Kościół polski w 1920 roku
Wpisał: Mirosław Dakowski   
17.08.2010.

Kościół polski w 1920 roku

[umieszczam z myślą o tych biednych chłopakach, którzy w sierpniu 2010 roku pod Krzyżem Smoleńskim wyli, udawali kopulacje pederastyczne i „wzywali szatana”. I z modlitwą o duszę niejakiego KUNERTA, który teraz świństwa wyczynia pod Ossowem.  MD]

prof. Wiesław Jan Wysocki – KAI http://www.piotrskarga.pl/ps,5650,12,0,2,I,informacje.html

Kapelani w okopach
           
Około 25 tysięcy ochotników tylko do 10 sierpnia 1920 r. gotowych było zasilić walczące oddziały. Był to wynik szerokiej akcji agitacyjnej władz państwowych, samorządowych, organizacji społecznych i wspólnot kościelnych i wyznaniowych. Zaciąg ochotniczy był spontaniczny; najmłodszymi byli 15-letni uciekinierzy z domu, najstarszym 65-letni mężczyzna, którego trzej synowie byli już w wojsku.
            18 lipca, obchodzony jako święto Armii Ochotniczej, stał się okazją do wyrażenia patriotycznych uczuć przez szerokie kręgi społeczeństwa. Święto miało charakter podniosły i poważny; propagowano pożyczkę Odrodzenia Polski, zbierano ofiary na Biały Krzyż, czyli na fundusz pomocy dla żołnierza. Uroczystości kościelne odbywały się na placu Saskim, gdzie celebrował Mszę św. biskup polowy WP gen. Stanisław Gall, podczas której w czasie podniesienia z Cytadeli oddano 20 strzałów armatnich, zaś po Mszy celebrans wręczył gen. Józefowi Hallerowi poświęcony sztandar Armii Ochotniczej. Na zakończenie ceremonii biskup pobłogosławił Najświętszym Sakramentem "tych, co gotowi w bój iść za ojczyznę”. Uklękły tłumy. Z piersi wyrwały się suplikacje żarliwe. Śpiewano „Święty Boże” z przejęciem i silną wiarą, iż Bóg odwróci od nas zalew wrogów Kościoła.
            Biskupi odpowiadając na apel Naczelnego Wodza, Józefa Piłsudskiego, o „dobrych kapelanów”, którzy by szli w szeregach razem z żołnierzami a w okopach podnosili go na duchu, godzili się do wojska oddać 5 proc. liczby kapłanów w swoich diecezjach. Wielu prefektów wraz z młodzieżą ochotniczo zgłosiło się do służby.
            W odezwie z 9 lipca 1920 r. kard. Kakowski, metropolita warszawski, wzywał kapłanów: "Wobec powiększenia się kadrów wojskowych i płynącej stąd potrzeby obsługi duchowej, wzywam kapłanów archidiecezji do zgłaszania w Kurii Metropolitalnej swej kandydatury na kapelanów wojskowych, a tymczasem wszyscy kapłani powinni stać na powierzonych sobie przez władzę stanowiskach. Całemu podwładnemu duchowieństwu polecam z jak najbardziej wytężoną gorliwością spełniać wszystkie obowiązki pasterzowania nie tylko za siebie, lecz i za tych, co obsługiwać będą zastępy ochotnicze obrońców ojczyzny."
            Z największą powagą i sumiennością odpowiedział na ten apel ks. Ignacy Skorupka, kapelan-ochotnik, który stał się symbolem „cudu nad Wisłą” i batalii z bolszewikami w 1920 r.
Dzieło Opatrzności i armii
           
Bitwa o Warszawę stała się wyjątkowym egzaminem dla Kościoła katolickiego, skupiającego większą część społeczeństwa polskiego; w tym okresie zmagań polsko-bolszewickich nastąpiła wielka spontaniczna integracja Kościoła i narodu, porównywalna tylko do wcześniejszych wydarzeń poprzedzających 1863 r., choć na skalę daleko większą.
            Pisał o tej atmosferze i późniejszym sukcesie polskim kard. Aleksander Kakowski: "Cud nad Wisłą jest oczywiście dziełem Opatrzności, ale też i dziełem armii i całego narodu, który w kilkudniowych zmaganiach w obronie stolicy wyładował całą swą energię i poświęcenie. Poszli do szeregów księża jako kapelani i sanitariusze. Wielu z nich wróciło ozdobionych krzyżami walecznych. Poszła szlachta średnia i drobna, nieomal wszystka na własnych koniach. Z mojej rodziny poszło czterech Kakowskich, dwóch Ossowskich, dwóch Wilmanów, Janowski, prawie wszyscy, co byli zdolni do boju. Poszła wszystka inteligencja, młodzież akademicka i gimnazjalna od 6-ej klasy. Poszli robotnicy fabryczni gromadnie. Niestety, w niedużej ilości poszli chłopi, bo do roku 1920 chłopi z Kongresówki mało czuli się Polakami. Dopiero, kiedy się przekonali, że bolszewicy znęcają się nad chłopami i że w potrzebie należy bronić Ojczyzny przed wrogiem – od 1920 roku stali się obywatelami Polski. Nie zagrzała chłopów do wojny odezwa Witosa, którego przecież na to powołano na prezesa rady ministrów, żeby pociągnął chłopów do wojska. Dopiero szkoła polska nauczyła chłopa być Polakiem".
Ksiądz w komży a nad nim Matka Boska
           
Ks. Ignacy Skorupka, kapłan archidiecezji warszawskiej, zwrócił się do abp. Kakowskiego z prośbą o zgodę na jego wstąpienie do wojska. Kardynał nie skłonił się do prośby, bowiem w konsystorzu leżało już 40 wniosków innych kapłanów archidiecezji warszawskiej. Ks. Ignacy dostrzegał coraz intensywniejsze przygotowania do obrony, jak też coraz większą nerwowość na ulicach i... rosła w nim determinacja.. 31 lipca kapelan ponowił swoją prośbę u ordynariusza, ale i tym razem nie otrzymał zgody. Mimo to zwrócił się do biskupa polowego, ks. Stanisława Galla, o kapelański przydział. Bp Gall nie mógł decydować wbrew wyraźnej woli kardynała-metropolity i ostatecznie wyraził zgodę na wystawienie ks. Skorupce nominacji na kapelana pomocniczego garnizonu na warszawskiej Pradze. Praktycznie do obowiązków dotąd wykonywanych, doszły mu nowe... wielce absorbujące.
            31 lipca wypadały akurat imieniny Ignacego. Przyjmując w ognisku życzenia od podopiecznych zapewniał siostry i sieroty: - "Nie martwcie się. Bóg i Matka Boska Częstochowska, Królowa Korony Polskiej, nie opuści nas i ześle nam człowieka, jak ksiądz Kordecki, jak Joanna d’Arc we Francji. Człowiek ten stanie na czele armii, doda odwagi i nastąpi zwycięstwo. Bliskim jest ten dzień. Nie minie dzień 15-ty sierpnia, dzień Matki Boskiej Zielnej, a wróg będzie pobity".
            Zapewne pod wpływem takiej postawy kapelana zmieniono zamiar ewakuowania sierocińca, w którym był kapelanem, do przygotowanego już miejsca w Wilanowie. Ksiądz zabronił zresztą spakowania jego rzeczy osobistych i zobowiązał siostry, by nic nie ruszano w jego mieszkaniu.
            Legenda boju pod Ossowem z udziałem 236. pp. Armii Ochotniczej i jej kapelana ks. kpt. I. Skorupki, tam poległego, nabrała wymiaru symbolicznego dla samej bitwy warszawskiej i wojny 1920 r. Warszawski pogrzeb ks. Skorupki, odznaczonego pośmiertnie VM 5 kl., przekształcił się w wielką patriotyczną manifestację mieszkańców stolicy, po którym w „Tygodniku Ilustrowanym” znalazły się słowa: "Kapłan – obywatel – nauczyciel, który nie opuścił swoich uczniów, ale przy ich boku jako ochotnik-kapłan poszedł walczyć, śmiercią swoją stwierdził, że miłość, którą głosił, była uczynkiem, zasłużył sobie na ten Krzyż Virtuti Militari, który do trumny jego w dniach pogrzebu podczas wzruszającej uroczystości przypiął gen. Haller. Patrzącym na to łzy nabiegały do oczu, ale jednocześnie rosły im serca dumą napełniały się dusze otuchą".
            "Naród, który ma takich synów, takich obywateli, takich kapłanów i nauczycieli potrafi być obrońcą swojej wolności, potrafi ją zdobywać, zachować dla przyszłych pokoleń."
            Kurier Warszawski” z kolei pisał o kapelanie: "Zgon jego na polu chwały świadczy wymownie przed światem o zgodzie serdecznej między polskim ludem prawowiernym a polskim klerem narodowym. Zgon ów podtrzymuje rycerską tradycję bojów za naszą wolność, w których ręka kapłańska niosła zawsze sztandar z hasłem: Bóg i Ojczyzna".
            Wiadomość o śmierci kapelana rozeszła się błyskawicznie. Kapelan poległ - elektryzowało wszystkich, zwłaszcza młodzież z ochotniczego batalionu z Warszawy. Doświadczyli tego podczas pościgu za nieprzyjacielem:... "spotykana ludność wie już o śmierci kapelana, nie znając tylko jego nazwiska. Gdy zaś ochotnicy opowiadają, iż był ich kapelanem, a oni walczyli w obronie Warszawy razem z nim obdarzani są i goszczeni obficie.
[...] wiadomość o śmierci ks. Skorupki lotem błyskawicy rozeszła się po całym kraju, niewątpliwie przyczyniając się do ogólnego zapału jaki ogarnął naród.
Przechodząc w pościgu za nieprzyjacielem przez Puszczę Kurpiowską stwierdziłem, iż ludność tych okolic także wiedziała o śmierci księdza w obronie Warszawy
".
            Legenda śmierci ks. Skorupki przedstawia go jako idącego w komży z krzyżem w ręku w pierwszej linii atakujących żołnierzy. Dał temu wyraz kard. Aleksander Kakowski w swoim pamiętniku:... "poszedł i ksiądz Skorupka, młody i pięknej powierzchowności kapłan, który jeszcze piękniejszą miał duszę. Zwrócił się do mnie z prośbą, abym mu pozwolił pójść na front razem z batalionem młodzieży gimnazjalnej warszawskiej, w którym znajdowała się jego szkoła. 'Zgadzam się, rzekłem, ale pamiętaj, abyś ciągle przebywał z żołnierzami w pochodzie i w okopach, a w ataku nie pozostawał w tyle, ale szedł w pierwszym rzędzie'. 'Właśnie dlatego, odrzekł, chcę iść do wojska'. (...) Poszli naprzód. Wielu poległo, padł rażony granatem i ks. Skorupka. Dlaczego tak podnoszą i gloryfikują śmierć ks. Skorupki przed wszystkimi innymi ofiarami wojny? Chwila śmierci ks. Skorupki jest punktem zwrotnym w bitwie pod Ossowem w dziejach wojny 1920 r. Do tej chwili Polacy uciekali przed bolszewikami, odtąd uciekali bolszewicy przed Polakami. Nie dla innych przyczyn, ale dlatego właśnie cały naród czci ks. Skorupkę, jako bohatera narodowego. Szczegóły śmierci ks. Skorupki opowiadali mi młodociani żołnierze, których odwiedziłem w szpitalu jako rannych. Bolszewicy wzięci do niewoli opowiadali znowu, że widzieli księdza w komży z krzyżem w ręku, a nad nim Matkę Boską. Jakżeż mogli strzelać do Matki Boskiej, która szła przeciwko nim. Ten moment kulminacyjny w bitwie pod Warszawą nazwano tegoż dnia 'cudem nad Wisłą'".
Grzmot armat oddalił się od miasta
           
Urzędowe pismo archidiecezji warszawskiej upowszechniło ten przekaz i legendę śmierci kapelana:... "ten cichy i świętobliwy kapłan, którego tak świeżo jeszcze widzieliśmy między nami, powołany został do spełnienia w przełomowej chwili naszych dziejów z obecnej wojny posłannictwa Joanny d`Arc. (...) niestety wielkie rzeczy nie dopełniają się bez wielkich ofiar. Ofiarą, którą wybrał Bóg przed innymi dla odkupienia wolności i zwycięstwa Polski, była świętobliwa dusza ks. Ignacego Skorupki. Zmarł z podniesionym w górę krzyżem z modlitwą na ustach, dając przykład wiary, patriotyzmu i zaparcia się siebie. Warszawa zrozumiała znaczenie tej śmierci. Umarłemu dla wyzwolenia milionów zgotowało wojsko i społeczeństwo hetmański pogrzeb. (...)"
            W podobnie patetycznym tonie pisały popularne czasopisma: "Warszawa przeżyła swoje wielkie dni. Przeżyła na swojej linii obronnej bitwę, której historia nada niewątpliwie miano „Bitwy Warszawskiej”. W dniu 15 sierpnia szala powodzenia przechyliła się na naszą stronę. Grzmot armat oddalił się od miasta. Nieprzyjaciel ustępuje. Nie znaczy to jednak, że jest pokonany. (...) Wysiłek nasz nie jest skończony. Czerwona fala może wrócić. (...) Musimy być na to gotowi. Musimy czuwać (...)."
            Przykład ofiary i poświęcenia dał nam bohaterski kapłan śp. ks. Ignacy Skorupka, który zginął prowadząc z krzyżem w ręce oddział ochotników do boju. Imię jego zapiszą kroniki. Rubinem krwi whaftowało się ono w kartę historii obrony Warszawy. Nie zapomną o nim przyszłe, najdalsze pokolenia. Czcić będą jego pamięć. Pielgrzymować będą do miejsc, gdzie zgon znalazł."
            Pierwsze wiadomości o śmierci kapelana pojawiły się w codziennej prasie stołecznej zaraz po 14 sierpnia a następnie zostały przedrukowane w tytułach i dodatkach w niemal całym kraju. Przede wszystkim sam fakt śmierci ks. Skorupki na tle zmagań i zmienności losów bitewnych na przedpolu Warszawy był osobliwie ekscytujący jako wydarzenie nabierające wieloznacznego sensu i wydźwięku. Kapelan miał w tych opisach prowadzić – w komży i z krzyżem w dłoni – cały batalion do ataku na bolszewików, w innych zaś ciało księdza było odbijane nieprzyjacielowi i przy tej akcji iluś ochotników miało odnieść rany. Prasowe teksty tworzyły legendę bohaterskiej śmierci ks. Skorupki. Nie weryfikowano tych przekazów, przyjmowano je tyle bezkrytycznie, co z dobrą wolą i przede wszystkim – emocjonalnie.
            W kręgach kościelnych głoszono, że kapelan miał wizję Matki Boskiej Królowej Korony Polskiej i po tym widzeniu ks. Skorupka miał poderwać do kontrataku zaległych pod ogniem żołnierzy polskich i dzięki temu dokonać przełomu moralnego i militarnego w zmaganiach o stolicę. Szerzej uzasadni tę ideę metropolita lwowski obrządku ormiańskiego, abp. Józef Teodorowicz, w kazaniu wygłoszonym w katedrze warszawskiej podczas nabożeństwa dziękczynnego za ocalenie Warszawy. Mówił: Tu, pod Warszawą taka była pewność przegranej, że wróg telegramami światu oznajmił na dzień naprzód jej zajęcie. Sam zaś wódz francuski, który tyle zasług niespożytych położył około obrony naszej stolicy, gdy go nuncjusz zapytał w przededniu bitwy, czy liczy na zwycięstwo - odpowiedział znacząco: „Dziś pomóc mogą więcej nasze modlitwy, aniżeli nasza sztuka wojenna”. Istotnie modlitwy pomogły. (...) modły bitwę rozegrały, modły cud nad Wisłę sprowadziły. Dlatego cokolwiek mówić czy pisać się będzie o bitwie pod Warszawą, wiara powszechna nazwie ją cudem nad Wisłą i jako cud przejdzie ona do historii. (...) Nie plan strategiczny rozstrzygał o ocaleniu Warszawy... Plan to inny ocalenie przyniósł. Plan ten był skreślony ręką Bożą, a stworzył go i wykonał Duch Pański. Kaznodziejstwo podobnej treści o zmaganiach z bolszewikami pod Warszawą stawało się coraz popularniejsze w całym kraju; eksponowano epifanie Królowej Korony Polskiej (miała przerażać bolszewików), gloryfikowano Francję i gen. Weyganda oraz dowódcę Armii Ochotniczej gen. Józefa Hallera – także gen. gen. Tadeusza Rozwadowskiego, Władysława Sikorskiego, Lucjana Żeligowskiego, Franciszka Latinika  a pomijano Naczelnego Wodza.
Ossów pod Rzymem
           
Szczególny kult dla postaci ks. Ignacego Skorupki miał papież Pius XI, który jako nuncjusz apostolski w 1920 r. był w Warszawie, której nie opuścił – o czym wcześniej – w chwili zagrożenia przez bolszewików. W Loreto, w sanktuarium NMP, na freskach w kaplicy polskiej polecił umieścić wizerunek Ikony Częstochowskiej, po lewej stronie obrazu – postać ks. Skorupki, po prawej – kardynałów Kakowskiego i Dalbora oraz swoją podobiznę, gdy był nuncjuszem w Polsce (nad jego głową umieszczono papieską tiarę). W podrzymskiej letniej rezydencji papieskiej w Castel Gandolfo Pius XI wyraził życzenie, by umieszczono wielki fresk batalistyczny przedstawiający scenę spod Ossowa – wykonany przez polskiego malarza Jana Henryka Rosena - z postacią ks. Skorupki w centralnej części malowidła.
            W warszawskiej świątyni na warszawskim Kamionku (ul. Grochowska), gdzie w drewnianej podówczas kaplicy ks. Skorupka sprawował swoją ostatnią Eucharystię przed pójściem na front, a która od jej wzniesienia w stylu kubistycznym i konsekrowania – w 1931 r. – nosi wezwanie Matki Boskiej Zwycięskiej jako votum za zwycięstwo nad bolszewikami w bitwie warszawskiej, do tryptyku głównego ołtarza, ufundowanego przez Juliannę i Wiktora Nałęcz-Cichockiego, namalował w 1935 r. obrazy Bronisław Wiśniewski. Jedno ze skrzydeł przedstawia wizerunki: klęczącego nuncjusza abp. Achille Rattiego i kapelana, ks. Skorupkę, w sutannie, komży, stule i manipularzu, z krzyżem w ręku na polu bitwy. Jeden z witraży autorstwa Haliny Cieślińskiej-Brzeskiej i rękodzieła Józefa Olszewskiego ukazuje „cud nad Wisłą”.
            Jednym słowem: wojna z bolszewikami zintegrowała wymiar religijno-kościelny z misją narodu i państwa polskiego, a egzemplifikacją tego stała się data 15 sierpnia – święto maryjne i święto Wojska Polskiego związana ze szczęśliwie już odpolitycznionym przesłaniem „cudu nad Wisłą”.
prof. Wiesław Jan Wysocki