"Awans" ks. Daniela Wachowiaka [prześladowanie] a "Lawendowa mafia".
Wpisał: kokos26   
30.11.2018.

"Awans" ks. Daniela Wachowiaka a "Lawendowa mafia".

kokos26 - 27 Listopada, 2018 -


W różnych instytucjach, partiach politycznych, a nawet w mediach mamy często do czynienia z sytuacjami, w których osoby zasłużone lub choćby tylko popularne, które z różnych powodów stały się nagle niewygodne trzeba usunąć w cień. Przerzucane są one wtedy na niższe i mniej eksponowane stanowiska. Takie osoby trzymane są często na tych niższych szczeblach drabiny z zachowaniem wcześniejszych wysokich zarobków. Nie zwalnia się ich tylko dlatego, żeby nie wywoływać skandalu uderzającego w wizerunek danej instytucji, partii politycznej, rządu bądź medium. Jednak szczytem cynizmu, perfidii i obłudy jest pozbywanie się takich osób przy jednoczesnym przedstawianiu decyzji, jako wielkiego awansu i nominacji na wyższe stanowisko.

 

Ks. Daniel Wachowiak, wikariusz parafii pw. Św. Aniołów Stróżów w Poznaniu przed zapowiadaną Paradą Równości, kiedy w jego mieście aż 180 tramwajów jeździło przystrojonych flagami LGBT napisał na Twitterze: „Nawet, jeśli nie jesteś związany z Poznaniem, a chciałbyś pomóc temu coraz bardziej duchowo pogubionemu Miastu, pokornie proszę, byś w tych dniach zmówił choć krótką modlitwę w jego intencji. Dziękuję”.

Po ostatnich wyborach, gdy prezydentem Poznania ponownie został Jacek Jaśkowiak, ks. Wachowiak napisał: „Poznaniu. Poznaniu, żal mi Ciebie. Żal, że w wyborach Twoi mieszkańcy nie biorą pod uwagę, jak traktuje Ewangelię włodarz miasta. I dodając:

Mimo to, Prezydencie, życzę abyś w tej kadencji pokochał Słowo Boże. Niech Bóg błogosławi Tobie i Poznaniowi”. Już po wyborach, ks. Daniel Wachowiak odprawił Mszę Św. w intencji wybranego na kolejną kadencję tęczowego Jaśkowiaka.

 

Dzisiaj okazuje się, że Dekretem Nominacyjnym z dnia 8 listopada 2018 r., pod którym podpisał się metropolita poznański, abp Stanisław Gądecki, ks. Daniel Wachowiak został „awansowany” na proboszcza w parafii pw. NMP Wniebowziętej w Piłce. Szukam tej Piłki i okazuje się, że jest to wieś położona w gminie Drawsko, która w 2011 roku liczyła 556 mieszkańców.

Nie tak dawno temu w zamieszczonym na łamach naszego tygodnika [Warszawska gazeta md] artykule „Lawendowa mafia w Kościele” tak pisałem o błyskotliwej karierze pederasty w sutannie, byłego już księdza, Krzysztofa Olafa Charamsy: „Jak to się stało, że wstępujący w 1991 roku do seminarium w Pelplinie Charamsa już w 1993 roku studiował w szwajcarskim Lugano a w 2002 roku obronił doktorat na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie? Jakimi dodatkowymi atutami dysponował ten przystojny ksiądz, którego koledzy seminarzyści z roku w większości żyją dzisiaj rozsiani gdzieś po prowincjonalnych parafiach?”

Domyślam się, że ks. Daniel Wachowiak tak wielkich i niezaprzeczalnych atutów jak Charamsa jednak nie posiadał i wylądował dzisiaj tam gdzie wylądował.

  Nie wiem czy abp Stanisław Gądecki oglądał film Sylwestra Chęcińskiego z 1991 r. „Rozmowy kontrolowane”. Jedna z ostatnich scen przedstawia bal sylwestrowy w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie, w którym udział biorą komunistyczni notable. Przy jednym ze stolików siedzi grany przez Leona Niemczyka towarzysz sekretarz PZPR oraz gen. SB, mgr doc. Zenon Zambik, w którego postać wcielił się Marian Opania. Towarzyszy im jeszcze żona generała. Gen. Zambik wyczuwa, że został wystawiony na odstrzał, a rozmowa, którą szczególnie polecam abp Gądeckiemu przebiega następująco    

Towarzysz sekretarz: - Wy towarzyszu interesujecie się sztuką?

Gen. Zambik: Trochę dla relaksu…korzenioplastyka, tkanina artystyczna…

Towarzysz sekretarz: Muszę pojutrze na posiedzeniu przedstawić opinie resortu… kogoś na stanowisko attache kulturalnego w Ułan Bator. Rozmawiałem o tym z premierem i towarzyszem ministrem. Nie ma przeszkód.

Żona Zambika: przecież to Mongolia

Towarzysz sekretarz: Zakochacie się w tym kraju, ludziach.

================

Jedynym więc pocieszeniem dla ks. Daniela Wachowiaka jest to, że zakocha się z wzajemnością w Piłce i żyjących tam ludziach, którzy, nie ma co ukrywać, są wyjątkowymi szczęściarzami. Liczę również, że abp Gądecki w wolnej chwili obejrzy sobie opisaną przeze mnie scenę z towarzyszem sekretarzem i dojdzie do wniosku, że jednak prochu nie wymyślił i co najwyżej stał się jedynie naśladowcą starych dobrych i wypróbowanych wzorców.

 

Felieton ukazał się  na łamach „Warszawskiej Gazety”

Zmieniony ( 30.11.2018. )