Czy Juncker ma problem z alkoholem? Ależ nie, on ma problem, gdy alkoholu nie ma.
Wpisał: Premier Unii Europejskiej Jean-Claude Juncker   
09.02.2019.

Czy Juncker ma problem z alkoholem?

Ależ nie, on ma problem, gdy alkoholu nie ma.



Nie traktujemy Unii Europejskiej zbyt poważnie. W obronie Junckera zanim się znowu upije



Jan Piński https://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/18883-z-cyklu-nie-traktujemy-unii-europejskiej-zbyt-powaznie-w-obronie-junckera-zanim-sie-znowu-upije



Premier Unii Europejskiej Jean-Claude Juncker od blisko czterech lat zbiera baty w mediach za to, że niemal non stop pojawia się publicznie pijany. Na pytanie, czy Juncker ma problem z alkoholem, urzędnicy odpowiadają: ależ nie, on ma problem, gdy alkoholu nie ma. W 2015 r., chwiejąc się na nogach, poklepał po policzku premiera Węgier Viktora Orbána, mówiąc do niego „cześć, dyktatorze”.

W marcu 2017 r. próbował wyściskać i wycałować papieża Franciszka I, ale ten wykazał niesamowitą krzepę i, trzymając za łokcie Junckiera, nie pozwolił mu się zbliżyć. W maju tegoż roku na spotkaniu z brytyjską premier Teresą May i niemiecką kanclerz Angelą Merkel potykał się o mebel i zaczepiał personel. Wreszcie na wakacyjnym szczycie NATO (paktu północno-atlantyckiego) w 2018 r. musiał być podtrzymywany przez sąsiadujących z nim polityków, co i tak nie zapobiegło temu, że na równej drodze niemal zwalił się na ukraińskiego prezydenta Petra Poroszenkę.

Głosy oburzenia, że oto szef rządu największych światowych gospodarek łazi non stop, używając języka młodzieżowego, „nawalony jak stodoła po żniwach”, są coraz głośniejsze. Nikt jednak nie zwraca uwagi na drugi aspekt. 64-letni Juncker musi być bez wątpienia bardzo wrażliwym politykiem. Jeżeli nie jest w stanie na trzeźwo obcować z elitami Brukseli, to wypada mu współczuć, a nie się oburzać. Facet jest bardziej doświadczony niż jakikolwiek inny polityk, bo nie dość, że widzi wszystko od środka bez żadnego pudru, to jeszcze firmuje całą tą katastrofę swoim nazwiskiem. Czy można mu się dziwić, że na trzeźwo tego nie jest w stanie robić? Całość przypomina słynną piosenkę-wiersz legendarnego barda „Solidarności” Jacka Kaczmarskiego pt. „List z Moskwy”: „Jak już pewnie wiesz − nie ma tu co pić. Wyobrażasz sobie, jak nas wszystkich trzęsie. Bez znieczulenia − jak tu można żyć? Woła każdy zmysł, każdy nerw i mięsień”.

Władza i alkohol

Alkohol towarzyszy politykom i polityce niemal od zarania cywilizacji. Za pierwszego alkoholika, który zmienił świat, uważany jest dziś Aleksander Wielki. Historycy uważają, że nawet jego śmierć w młody wieku (32 lata) była spowodowana osłabieniem organizmu spowodowanym ciągłym piciem.

W XX wieku przypadkiem doskonale funkcjonującego alkoholika na szczytach władzy był brytyjski premier Winston Churchill. Zaczynał (podobnie jak Junckier) pić już od śniadania. Ukochaną whisky pił i przed posiłkiem, i po. Oczywiście pił również przed snem i na dobranoc. Nie zachowały się jednak relacje, aby Churchill bełkotał publicznie lub się chwiał. Alkohol zdawał się nie wywierać żadnego wpływu na stan, w którym się znajdował. Jego tok rozumowania i wywody, które prezentował, były klarowne, a riposty cięte i błyskotliwe. Gdy jeden z lewicowych oponentów z Partii Pracy zarzucił mu publicznie, że jest pijany, to Churchill odpalił z miejsca „a pan głupi, tyle, że ja jutro będę trzeźwy”. Historycy do dziś spierają się, czy Churchill na trzeźwo miałby wystarczająco siły woli i odwagi, aby odrzucić propozycje pokojowe Adolfa Hitlera po klęsce Francji w 1940 r. Wielokrotnie nagabywany przez dziennikarzy o nadużywanie alkoholu kwitował tylko: „Wziąłem z alkoholu więcej niż on ze mnie”.

W ostatnich dekadach wśród alkoholików na szczytach władzy wyróżnił się pierwszy rosyjski prezydent Borys Jelcyn. O ileż bardziej świat wolał Rosję personifikowaną jako chwiejący się Niedźwiedź – Jelcyn, rubaszny, wesoły, co to nawet dyrygentowi kierującemu orkiestrą grającą powitalne marsze potrafił zabrać pałeczkę i próbować go zastąpić?

Polski patent

W Polsce alkohol odgrywa nie tylko ogromną rolę w polityce, lecz także w kulturze. Specjaliści od promocji i ochrony wizerunków polityków mawiają, że polskich wyborców incydenty z nadużywaniem alkoholu kompletnie nie interesują. Podobnie jak przygody obyczajowe naszych polityków, pod warunkiem, że chodzi o romanse z kobietami. Niestety Aleksandrowi Kwaśniewskiemu podczas 10-letniego urzędowania jako prezydent nie zaszkodziło na notowaniach, nawet gdy zataczał się na cmentarzu w Charkowie, „oddając część” pomordowanym przez Sowietów polskim oficerom. W tym kontekście zawijanie się we flagi czy próby wsiadania do limuzyny przez bagażnik w ogóle wyglądają niewinnie. Owe braki w formie próbowano tłumaczyć przebytą tropikalną chorobą na Filipinach. Stąd dziś „filipińska choroba” jest nowym polskim idiomem, którym określa się przebywanie polityków w przestrzeni publicznej pod wpływem alkoholu. Lata mijają, ale elektorat wciąż jest wyrozumiały dla bycia „pod wpływem”. Byłemu posłowi PO Jackowi Protasiewiczowi nie zaszkodził głośny incydent, gdy na lotnisku we Frankfurcie nad Menem walczył z niemieckim faszyzmem, który uosabiali dla niego celnicy (miał krzyczeć według świadków „Heil Hitler”). Kariery kontynuują także inni politycy przyłapani na niedyspozycji przez dziennikarzy, a nawet nagrani na bełkotliwych wypowiedziach czy leżeniu na korytarzach sejmowego hotelu.

Ciężar ponad siły

A teraz postawmy się na miejscu 64-letniego Jeana-Clauda Junckera. Unia Europejska była świetnym pomysłem, dopóki była to wspólna Europa według projektu takich ludzi jak francuski polityk Robert Schuman, uważany za „ojca” całego projektu. Schuman jest dziś kandydatem na ołtarze Kościoła Katolickiego (proces beatyfikacyjny rozpoczęto w 2004 r.). Dziś rządy UE ze swoim rugowaniem chrześcijaństwa z życia publicznego, strachem przed nadciągającymi hordami barbarzyńców, nazywanych u nas uchodźcami, wreszcie obrzydliwą poprawnością polityczną karzącą kłamać w imię zachowania lewackiej wizji zjednoczonej Europy. To się wali wszystko w gruzy. Czy Juncker może nie pić, będąc twarzą tej katastrofy? Wyobraźmy sobie faceta, który został kapitanem Titanica, a którego poinformowano, żeby się nie wysilał, bo ster jest zablokowany i ma do czasu zderzenia z górą lodową zabawiać i uspokoić pasażerów.

Drodzy Rodacy, bądźmy wyrozumiali, tego na trzeźwo nie da się znieść. Co ma zrobić ten biedny Juncker, gdy z rana dowiaduje się, że w Niemczech uchwalono powstanie trzeciej płci, a Trybunał Europejski orzekł, że nie można nazywać pedofilem faceta, który współżyje z 9-latką, jeżeli przypadkiem jest guru jakieś religii? Nikt na trzeźwo nie dałby rady.

Zmieniony ( 09.02.2019. )