Nycz [kardynał] między Sai Babą a satanizmem. | |
Wpisał: Gabriel Maciejewski | |
08.05.2018. | |
Nycz [kardynał] między Sai Babą a satanizmem. ==================== [M. Dakowski: dałem wyraźniejszy tytuł, tytuł Autora tekstu poniżej]
=========================== ...”Nawet nie próbujmy zgadywać jak to się stało, że te obrazy znalazły się w Muzeum Diecezjalnym i jaki proces decyzyjno -płatniczy został uruchomiony, żeby one tam zawisły”... Czy kardynał Nycz jest jak Sai Baba?
Jeśli nie istnieje komunikacja w przestrzeni publicznej, a symbole i znaki zakorzenione w tej przestrzeni są lekceważone, to znaczy tylko tyle, że jest jakaś inna komunikacja i ona odbywa się gdzie indziej. Poza wzrokiem ludzi niewtajemniczonych. O tym smutnym fakcie poinformował nas kardynał Kazimierz Nycz, wydając zgodę na otwarcie w muzeum diecezjalnym w Warszawie wystawy obrazów Zdzisława Beksińskiego. Kim był Beksiński? Spryciarzem, który z najtańszych, dostępnych materiałów zorganizował sobie produkcję pieniędzy. Kariery na zachodzie nie zrobił, bo do tego trzeba mieć kontakty poważne i znać wpływowych Żydów, ale w Polsce się odnalazł i uznawany był za artystę głębokiego. Uznanie to zyskał w mediach przede wszystkim, nie słyszałem bowiem by gdziekolwiek czy to na ASP czy to w którymś instytucie historii sztuki ktokolwiek zajmował się Beksińskim. Mogę się mylić, bo świat się zmienia, ale wydaje mi się, że raczej do niczego takiego nie doszło. Beksiński to kwintesencja tandety, a w dodatku jawna. Bo on przecież nawet nie ukrywał tego, że jego obrazy to zestawienia przypadkowych, robionych na „szokujące” sytuacji i symboli. Ostatnio odnawialiśmy Ślubu Jasnogórskie, tekst redagowany przez kardynała Wyszyńskiego. To oczywiście fantastycznie, że przez niego, ale mamy też innych karnawałów, którzy – mam wrażenie – powinni ten tekst nieco poprawić. Kiedy usłyszałem, że mamy walczyć z wadami narodowymi czyli pijaństwem, lenistwem i rozwiązłością miałem ochotę wyjść z kościoła. Nie było bowiem na tej mszy ani leni, ani pijaków, być może byli jacyś ludzie rozwiąźli, ale trudno doprawdy w dzisiejszych czasach, kiedy słyszymy o tym, że trzeba akceptować „naszych braci gejów”, ocenić co to takiego dokładnie jest ta rozwiązłość. Ja na pewno nie będę tego definiował. Ja oczywiście rozumiem, że nie ma pieniędzy, a parafie ledwo wiążą koniec z końcem. Wierni zaś wolą oglądać telewizję niż patrzeć co takiego ksiądz wystawił w kościele i dlaczego to musi być do cholery takie drogie. No i komu jest potrzebne? Odpowiadam – jest potrzebne wszystkim, albowiem kiedy nie będziemy mieli w przestrzeni publicznej rozbudowanej chrześcijańskiej ikonografii, która może posłużyć nam, na różnych poziomach i w różnych kontekstach do komunikowania się ze sobą, nie zawsze bardzo poważnego, ale zawsze istnego dla pojedynczego człowieka i dla całej wspólnoty, miejsce ikonografii chrześcijańskiej zajmie inna ikonografia. Pojawią się inne symbole, które będą wyglądały tak samo, lub prawie tak samo, ale ich znaczenie będzie całkiem inne. I to właśnie ów proces zastępowania nie istniejącej od wielu już lat w przestrzeni sakralnej ikonografii chrześcijańskiej w nowej, współczesnej redakcji, inną ikonografią, został zadekretowany przez kardynała Nycza. Kardynał Nycz nie robi takich rzeczy, co oczywiste, on robi inne rzeczy. Zajmuje się kokietowaniem środowisk artystycznych, w dodatku takich, które nic nie mogą, na nic nie mają wpływu, mają za to wielkie aspiracje. Poza tym, w swojej nieopisanej naiwności, kardynał Nycz, a także jak mniemam, jego otoczenie uważa, że udostępniając przestrzeń sakralną artystom, którzy celowo i perfidnie używają symboliki chrześcijańskiej odwracając jej znaczenie, nawiąże kontakt z tak zwanym masowym odbiorcą. Oświadczam więc wszystkim hierarchom, jacy zechcą tu zajrzeć i przeczytać ten tekst, że to jest zła droga, która doprowadzi w końcu do katastrofy. Nie Kościół, ale polską hierarchię. Katastrofy bowiem się zdarzają i mogą obejmować różne obszary, mniejsze i większe. Ta nasza, będzie tylko nasza i poprzedzą ją specyficzne znaki i okoliczności. Jeśli z samej góry dostajemy komunikat, że obrazy Beksińskiego, przypadkowe zestawienia skarykaturyzowanych symboli chrześcijańskich, mogą być obecne w przestrzeni zarządzanej przez Kościół, to wielu ludzi to oburza. Tak się jednak składa, że większości wiernych to zwisa, jest im wszystko jedno kto i co się będzie lansowało po kościołach, byle sakramenty były udzielane jak dawniej. I ten stan stwarza właśnie dziwną i nową przestrzeń do dyskusji. Kogo z kim – zapytacie? Jak to? Nie mówiłem jeszcze ? Kardynała Nycza z Sai Babą. Obaj wychodzą z różnych punktów, ale spotykają się w jednym, w tym, w którym wiara w ich szczere intencje zastępuje wszystkie inne emocje i myśli. Wiara ta oparta jest na różnego rodzaju obawach, ale także nadziejach i w zasadzie wyklucza krytykę. Choć może jeszcze nie wyklucza, bo jak mniemam nikt mnie za ten tekst z Kościoła nie wyrzuci, a ze wspólnoty Sai Baby wyleciałbym natychmiast, a za mną popędziłaby zgraja adwokatów, którzy chcieliby mnie zrujnować. Powtarzam – jeśli komunikacja pomiędzy hierarchią a wiernymi jest zafałszowana, a jest i o tym nam mówi Beksiński w Diecezjalnym, to znaczy, że istnieje jakaś inna komunikacja, pomiędzy hierarchią, a kim innym. Jej celem jest zapewne ocalenie Kościoła, takie deklaracje muszą tam padać, nie ma co do tego wątpliwości. Ja jednak – a nie czynię tego często, bo się nie znam – chciałbym przytoczyć tylko pewien cytat – kto chce zachować swoje życie, straci je. Mam nadzieję, że za wiele nie nagrzeszyłem przy niedzieli. ====================== http://warszawa.gosc.pl/doc/2787944.Archidiecezja-zbuduje-wiezowiec ====================== Mail'em: Można jeszcze dorzucić znak "yin yang" na stronie internetowej "Gościa Niedzielnego", w literce "o" wyrazu "gosc" |
|
Zmieniony ( 08.05.2018. ) |