Liczmy się jak Żydzi
Wpisał: Mirosław Kokoszkiewicz   
13.04.2018.

Liczmy się jak Żydzi



Gilbert Keith Chesterton pisał:

Zdanie na temat Polski wyrobiłem sobie poprzez jej wrogów. Odkryłem właściwie niezawodną prawdę, że wrogowie Polski byli zarazem wrogami wielkoduszności i człowieczeństwa. Kiedy jakiś człowiek lubował się w niewolnictwie, kochał lichwiarstwo, miłował terroryzm i całe rozdeptane błoto materialistycznej polityki, to zawsze okazywało się, że do tych afektów dodawał on także pasję nienawiści do Polski.



Mirosław Kokoszkiewicz https://warszawskagazeta.pl/felietony/miroslaw-kokoszkiewicz/item/5554-liczmy-sie-jak-zydzi

11 kwiecień 2018


Czytelnik zapewne pomyśli, że moim zdaniem wszelkie rozmowy ze stroną żydowską na temat historii i wspólnych stosunków są bezcelowe i niepotrzebne. Otóż nie. Ja uważam, że z powodów politycznych i wizerunkowych trzeba rozmawiać, ale z chłodną głową i ze świadomością, że ten dialog nigdy nie doprowadzi do porozumienia i zmiany stanowiska przez stronę żydowską. Te ataki ustaną tylko wtedy, jeżeli Żydzi uznają, że to jest dobre dla Żydów, bo na przykład zostaną zaspokojone ich finansowe roszczenia albo zamknie to wstydliwy temat żydowskiej kolaboracji z niemieckim okupantem.



Nie po raz pierwszy w ciągu ostatnich lat okazało się, że to jednak tacy „antysemici” i „oszołomy” jak Stanisław Michalkiewicz, Grzegorz Braun czy publicyści „Warszawskiej Gazety” mieli rację i to oni celniej opisywali prawdziwy, pełen nienawiści i pogardy stosunek większości środowisk żydowskich do Polski i Polaków. Dlatego cieszy i jednocześnie śmieszy mnie przełom, do jakiego doszło na prawicowej kanapie, która dopiero dzisiaj dostrzegła, jak środowiska żydowskie, a nawet rząd Izraela zrzucili maski, które tak naprawdę już od bardzo dawna leżały zakurzone na ziemi, zaś dzisiejsi odkrywcy Ameryki potykali się o nie, udając, że tak naprawdę wszystko jest OK.

Niestety wielu tak zwanych prawicowych publicystów przez lata milczało albo przyklaskiwało, kiedy rządząca III RP banda sprzedawczyków klepana po giętkich karkach uszczęśliwiała głównie Niemców i Żydów kosztem nas, Polaków, żyrując historyczne kłamstwa.

Już z litości nie przytoczę cytatów z twórczości redaktora Stanisława Janeckiego, który w 2001 r. na fali Sąsiadów autorstwa polakożercy, kłamcy i oszczercy Grossa w tekście Nasza wina kazał się Polakom kajać, bić w piersi, przepraszać za wszystko i padać na kolana przed Żydami. Kiedy czytam dzisiejsze bogoojczyźniane teksty tego pana z dziennikarskiej stajni braci Karnowskich, to zastanawiam się, jak przy goleniu czuje się człowiek, który nie tyle skorygował, ile diametralnie zmienił swoje poglądy, dostosowując je do kolejnego słusznego etapu historii.

Tych przełomów jest jednak więcej. Słynna już niemal na całym świecie monachijska wypowiedź naszego premiera przejdzie do historii, ponieważ po raz pierwszy publicznie i na arenie międzynarodowej podważona została „religia Holokaustu” przedstawiająca naród żydowski jako jedyną, największą, a przede wszystkim nieskazitelną, i przez to wyjątkową ofiarę hekatomby, jaką była II wojna światowa. Choć sam niejednokrotnie przytaczałem już wypowiedź Mateusza Morawieckiego, to jeszcze raz przypomnę te historyczne słowa, które padły w Monachium: – Jest to niezmiernie ważne, aby zrozumieć, że oczywiście nie będzie to karane, nie będzie to postrzegane jako działalność przestępcza, jeśli ktoś powie, że byli polscy sprawcy. Tak jak byli żydowscy sprawcy, tak jak byli rosyjscy sprawcy czy ukraińscy – nie tylko niemieccy.

Właśnie wymienienie „żydowskich sprawców” wywołało wśród wyznawców „religii Holokaustu” białą gorączkę i stąd te kłamliwe oskarżenia Polski nawet o negowanie Shoah. Nie istnieją w 100 proc. nieskazitelne narody i Żydzi powinni to zrozumieć. Uznanie własnych win w niczym nie umniejsza wyjątkowości zbrodni ludobójstwa, jakiej doznał ich naród z rąk niemieckich oprawców.

Już samo używanie określenia „religia Holokaustu”, tak dzisiaj popularne i modne, kiedyś zarezerwowane było jedynie dla najodważniejszych blogerów i publicystów, czyli „oszołomów” i „antysemitów”. Dzisiaj odwaga potaniała i używają tego określenia niemal wszyscy, zwłaszcza po ostatniej wypowiedzi byłego ambasador Izraela w Polsce Szewacha Weissa, który w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” powiedział: Dla Żydów dziś Holokaust jest religią. Powiem więcej, to jedyna religia łącząca cały naród żydowski.

Jaki jest więc sens prowadzenia politycznego i historycznego dialogu z drugą stroną, dla której Holokaust jest religią, czyli absolutnie nie mają dla nich znaczenia historyczne fakty, liczby, czyli obiektywna prawda? Już pięć lat temu na lamach „Warszawskiej Gazety” w tekście zatytułowanym Szkoda czasu na dialog z Żydami pisałem:

Dlaczego zaatakowano akurat prof. Krzysztofa Jasiewicza, który przecież nie odkrył Ameryki, gdyż teza o udziale samych Żydów w Holokauście nie jest niczym nowym? […] I tu chylę czoła przed profesorem Jasiewiczem gdyż poniższymi zdaniami ze słynnego już wywiadu dla „Focus Historia” trafił w samo sedno:

Żydów gubi brak umiaru we wszystkim i przekonanie, że są narodem wybranym. Czują się oni upoważnieni do interpretowania wszystkiego, także doktryny katolickiej. Cokolwiek byśmy zrobili, i tak będzie poddane ich krytyce – za mało, że źle, że zbyt mało ofiarnie. W moim najgłębszym przekonaniu szkoda czasu na dialog z Żydami, bo on do niczego nie prowadzi… Ludzi, którzy używają słów „antysemita”, „antysemicki”, należy traktować jak ludzi niegodnych debaty, którzy usiłują niszczyć innych, gdy brakuje argumentów merytorycznych. To oni tworzą mowę nienawiści.

 

Jak wiemy, w każdej religii dogmat jest czymś w rodzaju jedynej obowiązującej i urzędowo zatwierdzonej prawdy, która jest niepodważalna i z którą się nie dyskutuje. Do czego zatem ma prowadzić dialog z wyznawcami religii Holokaustu? Warto w tym momencie przypomnieć słowa ks. prof. Waldemara Chrostowskiego – biblisty zajmującego się głównie Starym Testamentem oraz współzałożyciela Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów, który ustąpił ze swej funkcji po żydowskich żądaniach usunięcia krzyża papieskiego ustawionego w Oświęcimiu w miejscu mszy świętej odprawionej w 1979 r. przez papieża Jana Pawła II. W krótkim wykładzie kierowanym do księży ks. prof. Waldemar Chrostowski powiedział między innymi:

Dlaczego Kościół wszedł w dialog z Żydami i judaizmem i dlaczego ten dialog – w moim odczuciu – ponosi ogromną porażkę? Żeby na to odpowiedzieć, zastanówmy się, co to znaczy judaizm. Co to znaczy religia żydowska? […] Dlaczego, mimo tak trudnej sytuacji, Kościół nawiązał dialog z Żydami? O tym przesądziły trzy okoliczności. Jedna – to sprawa wymordowania Żydów w Europie i w związku z tym, aczkolwiek cyfry się wahają, Żydzi usankcjonowali cyfrę 6 mln i dzisiaj nie ma żadnej dyskusji nad tą cyfrą. Każdy, kto zakwestionuje 6 mln, jest rewizjonistą. Jeżeli księża pojadą do Jerozolimy, to przy Ścianie Płaczu na dziedzińcu jest sześć świeczników – sześć lamp – i te sześć lamp oznacza 6 mln. Jakakolwiek dyskusja na ten temat jest natychmiast ucinana i niczego się nie zmieni. Podobnie jak niczego nie zmieniła ekshumacja w Jedwabnem. Podano 1600 – i jest to cyfra święta i koniec. Żadna ekshumacja tu nic nie pomoże. Dlaczego? Bo spotykają się dwa sposoby myślenia. My próbujemy w tym myśleniu o wojnie odtworzyć to, co się wydarzyło. Próbujemy odtworzyć: kto, gdzie, kiedy, ile osób, dlaczego itd. My myślimy na sposób historyczny, chcemy odtworzyć fakty. Proszę księży – dla Żydów fakty nie mają żadnego znaczenia. Proszę to zapamiętać – mówię to z długiego doświadczenia. Żydów nie interesuje historia jako taka, nie mają pojęcia historii obiektywnej. Co ich interesuje? Żydów interesuje hangada o przeszłości, opowiadanie o przeszłości, a to jest zupełnie co innego. Nie liczy się to, co się wydarzyło, ważne jest to, jak się to opowiada, zatem – upraszczając nieco – nie zadaje się pytania, co jest prawdziwe, zadaje się pytanie, co jest prawdziwe dla Żyda; nie mówi się, co jest dobre, mówi się, co jest dobre dla Żydów; nie mówi się, co się wydarzyło, mówi się, co się wydarzyło, żeby to dobre było dla Żydów.

 

Po tym wszystkim, co napisałem, oraz cytatach, które przytoczyłem, Czytelnik zapewne pomyśli, że moim zdaniem wszelkie rozmowy ze stroną żydowską na temat historii i wspólnych stosunków są bezcelowe i niepotrzebne. Otóż nie. Ja uważam, że z powodów politycznych i wizerunkowych trzeba rozmawiać, ale z chłodną głową i ze świadomością, że ten dialog nigdy nie doprowadzi do porozumienia i zmiany stanowiska przez stronę żydowską. Jeżeli oskarżenia wobec Polski i Polaków kiedykolwiek ustaną, to nie na skutek rozmów i przekonania tamtej strony poprzez przygwożdżenie jej opartymi na faktach argumentami, że Polacy również byli ofiarą niemieckich najeźdźców i zbrodniarzy. Na nic zdadzą się kolejne dowody, że żaden z okupowanych narodów nie zrobił dla Żydów więcej niż Polacy.

Te ataki ustaną tylko wtedy, jeżeli Żydzi uznają, że to jest dobre dla Żydów, bo na przykład zostaną zaspokojone ich finansowe roszczenia albo zamknie to wstydliwy temat żydowskiej kolaboracji z niemieckim okupantem.

Każdy kolejny atak na Polskę powinien spotykać się z kontratakiem. Jeżeli znowu usłyszymy o naszym współudziale w Holokauście, to natychmiast należy przypominać, że w okupowanej Europie to kolaborujące z Hitlerem rządy dostarczały Niemcom kontyngenty Żydów wysyłanych do obozów zagłady, zaś w okupowanej Polsce rolę tę w dużej mierze pełniły judenraty, czyli utworzone w gettach żydowskie Rady Starszych oraz wyjątkowo okrutna policja żydowska.

Musimy cały czas domagać się zasady wzajemności, czyli takiego traktowania przez Żydów antypolonizmu, jak w Polsce traktuje się antysemityzm. Kończą się czasy politycznej poprawności, uległości i naiwności. Koniec szantażu i wymuszania na nas dostosowywania się dla zupełnie obcej nam kultury i mentalności.

Najwyższy czas, aby także w polityce, również tej historycznej, zastosować stare powiedzenie: Kochajmy się jak bracia, liczmy się jak Żydzi. Pamiętajmy również, że jeśli chodzi o wrogów Polski, to tak naprawdę nic się nie zmieniło od 100 lat, kiedy wybitny brytyjski pisarz i konserwatysta Gilbert Keith Chesterton pisał:

Zdanie na temat Polski wyrobiłem sobie poprzez jej wrogów. Odkryłem właściwie niezawodną prawdę, że wrogowie Polski byli zarazem wrogami wielkoduszności i człowieczeństwa. Kiedy jakiś człowiek lubował się w niewolnictwie, kochał lichwiarstwo, miłował terroryzm i całe rozdeptane błoto materialistycznej polityki, to zawsze okazywało się, że do tych afektów dodawał on także pasję nienawiści do Polski.

Zmieniony ( 13.04.2018. )