych do prostego sklejenia. Po 70 zł każda. Bo tu wystarczy klej i przycięcie okładki. Dwie pozostałe, przedwojenna, postrzępiona „Szkoła orląt” Meissnera [wydanie bez pro-sowieckiego liży-dupstwa, do którego zmuszono autora po wojnie], oraz „Cud nad Wisłą” pułk. Arciszewskiego, wydanie z Londynu 1957, książka, z której zrobiono obecne wydanie w Polsce [ANTYK, nareszcie!! kupujcie !!].Nie, panie, takich szpargałów nie warto!! „

U innego, zakonspirowanego w podwórku, nawał zajęć taki, że od razu woła: „Ale u mnie kolejka, może za miesiąc”. Gdy się jednak upieram, to okazuje się, że on jeszcze cenniejszy: 100 zł za sztukę. Nie patrzy nawet na stan książki. Taka cena zaporowa, „drogi Kliencie, sp... !!”.

Zajmują się czym innym, a konkurencji nie mają.

To skutek „przemian” sprzed ćwierć wieku, wtedy zlikwidowano przecież wszystkie szkoły zawodowe. Nim [czy??] to się odbuduje... Ludzie ze smykałką mogą zająć tę lukę, czy niszę. Oczywiście na czarno, by nie paść sobą krwiożerczego fiskusa. W sytuacji narzuconej niechęci i pogardy dla książki, czy znajdzie jednak miłośników książek?

Właściwie odwrotnie: Czy miłośnik książek znajdzie taniego, podziemnego introligatora?


A ja odwiedzam i promuję jak potrafię, najlepszą i najtańszą księgarnię w Warszawie: Wawer, ul. Wydawnicza, przy torach do Otwocka, buda składnicy złomu, naprzeciw n-ru 37. W googlach bardzo fotogenicznie wygląda, właśnie obejrzałem.

Tam ciągle Dobra Dusza dostarcza książki z likwidowanych bibliotek, też po wymierającej inteligencji czytającej.

Sienkiewicz, Kraszewski, Kossak Szczucka, Makuszyński, wielu innych autorów - cuda! Każda, niezależnie od grubości czy wagi po złotówce. Zawsze, gdy przywożę do niego złom, kupuję dziesięć arcydzieł. „Jak zwykle, panie Kaziu! Za dychę!”

Czy warto więc namawiać do introligatorstwa?? Warto, bo każdy inteligent ma swoje ulubione, ważne książki i chce je zachować, mimo powodzi barbarzyństwa wokół.

Nauczyć się klejenia książek jest bardzo łatwo. Ale jak znaleźć klientów, a nie nadziać się na krwiopijcę z fiskusa? Nie wiem.

Zmieniony ( 20.02.2018. )