HOMO AFERA W HOLANDII
Wpisał: Administrator   
31.07.2007.

 

Dominik Olbracht - 15 czerwca 2007

HOMO AFERA W HOLANDII

 

Wpierw były wyuzdane karesy i ekstaza. Kiedy jednak mijały miłosne uniesienia, pojawiał się paniczny strach. Gejowskie sexparty w holenderskiej mieścinie Groningen zawsze kończyło się tak samo. Odurzonych pieszczotami i narkotykami "wesołych facetów" gwałcono, by zarazić zabójczym wirusem HIV. Sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało - można by rzec o uczestnikach "adidasowego karnawału" organizowanego przez pielęgniarza i jego dwóch kompanów. Ci panowie (?) tworzyli zgrany trójkącik jednak coraz bardziej nudziła ich monotonia takiego układu. Owszem, nie mieli nic przeciwko skokom na boki ale ze znalezieniem nowych partnerów w Groningen, nie było łatwo. Po mieście poszła bowiem fama, zresztą zgodna z prawdą, że czułości tych gejów to prawdziwy "pocałunek Almanzora". Trio jest zarażone AIDS-em.

Pielęgniarz okazał się jednak łebskim chłopakiem. Postanowił skorzystać z najnowszych zdobyczy techniki. Zaczął wabić partnerów i umawiać ich na randki poprzez internet. Amatorów homoseksualnego seksu zapraszano do swego mieszkania. Nie gardzili młodym, czy starym. Gościli świeżo upieczonych maturzystów, studentów i panów po pięćdziesiątce. Panowała miła atmosfera, serwowano drinki, częstowano "trawką". Tyle tylko, że alkohol czy też owocowe soki przyprawiano narkotykiem GHB [kwas gammahydroksymasłowy] lub "łatwą dziewczyną" - to żargonowa nazwa tabletki gwałtu.

Efekt takiego podkładu był wiadomy. Po takim "kopie" ofiary o ile nie padły bez czucia na ziemię to były kompletnie uległe i nie były w stanie zdobyć się na jakiekolwiek protesty. A naznaczeni HIV homosie wykorzystywali okazję. Zaspakajali wyuzdane żądze ale i działali ze zbrodniczą premedytacją. Celowo zarażali wirusem, ponieważ uważali, iż im więcej nosicieli HIV tym większa dla nich szansa na uprawianie seksu bez zabezpieczenia. Zdarzało się, żeby mieć pewność iż ich ofiara na pewno zostanie zainfekowana zabójczą chorobą, wkłuwali się do jej żył i wstrzykiwali skażoną krew.

Z początku nie mogliśmy uwierzyć w tę makabryczną historię, mówi Ronald Zwarter, szef policji w Groningen. Pierwszy przerażony uczestnik homoseksualnych orgii zaalarmował stróżów prawa już w styczniu bieżącego roku. Dopiero kiedy podobne historie opowiedziało jeszcze parę osób sytuacja stała się poważna. Na dodatek lokalna służba zdrowia poinformowała o skokowym zwiększaniu się liczby osób chorych na AIDS w Groningen. Jeszcze w 2005 roku było ich 14; teraz blisko 30. To jak na miasto liczące 185 tysięcy mieszkańców przerażający wzrost.

Pośpiesznie przystąpiono więc do działania. Na początek w lokalnej prasie, radio i telewizji ostrzeżono pederastów, by w miarę możliwości powstrzymali się od uczestnictwa w seksualnych przyjęciach. Potem udało się przekonać jedną z ofiar by wniosła formalne oskarżenie. I nie było to łatwe bo ów nieszczęśnik jest powszechnie szanowaną osobistością w mieście i skrzętnie skrywającą swe homoseksualne gusta. W sumie skargę zgłosiło 5 poszkodowanych pederastów. To jedynie wierzchołek góry lodowej bo kolejnych dwunastu amatorów homoseksualnej kopulacji żaliło się lekarzom, że zostali zainfekowani HIV podczas szaleńczych orgii u pielęgniarza.

Trzyosobowy gang pederastów, w wieku od 33-48 lat, aresztowano w połowie maja. Potem dołączono do nich jeszcze czwartego mężczyznę, tym razem o zupełnie normalnej orientacji seksualnej, który zaopatrywał wyuzdanych przestępców w narkotyki. Aresztowano ich na trzy miesiące. Ale pewnie posiedzą dłużej. Pielęgniarz i jego żona czy też mąż zostali oskarżeni o wielokrotne dokonanie gwałtów i prowadzenie celowych działań doprowadzających poszkodowanych do poważnego uszczerbku na zdrowiu. Grozi im maksymalna kara 16 lat więzienia. Nie zostali oskarżeni o próbę zabójstwa tylko dlatego, że holenderski Sąd Najwyższy orzekł niedawno - iż nie należy AIDS dłużej odbierać, jako choroby śmiertelnej a jedynie jako stan chronicznej dolegliwości.

Środowiska gejowskie w Holandii przeżyły silny wstrząs. Jednak po pierwszym szoku zaczęto wyciszać aferę. Nawet minister zdrowia Ab Klink uspokajał, że "takie zachowanie nie jest typowe, dla środowisk homoseksualnych czy ludzi zarażonych wirusem HIV". Za to z wielką zajadłością rzucono się po raz kolejny na "tygiel nienawiści" panujący w Europie Środkowej i na tamtejszych homofobów. Histerycznie przypominano, propozycję polskiego ministra edukacji Romana Giertycha, by wyplenić promocję homoseksualizmu ze szkół. Jako skandal przedstawiono decyzję łotewskiego ministra spraw wewnętrznych  Aigarsa Kalvitisa, który nie zgodził się na przemarsz lesbijek i pederastów ulicami Rygi. Równie surowo oceniono decyzję burmistrza Kiszyniowa Wasyla Ursu, który nie dopuścił do podobnej manifestacji w swoim mieście. Niczym relacje z frontu, przedstawiano rozpędzenie nielegalnego zgromadzenia homoseksualistów w centrum Moskwy, gdzie mer Jerzy ?użkow nie zgodził się na jakąkolwiek "Paradę Równości".

I tu wyraźnie widać całe zakłamanie i brak równowagi z jakim zachodnie, postępowe media odnoszą się do homoseksualistów. Jeżeli nawet kogoś w Moskwie, Rydze czy Warszawie zelżono słownie, poturbowano, obrzucono łajnem - czy nawet na parę dni wpakowano do aresztu, to robi się wielki gewał,t bije w wielkie dzwony, załamuje ręce nad łamaniem praw człowieka, piętnuje ciemnogród i dyszącą żądzą mordu nienawiść zezwierzęconego motłochu. Natomiast kiedy to w środowisku gejowskim znajdą się zwyrodnialcy czy wręcz zbrodniarze, tyle tylko że "swoi", to cała sprawa uznawana jest za incydentalną, jak najszybciej idzie w zapomnienie, jest bagatelizowana.            www.radiopomost.com

 

Zmieniony ( 31.07.2007. )