Pogrzeb Adamowicza to połowiczny majstersztyk podprogowego przekazu, potem rozgotowali żabę.
Wpisał: Matka Kurka   
20.01.2019.

Pogrzeb Adamowicza to połowiczny majstersztyk podprogowego przekazu, potem rozgotowali żabę.



https://www.kontrowersje.net/pogrzeb_adamowicza_to_po_owiczny_majstersztyk_podprogowego_przekazu_potem_rozgotowali_ab

Matka Kurka


Wrażliwą cześć prawicy, która zaraz zacznie wylewać dewocyjne łzy i ubolewać nad brakiem poszanowania powagi chwili, uprasza się o opuszczenie felietonu.

Tekst jest przeznaczony dla mądrych i odważnych ludzi, ponieważ będzie dotyczył rzeczy w połowie wybitnej, a taka była organizacja i przebieg pogrzebu Pawła Adamowicza. Po trzech latach niebywałej tandety i nieudolności, jaką częstowała nas „opozycja”, dziś zobaczyłem kawałek produktu najwyższej politycznej i ideologicznej jakości.

Zacznijmy od podstaw, czyli nakreślenia scenariusza i rozlokowania głównych bohaterów. Msza została poprowadzona w duchu kościoła tolerancyjnego i wielokulturowego [multi-religijnego . MD] . Zobaczyliśmy prawie pełen zestaw duchownych: księży, popa, rabina, imama. Zabrakło tylko kobiety „biskupa” i buddyjskiego mnicha, ale to nie jest szyderstwo z mojej strony, broń Boże, to po prostu jeszcze nie ten etap walki ideologicznej.

Na tym polega mądrość etapu, aby żabę wrzucić do gara z zimną wodą i cierpliwie gotować, umiejętnym podnoszeniem temperatury. Obrazek będzie się podobał prawie wszystkim, a już na pewno niewielu otworzy gębę, w przeciwnym razie zostanie Matką Kurką. Nie będzie nawet można powiedzieć tyle, że obecność imama, czy katolickiego księdza w izraelskiej synagodze to czysta abstrakcja. Zostawmy to, są ciekawsze motywy w tym projekcie.

Na początku akcja się rozkręcała ślamazarnie, normalna liturgia, nuda generalnie, którą trzeba było wypełnić jakimiś ciekawymi obrazkami. No to pokazano kto i gdzie siedzi w nawach. Za dzieciaka, jak nie poszedłem do kościoła to dostawałem w dupę i nie mogłem obejrzeć pucharowego meczu Widzewa, w którym Wiesław Wraga z 16 metrów strzelił genialną bramkę głową. Zapamiętałem to do końca życia, podobnie jak i to, że w nawie każdy ma swoje miejsce, a na wsiach to się kładzie własną poduszkę na ławce i tak zaznacza teren.

Prezydenta RP posadzono za Kazkiem Marcinkiewiczem. Takiej hierarchii nie zastaniemy na żadnej parafii, to tak, jakby sołtys siedział w ostatniej ławie, a miejscowy „głupi Jasio” w pierwszej.

Gdy już wszystko i wszyscy zostali poustawiani po kątach i na swoich honorowych miejscach, Kwaśniewski i Wałęsa na szpicy, powoli odkręcono kurek pod garnkiem z żabą. Mowy pożegnalne wygłosiła żona, potem córka Adamowicza. Wdowa, czytając z kartki przemyciła pierwsze treści polityczne i ideologiczne. Córka odczytała osobisty tekst, o co oczywiście nikt normalny nie może mieć pretensji, ale w tym czasie wszystkie kamery TVN24 przez kilkanaście sekund pokazywały wzruszoną twarz Tuska, nie matki, nie brata, nie rodziny zmarłego.

Do tego momentu mieliśmy do czynienia z niemal genialną robotą, ale wszystko się kompletnie posypało z pierwszymi słowami Aleksandra Hala. Krwisty i czysty manifest politycznym, za którym poszły ordynarne wiecowe wystąpienia, nie wyłączając „kazania” księdza. Topornym językiem masówek wyłożono maluczkim założenia kampanii wyborczych w najbliższych miesiącach.

Generalnie chodzi o to, że „Kaczyński z Kurskim zabili Adamowicza”.

Potem ksiądz ogłosił, że wszyscy mają pozamykać mordy, inaczej zostaną zakuci w dyby „mowy nienawiści” i za to otrzymał gromkie brawa, brakowało tylko okrzyków „konstytucja”. W tym samym tonie wypowiedział się brat Adamowicza, nieco łagodniej Aleksandra Dulkiewicz wiceprezydent i obecny komisarz Gdańska, ale ta pani chyba zaczęła kampanię, co zobowiązuje. Na koniec Owsiak i WOŚP pozbierali na tacę i naprawdę proszę mi nie zarzucać obsesji, czy monotonii, po prostu pewne schematy w wykonaniu tych ludzi są do bólu zdarte.

Wszystko można było zobaczyć gołym okiem i uzbrojonym rozumem, ale powiedzieć, czy napisać to całkiem inna sprawa. Na razie, poza takimi wariatami jak Matka Kurka, niewielu się na to zdecyduje, ale uspokajam kolejny raz, że za chwilę wszyscy i z pełną swobodą będą mówić i pisać to samo.

W końcowym rachunku rzecz jest tak mało skomplikowana, jak „opozycja”. Skoro spieprzyli tak genialnie zaczętą robotę zaledwie po godzinie i nie wytrzymali napięcia, to co się może dziać od poniedziałku?

Będą gonić króliczka i mulić konia i tak „debata publiczna” wpadnie w te same dobrze wszystkim znane koleiny. Nikt, może poza namaszczonym na nowego prezydenta na tym ogniu żaby nie ugotuje. Uderzyło im w palnik i żabę rozgotowali tak, że i kosteczka nie została. Kto się tym rosołkiem naje? Przyszłości nie znam, ale o tym, że na śmierci Adamowicza sondażowych słupków opozycja nie podniesie, jestem przekonany.

Zmieniony ( 20.01.2019. )