Dialog o tłuszczy, chamstwie i zbydlęceniu
Wpisał: Łukasz Warzecha   
18.08.2010.
Dialog o tłuszczy, chamstwie i zbydlęceniu

(wzięte z Fesjbuka)

http://wpolityce.pl/frontend/view/1114/Moja_odpowiedz_jednemu_panu__Lukasz_Warzecha_odpisuje_na_korespondencje_z_Facebooka.html

 

Z listu do Łukasza Warzechy:

[...] Użył Pan słów: tłuszcza, chamstwo, zbydlęcenie, margines żulerii, hołoty, bandziorków różnego rodzaju. [...] Jak rozumiem, nie ma nic Pan przeciwko kilkunastu osobom koczującym pod krzyżem, którzy nie potrafią sklecić dwóch składnych zdań, lub wpadają w przerażający, niezrozumiały słowotok, którzy oblepiają ten krzyż cepelią i składają na nim podpisy flamastrem jak w szkolnej ubikacji... To nie jest wg Pana margines?

5000 ludzi zorganizowało się w dwa dni, bez jakiejkolwiek interwencji polityków, żeby pokazać, że nie podoba im się co się dzieje pod Pałacem i to ma być margines, tłuszcza i hołota, w porównaniu z kilkunastoma (!) osobami, którzy popadli w całkowity amok i egzaltację pseudoreligijną? Wystarczy porozmawiać (a sam to robiłem) z kilkoma osobami z obu "obozów", żeby po kilku słowach zobaczyć, która strona ma przewagę po stronie kultury, wiedzy i przede wszystkim inteligencji.

Po porannym wmurowaniu tablicy sam Pan zobaczył co się działo. Wcześniej "obrońcy" mówili o tablicy - jest tablica - to teraz im się nie podoba i ma być pomnik. A co tam pomnik... MONUMENT ma być! I 96 tablic wokół monumentu. Jakby postawić monument to zażądają kopca. itd itp.

[...]

Łukasz Warzecha:

Szanowny Panie

Po pierwsze – zapewniam, że nie wycofuję ani jednego słowa spośród tych, jakich użyłem dla określenia przeważającej części uczestników demonstracji. W przekonaniu, że mam rację, upewniają mnie nie tylko obrazki z tejże demonstracji, ale również fakt, że jedną najaktywniejszych na niej osób był organizator szantażu wobec Krzysztofa Piesiewicza.

Nie wiem, jak Pan kwalifikuje wieszanie na krzyżu pluszowego misia, czyli parodiowanie krucyfiksu – centralnego symbolu chrześcijaństwa – w sposób wyjątkowo chamski lub pokrzykiwanie do starszej kobiety „pokaż cycki!”. Ja kwalifikuję to jako przejawy skrajnego zbydlęcenia i uważam, że nawet jeżeli ktoś przyszedł na ową demonstrację z czystymi intencjami, to widząc zachowanie współ-demonstrantów powinien się z niej natychmiast wycofać. Jeżeli tego nie zrobił, znaczy to, że akceptuje takie i podobne zachowanie, a tym samym stawia się w moim przekonaniu poza obrębem ludzi cywilizowanych.

Po drugie – poza bydłem, żulerią czy bandziorkami, w demonstracji brała udział zapewne niemała grupa pożytecznych idiotów, do których zaliczałbym także Pana. Proszę się na to określenie nie obrażać – to historyczny termin. Tak towarzysz Lenin określał zachodnich intelektualistów, którzy gotowi byli bronić komunizmu w swoich krajach, nie rozumiejąc go ani nie zdając sobie sprawy z konsekwencji, jakie niesie. Przeciwko krzyżowi protestowali tacy właśnie pożyteczni idioci, z powodu swoich ograniczeń nie pojmujący ani złożoności sytuacji, ani jej symboliki, ani też nie zdający sobie sprawy ze znaczenia symboliki krzyża i jego miejsca w polskiej tradycji, a prawdopodobnie także nie rozumiejący, jakie znaczenie dla polskiego państwa miała katastrofa smoleńska. Część z nich mogła uznać, że chodzi wyłącznie o egzekwowanie przez państwo swoich decyzji. To z kolei symptom myślenia bezkontekstowego. Takie osoby nie zastanowiły się ani nad tym, jakiej sprawy te decyzje dotyczą, czy są słuszne, ani też przede wszystkim czy w egzekwowaniu decyzji polskie państwo nie jest skrajnie niesprawiedliwie wybiórcze.

Po trzecie – nie wiem, na jakiej podstawie twierdzi Pan, iż „społeczeństwo coraz bardziej się laicyzuje a religia i Kościół jako instytucja tracą na znaczeniu i są coraz mniej potrzebne”. Rozumiem, że to stwierdzenie odbija Pańskie przekonania, jednak żadne znane mi badania na taką tendencję nie wskazują. Proszę nie brać za rzeczywistość życzeń, wyrażanych przez niektóre środowiska, bo potem, w konfrontacji z rzeczywistością i ludźmi o odmiennych przekonaniach, staje Pan bezbronny, zaskoczony i reaguje agresją – bo przecież miało być inaczej.

Po czwarte – porażający jest ton Pańskiej arogancji w stosunku do obrońców krzyża. W moim głębokim przeświadczeniu wspomniane obrazki z demonstracji uprawniają mnie do nazywania znacznej części jej uczestników bydłem. Co natomiast Pan uznaje za dostateczny powód, aby z lekceważeniem wyrażać się o swoich współobywatelach, którzy ośmielają się bronić krzyża, nikogo nie obrażają, a w odpowiedzi na obelgi modlą się albo śpiewają religijne pieśni? To, że nie mówią czystą, literacką polszczyzną. Szanowny Panie, radzę uważać z takimi argumentami. Pan sam w swoim liście zawarł np. rażący błąd ortograficzny (ciekawe, czy go Pan znajdzie). Czy to wystarczy, aby uznać Pana za matoła?

Ludzie spod krzyża to obywatele tacy sami, jak Pan. W dodatku ich działanie – w przeciwieństwie do Pańskiego – wymaga dzisiaj autentycznej, czysto fizycznej odwagi. Ich jest garstka, ale ta garstka jest tam cały czas. Przeciwnicy zebrali się raz i tylko po to, aby wykrzykiwać chamskie hasła.

Naród, drogi Panie, to nie tylko zwolennicy Janusza Palikota. To także miliony ludzi prostych, religijnych, którzy może nie czytali Heideggera i nie mówią zbyt składnie, ale mają inne zalety, których wielu członkom tzw. elity brakuje: są wierni, uczciwi, prostoduszni w dobrym tego słowa znaczeniu, szanują i kochają swój kraj. Pogarda dla nich, jaką odczytuję w Pańskich słowach, jest porażająca. Powiem Panu tyle, że wolałbym stokroć mieć za sąsiada człowieka prostego, ale obdarzonego wspomnianymi zaletami, niż aroganckiego półinteligenta z pretensjami i ze świeżego społecznego awansu, nieustannie zadzierającego nosa. Radziłbym też nie utożsamiać składnej wymowy z inteligencją.

Po piąte – rozumiem, że kierują Panem sympatie polityczne. Gdyby jednak zdobył się Pan na chwilę oderwanej od nich refleksji, może dostrzegłby Pan, że ranga zdarzenia, jaką był 10 kwietnia, sprawia, iż „uczczenie” ofiar katastrofy małą tablicą na murze jest wysoce nieadekwatne. Kluczem jest umieszczenie w powszechnie dostępnej przestrzeni publicznej – a więc także nie na cmentarzu – odpowiedniej skali znaku pamięci. Nie musi on zawierać ani żadnych nazwisk, ani symboli religijnych. Osobiście bliska mi jest wizja Czesława Bieleckiego, zaprezentowana kilka dni temu na łamach „Rzeczpospolitej”.

Po szóste – obrońców krzyża nie zorganizował Jarosław Kaczyński. Jeśli ma Pan dowody, że jest inaczej, proszę je wysłać na Alert „Gazety Wyborczej” – oni na pewno chętnie skorzystają. Mnie nie interesują polityczne cele prezesa PiS. Interesuje mnie, żeby ofiary katastrofy – począwszy od Pana Prezydenta, poprzez panią poseł Jolantę Szymanek-Deresz, na załodze samolotu skończywszy – zostały godnie upamiętnione. Dla mnie to kwestia szacunku nie tylko dla tych ludzi i ich rodzin, ale też państwa polskiego dla siebie samego. To kwestia majestatu Rzeczypospolitej, o ile jest Pan w stanie pojąć, o co mi chodzi.

Po siódme – jeśli dzieli Pan dziennikarzy na „prawicowych” i „obiektywnych”, to nie ma Pan zbyt ostrego oglądu rzeczywistości.

Życzę Panu, aby przemyślał Pan spokojnie swoje słowa, a zwłaszcza pogardę, jaką żywi Pan dla osób spod krzyża.

Pozdrawiam

Łukasz Warzecha