NIEMOŻNOŚĆ - choroba, która toczy również Polskę?
Wpisał: Ewa Działa-Szczepańczyk   
08.05.2019.

 

 

NIEMOŻNOŚĆ - choroba, która toczy również Polskę?

Ewa Działa-Szczepańczyk 6.5.2019 r.

Obserwacja światowej sceny politycznej zaczyna być coraz bardziej fascynującym zajęciem. Dostarcza ona bowiem coraz więcej dowodów na to, że większość krajów Europy i obydwu Ameryk ogarnęła jakaś dziwna NIEMOŻNOŚĆ w realizacji własnych celów politycznych.

Można odnieść wrażenie, że państwa te nie decydują już o własnym losie, a realizują interes wpływowych elit usadowionych niczym „obce ciało” w ich strukturach władzy. Te państwa zachowują się niczym żywiciel, stymulowany do określonych zachowań przez pasożyta, zgodnie z jego interesem, a na własną zgubę (zjawisko dość powszechnie występujące w świecie przyrody w relacjach gospodarz - parazyt). Nawet (a może przede wszystkim), takie mocarstwo jak Stany Zjednoczone boryka się z tym problemem.

Ale czy z tego faktu należy wywieść wniosek, że taka mała Polska, wiecznie osaczona i obskubywana ze wszystkich stron, musi położyć uszy po sobie i korzystać z każdej okazji by milczeć, dołączając do tego „ekskluzywnego” grona państw – impotentów? Społeczeństwa tych państw z tą NIEMOŻNOŚCIĄ własnych przywódców mogą jakiś czas żyć, bo są bogate, MY - nie.

Ostatnio przerabiamy intensywne ćwiczenia praktyczne w zakresie NIEMOŻNOŚCI. Logika podpowiada, że Polska mówiąc NIE w sprawie spełnienia wysuwanych względem niej „życzeń”, nie ma wiele do stracenia, zaś wiele do zyskania. Pomijając zasadność tych żądań - spełnienie ich, zwyczajnie zagraża utratą suwerenności naszego państwa.

Idąc dalej tym tokiem rozumowania, nasuwa się pytanie – po co mielibyśmy iść na ustępstwa w tej sprawie, szantażowani wycofaniem wojsk USA z naszego terytorium, co w konsekwencji narażało by nas na utratę państwa, skoro robiąc te ustępstwa – to państwo również tracimy.

Więc gdzie tu logika i po co ta gra?

A może nasi umiłowani przywódcy łudzą się, że ta niewola będzie lżejsza niż ta potencjalnie zgotowana nam z kierunku wschodniego? Jeśli tak jest w istocie, to są albo naiwni, albo udają naiwnych - skoro już dziś wiemy na pewno, że „jęzor ognisty” nienawiści do naszej nacji dosięga nas z południowego kierunku co jakiś czas i parzy nas dotkliwie.

A co będzie gdy będzie nas dosięgał już tu na miejscu?

A może komuś zależy byśmy mieli ponownie okazję zajmować się naszym „ulubionym zajęciem" tzn. uprawianiem narodowego mesjanizmu z napawaniem się własnym cierpieniem?

A może nasi umiłowani przywódcy mają inne plany względem przyszłości naszego państwa – chciałabym je wreszcie poznać!!!


Zmieniony ( 08.05.2019. )