GAZ Z ROSJI A PAN Z RABKI
Wpisał: rolex   
30.10.2010.

GAZ Z ROSJI A PAN Z RABKI

rolex, 29 października, 2010 http://www.niepoprawni.pl/blog/2574/gaz-z-rosji-pan-z-rabki

Polska podpisała umowę gazową z Rosją. Umowę, która zapewnia nam dostawy rosyjskiego gazu do 2019 [aale... do 22-go! md]  roku. Jest to wydarzenie ekonomiczno-polityczne o dalekosiężnych skutkach, szczęśliwie nie sięgające poprzednio zapowiadanego czasu obowiązywania kontraktu, a więc okresu do roku 2034 [chcieli do 37-go..md] , o ile dobrze powtarzam prasowe enuncjacje.

Ten gazowy kontrakt to dobra wiadomość dla Rosji. Oddala od Rosji (jeden z kolejnych kroków) niebezpieczeństwo zostania „zapleczem surowcowym” Chin, ujmując wprost: Rosja stopniowo zapewnia sobie dywersyfikacje odbiorców i to w SYTUACJI POGARSZAJĄCEJ SIĘ KONDYCJI krajów o gospodarce surowcowej opartej o gaz i ropę, a to skutkiem znacznego zmniejszenia zapotrzebowania na te surowce.

Po zrealizowaniu budowy „Nordstream” ta dywersyfikacja będzie o wiele bardziej zadowalająca, bo pozwalająca na „wyłączenie” dostaw bliskiej zagranicy bez konieczności narażenia się na konflikt z Berlinem.

Czy Rosja może dostawy gazu wstrzymać? Jak uczy doświadczenie może. Chociażby w sytuacji zbliżających się kłopotów finansowych Polski, o czym mówią już nie tylko „oszołomowie ekonomiczni”.

Rosja – w przypadku takich kłopotów może dalej gaz przesyłać, naliczając odsetki za niezrealizowane wpłaty, i dokonując stopniowego tworzenia polskiego długu wobec siebie.

Podpisanie umowy gazowej z Rosją czyni wszelkie inne poszukiwania samego surowca i poszukiwania możliwości zakupu i transportu ekonomicznie wątpliwymi.

Każdy rząd, jeśli będzie chciał, a ten który mamy, chciał będzie, może – a już tym bardziej w sytuacji rosnącego zadłużania państwa, wskazać na żłobki, przedszkola i boiska do gry w piłkę dla biednych dzieci, które znikną, jeśli rząd zaangażuje środki w budowę gazoportu.

W sytuacji pełnego nasycenia polskiego rynku rosyjskim gazem (a nie mamy, jak zrozumiałem, prawa sprzedawać nadwyżek) sprawa wydobycia i eksploatacji polskich złóż łupkowych staje pod znakiem zapytania, bo kto (i po co) taki gaz miałby kupić na nasyconym rynku?

Sprawa ewentualnej odsprzedaży gazu łupkowego wiąże się z wybudowaniem międzynarodowej sieci dystrybucyjnej, a to – chociaż teoretycznie możliwe, podraża koszty przedsięwzięcia, zawsze, na etapie poszukiwań, i tak obarczonego ryzykiem.

Wygląda na to, że przez następne 10 lat będziemy budować swoją gospodarkę w oparciu o rosyjską ropę i gaz. Jeśli prawdziwe są alarmujące doniesienia niezależnych specjalistów od rynku gazu, będziemy kupować gaz najdrożej w Europie. Mamy już najwyższe ceny energii elektrycznej.

Mamy już jeden z najbardziej nieefektywnych, marnotrawiących czas i energię przedsiębiorców, zawikłany i bizantyjski system fiskalny.

Mamy już najwyższe chyba na świecie „pozapłacowe koszty pracy”.

Jak wobec tego będziemy konkurować gospodarczo na rynku europejskim?

Pozostaje jedno wyjście - niskimi kosztami pracy.

Na kolejne dziesięć lat właśnie zamroziliśmy sobie rozwój, bo nie sądzę, by ktokolwiek w Polsce dokonał zamachu na system fiskalny i socjalny.

Niskie płace, w kontekście otwartego po 1 stycznia 2011 roku niemieckiego i austriackiego rynku pracy, spowodują drenaż lepiej kwalifikowanej siły roboczej i będzie to kolejny impuls dla zwiększenia niekonkurencyjności polskich firm.

Zbliżający się wielkimi krokami, opóźniony (ukrywany) kryzys, wszystkie te zjawiska pogłębi. A kryzys, opóźniany sztucznie pompowaniem w gospodarkę pożyczonych pieniędzy wybuchnie wtedy, kiedy duże kraje europejskie będą z niego wychodzić.

Musimy się więc pogodzić z faktem, że do oczywistego spadku znaczenia politycznego Polski na arenie międzynarodowej dołączy stagnacja ekonomiczna.

A wracając na koniec do bardziej luźnego stylu (które zresztą mi pisarsko bardziej „leży”) to przypomniałem sobie spotkanie z pewnym ujmującym starszym panem z Rabki. Otóż ten pan, podobnie jak ja (i w tym samym czasie stąd fakt spotkania:), podróżował z Rabki do Krakowa i mieliśmy okazję porozmawiać.

Było to dość dawno temu, na początku Polskiej transformacji.

Pan z Rabki (który mi się przedstawił, ale oczywiście jego imię uleciało z mojej pamięci) wprawił mnie w mocną konfuzję swoim czarnym scenariuszem polskiej przyszłości.

Musiał wprawić w konfuzję dwudziestolatka, który doczekał się (jak błędnie sądził) końca znienawidzonej przez niego ery sowieckiej.

„Zobaczysz pan” perorował zaciągając gwarą. „teraz to, panie, Polskę rozdrapią. No jak to kto? Ruskie, panie, z Niemcami do spółki. Nie no, wojny nie będzie. Rozwalą gospodarkę, rozwalą oświatę i będą tu produkować niewolników do kopania dołów. Jak będą potrzebni to się ich wpuści do kopania, a jak przestaną być to się wypieprzy, żeby czekali w biednej Polsce na kolejną szansę. Kto zdolniejszy i bystrzejszy wyjedzie, a reszta będzie wegetować. Dostaną podróbkę proszku z Niemiec, gorszy sort, panie, pomarańczy pod choinkę, a że niewykształceni, to jeszcze będą Bogu dziękować za tę podróbkę i za te pomarańcze”.

            No to niniejszym chciałbym panu z Rabki serdecznie podziękować za tę darmową, udzieloną dwadzieścia lat temu lekcję. I za kanapkę ze smalcem domowej roboty. Wyśmienita była, proszę pana.

Mam nadzieję, że pański humor, zdrowy rozsądek i ostre widzenie rzeczy sprawi, że najbliższe lata przeżyje pan w zdrowiu i nie będzie pan tak rozgoryczony, jak ja bywam. W końcu był pan na nasz polski los przygotowany, a to ja – ze swoim wykształceniem i ambicjami, musiałem się jeszcze dużo nauczyć.

Wiem, że pan – przy swojej zaradności, małemu gospodarstwu, minimalistycznemu podejściu do konsumpcji i brakowi nałogu życia na kredyt, da sobie radę nie będąc dla nikogo obciążeniem.

Wszystkiego najlepszego Panu życzę! A czytelników serdecznie pozdrawiam!