Shalom. Praca stewarda SWISS.
Wpisał: Valser   
21.03.2019.

 

 

Shalom. Praca stewarda SWISS.

Valser http://valser.szkolanawigatorow.pl/shalom#106795



Jonatan jest mężczyzną, ma 25 lat, pochodzi z Izraela i mieszka w Zurichu, w Szwajcarii. Od kilku lat pracuje jako steward dla szwajcarskich linii lotniczych SWISS. W ubiegłym tygodniu planowo dostał dyżur na lotnisku, tzw. reserve duty, który polega na tym, że przez 12 godzin jest się w centrum operacyjnym na lotnisku w Zurichu, w gotowości na przyjęcie lotu, w przypadku jeśli ktoś jest chory, nie dojechał na czas, itp – słowem wypadł z obowiązku pracy, przewidzianej planem. Obsady lotów są planowane na cały miesiąc i są asekurowane przez rezerwowy personel, który czeka w gotowości na lotnisku, tak, żeby obsada samolotu zawsze była pełna.

Tak się składa, że lot na trasie Zurich – Tel Aviv jest jednym z tych, który powoduje wzrost liczby zachorowań personelu. Mdłości, bóle głowy, apatia, albo zasłabnięcia są główną przyczyną niedyspozycji załogi. I tym razem razem, Jonatan dostał do obsługi właśnie lot do Tel Avivu.

Na pokładzie będzie musiał obsłużyć ponad stu osiemdziesięciu pasażerów, z których większość da się zakwalifikować do kategorii „trudnych klientów”. Jonatan spojrzał na listę zamówień posiłków. Dziewięćdziesiąt dwa koszerne posiłki, pięćdziesiąt cztery „special meals”- dla bezglutenowców i wegetarian, pozostałe to „regular meals” – normalne jedzenie dla niewybrednych.

Miło jest na początku, ale tylko przez chwile kiedy trzeba powitać wszystkich po kolei w drzwiach samolotu. Good morning-welcome on board-enjoy your flight-this way please.

Tu sielanka się kończy, bo większość pasażerów nie siada na swoich miejscach tylko się zamienia. Religijne zakazy nie dopuszczają, żeby obca kobieta siedziała obo mężczyzny. Żydowskie kobiety same wiedzą, że nie wolno i siadać koło mężczyzn więc przyklejają się do innych kobiet. Natomiast jeśli żydowski mężczyzna zobaczy, że koło niego siada obca kobieta to jest problem w tym sensie, że on najchętniej by tą kobietę gdzieś wyekspediował, bo nie ma ochoty sam szukać miejsca. Czasami w takich sytuacjach dochodzi do scysji, gdyż nie zawsze „obca kobieta” ma ochotę siedzieć gdzieś indziej. Tutaj Jonatan musi się wykazać umiejętnościami negocjacyjnymi i jakimś miłym gestem „kupić” osobę, która idzie na ustępstwa.

Jak już wszyscy siedzą na nieswoich miejscach, jak samolot już wystartował i nadchodzi pora dystrybucji posiłku to wtedy następuje prawdziwa matnia, bo to, że każdy chce i musi dostać koszerny posiłek jest sprawą zrozumiałą samą przez się, nawet gdy go nie zamówił. Nie daj Boże, żeby ktoś kto zamówił koszerny posiłek i go nie dostał. To oznacza jedną wielką skargę i żądanie zwrotu pieniędzy za przelot i chyba tylko Holokaust jest większą zbrodnią od tego, że ktoś dostał niekoszerne jedzenie w samolocie.

Dystrybucja posiłków zaczyna się od ustalenia tożsamości osoby siedzącej na krześle 25A, znalezienia nazwiska na pierwotnej liście pasażerów że starym, pierwotnie przyznanym miejscem i przypisanym do tego posiłkiem. Obsłużenie 180 pasażerów w normalnym trybie trwa ok. 20 minut. W trybie koszernym – trzy razy dłużej. Więc jak ktoś dostaje posiłek na końcu, to jest on już zimny. No i wtedy też są reklamacje. No, ale już nie takie, jak w sytuacji, że nie ma koszernego jedzenia dla tego kto zamówił. Kończy się zwykle na uwagach, że szwajcarskie linie lotnicze mają podły serwis, że stewardzi są leniwi i wszystko trwa wieki.

Jonatan wie, że jego rodacy potrafią zrobić wszystko, żeby dostać coś w bonusie, za darmo, albo jak im się nie należy. Jonatan, który o tym wie, wie także najlepiej jak trzeba poprowadzić rozmowę ze starszym panem w okularach i kapeluszu, który siedzi na miejscu 34C. Jonatan wie, że starszy pan zamówił koszerny posiłek, a jeśli zamówił inny to i tak powie, że zamówił koszerny. Jeśli go zapytać czy nazywa się Goldblum, bo tak nazywa się pasażer, którego miejsce on zajął, to on potwierdzi, że jest Goldblum, mimo, że nazywa się Weiss. Dlatego nie bacząc na ochronę danych osobowych Jonatan pyta starszego pana o nazwisko. Starszy pan nie bardzo chce odpowiedzieć i pyta po co to Jonatanowi potrzebne? Jonatan cierpliwe wyjaśnia, że chce się upewnić, że wydaje koszerny posiłek osobie, która go zamówiła. Starszy pan odmawia podania nazwiska, oraz informacji jakie miejsce jest mu przydzielone na bilecie. Jonatan grzecznie informuje starszego pana, że jak rozda wszystkie posiłki i jakiś koszerny talerzyk zostanie to on do niego wróci i starszy pan będzie mógł zjeść swoi koszerny, aczkolwiek zimny posiłek. Starszy pan w końcu ulega, podaje swoje nazwisko, Jonatan odnajduje je na liście z rzeczywiście zamówionym koszernym posiłkiem i ma w ten sposób jednego ze stu osiemdziesięciu pasażerów z głowy.

Lot z Zurichu do Tel Aviv trwa cztery i pół godziny. Po dwóch godzinach grupa jedenastu mężczyzn w kapeluszach i Torach w dłoniach udaje się do kuchni pokładowej znajdującej się w tylnej części samolotu, staje w kręgu i rytmicznie się kołysząc odprawia modły. Jonatan wie, że musi delikatnie reagować, bo z jednej strony restrykcyjne przepisy wprowadzone po 11 września 2001 roku zabraniają gromadzenia się ludzi na pokładzie ze względu na przepisy antyterrorystyczne, ale też musi brać pod uwagę, że 11 ludzi skupionych na małej przestrzeni w ogonie samolotu, to ok. jedna tona masy ładunku przemieszczona w newralgiczne miejsce. Poza tym jedenastu ludzi w kuchni, kiedy Jonatan musi jeszcze z koleżankami doprowadzić kuchnię do stanu czystości i porządku nie wymaga koniecznie jedenenastu osób asysty. Jonatan musi negocjować powrót na miejsce i modlitwę na siedząco i wie, że jest to „niezgodne z religią”. Na, ale przepisy religijne swoje, a życie swoje. Jonatan słyszy, że nie respektuje innej kultury i religii, i czeka już tylko na zarzut o antysemityzmie. Jonatan nie wypada z rezonu i uświadamia towarzystwo, że Rabbi Chaim Moishe Levy z Zurichu zaleca w samolocie modlitwę na siedząco jako wyjątkowy i konieczny przypadek. Panowie słysząc nazwisko bez słowa komentarza powoli wracają na swoje miejsca.

Lot dobiega końca. Jonatan jedzie do hotelu i po drodze słucha od swojego kolegi obsługującego klasę biznes jeszcze jednego przypadku „trudnego pasażera”. Pan Blumstein, który miał bilet w klasie Eco postanowił zrobić dopłatę kilkuset franków i cieszyć się przelotem w klasie biznes. Na początek oczywiście nie było dla niego koszernego biznes posiłku, bo nie był wcześniej zamówiony. Pan Blumstein dostał propozycję, że może zjeść koszerny posiłek, który zamówił mając bilet eco. No, ale pan Blumstein zapłacił za bilet biznes i nie bardzo chciał jeść taniego posiłku, No i dyskusja była tam i nazad o cenie biletu, braku koszernego posiłki w klasie biznes. Potem jeszcze się okazało, że słuchawki do obsługi „entertainment system” były zepsute, no ale zostały wymienione i przez stewarda sprawdzone, zanim pan Blumstein zaczął je użytkować. Potem pan Blumstein narzekał, że fotel jest niewygodny więc dostał jeszcze dwa koce i dodatkową poduszkę, następnie oparcie fotela zaczęło skrzypieć i pan Blumstein z pasją szamotał się z nim, żeby wydawało swoje trzeszczące dźwięki.

W końcu pan Blumstein wypowiedział magiczne słowo, które uzasadniało całą jego aktywność, pokazując co pan Blumstein ma na myśli mówiąc „I cannot enjoy my flight”. To magiczne słowo brzmi – „compensation”. W końcu pan Blumstein dopłacił kilkaset franków za biznes klasę i może wymagać od Swiss standardu, którym się kompania szczyci.

Kolega Jonatana, który pana Blumsteina obsługiwał powiedział, że to są sprawy poza jego kompetencjami i on poprosi swojego chef de cabine, żeby wysłuchał prośby pana Blumsteina. Szef wysłuchał z atencją wszystkich uwag pana Blumsteina dotyczących braku koszernego jedzenia w klasie biznes, niedziałających słuchawek, trzeszczącego oparcia i niewygodnego fotela jak i nacisków pana Blumsteina o oddanie mu czterystu franków kosztem rekompensaty za brak należytej jakości i braku koszernego jedzenia.

Grzecznie aczkolwiek stanowczo, chef de cabine wyjaśnił, że pan Blum nie dostanie żadnej rekompensaty w gotówce. Może dostać ewentualnie całą dopłaconą kwotę, ale wtedy pan Blumstein będzie musiał wrócić na swoje miejsce w klasie ekonomicznej. Pan Blumstein próbował jeszcze negocjować, ale stanowisko szefa było nieugięte. Szef ponadto zauważył, że za chwilę będą w powietrzu więcej niż połowę czasu i za kilkanaście minut jego oferta przestanie być ważna, bo jeśli pan Blumstein spędzi więcej niż połowę planowanego przelotu w klasie biznes to nie będzie możliwości powrotu do klasy ekonomicznej, no chyba, że pan Blumstein bardzo sobie tego życzy, ale wtedy i tak żadnych zwrotów gotówki już nie będzie. Pan Blumstein zamilkł na chwilę i poprosił o czas na zastanowienie. Zastanawiał się tak długo, że czas na podjęcie decyzji minął, o czym pan Blumstein został poinformowany.

Był piątek po zmroku. Zaczął się Shabbat. Mimo w sumie wczesnej pory hotelowa restauracja była już zamknięta. Jonatan wiedział o tym i przygotował się na tą okoliczność zabierając że sobą kanapki, dwa jabłka, sok i butelkę wody mineralnej. Jeszcze tylko podróż windą na siódme piętro, która trwa trochę dłużej niż w inny dzień, właśnie ze względu na Shabbat, który jest dniem odpoczynku. Nie wolno wtedy pracować. Nie wolno nawet guzika w windzie przycisnąć. Windy są przestawione na tryb automatyczny. Kursują non stop od zachodu słońca w piątek do zachodu słońca w sobotę poruszając się w górę i w dół, zatrzymując się na każdym piętrze i zabierając pasażerów. Trzeba więc poczekać, aż winda zjedzie na parter, wejść do niej i odbyć podróż zatrzymując się na każdym piętrze. Room service również był niedostępny. Pozostało wziąć prysznic i położyć się spać, zwłaszcza po locie pełnym wrażeń, przygotowując się do drogi powrotnej, po cichu licząc na to, że przygód i atrakcji w pracy będzie trochę mniej.


Zmieniony ( 21.03.2019. )