Władcę poznaj... po kretynie
Wpisał: Wiktor Świetlik   
15.05.2018.

Władcę poznaj... po kretynie


Wiktor Świetlik , Sieci, nr 7 (272)


Kiedyś znajomy bardzo słusznie zwrócił mi uwagę na to, że w jego firmie to, co szef myśli o podwładnym, widać nie po jego zachowaniu, ale po zachowaniu jego asystentki. Podobnym doświadczeniem podzielił się ze mną swego czasu Jan Rokita, który będąc jeszcze w Platformie, zauważył, że Tusk już go ostatecznie wykańcza, obserwując stosunek do niego młodzieżówki partyjnej.

Podobnie jest, zdaje się, z publicystyka, dziennikarstwem i wszelkiej maści ekspertami oraz pseudonaukowcami. Poznać ich można po największych matołkach spośród nich.

Bardzo nie lubię tak brzydko mówić i tym bardziej pisać o ludziach. Jeszcze bardziej nie lubię W ten sposób wyrażać się o kobietach. Ale dla Stefanie Schüler-Springorum, szefowej Ośrodka Badań nad Antysemityzmem przy Technicznym Uniwersytecie w Berlinie, uczynię jednak wyjątek. Jak przeczytałem na wPolityce.pl, w wywiadzie dla monachijskiego dziennika „Suddeutsche Zeitung", pani Stefanie stwierdziła ni mniej, ni więcej, że Polacy byli niezwykle antysemickim społeczeństwem, i bo, uwaga, uwaga, „nie protestowali" w obronie swoich żydowskich sąsiadów.

Tak - trzeba przyznać - to prawda. Polacy nie urządzali demonstracji solidarności z Żydami. Może przyczyną było też to, że wystarczyło krzywo spojrzeć na umundurowanego rodaka pani Stefanie, by znaleźć się w katowni lub grobie. Polacy również - dodajmy - nie napisali do Adolfa Hitlera protestacyjnego listu otwartego, w którym podaliby swoje nazwiska i adresy. Nie zwołali w sprawie Holokaustu referendum, nie ogłosili strajku, nie wkładali esesmanom goździków do luf. Nie urządzili też na znak solidarności z ludnością żydowską festiwalu muzycznego ani nie nakręcili za okupacji wysoko- budżetowej produkcji filmowej, w której mieliby szanse poruszyć temat niewłaściwego traktowania Żydów przez Niemców.

Faktycznie, nic z tego nie zrobiono. W dodatku stosowano na rodakach zwykłą przemoc, a Żydów ukrywano po piwnicach i stodołach. Nie przeprowadzano też finansowanych przez Komisję Europejską szkoleń na temat tego, jak należy, a jak nie należy postępować, tylko po prostu zabijano szmalcowników, tak jak zastrzelono granatowego policjanta, który wydał rodzinę Ulmów.

Dodajmy, Polacy również nie zrobili nic z tych rzeczy we własnej obronie, a do początku 1941 r. ginęli w szybszym tempie niż Żydzi. Także nie urządzali pokojowych demonstracji ani nie podpisali petycji. Nie wiem, jak madame Stefanie by to zinterpretowała. Zapewne wyjątkowym brakiem solidarności wśród społeczeństwa polskiego, może jego cywilizacyjnym zapóźnieniem, kto wie, może wręcz genetycznym, słowiańskim upośledzeniem, na które przecież uwagę zwracało tylu rodaków pani Stefanie z najbardziej znanym niemiecko -austriackim teoretykiem i praktykiem polityki włącznie.

No to teraz słowo w obronie wspomnianej pani. Zapewne w to, co napisała, święcie wierzy i wcale nie zależało jej na wybielaniu własnych rodaków. Z jej biogramu wynika, że jest zawodowym historykiem, sorry, historyczką, zajmującą się Holokaustem, w tym niemieckim antysemityzmem. Przy tym wszystkim jest przerażającą ignorantką. Na temat badań, które przeprowadza, i rzeczy, o których się wypowiada, nic nie wie. Podobnie jak większość zachodnich dziennikarzy, polityków i tzw. ekspertów.

Myślę, że pani Stefanie i wielu jej rodakom bardziej posłużyłaby szczera, ale naprawdę szczera, rozmowa z pokoleniem dziadziów, a czasem i babuń, którzy w okupowanej Polsce bywali, niż genderowo poprawne studia i deliberacje z pomocą najnowszych osiągnięć metod „odkodowywania", „fenomenologicznych interakcjonizmów" i innych światłych metod, które nie mają najmniejszego sensu, kiedy w gruncie rzeczy nie wie się, co się bada.

Zmieniony ( 15.05.2018. )