O dziwnych mowach antypolskiego oszczercy. "Resortowy" wykładowca UW.
Wpisał: molasy   
16.03.2018.

O dziwnych mowach antypolskiego oszczercy.

"Resortowy" wykładowca UW potwierdza tezy autorów "Resortowych dzieci".

Młodzi "resortowcy" robią wielką karierę nie dlatego, że są tacy wybitni, ale dlatego, że mają "słuszne" pochodzenie i "słuszne" poglądy!

[wg wikipedii ten pan narodził się w... 2007 roku. NIC o przeszłości, rodzicach, dziadkach.. „Michał” to pewnie po Wołodyjowskim, a „Bilewicz” - ktoś ukradł jedno ł... Mirosław Dakowski]



molasy, wt., 03/03/2015 - http://blogpress.pl/node/20755



"Wydaje mi się, że fakt bycia wnukami 'żydokomuny' determinuje nasze postawy polityczne" - powiedział kilkanaście lat temu, jeszcze w okresie studiów, psycholog społeczny Michał Bilewicz. I musi wciąż podtrzymywać tę opinię, bo 18 listopada 2014 r. stwierdził w Radiu TOK FM: "Poglądy polityczne, jak pokazuje wiele badań, są w pewnej mierze uwarunkowane genetycznie. Po części są także odruchami nabytymi, tzn. duża część naszej nieświadomości to są oddziaływania środowiska, nawet nasze cele czy motywacje są w dużej mierze uwarunkowane przez jakieś nieświadome oddziaływania ze środowiska." (Podcast z audycją zwierającą tę wypowiedź można odnaleźć w archiwum Radia TOK FM - trzeba wpisać "Bilewicz" do wyszukiwarki.)

Wydawać by się mogło, że prezentując takie poglądy, Bilewicz powinien wystąpić publicznie w obronie autorów książki "Resortowe dzieci", których obrzucono mainstreamowym błotem za to, że ośmielili się napisać o rodzinnych, w większości żydowskich, korzeniach ludzi z medialnego świecznika, po to, żeby wykazać, iż odziedziczyli poglądy i metody działania swoich przodków. Ale tak nie zrobił. Stało się tak dlatego, że jako szef Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW Bilewicz robi teraz błyskotliwą karierę pseudonaukową (doktorat w 2007 r., habilitacja - 2013 r.) polegającą na udowadnianiu, że Polacy są antysemitami.

Bilewicz z pewnością nie zdawał sobie sprawy z tego, że mówi przede wszystkim o sobie, gdy w Radiu TOK FM stwierdził: "Wszystkie sądy moralne czy rozwiązywanie dylematów moralnych, to są takie nasze decyzje z trzewi, to jakieś odruchy, które dopiero potem uzasadniamy, tworząc pewne rozumowanie."

Tak jest panie doktorze habilitowany na oskarżaniu Polaków o wrodzony i nabyty antysemityzm! Ten sąd pochodzi z pańskich "trzewi"! To jest "odruch", który pan uzasadnia za pieniądze tych rzekomo "antysemickich" Polaków, prowadząc "badania naukowe", będące w rzeczywistości pseudonaukowymi!

Nie będę w tym tekście polemizować z bredniami wypisywanymi i wygadywanymi przez Bilewicza na temat relacji polsko-żydowskich w przeszłości i aktualnego stosunku Polaków do Żydów, bo to byłoby ich rozpowszechnianie. W pełni zgadzam się z opiniami na jego temat wypowiedzianymi w tej dyskusji przez jego polemistę - http://www.polityka.pl/forum/1126624,dr-bilewicz---niedouk-z-historii-i-....

On opowiada kłamstwa, żeby dostawać granty na rzekomo naukowe pseudobadania i awansować w hierarchii wykładowców schodzącego coraz bardziej na psy Uniwersytetu Warszawskiego.

Bilewicz kwalifikuje w tej chwili jako "antysemickie" poglądy, które wypowiadał w okresie studenckim, gdy m.in. był redaktorem naczelnym pisma "Jidełe" (l. 2000-2001). Na jego łamach zamieścił zapis dyskusji, przeprowadzonej z innymi studentami żydowskiego pochodzenia - http://www.fzp.net.pl/zydzi-i-komunizm/wnuki-zydokomuny. Występuje w niej jako "Michał".

Zachęcam do zapoznania się z całością rozmowy, ale jeśli ktoś nie ma czasu, to przytoczę kilka wypowiedzi Bilewicza i jego kolegów.

Przypomnę, że niechlubni "bohaterowie" "Resortowych dzieci" jak jeden mąż twierdzą, że wszystko zawdzięczają sobie, a ich pochodzenie z komunistycznego, nieprawego łoża nic im nie pomogło w zrobieniu wielkiej kariery w mediach. Inaczej to widział kilkanaście lat temu Piotr Paziński, który stwierdził, że dzieci z rodzin komunistycznych były uprzywilejowane w stosunku do swoich rówieśników: "Myślę, że nawet my korzystamy bardziej z tego, że nasi dziadkowie byli komunistami, niż z faktu, że rodzice stanęli w opozycji do tamtego systemu. Myślę tu głównie o mieszkaniach, które odziedziczyliśmy, o książkach, które mamy na naszych półkach. Czerpiemy większe lub mniejsze korzyści z tego, że oni byli funkcjonariuszami komunistycznego państwa."

Autorom "Resortowych dzieci" przypisano w GW i innych mediach mainrynsztokowych poglądy antysemickie, co jest kompletnym absurdem, ponieważ środowisko "Gazety Polskiej", do którego oni należą, jest bardzo mocno judeofilskie (ważną postacią jest w nim Dawid Wildstein, czołowa postać w Forum Żydów Polskich). A antysemitami okrzyknięto ich dlatego, że przypomnieli o "żydokomunistycznym" rodowodzie niektórych z "bohaterów" ich książki, np. podając żydowskie nazwiska ich dziadków i rodziców. Według Dominiki Wielowieyskiej czy Ewy Milewicz ich pochodzenie ze środowiska "żydokomuny" nie wpływa w żadnym stopniu na ich dzisiejsze postawy. Ba, one negują nawet samo istnienie "żydokomuny".

Inaczej sądzili młodzi Żydzi, którzy dyskutowali w redakcji "Jidełe". Krzysztof Srebrny tak zdefiniował pojęcie "żydokomuna": "to socjeta, środowisko i pokolenie żydowskich komunistów przed i po wojnie." Powołując się na wspomnienia z dzieciństwa, Piotr Paziński powiedział, że istniały duże różnice między komunistami polskiego i żydowskiego pochodzenia: "Oczywiście domy polsko-komunistyczne różniły się w zasadniczy sposób od domów żydowsko-komunistycznych. Pamiętam z czasów, gdy byłem jeszcze dzieckiem, spotkania starszych działaczy; otóż byli oni niemal bez wyjątku Żydami i w tych spotkaniach po '68 roku polscy komuniści nie uczestniczyli. Polscy komuniści stanowili inną kastę, porozumiewali się innymi kodami i mieli zupełnie inny stosunek do sprawy komunizmu.". Otwarcie przyznał, że "uważa się za żydokomunę", stwierdzając: "To jest jakiś system wartości, stereotypów kulturowych, wśród których się wychowałem i który był mi najbliższy. (...) ... faktem jest, że stanowimy pewną wspólnotę środowiskową ludzi, którzy trzymają się razem. Generalnie jesteśmy ludźmi o poglądach demokratyczno-lewicowych i w przeważającej masie niechętnymi wobec tradycyjnego modelu polskości. (...) ... nasza tożsamość wynika właśnie z faktu posiadania dziadków - komunistów. (...) Na pewno naszym dziedzictwem jest wyniesiona z domu niereligijność, a już na pewno niekatolickość. Dziś część z nas wraca do religii, ale już do religii żydowskiej. Chciałbym spróbować oddzielić to, co jest dziedzictwem naszych zasymilowanych, świeckich żydowskich domów, od tego, że były to również komunistyczne domy. Nie wiem, czy da się wprowadzić takie rozróżnienie. Odniosłem jednak wrażenie, że w naszych rodzinach jest tendencja do wybielania działalności dziadków i do mówienia raczej o ich ideowości, o tym, że przesiedzieli kilka lat w więzieniu przed wojną, a czasem i po wojnie. (..,) Myślę, że [to co] wstydliwe jest chowane pod szafę. " Michał Bilewicz stwierdził: "Wydaje mi się, że fakt bycia wnukami żydokomuny" determinuje nasze postawy polityczne. Czy nie jest też faktem, że radykalne odejście naszych dziadków od judaizmu spowodowało, że żyjemy tak, a nie inaczej?"

Jako student Bilewicz uważał, że Polacy klęczą przed Żydami: "... prowadzimy z Polakami dialog oparty na wyznaniach winy jedynie z polskiej strony: Polacy przepraszają za antysemityzm lat '30, za bierność w czasie Holocaustu czy za marzec '68. My natomiast jesteśmy dumni z naszej wspaniałej przeszłości - przeszłości ofiar."

Oto cała jego wypowiedź, z której wyjąłem powyższy cytat: "Często słyszymy, że kwestii pokolenia żydowskich komunistów nie należy dziś w Polsce poruszać. Ten temat, wstydliwy dla Żydów, jest pomijany w większości publicznych wypowiedzi członków naszej społeczności. Zapominając o nim, prowadzimy z Polakami dialog oparty na wyznaniach winy jedynie z polskiej strony: Polacy przepraszają za antysemityzm lat '30, za bierność w czasie Holocaustu czy za marzec '68. My natomiast jesteśmy dumni z naszej wspaniałej przeszłości - przeszłości ofiar. Odwołujemy się również do innej historii - do tradycji wybitnych naukowców i twórców kultury. Czołowy polski żydowski historyk Marian Fuks pisze w zeszłorocznym "Kalendarzu Żydowskim" o tym, że w świecie nauki stanowimy "imponujący odsetek, który budzi szacunek i zadziwia". Dalej tworzy swoisty ranking "żydowskich naukowców", wśród których znajdziemy Freuda, Bohra, Husserla i Tarskiego. Jesteśmy więc dumni z naszego narodu, włączając do naszego grona nawet tych, którzy sami za Żydów się nie uważali. Jeśli jesteśmy dumni z Freuda, to jak powinniśmy traktować Bermana? Czy, jak pisze Stanisław Krajewski, musimy się z tego powodu za niego wstydzić? Czy "imponujący odsetek" wśród przywódców polskiego ruchu komunistycznego ma zostać wstydliwie przemilczany? Czy mamy prawo być selektywni co do historii naszego narodu?"

Teraz Bilewicz wypisuje brednie o rzekomym antysemityzmie żołnierzy AK, mordujących Żydów tak jak to pokazano w niemieckim serialu "Nasze matki, nasi ojcowie". Zarzuca nam, że nie chcemy uznać swoich win i przyznać się do antysemityzmu. Czyli nie podoba mu się, że przed Żydami nie klęczymy. I ani słowem się nie zająknie o winach żydowskich. Dyskusję w "Jidełe" zaczął pytaniem: "Czy mamy prawo być selektywni co do historii naszego narodu?" I z tego co mówił wynika, że wtedy uważał, że nie, bo stwierdził: "muszę ustosunkować się negatywnie do działalności pokolenia żydowskich komunistów w zbrodniczym systemie, który współtworzyli. Mogę starać się zrozumieć ich wybór w latach trzydziestych, ale już nie mogę pojąć, czemu nie porzucili tej iluzji i nie zrezygnowali w roku '39, a już na pewno po wojnie. (...) ... działalność pokolenia naszych dziadków w czasach stalinowskich oceniam jednoznacznie negatywnie - jako wspieranie systemu opartego na przemocy i terrorze." Z jego wypowiedzi wynika, że uważał, iż "przedwojenne polskie żydostwo" "wiązało swoją przyszłość z komunizmem", a "po wojnie izraelscy kibucnicy i nowojorscy intelektualiści pochodzenia żydowskiego również niejednokrotnie opowiadali się po stronie Stalina."

W tej chwili Bilewicz klasyfikuje tego typu wypowiedzi jako "antysemickie"! Ale czy można się temu dziwić, skoro jest potomkiem "żydokomunistycznych" dziadków i to "determinuje jego postawę polityczną i moralną"?

Brak obiektywizmu w ocenie stosunków polsko-żydowskich całkowicie dyskwalifikuje Bilewicza jako naukowca. Jego tytuły naukowe są g...o warte. A raczej: GWno warte. A to dlatego, że Bilewicz może być pokazywany w antypolskim zoo jako wzorcowy okaz resortowego dziecka, które powróciło do swoich "żydokomunistycznych" korzeni po rozpętaniu sprawy Jedwabnego przez środowisko "Gazety Wyborczej".

Nie ma w linku internetowym podanej dokładnej daty rozmowy zamieszczonej w "Jidełe", ale z jej treści wynika, że odbyła się ona jeszcze przed wydaniem książki Grossa i zapaleniem przez Adama Michnika zielonego światła dla obwiniania całego narodu polskiego za tę zbrodnię. To podzieliło znowu Polaków i Żydów. Demony przeszłości powróciły i mamy teraz w Polsce ostry podział na dwie narracje historyczne: żydowską (w stylu GW) i polską. Czyli mamy taką samą sytuację, o jakiej mówił Bilewicz podczas dyskusji w "Jidełe: "... były wówczas dwie historie - historia polska i historia żydowska, które przebiegały równolegle. Dwa światy, które się nie przenikały, a jedyną iluzją przekroczenia barier oddzielających je był właśnie komunizm." Różnica jest jedynie taka, że tą "iluzją" strony żydowskiej nie jest już komunizm, lecz liberalny "europeizm" (dążenie do rozmycia polskości w tzw. europejskości przeszczepianej nam z Brukseli) i genderyzm.

Istnieje pogląd, który jest mi bliski, że psychologią zajmują się naukowo wyłącznie ludzie mający problemy z własną psychiką. Przypadek Bilewicza go potwierdza: Podświadomie ma poczucie winy za to, co Żydzi zrobili Polakom, ale żeby je zagłuszyć stara się świadomie udowodnić tezę odwrotną. Ale czasami się nieświadomie zdradza. I tak było podczas rozmowy o książce Jonathana Haidta w Radiu TOK FM, gdy potwierdził to, co zacytowałem na początku ("fakt bycia wnukami 'żydokomuny' determinuje nasze postawy polityczne"), mówiąc, że poglądy polityczne i moralne są "uwarunkowane genetycznie" i "odruchami nabytymi" pod wpływem "oddziaływania środowiska". Czyli wypowiedział się tak, jakby uznawał za trafną zasadniczą tezę autorów "Resortowych dzieci", że potomkowie komunistów są tacy sami jak ich przodkowie! A ocena tzw. dorobku naukowy Bilewicza, który jest bezwartościowy, wskazuje także na trafność ich drugiej zasadniczej tezy, że młodzi "resortowcy" robią wielką karierę nie dlatego, że są tacy wybitni, ale dlatego, że mają "słuszne" pochodzenie i "słuszne" poglądy!

Zmieniony ( 16.03.2018. )