SPALENI ŻYWCEM W JEDWABNEM. SĄD NAD SĘDZIAMI.
Wpisał: Krzysztof Puzyna   
12.05.2018.
Spis treści
SPALENI ŻYWCEM W JEDWABNEM. SĄD NAD SĘDZIAMI.
Strona 2

SPALENI ŻYWCEM W JEDWABNEM.

SĄD NAD SĘDZIAMI  

Krzysztof Puzyna adevo 12.05.2018

 

Ekshumacja niepotrzebna! Akta Sądu Grodzkiego w Łomży z roku 1948 wykazują, że masakry Żydów w jedwabińskiej stodole dokonali Niemcy.

Prezentacja rzadkich dokumentów o „Holocauście w Jedwabnem”.

========================================

W dniu 10 maja 2018 roku,  Krzysztof Puzyna, 

link macierzysty: http://iddd.de/JedwabnePL.pdf,

tł. po niemiecku:  http://iddd.de/JedwabneDE.pdf

Szanowni Państwo
Informuję, że złożyłem wniosek o kasację postanowienia S 1/00/Zn o umorzeniu śledztwa z 30 czerwca 2003 r. i wznowienie śledztwa w sprawie masakry 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem.  Mam też prośbę  o tłumaczenie.

To apel o tłumaczenie tekstu, np. na angielski, włoski, hiszpański, rosyjski.


Szanowni Państwo

Przed paru laty udało mi się znaleźć w Internecie zeznania świadków w procesach "O uznanie za zmarłego". Są to autentyczne zeznania przed Sądem Grodzkim w Łomży z 1948 roku. Zostały one znalezione na stronie internetowej archiwum w Łomży:

http://www.bialystok.ap.gov.pl/arch//lomza/jedwabne.html

Lustro strony: http://www.iddd.de/Jedwabne6082013.html

W roku 1948 świadkowie zeznawali w różnych procesach o uznaniu osób za zmarłe. W niektórych zeznaniach, jako miejsce śmierci osoby, świadkowie wymieniali stodołę w Jedwabnem.

Z kontekstu zeznań wyszło, że mordowali Niemcy.

Nie były to, więc procesy z 1949 roku o szukaniu i ukaraniu winnych zbrodni w Jedwabnem.

Zeznania świadków  z akt  procesów w Łomży "O uznanie za zmarłego"z lat 1947, 48 i 49, były dobrowolne i nieprzymusowe!

Podczasrozpraw przed Sądem Rejonowym w Łomży nie było wymuszonych zeznań, które następnie zostały odwołane z powodu przymusu, szantażu, czy tortur. Zeznania świadków nie były w sobie sprzeczne. Dlatego do dzisiaj są one wiarygodne.

W procesach z 1947, 1948 i 1949 roku, "O uznanie za zmarłego", w wielu powiązanych ze sobą zeznaniach, nazywa się sprawców masakry w stodole Jedwabnego: „Niemcami”, „Gestapo” lub „żandarmerią niemiecką”.

Natomiast dla Tomasza Grossa w książce „Sąsiedzi", jak i dla prokuratora IPN-u R. J. Ignatiewa w postanowieniu· z  2003 roku, wycofane, wymuszone torturami, zeznania z procesu karnego w 1949 roku stały się źródłem błędnej narracji.

Poza tym polscy historycy[1]  między innymi  Profesor Tomasz Strzembosz mają wspólny pogląd, że dokumenty śledztwa i procesu z 1949 roku ujawniają zasadniczo inną prawdę, niż w obrazie przedstawionym[2] przez Tomasza Grosa w książce „Sąsiedzi”.

Profesor T. Strzembosz porównał:

  •     Zeznania podejrzanych i świadków, składane przed funkcjonariuszami Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Łomży - jako oficerami śledczymi;

  •     Zeznania podejrzanych i świadków składane przed prokuratorami Sądu Okręgowego w Łomży;

  •     Zeznania oskarżonych i świadków składane podczas rozprawy sądowej;

  •     Pisma oskarżonych do różnych instancji władz państwowych.


Profesor Strzembosz wykazał, że z zeznań składanych w śledztwie, przed prokuratorami, podczas rozprawy sądowej wynikło, że:

  •     Świadkowie i oskarżeni byli torturowani i szantażowani,

  •     Zeznania tych samych świadków i oskarżonych były sprzeczne - przez to niewiarygodne i nieważne,

  •     Pomimo powyższego te niewiarygodne, wymuszone także przez tortury zeznania stały się podstawą karnych wyroków sądowych z 1949 roku w Łomży!

Pomimo powyższego te niewiarygodne, wymuszone także przez tortury zeznania stały się podstawą karnych wyroków sądowych z 1949 roku w Łomży!

Ø      Moim zdaniem

 

Po przyjęciu 10 grudnia 1948 przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych Powszechnej deklaracji praw człowieka,w świetle prawa polskiego i wyroków Trybunału Europejskiego[3]  zeznania uzyskane pod wpływem tortur są nieważne, nie powinny być brane pod uwagę i muszą być kasowane.

Wyroki z roku 1949 wydane na podstawie zeznań torturowanych oskarżonych powinny być już dawno unieważnione.

 

Nie stało się tak, gdyż wg Ignatiewa, profesor Andrzej Rzepliński w opracowaniu pt. „Ten jest z ojczyzny mojej? Sprawy karne niektórych sprawców wymordowania Żydów w Jedwabnem w świetle zasady rzetelnego procesu”

 

„…w analizowanych aktach procesu karnego nie doszukał się danych wskazujących, aby ewentualnie podjęte takie działania miały za cel wymuszenie złożenia określonych oświadczeń procesowych.”

Odniósł się także do tezy o wymuszaniu przez funkcjonariuszy PUBP w Łomży przyznania się niektórych podejrzanych do popełnienia zarzuconego im przestępstwa. Po dogłębnej analizie materiałów procesowych zawierających takie twierdzenia konkludował, iż hipoteza ta nie znajduje potwierdzenia.”[4]

Profesor Tomasz Strzembosz:

W zbrodni z 10 lipca 1941 roku w Jedwabnym na żydowskiej ludności decydującą rolę miały Niemcy. Zeznania miejscowych świadków ciężko obciążyły żandarmerię i Gestapo, jako inspiratorów, organizatorów i współsprawców spalenia.

Obraz zasadniczo inny niż ten, który zarysował Jan Gross w swych „Sąsiadach”. Skąd, zatem pochodzi owa różnica? Otóż Jan Tomasz Gross pominął kilkadziesiąt zeznań różnych osób - świadków, oskarżonych itd., mówiących o sprawczej roli Niemców, a przytoczył jedynie zeznania mówiące o udziale Polaków.”

Właśnie od Szmula Wasersztajna pochodzą najbardziej drastyczne fragmenty książki profesora Grossa. Te tak bardzo działające na wyobraźnię fakty nie uzyskały potwierdzenia w żadnych innych źródłach.”

Prof. Strzembosz:Podsumujmy[5]. Informację o wyjątkowym znaczeniu, tak ze względów faktograficznych, jak moralnych, nakładającą winę na polski zarząd miejski i Polaków, prof. Gross oparł na plotkach i przypuszczeniach. W czasie okupacji niemieckiej powiedziałoby się na agencji PPP - Pewna Pani Powiedziała.”

Tutaj podaję niektóre cytaty z zeznań z roku 1949 przed sądem karnym w Łomży. Cytaty przejąłem z postanowienia S 1/00/Zn o umorzeniu śledztwa przez prokuratora Ignatiewa z 30 czerwca 2003 roku.

Bolesław Ramotowski: „Na zeznaniach zmuszony byłem mówić i na inne osoby, bo byłem bardzo bity. Mówiłem na Zawadzkiego Jana, Żyluków i innych”;

Czesław Lipiński: „Na zeznaniach mówiłem tak, jak ode mnie żądali, bo byłem bardzo bity”;

Władysław Dąbrowski: „Na zeznaniach tak mówiłem, bo byłem bity i bałem się dalszego bicia.(...) Byłem bity w potworny sposób”;

Roman Górski:Na zeznaniach byłem bardzo bity i tak mówiłem pod wpływem bólu”;

Jerzy Laudański:Zeznanie podpisałem pod presją, bo mnie bito i katowano, ale w rzeczywistości tak nie było; to, co powiedziałem, było wymuszone, bo powiedziano mi: „Albo powiesz, albo na miejscu skonasz”;

Zygmunt Laudański:Żyluka nie widziałem na rynku, a zeznawałem na niego pod presją”;

Władysław Miciura:Na zeznaniach mówiłem to, co chcieli, bo nie chciałem, żeby mi zdrowia odebrali”.

Bronisława Kalinowska: „Na rozprawie świadek odwołała wcześniejsze zeznanie. Oświadczyła, że mówiła nieprawdę, bowiem „ten pan, co badał, kazał mi tak mówić, krzyknął na mnie, beknął, aż się zlękłam, a co napisali, to ja nie wiem.” Bronisława Kalinowska dodała, że jest analfabetką, więc protokołujący napisał, co chciał. Zapewniła, że na rozprawie mówi prawdę.”

M. R. Z akt postępowania, sygn. S 17/02/Zk, tutejszej Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu uzyskano odpis protokołu przesłuchania świadka M. R., z dnia 26

lipca 1998 r. M. R. był zatrzymany i osadzony w areszcie PUBP w Łomży. Jak zeznał: „Wraz ze mną w celi przebywał Stanisław Zejer z okolic Jedwabnego. Wiem, że Zejer był podczas śledztwa bity i maltretowany. Wiem, że skazano go [na] karę ośmiu lat więzienia”.

 

Zeznania z akt spraw "O uznanie za zmarłego" z 1947, 1948 i 1949 nie zostały do dzisiaj poprawnie uhonorowane i uwzględnione.

 

Szczególnie skandaliczne w postanowieniu[6]  o umorzeniu śledztwa z 30 czerwca 2003 roku były działania prokuratora Radosława J. Ignatiewa: ·nielogiczne wnioski, błędne wartościowanie zeznań uzyskanych torturami oraz stronnicza, antypolska wykładnia poszlak.

W uzasadnieniu o umorzenia śledztwa Ignatiew (powołując się na prof. Rzeplińskiego[7]), dowartościował wymuszone torturami fizycznymi lub psychicznymi zeznania świadków z 1949 roku, przywiązując mniejszą wagę dobrowolnym zeznaniom naocznych świadków, mieszkańców Jedwabnego z procesów "O uznanie za zmarłego" z 1947, 1948 i 1949.

Pomimo, że świadkowie wycofali lub pozmieniali w rozprawie sądowej, ze względu na tortury i presję psychiczną, swoje zeznania ze śledztwa i z przesłuchań prokuratorskich, to ich wymuszone w tak podły sposób zeznania, Ignatiew uznał za bezbłędne i umorzył śledztwo!

Ignatiew dzięki 100 stronicowej podkładce Rzeplińskiego „Ten jest z ojczyzny mojej?.."·· tłumaczył, że tortury nie zostały udowodnione i nie wymagają poważnego uwzględnienia.

Autor opracowania dokonał wszechstronnego omówienia akt postępowania karnego z 1949 roku (…) Jednakże w analizowanej sprawie nie doszukał się danych wskazujących, aby ewentualnie podjęte takie działania miały za cel wymuszenie złożenia określonych oświadczeń procesowych.”

Ignatiew ocenił zeznania świadków o niemieckim sprawstwie  z wcześniejszych procesów "O uznanie za zmarłego", jako niewiarygodne, gdyż świadkowie mieli jakoby w tym interes by przejmować działki po zmarłych Żydach. Tak jakby ci ludzie nie byli wolni, nie przyznał ich zeznaniom wiarygodności! Co za zarozumiałość i dla mnie dowód manipulacji przez Ignatiewa. Tylko on „wiedział” o Gojim z Jedwabnego prawdę. Dla mnie ten antypolski prokurator powinien być za złą pracę usunięty z zawodu, a jego postanowienie z 2003 roku unieważnione.

 

Szczytem jego manipulacji jest oskarżenie sądu cywilnego z 1947 roku o błędne wartościowanie faktów.

 

Ignatiew, strona 54[8]: „Fakt, że zabójstwa ludzi poprzez spalenie w stodole dokonać mogli tylko Niemcy sąd cywilny w istocie przyjmował, jako powszechną notoryjność, a więc wiedzę dostępną wszystkim, okoliczność, której nie trzeba badać, a tym bardziej udowadniać. Świadczą o tym zapisy w uzasadnieniach postanowień sądowych. Wystarczy zacytować kilka z nich:

... a zresztą fakt wymordowania całej ludności żydowskiej z Jedwabnego przez spalenie w stodole za miastem jest rzeczą w tutejszej okolicy powszechnie znaną” (postanowienie, sygn. Zg 167/47, z dnia 9 września 1947 r.);

(…)

;„Również znany jest powszechnie fakt spalenia przez Niemców w roku 1942 r. wszystkich żydów z miasta Jedwabne w stodole” (postanowienie, sygn. Zg165/48, z dnia 16 czerwca 1948 r.), strona 54:[9]

Wskazywanie Niemców, jako sprawców zbrodni leżało, zatem w interesie większości wnioskodawców, jak i wskazanych przez nich świadków. Zresztą część z tych osób łączyło wspólne nielegalne przedsięwzięcia finansowe, związane z postępowaniami przed Sądem Grodzkim w Łomży.

Ignatiew widzi w wypowiedziach sędziów sądu cywilnego z Łomży o Niemcach, jako o sprawcach masakry, dalsze dowody mataczenia Polaków. A więc wszyscy oni sędziowie z sądu Grodzkiego w Łomży, wnioskodawcy oraz świadkowie mają interes, więc prawdy nie mówią. Ponieważ wszyscy Polacy - nie żydzi w Łomży byli i są przekonani o winie Niemców, dla niego znaczy, że się wszyscy zmówili (!?).

To teoria spiskowa. Zwykle takie teorie bez dowodów świadczą o chorobie psychicznej autora, lub o szczególnym zadaniu.

 

W Postanowieniu Ignatiew nie uwzględnił wyników badań polskich historyków, przekręcił opinie sądu Grodzkiego o niemieckim sprawstwie, nie uwzględnił dobrowolnych, niewymuszonych zeznań naocznych świadków.

 

Jego Postanowienie o umorzeniu śledztwa z 2003 r. odciążyło Niemców, przyznało rację Grossowi, zacementowało semantyczne kłamstwo o Polakach -zbrodniarzach Holocaustu. Ignatiew zachowuje się wg tekstu historyka, dr Leszka Pietrzaka w artykule „Jak Niemcy wrabiali Polaków w mordowanie Żydów”[10] - jak zadaniowiec, z niemieckiego planu wybielania własnej historii. Taki plan jest w interesie nie tylko Niemców, ale oczywiście Żydów z Nowego Jorku, żyjących z odszkodowań za Holocaust.

 

Wypowiedzi sędziów i zeznania świadków z akt procesów w Łomży "O uznanie zaz lat 1947, 48 i 49 są zgodne z zeznaniami dalszych świadków w nagraniach audiowizualnych, jak np. z wypowiedziami Pani Hieronimy Wilczewskiej w wideo https://www.youtube.com/watch?v=LAGMN6IENGs

Odwrotnie ma się z zeznaniami  Szmula Wasersztajna,  głównego bohatera opracowania „Sąsiedzi” autorstwa Jana Tomasza Grossa.

Szmul Wasersztajn nie jest wiarygodny w swoich wypowiedziach. Wprowadzeni w temat czytelnicy natychmiast po opublikowaniu książki, zauważyli sprzeczności.  Zauważyli, że tzw. zdarzenia świadków naocznych opowiedziane przez Szmula Wasersztajna, wymagają jednoczesnego pojawienia się tych samych osób w różnych miejscach, czyli cudów. Opowiadania w książce „Sąsiedzi” o szczególnym okrucieństwie z ust Szmula Wasersztajna[11], alter ego T. Grossa są zmyślone, są fikcją literacką tego antypolaka.

Dziwne, a raczej podejrzane, że prokurator Ignatiew tyle czasu i energii poświęcił jego fantazjom i kłamstwom, zamiast je sukcesywnie odrzucać. W swoim raporcie Ignatiew próbuje wyjaśniać, dlaczego Sz. W. fantazjuje, stając się tym samym stroną Żyda i antypolaka Tomasza Grossa.

 Podsumowanie: 

Prokurator Radosław J. Ignatiew w uzasadnieniu  postanowienia S 1/00/Zn  o umorzeniu śledztwa z 30 czerwca 2003 roku wyciąga nielogiczne wnioski, uznaje za wiarygodne zeznania uzyskane pod przymusem lub torturami, stronniczo, po żydowsku interpretuje poszlaki.

Nadaje mniejszą wagę dobrowolnym zeznaniom naocznych świadków, mieszkańców Jedwabnego, oraz wypowiedziom ówczesnych sędziów z procesów "O uznanie za zmarłego" z 1947, 1948 i 1949. To skandal!

Radosław Ignatiew wybielając niemieckie zbrodnie oraz przygotowując dobrą dla Żydów podkładkę roszczeniową, obnaża w swoim postanowieniu stronniczość i zadaniowość wobec nowojorskich adwokatów przemysłu Holocaustu, oraz Niemców, jako sprawców zbrodni. Jego decyzję z 2003 roku o umorzeniu śledztwa trzeba unieważnić. Sprawę Jedwabnego trzeba powierzyć nowej Komisji nadzwyczajnej, złożonej z polskich historyków o polskiej narodowości[12].

 


Zmieniony ( 12.05.2018. )