Smoleńska pętla Kaczyńskiego (i Kościoła)
Wpisał: Leszek Misiak   
13.04.2019.

Smoleńska pętla Kaczyńskiego (i Kościoła)


Z książki Tracimy Kościół czyli zawał Polski Leszek Misiak, Wyd. Oficyna AURORA. https://www.oficyna-aurora.pl


Spróbujmy wyobrazić sobie obraz wydarzeń, gdyby po katastrofie w rosyjskim śledztwie od razu przyjęto hipotezę, czy też jako jedną z hipotez, że przyczyną tragedii była eksplozja, zamach. Choć organizowanie zamachu w bezpośredniej bliskości lotniska, na którym czekano na przylot delegacji (eksplozji 90-tonowej maszyny nie dałoby się ukryć), przy ruchliwej szosie, zważywszy, że w pobliżu znajdowały się różne obiekty miejskie, stacja benzynowa, przejeżdżały samochody, znajdowali się ludzie, to dość ryzykowne przedsięwzięcie, którego skutki trudno do końca przewidzieć. Realne są wówczas także przypadkowe ofiary, nieprzewidziani świadkowie, również ryzyko, że taki zamach nie daje stuprocentowej pewności, że można będzie poinformować, że „wszyscy zginęli”. Jeżeli jednak byłby to – załóżmy - wybuch spowodowany zamachem (rozczłonkowanie polskiego Tu154 było wskazaniem, że był zamach), świadczyłoby to, że służby ówczesnego premiera Rosji Władimira Putina, w tym bliskie mu FSB, źle pracowały, bo dopuściły do wydarzenia tak obciążającego wizerunek Rosji w oczach świata.


Oficjalne przyjęcie hipotezy, że katastrofa polskiego prezydenckiego samolotu mogła być spowodowana zamachem na terytorium Rosji, spowodowałoby, że wówczas szanse Putina w zbliżających się wyborach prezydenckich w Rosji w 2012 r., zmalałyby. Putin w czasie, gdy doszło do katastrofy polskiego samolotu prezydenckiego, jako premier rządu Rosji, z racji stanowiska odpowiadałby politycznie za tak okrutne wydarzenie. Prezydentem był Dmitrij Miedwiediew.

Jak poinformował mnie i Grzegorza Wierzchołowskiego w czerwcu 2010 r., Jacek Sasin, zastępca szefa kancelarii prezydenta Kaczyńskiego, gdy był on jeszcze w Smoleńsku dostał wiadomość, że do marszałka sejmu Bronisława Komorowskiego zadzwonił do prezydent Miedwiediew i „stwierdził zgon prezydenta Kaczyńskiego”. Stwierdzając tak poważny fakt, Miedwiediew musiał mieć taką informację od podległych mu, zaufanych służb.


Putin, w przypadku oficjalnego przyjęcia jako jednej z tez - zamachu – to trzeba wyraźnie podkreślić - miałby bardzo nikłe szanse na prezydenturę. Być może prezydentem Rosji zostałby na przykład Borys Niemcow, Borys Bieriezowski, czy inny kandydat, np. Michaił Chodorkowski, czyli osoby, które z pewnością bardziej otwarte na wpływy Zachodu niż Putin. Być może, gdyby wyborów prezydenckich w Rosji w 2012 r. nie wygrał Putin, lecz bardziej liberalnie i prozachodnio nastawiony kandydat - nie byłoby aneksji przez Rosję Krymu. A w Sewastopolu - po wywołaniu w 2013-2014 r. zamieszek na kijowskim Majdanie („ukraińskiej wiosny”), które miały na celu odsunięcie od władzy legalnie wybranego prezydenta Ukrainy, Władimira Janukowycza, którego polityka zbliżała Ukrainę do Rosji - stacjonowały by dziś wojska NATO.

Być może Rosja, pozbawiona tak kluczowego atrybutu mocarstwa światowego, aspirującego do wpływów na Bliskim Wschodzie, czyli bez bazy floty czarnomorskiej na Krymie, nie mogłaby udzielić wydatnej pomocy Syrii. Może wojny w Syrii by w ogóle nie było. Być może - rozumując tym ciągiem logicznym - w Syrii nie byłoby dawno rządów Baszszara al-Asada, lecz inny, otwarty na współpracę z Izraelem i USA, polityk. Być może więc powiodłaby się kolejna „arabska wiosna”. Być może inna była by dziś sytuacja Iranu, gdyby baza w Sewastopolu była NATO-wska. Takie geopolityczne spekulacje dotyczące katastrofy smoleńskiej można snuć, tym samym zadać pytanie, kto był zainteresowany efektem propagandowo-politycznym uznanego za zamach wydarzenia 10.04.2010 r. i jego skutkami?


Być może tak właśnie mógłby wyglądać dzisiaj świat, gdyby zaraz po katastrofie Putin, wbrew przesłankom, m.in. ogromnemu rozczłonkowaniu polskiego samolotu, wskazującemu na eksplozję, nie odrzucił wersji zamachu. I gdyby zamiast Putina prezydentem Rosji został jeden z wyżej wymienionych tzw. dysydentów, z których dwaj dziś już, tak się złożyło, nie żyją. Niemcowa zamordowano, a Bieriezowski popełnił samobójstwo. Przed samobójczą śmiercią miał mówić do swojej młodej towarzyszki życia, że jedyną szansą na jego przeżycie jest… łaska Władimira Putina.

Tak sugerowała, jak podawały media, Jekaterina Sabirowa, partnerka, żyjącego na emigracji w Wielkiej Brytanii rosyjskiego oligarchy. „Mówił, że jedyną możliwością powrotu do Rosji i „odbudowy” jest przeproszenie Putina – twierdziła kobieta, co cytował portal natemat.pl. W mediach nie podawano za co miałby przepraszać. Jeśli przed samobójstwem Bieriezowski rzeczywiście wypowiedział ww. słowa, może miał jakieś wyrzuty sumienia w stosunku do prezydenta Rosji, którego dawniej był nawet promotorem?



Zmieniony ( 13.04.2019. )