Klucz mądrości Dobraczyńskiego
Wpisał: Andrzej Czachor   
30.08.2007.

     Andrzej Czachor

Klucz mądrości Dobraczyńskiego 

W interesującym studium p.t. "Pisarz utkany z moheru" (Rzeczpospolita, 9-10 VI 2007) Krzysztof Masłoń ominął istotne dzieło pisarza. Jan Dobraczyński jest autorem książki "Klucz mądrości" - zaiste wybitnej książki politycznej, mówiącej o tym, jak trudno człowiekowi być rozsądnym i uczciwym w świecie globalnych wyzwań i konfliktów, "między ostrzami potężnych szermierzy".

Gdy w okresie stanu wojennego, na przekór społeczeństwu powszechnej odmowy i rozgoryczenia, powstał PRON - widziałem w tym oportunizm i zdradę, a dla jego twórcy czułem tylko pogardę. Pisarz, polityk katolicki akceptuje dyktaturę wojskową sterowaną przez obce państwo, zamach na demokrację i "Solidarność"? Mamy - myślałem - moralny obowiązek trwać w oporze. Co z tego, że to pat, stagnacja - inaczej po prostu nie wypada.

Parę lat później przeczytawszy tę książkę zrozumiałem J.Dobraczyńskiego i odtąd myślę o nim z szacunkiem. Zrozumiałem, że gdy pojawia się konflikt wyniszczający naród i państwo, nie wolno chować się za murem nienawiści i obrazy, i odmawiać kontaktu z przeciwnikiem. To utrwala konflikt, sprzyja degradacji energii narodu, ku uciesze zaborczych sąsiadów. Honor jest pojęciem ważnym i pięknym, ale patriotyzm męża stanu musi być inny - mniej komfortowy, a pożyteczny.

Od polityków oczekujemy zapobiegania katastrofom, dbałości o bezpieczeństwo i dobrobyt, zachowania wartości stanowiących o istocie narodu. Polityk dalekowzroczny ma być takim sługą swojego narodu, który walcząc o jego trwanie bierze na siebie w razie potrzeby odium decyzji niepopularnych, nawet przykrych lub wrednych, ale gaszących pożar, tworzących perspektywę wyjścia z impasu. Taki czyn odruchowo budzi niechęć i pogardę, ale takich ludzi należy cenić i być wdzięcznym.

O czym mówi ta książka? Jest okres schyłkowy krucjat. Chrześcijańskie Królestwo Jerozolimskie ledwo dyszy, zagrożone rosnącą potęgą Islamu, podminowane antagonizmami swych baronów i innych grup interesu, infiltrowane przez obce agentury. Wpływy Kościoła są zbyt słabe, by ograniczyć bezsensowne i zuchwałe prowokacje baronów względem Saracenów. Wojna wisi na włosku. W tej sytuacji król Armenii Hettum decyduje się na krok ryzykowny i niepopularny - o poparcie militarne zwraca się do potężnych choć pogardzanych Mongołów. Ich wojska pobiły armię Saracenów. Zagrożenie Królestwa na razie znikło.

            Aby umożliwić ruch i rozwój sytuacji politycznej w Polsce stanu wojennego Jan Dobraczyński wziął na siebie odium oportunizmu - ofertę pojednania z tyranem, z myślą o wychodzeniu z dyktatury wojskowej. A mógł przecież, jak wielu innych, umyć ręce, albo wyjechać z granice, lub podjąć działania heroiczne, drukować ulotki.

Kwintesencją postawy pryncypialnej a krótkowzrocznej jest w tej książce  przybyły właśnie z Europy prostoduszny rycerz, Jaśko ze Śremu. Jednym ciosem miecza zabija napotkanego Mongoła i niszczy trudny sojusz Królestwa Jerozolimskiego z Mongołami. Dlaczego? Bo walczył "przed laty z Tatarami w wielkie bitwie, w której zginął książę Śląska".

 Jan Dobraczyński wziął na siebie zadanie znacznie trudniejsze i nie wróżące chwały, mniej błyskotliwe, niż ów Jaśko. Czy mu się udało osiągnąć cel, można wątpić, ale z pewnością nie uciekł od odpowiedzialności. Taka postawa, ten wariant działania  powinien być znany młodym Polakom.                                                        Andrzej Czachor