Kto zainteresowany jest tworzeniem, podtrzymywaniem i nagłaśnianiem polskich problemów wizerunkowych
Wpisał: Tomasz Pernak   
19.03.2019.

Kto zainteresowany jest tworzeniem, podtrzymywaniem i nagłaśnianiem polskich problemów wizerunkowych

Tomasz Pernak  drukowane w polskaniepodlegla.pl

Tworzeniem, podtrzymywaniem i nagłaśnianiem polskich problemów wizerunkowych zainteresowany jest złożony alians sił wewnętrznych i zewnętrznych. Po pierwsze, wizerunkiem Polski jako centrum światowego „nazizmu” zainteresowane są Niemcy, bo zwyczajnie nie chcą same być pamiętane jako centrum nazizmu, którym były. Rola ośrodka wokół którego miała krystalizować się Eurazja wykluczała funkcjonowanie takiej złej pamięci. Z tego samego powodu Niemcy chcą, aby odium „nazizmu” spadło na Polskę, bo to by uzasadniało jej polityczną marginalizację. Przeciwni uczynienia z Polski stolicy „nazizmu” nie są również Rosjanie. Nie ze względu na wrodzony antypolonizm, ale ze względu na czysty geopolityczny pragmatyzm. Już w przeszłości polski „antysemityzm” służył uzasadnianiu przed Zachodem konieczności wprowadzania w Polsce rządów silnej, bolszewickiej ręki. Wreszcie, po trzecie, mamy w Polsce kolejki kandydatów na namiestników „postępu” w czarnosecinnym kraju. Ci ostatni chętnie zapłaciliby za namiestnictwo jakimś „należnym” odszkodowaniem za holokaust. Do realizacji akcji oczerniania Polski i Polaków potrzebni są całemu temu konglomeratowi zainteresowanych „wybitni” przedstawiciele nauki, czy to będą Polacy udający Żydów, czy to będą Żydzi (nigdy: „żydzi”) udający Polaków. Rekrutuje się to towarzystwo z naukowego marginesu i braku sukcesów, w tym również materialnych.

Z tych, którzy zajmowali się przez lata historią plemienia Czarnych Stóp, albo tych, którzy wyjechał z Polski na fali możliwości ucieczki z komunizmu w związku z frakcyjnymi walkami pomiędzy dawnymi stalinowcami, ale nie wystarczyło im talentu, by się wybić na obczyźnie, a dodatkowo mieli uraz w postaci trudnego do wyparcia faktu donoszenia na kolegów funkcjonariuszom UB. Działania „nowej polskiej szkoły badań nad holokaustem” uzyskują też niespodziewane wsparcie od różnych „tęczowych” organizacji (ku zażenowaniu, a nierzadko wściekłości prawdziwych izraelskich macho), które mszczą się na Polsce za niedostateczne postępy na polu deprawacji dzieci i młodzieży. Do tęczowej frakcji „polskiej szkoły badań nad holokaustem”, w kolejce po szampanskoje i frukty dołączają również niektórzy włodarze polskich „wolnych miast”, co - moim skromnym zdaniem, wyjdzie i im i siłom politycznym, które reprezentują, bokiem.

W tym miejscu nie można nie odnieść się krótko do wpływu emigracji roku 1968 na kreowanie antypolskiego stereotypu na Zachodzie. Otóż dosyć duża liczba „wypędzonych” musiała pożegnać się z całym szeregiem uzyskanych na mocy korupcyjnego gestu Stalina synekur w postaci katedr, gabinetów, biurek, sekretarek, limuzyn i szaf z togami oraz mundurami LWP. Niezręcznie było osiedlać się w Szwecji czy Anglii i skarżyć się na doświadczaną niechęć ofiar do oprawców, którymi osiedlający się byli. Rozsądniej było zaprezentować się w roli ofiary, którą z niewiadomych powodów nacjonalista polski wypuścił był z łap. Rządy PRL-u nie podejmowały nawet prób przeciwdziałania tego rodzaju tworzącej się czarnej legendzie, bo była ona im tak czy siak na rękę. Owszem, być może byli frakcyjnymi Chamami, ale wciąż jednak skłonnymi do trzymania za mordę motłoch marzący o pogromach.

Wracając jednak, po zarysowaniu panoramy antypolonizmu, do judaików. Otóż, jest kolejnym złudzeniem postrzegania mitycznych „Żydów” czy też „żydów” jako monolitu. Trudniej znaleźć bardziej dobitny przykład braku solidarności plemiennej. Ten brak, w czasach mojżeszowych, oznaczał brak solidarności z tymi, którzy odwrócili się od Jahwe, a zwrócili ku cielcom i bałwanom. W czasach czci oddawanej cielcowi izraelskiego szowinizmu oznacza natomiast brak solidarności z tymi, którzy nie służą świeckiej religii Eretz Israel. Z punktu widzenia judaizmu, bezbożny Izrael uzurpuje sobie prawo do nadawania certyfikatów wybraństwa i wykluczenia i podobnie było w mrocznych czasach holokaustu. Nie bez powodu nieliczną garstkę ocalałych z holokaustu obywateli państwa Izrael nazywano w Izraelu sabon (mydło), a David Ben Gurion – założyciel państwa Izrael, pytany o to, czy rozumie holokaust, odpowiadał: „A co tu rozumieć? Umarli i tyle”. Problemem Izraela okazał się jednak w kontekście wyzwań politycznych brak jakiejkolwiek więzi łączących społeczeństwo tego państwa. 77% obywateli państwa Izrael deklaruje się jako osoby wierzące „w jakąś formę siły wyższej”, 46% jako osoby niewierzące, i 8% jako wrogie wszelkiej religii.

Nawiązywanie do koncepcji ludu wybranego przez Boga nie ma więc sensu. Jaki rodzaj solidarności miałby łączyć wyznawców lewicowych ideologii tworzących w Palestynie wielki PGR w latach 30. i 40., ze skrajnym, rasistowskim szowinizmem nowo-izraelskim z Europy Wschodniej? Jak stworzyć wspólny, cywilizacyjny mianownik dla żydów z Maroka czy Egiptu i tych z Rosji, przybyłych do Izraela w ramach operacji „Most” w latach 1990-1992, dzięki pomocy rządu polskiego i polskich służb specjalnych?

Takim wspólnym mianownikiem, ersatzem religii stał się świecki kult Shoah. Jakakolwiek dyskusja z tym kultem, łudzenie się, że można wspólnie dojść do prawdy historycznej nie ma najmniejszego sensu. Każdy wysoki polityk izraelski ma „w rodzinie ze strony matki”, „w rodzinie ze strony ojca” ofiarę holokaustu, nawet jeśli nie ma. Nie da się uprawiać nauki na gruncie fanatycznej idei. Fanatycznej idei, która nas krzywdzi, należy przeciwstawiać się twardą postawą opartą o realia geopolityczne. A te są następujące:

Jest nieprawdą, że interesy żydów izraelskich i amerykańskich są tożsame. Co więcej – sądzę, że zbliżamy się do czasów, kiedy mogą się one okazać całkowicie sprzeczne. W ramach wspomnianej już operacji „Most”, do Izraela przybyło około miliona Żydów. Ilu z nich zapłaciło w ZSRR, a później w Rosji, za udokumentowanie zmyślonej, ortodoksyjnej historii rodzinnej? Ilu było „śpiochami” służb sowieckich, a później rosyjskich? Tymczasem USA nie są już importerem, ale eksporterem ropy. Importer potrzebował „bata” na arabskich producentów w regionie, eksporter potrzebuje uzgadniać z nimi ceny surowca. Najbliższym sojusznikiem USA na Bliskim Wschodzie jest dzisiaj Arabia Saudyjska. Izrael kosztuje USA trzy miliardy dolarów bezzwrotnej pomocy rocznie, Arabia Saudyjska nie kosztuje nic, może być natomiast fanatycznym klientem amerykańskiej zbrojeniówki. Należy zastanowić się czy - nauczone doświadczeniami lat 60-tych, nie pojawią się w Izraelu siły skłonne do zmiany geopolitycznych koalicji. Izrael może przyłączyć się do osi Teheran-Istambuł-Moskwa, która jest dla niego dziś tak samo egzotyczna jak sojusz z Rijadem i USA. Co więcej – sojusz z Teheranem to pokój z Hezbollahem, a pokój z Hezbollahem to „ostateczne rozwiązanie” problemów w Syrii, Libanie, ale również w dużej mierze w Strefie Gazy i na Zachodnim Brzegu.

Dzisiaj takie wywrócenie sojuszy wydaje się skrajnie mało prawdopodobna, ale jutro? Prezydent Trump to jeden z najbardziej bezwzględnych, choć pragmatycznych przywódców USA w ostatnich dekadach.

Ta perspektywa powinna wymuszać na rządzie polskim twarde stanowisko w sprawie Izraela, które powinno opierać się na prostej zasadzie prymatu prawdy historycznej nad zamorskimi interesami kogokolwiek. Powinno to prowadzić do uczynienia z Muzeum Holokaustu oraz powstającego Muzeum Getta Warszawskiego placówek naukowych i edukacyjnych, a nie ośrodków propagandowych propagandy obcej, nierzadko wrogiej. W ramach działalności naukowej należy przeprowadzić rzetelne badania przeszłości, włączając w to dokończenie badań zbrodni dokonanej w Jedwabnem, choć nie tylko tej. Ponadto należy odrzucić stanowczo jakiekolwiek apele, żądania, sugestie, by oprzeć ewentualne, przyszłe regulacje restytucyjne o zasadę rasową, i oprzeć je wyłącznie o zasadę obywatelstwa i dziedziczenia praw majątkowych. W wyjaśnianiu okoliczności zbrodni ludobójstwa przeciw wszystkim obywatelom RP, a także przeciw obywatelom innych państw na obszarze II RP w czasie wojny, należy zbadać zbrodnie dziś zamilczane, takie jak zbrodnie w wydzielonych strefach getta, przeznaczonych dla ludności innej niż żydowska (Roma, Sinti).



Zmieniony ( 19.03.2019. )