Minister kultury z tytułem profesora nauk humanistycznych opowiada androny. Dość tych nonsensów!
Wpisał: Katarzyna TS   
10.04.2018.

Ministrze Gliński, dość tych nonsensów!

Minister kultury z tytułem profesora nauk humanistycznych opowiada androny.

Warszawa i „Warsze” to dwa różne światy.

Katarzyna TS:

https://wprawo.pl/2018/04/06/ministrze-glinski-dosc-tych-nonsensow-warszawa-warsze-rozne-swiaty/



Minister kultury Piotr Gliński doprowadza mnie do rozpaczy. Nie chodzi o to, że postanowił wybudować Muzeum Getta Warszawskiego i Muzeum Chasydyzmu. Wielokrotnie podkreślałam, że nie mam nic przeciwko muzeom, o ile służą one temu, żeby pokazywać, jak naprawdę było, a nie temu, żeby grupka sfrustrowanych niedouków opowiadała w nich propagandowe bajki lecząc swoje zakompleksione ego. Takim pseudo-muzeum jest POLIN, które – wbrew nazwie – nie jest Muzeum Historii Żydów Polskich, ale – jak słusznie zauważył Rafał Ziemkiewicz – inkarnacją Gazety Wyborczej, czyli propagandową tubą michniko-podobnych pseudo-autorytetów zajętych dowodzeniem, że Polacy to „wtórni antysemici”.

Niestety, okazuje się, że POLIN jest nie do ruszenia, ponieważ bez dobrej woli tych michnikoidów żadnych zmian przeprowadzić się nie da.

Takie kukułcze jajo zafundował nam śp. Lech Kaczyński, któremu wydawało się, że jak on idzie komuś na rękę, to ten ktoś odpłaci mu tą samą monetą. Wyszło, jak wyszło. Trudno. Pytanie brzmi: jakie wnioski wyciągnęła „dobra zmiana” z tego całego ambarasu? Moim zdaniem – żadne.

Oto wczorajsza wypowiedź ministra Glińskiego na temat planowanego Muzeum Getta Warszawskiego: „Wiele osób zarzuca nam, że tworzenie tego muzeum to zajmowanie się kulturą żydowską, a nie polską. Tymczasem chcę podkreślić, że zarówno obywatele polscy żydowskiego pochodzenia zgładzeni w  czasie ostatniej wojny, jak i samo getto warszawskie – największe getto podczas II wojny światowej – są i zawsze pozostaną częścią polskiej kultury”.

Tą wypowiedzią minister Gliński doprowadził mnie do rozpaczy. Trudno bowiem nie rozpaczać, gdy minister kultury z tytułem profesora nauk humanistycznych opowiada takie androny. Ministrze Gliński, dość tych nonsensów! Ten, kto opowiada takie bzdury, nie ma prawa porywać się na takie przedsięwzięcia jak Muzeum Getta Warszawskiego. Dlaczego? Bo to nie będzie żadne muzeum, tylko kolejny propagandowy gniot dla misiów o bardzo małym rozumku.

Zacznijmy od rzeczy podstawowej. Kultura polska i kultura żydowska, czyli Warszawa i Warsze (nazwa Warszawy w jidysz) to dwa różne światy. Pod każdym względem: językowym, religijnym, cywilizacyjnym, nawet kulinarnym.

Owszem, Polacy przyjęli do swojego jadłospisu gefilte fisz, ale Żydzi nie przyjęli mielonych i schabowych. Owszem, Polacy mówią „hucpa” i „cymes”, ale nie znają jidysz, a tylko niewielki odsetek przedwojennych Żydów nauczył się polskiego. Owszem, niewielki procent Żydów uległ polonizacji, a niektórzy nawet ochrzcili się i całkowicie odcięli od swoich żydowskich korzeni. [Oj, ale ich dzieci , a szczególnie wnuki - „wróciły do korzeni”. MD]

Ale w przedwojennej Polsce ponad 80% to byli Żydzi ortodoksyjni, którzy żyli w swoim odrębnym świecie, a ich kultura była kulturą żydowską, a nie polską, jak usiłuje to przedstawiać minister Gliński. Pomijam już syjonistów, którzy postanowili zbudować swoje własne państwo w Izraelu, a którym polskie władze szły na rękę do tego stopnia, że prowadziły dla nich szkolenia wojskowe. Syjonistami byli członkowie organizacji Betar, którzy walczyli podczas Powstania w Getcie w szeregach Żydowskiego Związku Wojskowego. Jeśli minister Gliński upiera się, żeby nazywać ich „częścią polskiej kultury”, to znaczy, że zbudowany przez syjonistów Izrael też jest częścią polskiej kultury. Bądźmy konsekwentni.

Wróćmy jednak do planowanego Muzeum Getta Warszawskiego. Skoro ma ono pokazywać „część polskiej kultury”, to wiele w tym muzeum nie będzie. Ministrowi Glińskiemu najwyraźniej wydaje się, że w getcie znalazły się wyłącznie osoby pokroju Janusza Korczaka i Władysława Szpilmana. Tak, to są Żydzi, których dorobek stał się częścią polskiej kultury. „Król Maciuś Pierwszy” i kompozycje Szpilmana to część polskiej kultury i nikt temu nie może zaprzeczyć.

Ale getto to nie tylko Korczak i Szpilman.

Getto to przede wszystkim Żydzi, dla których rodzinnym miastem nie była Warszawa, ale Warsze. To ludzie w chałatach, mówiący w jidysz i modlący się po hebrajsku. To ludzie, dla których świętem był Rosz ha-Szana, Pesach, Tisza be-Aw, Purim. To ludzie, których wyznanie wiary brzmi „Szma Israel”. Ludzie, którzy podczas zaślubin wysłuchiwali „Szewa brachot”, a podczas uroczystych posiłków z cadykiem wręcz bili się o „szirajim”. Ludzie, którzy odmawiali Szacharit, Mincha, Ma’ariw i życzyli sobie „Mazal tow”. Ludzie, którzy w szabatowy wieczór błogosławili swoje dzieci mówiąc „Jewarechecha Haszem”.

Jeśli to jest „część polskiej kultury”, to niech minister Gliński łaskawie objaśni Polakom, o co chodzi. Nie umie? Naprawdę? Widocznie minister Gliński nie zna tej „części polskiej kultury”, którą postanowił upamiętnić w Muzeum Getta Warszawskiego. Co za pech!

Bądźmy poważni. Jeśli minister Gliński zamierza dalej opowiadać androny o tym, że Muzeum Getta Warszawskiego ma zajmować się kulturą polską, a nie żydowską, to znaczy, że minister Gliński postanowił zabić pamięć o mieszkańcach Warsze. Bo to przede wszystkim oni byli mieszkańcami getta. To przede wszystkim oni trafili do niemieckich komór gazowych i krematoriów. To ich świat został zmieciony z powierzchni ziemi. Świat rabinów i uczniów chederu. Świat cadyków i chasydów. Świat, w którym gości weselnych zabawiał badchan, a na ulicach handlowali chesedlech. Tego świata już nie ma, a minister Gliński nie widzi dla niego miejsca w Muzeum Getta Warszawskiego, bo nie ma o tym zielonego pojęcia i wydaje mu się, że jak wciśnie Żydów do kultury polskiej, to mu za to Żydzi podziękują. Paranoja!

Mam do ministra Glińskiego apel następujący: Niech pan minister przestanie opowiadać brednie i albo znajdzie jakichś sensownych doradców, albo nich sam sięgnie do książek, z których dowie się, jak było.

Na razie wszystko wskazuje na to, że pan minister błąka się w tym galimatiasie, jak dziecko we mgle, a na dyrektora Muzeum Getta Warszawskiego wybrał jakiegoś kompletnego ignoranta. Dlaczego tak sądzę? Gdyby Gliński wybrał osobę, która zna się na rzeczy, to wiedziałby już, że swoimi wypowiedziami po prostu się kompromituje. Ale widocznie wybrał „znawcę”, który – tak jak on sam – nie ma zielonego pojęcia ani o getcie, ani o „obywatelach polskich żydowskiego pochodzenia zgładzonych w  czasie ostatniej wojny”. Wygląda na to, że Muzeum Getta Warszawskiego powstaje na zasadzie „wiódł ślepy kulawego”. Daleko w ten sposób ujechać się nie da.


Zmieniony ( 10.04.2018. )