Lekcja Alfie Evansa. Dla Brytyjczyków - i dla Polaków.
Wpisał: Izabela Brodacka   
19.05.2018.

Lekcja Alfie Evansa.

Dla Brytyjczyków - i dla Polaków.

Izabela Brodacka


           Coraz częściej zadajemy sobie pytanie co oznacza dla nas niezawisłość sądów i mówiąc szerzej- niezawisłość prawa. Stojący przed takim pytaniem maturzyści i studenci  bez problemów recytują wszelkie przymioty i gwarancje niezawisłości sędziowskiej. Sędzia jest nieusuwalny, nie można go przenosić , posiada immunitet. Obowiązuje go tylko wierność prawu i konstytucji. Ma to zapewnić, że nie będzie podlegał politycznym naciskom.

Po doświadczeniach dwóch totalitaryzmów XX wieku wiemy jednak dobrze, że prawo stanowione nie tylko może być ułomne, lecz może być wręcz zbrodnicze. Zarówno Żydzi w hitlerowskich Niemczech jak i ziemianie w ZSRR  byli mordowani w majestacie obowiązującego wówczas prawa. Wierność sędziego wobec prawa nie zabezpieczała nikogo przed losem ofiary zbrodni  popełnionej w majestacie tego prawa, wręcz przeciwnie, gwarantowała, że wpadniemy w jego zbrodnicze  łapy. Przed zbrodnią w majestacie prawa mogłaby nas zabezpieczyć tylko wyjątkowa postawa etyczna sędziego, ale trudno system prawny opierać na jednostkowym heroizmie.

Szczególnie trudno heroizmu wymagać od naszej polskiej kasty „ludzi wyjątkowych”, którzy swoją wyjątkowość postrzegają wyłącznie jako przysługujące im wyjątkowe przywileje.
 Poza tym sędzia może być po prostu w zwykły ludzki sposób głupi czy nieuczciwy i nie zabezpieczy nas przed tym, nawet najlepszy system kształcenia prawników. Niezależność sędziego może oznaczać, że podejmuje on swoje decyzje arbitralnie, że decyzje te nie podlegają kontroli, że są one w pewien sposób ostateczne. Sędzia decydujący o życiu i śmierci człowieka, sędzia który jest władny skazać niewinne dziecko na okrutną śmierć wbrew woli jego rodziców i wbrew protestom setek osób przypisuje sobie uprawnienia pana Boga, ale nie Boga chrześcijańskiego, który jest dobry, sprawiedliwy i wybaczający lecz uprawnienia jednego z okrutnych bóstw azteckich takich jak bóg ognia Huehueteotl nieustannie domagający się ofiar z ludzi.
Jeden z brytyjskich lekarzy opisał praktyki stosowane od lat w brytyjskich hospicjach i szpitalach. Pod kontrolą lekarzy chorzy pozbawieni są dostępu do żywienia i ostatecznie umierają z głodu i odwodnienia. Odbywa się to zgodnie z programem Liverpool Care Pathway obowiązującym w angielskiej służbie zdrowia. Liverpool Care Pathway (w skrócie LCP) to specjalne wytyczne dotyczące opieki nad nieuleczalnie chorymi i umierającymi pacjentami. Szacuje się, że każdego roku umiera w ten sposób około 130 000 osób. Zdarzały się liczne  przypadki odmowy leczenia i kwalifikowania do programu ludzi, którzy wcale nie byli umierający. LCP to tak naprawdę forma eutanazji, która ma na celu zwolnienie zajętych przez chorych szpitalnych łóżek i zaoszczędzenie pieniędzy NHS.  
Agonia z głodu i odwodnienia nie jest jednak łatwa ani szybka. Przeciętnie trwa około dziesięciu dni. Jak napisała dr Laura de Rooy – konsultant ds. neonatologii w Szpitalu św. Jerzego w Londynie „daleko posuniętą naiwnością jest sądzić, że umierające dzieci nie odczuwają głodu i pragnienia”. Pamiętamy opisy straszliwych cierpień więźniów głodzonych przez hitlerowców w obozach w bunkrach śmierci, cierpień Ukraińców umierających w czasie wielkiego głodu. Uświadommy sobie, że podobne cierpienia funduje lekarz nic nie winnym i nie rozumiejącym co ich spotyka chorym. I to pod pretekstem ich własnego dobra, powołując się na to dobro.
Zagraniczni komentatorzy doszukują się faszyzmu w naszym kraju. Za recydywę faszyzmu uważa się niewinny żart o motywach etnicznych albo zbytnie przywiązanie do państw narodowych.

Trzeba być zupełnie ślepym żeby nie widzieć odradzania się hitleryzmu w stanie czystym w dobrej starej Anglii, gdzie sąd wydaje wyrok śmierci na niewinne dziecko, a cały aparat państwowy z szatańską zaciekłością pilnuje żeby ten wyrok został wykonany. Społeczeństwo, które takie uprawnienia nadaje sądom jest moim zdaniem  na progu zagłady.
W Polsce sądy wsławiły się odbieraniem dzieci niezamożnym rodzicom i oddawaniem ich w ręce rodzin zastępczych gdzie zdarzało się były katowane a nawet zabijane. Odbierano dzieci za kruszki na stole, muszki owocówki w mieszkaniu albo z podobnie błahych powodów. To sądy wydawały nieruchomości w ręce złodziei w aferze zwanej reprywatyzacyjną. To sądy za ważne dokumenty uznawały ewidentnie sfałszowane testamenty i pełnomocnictwa napisane na świstkach papieru. Nikt nie przyjąłby w takim stanie świadectwa szczepienia psa, a na podstawie podobnych dokumentów eksmitowano na bruk setki ludzi i przyznawano złodziejom wielomilionowe odszkodowania. To sądy wreszcie skazały w Polsce na 18 lat więzienia zupełnie niewinnego człowieka.
Traktowanie tego aparatu przemocy jako gwaranta jakkolwiek rozumianej demokracji jest idiotyzmem wołającym o pomstę do nieba. Albo jest wyrazem skrajnie złej woli.
Cóż to za demokracja w której rodzice nie mogą ratować życia swego ciężko chorego dziecka i muszą patrzeć na jego umieranie w mękach? Nawet jeżeli szanse uratowania tego życia są znikome rodzice mają prawo mieć nadzieję na cud, a dziecko ma prawo do umierania w domu pod ich opieką.  O jego życiu i śmierci nie powinien decydować żaden człowiek, a w szczególności zarozumiały sędzia, przekonany o swojej nieomylności, o swoich wyjątkowych prawach i o swojej misji. Na przykład misji depopulacyjnej, ekologicznej czy jakiejkolwiek innej.
Cóż to za cywilizacja w której troszczymy się aby przestępcy skazani za gwałty i morderstwa mieli właściwe wyżywienie , dostęp do rozrywek i świeżego powietrza, a pozwalamy umierać okrutną śmiercią głodową dziecku, które nic złego nikomu nie zrobiło. W której norki mają większe prawa od chorego dziecka.
Rządy dobrej zmiany ukróciły odbieranie dzieci rodzinom za ich biedę czy złe warunki higieniczne. Rządy dobrej zmiany chcą wprowadzić instytucję rewizji nadzwyczajnej, która umożliwiłaby zmianę niesprawiedliwych wyroków nie podlegających kasacji.
Miejmy nadzieję, że rządy dobrej zmiany nigdy nie dopuszczą aby jakiekolwiek dziecko spotkał w Polsce los małego Alfie.

Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie


Zmieniony ( 19.05.2018. )