Kto skontroluje kontrolerów?
Wpisał: Izabela BRODACKA   
28.10.2018.
p { margin-bottom: 0.25cm; line-height: 120%; }a:link { }

Kto skontroluje kontrolerów?

Izabela BRODACKA

Wiele lat temu jechałam z dzieckiem na składkowego Sylwestra do znajomych pod Warszawę. Zgodnie z umową wiozłam upieczonego indyka w torbie, którą trzymałam na kolanach. Torba ta, przywieziona kiedyś z Francji miała czysto ozdobną, dość idiotyczną ramkę z bambusa nie pełniącą żadnej praktycznej roli. Nie była plecakiem, bo nosiło się ją na ramieniu. W tramwaju jadącym w kierunku Dworca Wileńskiego przyczepił się do mnie podpity kontroler dowodząc, że torba jest plecakiem i to ze stelażem. Za plecaki obowiązywała wówczas opłata. Proponował, żebym wysiadła „się dogadać”, widać brakowało mu funduszy na dalszą libację. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było wezwać milicję i zażądać zbadania kontrolera alkomatem, ale nie mogłam tak postąpić. Nie było wówczas telefonów komórkowych a na stacji w Łochowie mieli czekać znajomi samochodem. Gdybym nie przyjechała umówionym pociągiem nie wiedzieliby co zrobić a ja nie miałabym możliwości powiadomić ich o zmianie planów. Pomimo, że kontroler był pijany zgodziłam się więc okazać dowód i przyjęłam mandat.

Mandatu nie zapłaciłam, kilka razy odwoływałam się do MZK ale moje odwołania nie odniosły skutku, a za każdym razem wyznaczano mi wyższą karę. Przestałam oczekiwać sprawiedliwości ale obiecałam sobie, że niczego nie zapłacę, nawet gdybym miała wyemigrować z kraju. Czułam się wyjątkowo pokrzywdzona gdyż zawsze płaciłam uczciwie za przejazdy i nawet w czasach szkolnych nie bawiłam się, jak większość moich kolegów, w kotka i  myszkę z kontrolerami. Poza tym tylko pijany idiota o złej woli mógł potraktować zwykłą torbę jako plecak, miałam świadków i każdy sąd powinien przyznać mi rację.

Okazało się, że w konsekwencji stałam się ofiarą zbiorczej, niejawnej rozprawy pro forma (bez mego udziału  i bez powiadomienia mnie o jej terminie)  w Sądzie Grodzkim, gdzie jednocześnie zapada kilkadziesiąt wyroków skazujących i otrzymałam taki wyrok opiewający na kilkaset złotych. Zwykły mandat wynosił wówczas 50 złotych i dlatego wielu ludzi wolało zapłacić i nie wdawać się w dochodzenie swoich racji. Nie zapłaciłam kwoty wyznaczonej w wyroku,  to roszczenie uległo już dawno przedawnieniu , sprawdziłam to u prawnika. Z satysfakcją wyrzuciłam do śmietnika dawno nieważne papiery. 

Obecnie dość często jeżdżę autobusami linii 728 z Okęcia albo 709 z Wilanowskiej do Złotokłosa. Autobusami tymi jeździ na działki w Szczakach czy Złotokłosie wiele starszych osób i matek z dziećmi. Często podróżują nimi cudzoziemcy gdyż pod Warszawą w okolicach Piaseczna jest wiele tanich hoteli i pensjonatów. Poza tym w Wólce Kosowskiej  są hurtownie i sklepy obsługiwane przez Wietnamczyków. Problem polega na tym, że obydwie linie mają dwie strefy taryfowe. Taryfa zmienia się w pewnym miejscu z pierwszej na drugą. Od lat obserwuję kontrolerów którzy w tych miejscach wręcz polują na osoby wiekowe i zdezorientowane, albo zajęte dziećmi, albo nie znające języka polskiego i zastraszają je zmuszając do wyjścia z autobusu aby zapewne tym łatwiej uzyskać łapówkę. 

Z całą odpowiedzialnością twierdzę, że większość złapanych zgrzeszyła tylko brakiem orientacji. 

 Chciałbym opisać typową dla tej linii scenę. 

13 października 2018 roku o godzinie 13 10 do autobusu linii 709 o numerze bocznym 8123 wsiadła na granicy stref w kierunku Warszawy kobieta z trójką dzieci. Jedno z dzieci było wyraźnie poważnie chore gdyż miało zupełnie łysą główkę. Kobieta usiłowała skasować bilety ale kasownik był zablokowany czego świadkiem było wielu pasażerów. Kasownik odblokował się już w pierwszej strefie i takie też bilety skasowała kobieta. Po pewnym czasie podszedł do niej kontroler i choć od dawna jechaliśmy w I strefie  stwierdził, że trzymane przez niego w ręku bilety kobiety są nieważne podarł je i schował do kieszeni. Kobieta odmówiła wyjścia z autobusu i żądała zwrotu biletów. Poparli ją liczni pasażerowie a jeden z nich sfotografował scenę telefonem. Kontroler na żądanie pasażerów podał numer służbowy 434. Numer towarzyszącej mu kontrolerki podobno wynosił 315. Towarzyszący im ochroniarz nie podał swoich danych. Ostatecznie kontroler nie oddał biletów i wysiadł. Przerażone dzieci szlochały. Kobieta została bez biletów ryzykując, że napotka następnego kontrolera oprawcę.

Kilka razy byłam świadkiem sceny gdy brutalnie atakowane były przez kontrolerów osoby obcojęzyczne, najczęściej świeżo przybyłe do Polski Wietnamki lub Rosjanki, które nie mogły zorientować się w obowiązujących w Polce taryfach. Na przykład bilet trzydniowy za 36 złotych uprawniający do jeżdżenia w ciągu 72 godzin od skasowania dowolnymi środkami komunikacji miejskiej ważny jest tylko w I strefie. Na bilecie jest wprawdzie napisane „ I strefa” ale nie ma żadnych dodatkowych wyjaśnień.  Osoba nie znająca języka polskiego nie uzyska wystarczającej informacji również kupując bilety w kiosku.

Cóż stoi na przeszkodzie żeby w autobusie podobnie jak to obecnie jest w pociągach głośnik informował (również po angielsku) o zbliżaniu się do granicy strefy i konieczności wniesienia dodatkowej opłaty? Czy taka informacja nie powinna być wyświetlana? Taryfy opłat powinny też być jaśniejsze. Konia z rzędem temu kto nawet znając język polski bezbłędnie rozszyfruje informacje taryfowe zawarte na stronie MZK albo zrozumie regulamin wywieszony w niektórych autobusach.

Bezprawie które spotkało matkę z dziećmi może mieć bardzo poważne konsekwencje. Człowiek oszukany przez państwo przestaje się z tym państwem identyfikować, a może się zdarzyć, że zaczyna z nim walczyć. Spotkałam kiedyś w tramwaju mego byłego ucznia, jak słyszałam urzędnika jakiejś państwowej firmy, który uciekając przed kontrolerem wysiadł na moim przystanku. Był elegancko ubrany i nie wyglądał na osobę, której nie stać na przejazd. Zapytany o przyczyny tak niegodnego jego wieku i pozycji  zachowania odpowiedział, że jako dzieciak został kiedyś niesprawiedliwie i brutalnie potraktowany przez kontrolera i przysiągł  sobie, że póki żyje nie zapłaci za bilet. Oby nie stało się to   regułą.

 tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie



Zmieniony ( 28.10.2018. )