Srebrniki od Kiszczaka
Wpisał: Leszek Misiak   
12.04.2019.

 Srebrniki od Kiszczaka


Z książki Tracimy Kościół czyli zawał Polski Leszek Misiak, Wyd. Oficyna AURORA. https://www.oficyna-aurora.pl


17 maja 1989 roku, niedługo po zakończeniu obrad Okrągłego Stołu, sejm uchwalił dwie ustawy, parafowane - co znamienne - 4 kwietnia tegoż roku, więc w dzień zakończenia obrad Okrągłego Stołu: o gwarancjach wolności religijnej oraz o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Pierwsze prace nad nimi zaczęły się już we wrześniu 1980 r. Zakończenie prac legislacyjnych nad ustawami zaplanowano tak, aby zbiegły się w czasie z obradami Okrągłego Stołu, ponownym zalegalizowaniem „Solidarności” i przygotowaniami do wyborów w czerwcu 1989 r. Stało się to m. in. dzięki staraniom kard. Józefa Glempa. Kiszczakowi zależało, by uchwalić je szybko, przed wyborami kontraktowymi. Zgodnie z nowymi zapisami ustawowymi Kościół katolicki uzyskał status prawny a duchowni ubezpieczenia zdrowotne i emerytalne. Władze zobowiązały się zwrócić zagrabione po 1950 r. dobra, udzielać zezwoleń na budowę kościołów. Ustawa dawała prawo handlu ziemią i budynkami, przyznawała ulgi podatkowe i celne, prawo do zakładania własnych stacji radiowych i telewizyjnych, organizacji Caritas; państwo zostało zobowiązane do finansowania uczelni katolickich i dotowania instytucji katolickich. Co istotne, decyzje o przywracaniu poszczególnych zagrabionych w latach 50. dóbr podejmować miał nie niezawisły sąd, lecz specjalnie powołana Komisja Majątkowa, składającą się z przedstawicieli rządu i Kościoła, która miała decydować w sprawach spornych. Chodziło o uproszczenie i przyspieszenie odzyskiwania dóbr, co już samo w sobie stawia uzasadnione pytanie: po co ten pośpiech, komu zależało wówczas i z jakich powodów na jak najszybszym „obłaskawieniu” Kościoła? Brak rzetelnych procesów sądowych, które zastępowały decyzje Komisji Majątkowej, stawał w kolizji z niezależnością samorządów terytorialnych, nie zapewniał sądowej procedury odwoławczej stawiając pod znakiem zapytania konstytucyjną zasadę wolności i praw. A decydowała ona o mieniu ogromnej wartości. Tym bardziej, że od orzeczeń Komisji Majątkowej nie przysługiwał żaden tryb odwoławczy, a jej posiedzenia były niejawne, zaś wyceny nie weryfikowane. Przez 22 lata działania Komisji, ani razu nie skontrolowały jej działalności odpowiednie organa, nieprawidłowości zaczęły wychodzić na jaw dopiero po zakończeniu jej działalności, o czym piszę dalej. To też – paradoksalnie - sposób walki z Kościołem – najpierw zaspokoić oczekiwania, potem wykazać „pazerność” duchowieństwa i łamanie przepisów, co dodatkowo „zamknie usta” Kościołowi. Działalność Komisji Majątkowej można by określić jako państwo w państwie. Dlaczego przez tyle lat tolerowano taką działalność? Podstawę prawną działania Komisji stanowiła ww. ustawa o stosunku państwa do Kościoła Katolickiego przyjęta przez Sejm PRL IX kadencji pod rządami gabinetu komunistycznego premiera Mieczysława Rakowskiego, którego przecież nie dało się posądzić o sympatyzowanie z Kościołem. Władza komunistyczna, a w jej tle zachodnia międzynarodówka lichwiarska dobrze zrachowały, że warto zaspokoić nawet bardzo duże oczekiwania Kościoła, skoro łup stanowić będzie cała polska gospodarka, którą zaraz potem zaczęto wyprzedawać „znajomym królika” za bezcen (zakład jest tyle wart, ile ktoś chce za niego zapłacić jak głosili bezczelnie „ojcowie” polskiej transformacji, Leszek Balcerowicz i Janusz Lewandowski). Polski rynek gospodarczy i władza nad Polakami warte były takiej ceny jaką układ zaproponował Kościołowi, którą zresztą, o ironio, zapłacili w gruncie rzeczy sami Polacy, bo to naród polski i państwo polskie zostały ograbione.

Zmieniony ( 12.04.2019. )