Równi i równiejsi.
Wpisał: Izabela Brodacka   
26.01.2019.

Równi i równiejsi.

Izabela Brodacka

Podstawą demokracji jest dość utopijna teza, że wszyscy ludzie są równi. O utopijności tej tezy świadczy fakt, że nie jest to równość absolutna lecz obwarowana różnymi warunkami. Twierdzi się na przykład, że wszyscy ludzie są równi wobec prawa ale chyba tylko ktoś bardzo naiwny może w to wierzyć. Przeciętny Kowalski ma o wiele mniejsze szanse uzyskania korzystnego wyroku niż na przykład Kulczyk czy jego rodzina. Twierdzi się również, że głos każdego obywatela w wyborach ma takie same znaczenie co byłoby prawdą gdyby wybory nie były fałszowane. Zwykły obywatel nie ma jednak takiej samej możliwości skorzystania ze swego biernego prawa wyborczego jaką ma prominentny członek dotowanej przez budżet partii.

Pozostaje nam pocieszać się, że wszyscy ludzie są równi wobec śmierci jak to podobno sugeruje słynny obraz zatytułowany „Równość wobec śmierci” przechowywany w Paryżu w   Musée d'Orsay, którego  autorem jest William-Adolphe Bouguereau. Przyznam się, że przesłanie tego obrazu nigdy nie było  dla mnie jasne. Przedstawia on  zmarłego w pozycji horyzontalnej (co raczej jest oczywiste) i  zawieszonego nad nim również w pozycji horyzontalnej anioła śmierci z czarnymi skrzydłami i białym całunem  w rękach. Anioł śmierci fizycznie niewiele różni  się od zmarłego, jego ciało ( ciało pozorne) zawieszone jest równolegle do trupa. Sugeruje to raczej  głęboką więź pomiędzy człowiekiem i aniołem, czy równoległość ich losów ( ewentualnych dalszych losów) niż  równouprawnienie ludzi wobec śmierci.  Nie jestem zresztą  teologiem ani historykiem sztuki więc mam prawo nie rozumieć tej alegorii. 

Równość wobec śmierci to też tylko szlachetne i utopijne hasło. Nie wszyscy mają taki sam dostęp do szpitala, drogich  terapii,  transplantacji czy medycznych nowinek. Nie wszyscy umierają w tych samych warunkach. Jeden umiera w hospicjum w wieloosobowej sali, przypięty do łóżka pasamiw poniżeniu i poczuciu uprzedmiotowienia. Inny umiera we własnym łóżku wśród życzliwej rodziny. Żaden system społeczny nie jest w stanie zadekretować i zrealizować równości ludzi wobec śmierci. Na przykład dla pani  profesor Barbary Engelking- Boni śmierć Izraelity to metafizyka natomiast śmierć nie Izraelity ( czyli zwykłego  goja) to tylko fizjologia.  Nawet śmierć gwałtowna, niespodziewana ma jak się okazuje w przypadku różnych osób zupełnie inne znaczenie. Choć zrozumiałe jest, że nie sposób celebrować żałoby narodowej po śmierci każdego  Kowalskiego który utopił się po pijanemu na rybach jeżeli jednak choć raz pozwolimy sobie na rozróżnienie znaczenia ludzkiej śmierci ten ohydny proceder stratyfikowania śmierci nie będzie miał końca. 
Parafrazując mądrość Talmudu „Kto ratuje jedno życie jakby cały świat ratował” można powiedzieć: „
Kto niszczy jedno życie niszczy cały świat”. Dotyczy to każdego życia, nie ma morderstw mniej znaczących i bardziej znaczących, zabójstwo Marka Rosiaka w biurze poselskim PiS ma dokładnie tę samą wagę co zabójstwo Pawła Adamowicza.

Dotyczy to również a właściwie dotyczy przede wszystkim niewinnych dzieci zabijanych w łonach matek. Prawo do tego jest obecnie uważane za przejaw wolności a sprzeciw wobec tych okrutnych morderstw bywa penalizowany i kwalifikowany jako mowa nienawiści.

Nie jesteśmy równi wobec śmierci, można powiedzieć, że jesteśmy tylko równi wobec konieczności śmierci. Śmierć gwałtowna budzi większe emocje jako  w danej chwili nie konieczna. Poza tym okrywa ją tajemnica. 

Nie dowiedzieliśmy się dotąd  jakie były prawdziwe motywy zabójstwa księdza Popiełuszki tak jak nie dowiedzieliśmy się jak naprawdę wyglądał zamach na Kennedy’ego. Dokumenty dotyczące katastrofy w Gibraltarze Anglicy utajnili na kolejne kilkadziesiąt lat. Dokumenty utajniane są zwykle na 30 lat. Tuż po śmierci Władysława Sikorskiego nasi sojusznicy wydłużyli ten okres do 50 lat. Po upływie tego terminu przedłużyli okres karencji o kolejne 40 lat. Według prof. Pawła Wieczorkiewicza Brytyjczycy zachowują się tak, jakby starali się ukryć dowody zbrodni. Nie wiemy również kto zabił generała Papałę, kto Jaroszewicza i jego żonę, kto generała Jerzego Fonkowicza. Łatwo odnieść wrażenie, że są to typowe false flag operations czyli działania przeprowadzane przez  tajne organizacje mające inne niż się wydaje cele.

Nie ma najmniejszego sensu zastanawianie się kto bardziej w swoim życiu zawinił i czyja śmierć wydaje się bardziej usprawiedliwiona. Jeżeli ktoś nie osądzony został za życia pozostawmy osąd wyższej instancji.

Jak powiada Pismo Święte: Łuk. 13:4-5 (BT): "Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jeruzalem? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie". 

Dla pracownika hospicjum czy nawet lekarza śmierć  faktycznie  jest zjawiskiem fizjologicznym. Majestat nadaje śmierci tylko kultura, w której żyjemy i zgodne z tą kulturą obrzędy pogrzebowe. W polskiej tradycji nigdy nie było przyjęte znieważanie zwłok wroga, powstrzymywano się nawet od formułowania niekorzystnych opinii na temat zmarłego.

Nasza kultura funeralna nie dopuszcza tańca na grobie czy dzielenia się ( w dobrych intencjach)  ze zmarłym alkoholem jak to bywa u ludów wschodnich czy u Cyganów. Inne pomysły jak na przykład obwożenie trumny ze zmarłym po ulubionych przez niego miejscach są tylko wyrazem naszej ludzkiej bezradności wobec fenomenu śmierci.

Gdy usłyszałam, że przyjaciele Pawła Adamowicza urządzili rajd po bliskich mu miejscach przypomniałam sobie relację Piotra wnuka Anny Walentynowicz, który jeździł z ojcem od miasta do miasta z trumną w celu przeprowadzenia autopsji, nie wiedząc kogo w tej trumnie wiozą i kogo przedtem  jako Anię pochowali na Srebrzysku. Nie była to bynajmniej podróż sentymentalna lecz niezwykle traumatyczna próba przełamania profanacji jaka dotknęła zwłoki poległych w Katastrofie Smoleńskiej.

Nierówni za życia, nierówni wobec śmierci jesteśmy wszyscy dziećmi Bożymi zatem jesteśmy jednak równi.

Zmieniony ( 26.01.2019. )